
Z Butkiewicza (dzisiaj generała Sikorskiego) do mojego domu, zaledwie kilka ulic dalej (przy Curie-Skłodowskiej nad Trynką) było kijem dorzucić... i zaryzykowałem. Powiedziałem głośno, iż idę na Kloset... a wyszedłem na ulicę. Dalej już powoli, noga za nogą poszedłem do domu.
Matka na mój widok przelękła się okropnie! Myślała, iż po prostu uciekłem z obozu! Uspokoiłem ją, iż mam czas do wieczora, bo dopiero wtedy odprowadzają nas do baraków. Nagrzała mi wody, umyła plecy i przy okazji zapłakała, widząc rozlane sińce. Dała mi świeżą bieliznę, skarpety i spodnie. Potem zaś jadłem i jadłem - i nie mogłem się nasycić.
Wiem, iż zrobiłem samolubnie, ale rozgrzeszyła moje obżarstwo moja Mateńka zapewnieniem, iż ciotka Piotrowska z Mniszka (wieś podgrudziądzka za Wisłą), właścicielka dużego gospodarstwa rolnego, nie da nam z głodu zginąć marnie.
Dla wyjaśnienia: Mama moja, staruszka, jako Polka nie miała w tych strasznych czasach prawa do życia. Pozostała w domu sama, bo rodzeństwo moje - trzech braci i Romka - było przecież również w niewoli (z wyjątkiem najstarszego Antosia, który zdążył zbiec do Generalnej Guberni).
Wypoczęty, najedzony i z wałówką ukrytą za pazuchą wróciłem do pracy przy tych zgniłkach w piwnicy. Niemiec przywitał mnie z wyrzutem:
- Czyś ty, chłopie, zwariował? Myślałem, iż uciekłeś! Pamiętaj, iż mogłem być za to ukarany przez gestapo! Musiałbym iść na front! W moim wieku...
Na to opowiedziałem mu jakąś bajeczkę, gdzie i po co byłem (wałówkę od Mamy zdążyłem przedtem ukryć). Niemiec szczęśliwy, iż wróciłem, kazał mi pilnie pracować i nie oddalać się więcej.
Tyle mniej więcej zapamiętałem z mego pobytu w obozie przy ulicy Młyńskiej 19. A jak to się skończyło? Jak się skończyło moje tam uwięzienie?
Trwało ono dosyć długo, w każdym razie dobrych kilka miesięcy...
Pamiętam, było to latem. Mój oprawca wezwał mnie znów na gestapo (obecnie w gmachu Szkoły Podstawowej przy dzisiejszej ulicy Mikołaja z Ryńska). Zapytał mnie:
- Za to, co zrobiłeś, chcesz być wysłany do Stutthofu - czy wolisz dostać pałką dwadzieścia pięć razy?
Wiedzieliśmy już w Polsce, co to Konzentrationslager, i dlatego wybrałem te pałki. Dodał jak przedtem cynicznie:
- Jak dostaniesz więcej, to możesz mi później oddać.
Oczywiste, wlał mi więcej, a ja zaciąłem tylko zęby. Po kilku dniach podszedł do mnie i powiedział:
- A teraz wrócisz do Schubringów!
Ja mu zaś, patrząc twardo w oczy:
- Możecie mnie choćby zabić, a ja stamtąd i tak ucieknę!
Po jakimś czasie wszystkich nas wywieziono ciężarówkami do byłych Prus Wschodnich.