
Dzień 27 lipca 1945 roku był ciepły, przyjemny, po niewielkim letnim deszczu. Gospodarz, Ludwik Wysocki, zarządził późnym popołudniem grabienie siana na pobliskiej łące. Poza członkami rodziny pomagali w tej pracy również partyzanci. Mieli w tym czasie dwudniowe zebranie i do zagrody Wysockich przybyło ich więcej niż zwykle: siedemnastu żołnierzy, w tym jedna kobieta – wójt z pobliskiej Pawłówki, a choćby ktoś z podziemia niepodległościowego w Gdańsku. Nagle, tuż przed zachodem słońca, przyjechało sowieckie wojsko. Akowcy przebywali akurat w domu na naradzie. Zdążyli jednak w ostatniej chwili wydostać się przez stodołę. Zostali ostrzeżeni przez młodego zwiadowcę – starszego brata księdza, piętnastoletniego Romka Wysockiego, słowami „Ruskie jadą!”. Chłopiec został za to brutalnie skopany przez kilku Sowietów. Widzieli oni bowiem jak zamykał za „leśnymi” wrota stodoły. – Powiedziałeś bandytom! – krzyczeli, bijąc Romka, który ich kopniaki czuł przez całe życie. W śledztwie zeznał, iż jeden z nich, który go szczególnie pobił, miał na sobie granatowe spodnie i zieloną bluzę z żółtymi pagonami. Nastolatek nie wiedział, czy byli to enkawudziści, czy inna „ruska” formacja.
– Pamiętam ten moment: Rosjanie wjeżdżali na podwórko, żołnierze AK uciekali do lasu. Na podwórku stał enkawudzista i strzelał w górę „świecącymi pociskami”, które mogły spowodować pożar – opowiada podczas rekonesansu w Białej Wodzie ks. Stanisław, wówczas siedmioletni chłopiec. Zadziwia doskonałą pamięcią. Mówi, iż akurat wtedy przyprowadził, wraz z dwiema starszymi siostrami Teresą i Wandą, krowy z pobliskiego pastwiska do wodopoju. – W domu, pośrodku kuchni, zastaliśmy drugiego enkawudzistę. Cała rodzina stała pod ścianą, jak na rozstrzelanie. Kazano mi do nich dołączyć. Stanąłem przy ojcu. Babci akurat nie było w domu – relacjonuje, szczegół po szczególe, ksiądz prałat.
Pamięta również, iż z Rosjanami był jeden Polak. Młody, elegancki brunet. Przyszłego kapłana zdziwiło, iż kiedy z sąsiedniego pokoju (gdzie naradzali się enkawudziści) wszedł do kuchni, nie powiedział „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, co było wówczas w zwyczaju, tylko „Dobry wieczór państwu!”. Podszedł do jego młodszej siostry Anieli, łączniczki AK, uczącej się wtedy w szkole handlowej w Suwałkach, i zapytał, co robiła w tym mieście na ulicy Gałaja, podając konkretny dzień i datę. Anielka, z wrażenia na słowa zdrajcy, zemdlała. Matka próbowała ją cucić, podała wodę. Kim był ten młody osobnik? Prawdopodobnie uczniem z tej samej szkoły, choć do dziś nie wiadomo.
– Rosjanie przyjechali, z jego pomocą, po działających w AK członków mojej rodziny: ojca i dwóch sióstr. A zastali jeszcze narzeczonego jednej z nich, też partyzanta. Przy okazji odkryli u nas, w Białej Wodzie, kancelarię Obwodu Suwałki AK–AKO, na czele z komendantem Ostrowskim – analizuje do dziś tamtą dramatyczną sytuację ks. Wysocki. – Sowieci nie trafiliby tutaj sami, bez polskiego przewodnika, bez zdrajcy.
Starszy od niego o pięć lat, Stanisław, zapamiętał jeszcze z tamtego tragicznego dnia, iż stojąc w kuchni pod ścianą, zaczął płakać. Ojciec nakazał im ciszę, natomiast matka wystąpiła z szeregu mówiąc, iż musi dzieciom zrobić kolację i… zaczęła spokojnie obierać ziemniaki. Pilnujący ich enkawudzista nie zaprotestował. Sowieci aresztowali tego dnia u nich aż pięć osób: właściciela gospodarstwa i ojca rodziny Ludwika Wysockiego, jego dwie najstarsze córki: dwudziestodwuletnią Kazimierę i siedemnastoletnią Anielę oraz narzeczonego Kazimiery, Aleksandra Glinieckiego, też z AK/AKO. Rozkazali także wsiąść do ich pojazdu sąsiadce Wysockich – Zofii Gugnowskiej, która akurat przyszła „pożyczyć chleba”.
– Do dziś nie wiem jak się to wszystko zmieściło w pojeździe NKWD: nasz ojciec, dwie siostry: Kazia i Aniela, narzeczony Kazi Aleksander Gliniecki, pani Zosia Gugnowska, no i kilkanaście rowerów oraz całe wyposażenie kancelarii AK (w tym dokumenty i radiostacja), które NKWD wyprowadziło ze stodoły. Nasze dwie siostry zabrano tak jak stały, boso, w letnich sukienkach. Sąsiadka podała im chustkę, a ja szukałam dla nich obuwia – mówi, ocierając łzy, ich siostra Teresa, która miała wtedy dwanaście lat. – Mama zdążyła jeszcze wynieść bochen chleba i dać córkom. Pożegnaliśmy je wszyscy wielkim płaczem. Enkawudziści zapewniali nas: – Nie płaczcie. Zabieramy ich tylko do wyjaśnienia, na przesłuchania. Niedługo wrócą…
Ksiądz Stanisław dodaje:
– Pamiętam, iż powiedziałem do ojca „Tatusiu, jadę z Tobą”! Ale on, wchodząc do enkawudowskiego pojazdu, odrzekł: „Idź do matki i pilnuj!” To były ostatnie słowa ojca do mnie skierowane. Traktuję je do dziś jak testament.
Po kilku godzinach od wyjazdu oprawcy przysłali do Białej Wody jeszcze „więcej sił”. Otoczyli zabudowania Wysockich, oczekując na zbiegłych wcześniej partyzantów. Mieli gdzie – wśród okalających gospodarstwo wzgórz było dużo niemieckich schronów. Z ich rodzinnego domu, w którym z Józefą Wysocką zostało pięcioro jej młodszych dzieci, w wieku od dwóch do piętnastu lat, kierownictwo NKWD uczyniło przez tydzień swoją rezydencję. Teresa Anuszkiewicz podczas przesłuchań w śledztwie zeznała, iż zdemolowali im praktycznie cały dom i gospodarstwo. Sowieci, wraz z polskimi pomagierami w cywilnych ubraniach, poszukiwali broni, cennych przedmiotów, zabierając najbardziej wartościowe. Jeden z żołnierzy przywłaszczył sobie choćby ojca buty.
– Zabierali nam wszystko, tłumacząc, iż nie będą już nikomu potrzebne. Ani nam, ani aresztowanym – wspomina siostra księdza, starsza od niego pięć lat.
Młodszy Stanisław też zapamiętał, iż zachowywali się potwornie. Próbowali choćby zgwałcić matkę. Uratowała ją modlitwa, zimna krew i spokój.
– Przeżyliśmy wtedy sądne dni. Zadano nam wiele bólu, cierpienia, poniżano nas wszystkich. Myśleliśmy, iż nie przeżyjemy – wspomina tamten traumatyczny okres ks. Wysocki.
Z zeznań w suwalskiej prokuraturze w 1992 roku Romualda Wysockiego – nieżyjącego już najstarszego brata Kazi i Anielki wynika, iż sowieccy oprawcy zabrali nazajutrz również ich sąsiadów: Stanisława Olszewskiego, Wacława Olszewskiego, Antoniego Olszewskiego, Czesława Klimaszewskiego oraz jego ojca[1]. Jeden z nich, Wacław Olszewski, rocznik 1925, był przesłuchiwany w suwalskiej prokuraturze podczas śledztwa w 1992 roku. Powiedział, iż nazajutrz po zatrzymaniu Wysockich, poszedł około piątej rano do stajni. Nagle zaszczekał na podwórku pies, wyjrzał więc co się dzieje.
– I wówczas otoczyli mnie rosyjscy żołnierze i aresztowali – podał w zeznaniach. – Po zatrzymaniu mnie zaczęli rewizję w całym gospodarstwie. Nic nie mówili dlaczego mnie zatrzymują, ani czego szukają. Po zrobieniu rewizji aresztowali również mojego ojca Antoniego Olszewskiego. Razem nas poprowadzili na podwórko do Wysockich[2].
Tam był już jego stryj – Stanisław Olszewski, a także inni sąsiedzi: Czesław Klimaszewski, jego ojciec Zenon Klimaszewski oraz Dąbrowski (imienia nie pamiętał, ale prawdopodobnie chodzi o Franciszka Kazimierza Dąbrowskiego z Żywej Wody – TK). U Wysockich o nic już nie pytali tylko załadowali ich do samochodu i powieźli do Suwałk. Nie zabrali jedynie jego ojca, Antoniego Olszewskiego, który bardzo źle się poczuł. W Suwałkach umieścili ich w jakiejś chlewni, w pobliżu dworca autobusowego. W następnych dniach byli przesłuchiwani przez rosyjskiego lejtnanta, który nie bił, ale wciąż straszył pistoletem. Wypytywał ich o przynależność do AK, czy posiadają broń, a także o rodzinę Wysockich, kto u nich przebywał, o dowódców ,reakcyjnego’, jak mówił, podziemia. Poza Dąbrowskim, który przyznał się, gdzie schował broń, wszyscy zostali zwolnieni do domu. Przez szpary widzieli, iż Dąbrowskiego żołnierze rosyjscy wywieźli wozem konnym w nieznanym kierunku i przepadł bez wieści.
[…]
Teresa Kaczorowska
Ks. prałat Stanisław Wysocki (ur. 1.03.1938 – zm. 7.11.2024) – owiany legendą kapłan, świadek historii i niezłomny bojownik o prawdę o Obławie Augustowskiej.
[1] Zeznania Romualda Wysockiego, z 28 kwietnia 1992 r., w Prokuraturze Wojewódzkiej w Suwałkach, Instytut Pamięci Narodowej Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciw Narowi Polskiemu w Białymstoku, Akta sprawy S 69/01/Zk, t. II.
[1] Zeznania Wacława Olszewskiego, z 28 kwietnia 1992 r., w Prokuraturze Wojewódzkiej w Suwałkach, Instytut Pamięci Narodowej Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciw Narowi Polskiemu w Białymstoku, Akta sprawy S 69/01/Zk, t. II.
