Odszedł Józef Belski - człowiek, który ocalał pamięć historyczną Skalbmierza .
Zadzwoniłeś do nas niespełna dwa tygodnie temu. Głos miałeś spokojny, cichy, ale pewny. Powiedziałeś, iż czujesz, iż Twój czas dobiega końca, iż chcesz się pożegnać. Pytałeś o Skalbmierz, czy wszystko u nas w porządku. Prosiłeś, żebyśmy Cię odwiedzili, bo masz nam coś ważnego do przekazania - pamiątki, zdjęcia, dokumenty... kawałek historii Twojego ukochanego Skalbmierza. Nie zdążyliśmy. Choroba była szybsza. Trafiłeś do szpitala, jeszcze raz zadzwoniłeś i obiecałeś, iż jak tylko wyjdziesz, znów się odezwiesz. Nie zdążyłeś.
Dziś rano dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Józefa Belskiego - człowieka, który całym sercem służył pamięci i historii naszej małej ojczyzny. Regionalista, badacz, autor książek i albumów o II wojnie światowej, kolekcjoner, społecznik. Laureat Odznaki Honorowej "Za Zasługi dla Miasta i Gminy Skalbmierz". Ale dla wielu z nas po prostu - Józef. Zawsze prosił, żeby zwracać się do niego po imieniu.
Józef urodził się 15 lipca 1936 roku w Baranowie, w rodzinie Józefa i Heleny Belskich. Był szóstym z kolei dzieckiem. Skromne życie wiejskie i trudne czasy wojny hartowały go od najmłodszych lat. Do szkoły chodził najpierw w rodzinnej wsi, potem w Skalbmierzu. Tam właśnie nauczył się nie tylko czytać i pisać, ale też rozumieć, czym jest zło i jak ważne jest ocalanie prawdy.
Miał zaledwie kilka lat, gdy w jego życiu pojawiły się pierwsze dramaty wojenne. W 1943 roku gestapo aresztowało jego najstarszego brata Henryka - tydzień po ślubie. Powód? Za czytanie "gazetek". Dla małego Józka te słowa na zawsze miały znaczyć coś więcej niż tylko papier - miały znaczyć wolność. Brat przeszedł przez piekło Pustkowa, Auschwitz i Sachsenhausen. Cudem przeżył. Józef zapamiętał, jak jego matka codziennie klękała do modlitwy, ze łzami w oczach szeptała imię syna i wierzyła, iż wróci.
Największe piętno na jego duszy odcisnęła jednak pacyfikacja Skalbmierza. Jako dziecko widział niemieckie działa stojące przy kościele, żołnierzy kwaterujących w Domu Parafialnym, słyszał strzały, krzyki, płacz. Widział domy w ogniu i ludzi, którzy stracili wszystko. Pamiętał rodzinę Józefa Chojnackiego, która po spaleniu domu znalazła schronienie u jego rodziców. Pamiętał młodą kobietę z poparzonymi rękami, dzieci tulące się do matki, ciszę po tragedii.
To właśnie wtedy - jeszcze jako chłopiec - Józef Belski postanowił, iż nigdy nie pozwoli, by pamięć o tych wydarzeniach zginęła. Przez całe życie gromadził fotografie, wspomnienia, relacje świadków, gazety, książki. Jak sam mówił: "Nie miałem pieniędzy, ale miałem czas i serce. A to wystarczyło, żeby zbierać prawdę."
Po wojnie uczył się w Działoszycach, pracował jako instruktor sportowy, a później - działacz społeczny i organizator życia wiejskiego. Był człowiekiem czynu - takim, który nie siedzi z założonymi rękami. Służył w wojsku, pracował w spółdzielczości, w organizacjach młodzieżowych i sportowych. Zawsze blisko ludzi. Od 1980 roku przebywał w celach turystycznych w USA, gdzie zastał go stan wojenny, w związku z czym przedłużył pobyt za oceanem do prawie 4 lat. Po powrocie organizował, działał, pisał. Zawsze z myślą o Polsce, o regionie, o historii.
Był związany z licznymi organizacjami społecznymi i kombatanckimi - od Polskiego Związku Łowieckiego, przez Stowarzyszenie Żołnierzy Armii Krajowej, po Stowarzyszenie Ochrony Dziedzictwa Narodowego. Wszędzie wnosił to samo - spokój, wiedzę, i niezwykłą uczciwość w działaniu.
Nie był profesorem ani zawodowym historykiem, ale każdy, kto z nim rozmawiał, wiedział, iż ma do czynienia z człowiekiem nauki - tej prawdziwej, rodzącej się z pasji i potrzeby serca.
Jego książki - "Bohaterscy Obrońcy Skalbmierza", "Kazimiersko-Proszowicka Rzeczpospolita Partyzancka", "Do Niepodległej", "Ostatnie dni" i inne - to nie tylko zbiory faktów, ale też opowieści o ludziach, o wartościach, o małych miejscach, które miały wielkie znaczenie. Dzięki niemu pamięć o tragedii Skalbmierza i bohaterach Republiki Partyzanckiej przetrwała.
Józef Belski był również jednym z bohaterów - ekspertów w filmie "Dzień krwi, grozy i chwały" przygotowanym przez Stowarzyszenie Dla Skalbmierza w 2019 roku.
Pisał artykuły do "Słowa Ludu", "Echa Dnia", "Tygodnika Ponidzie" i "Diariusza Skalbmierskiego". Kolekcjonował archiwalia dotyczące II wojny światowej. Zgromadził ponad 300 fotografii, 50 relacji uczestników walk partyzanckich, poznał wielu dowódców różnych szczebli, prowadził korespondencję z wieloma żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń.
Nie pisał, żeby się pochwalić. Pisał, żeby ocalić. Każde zdjęcie, każdy wycinek, każda rozmowa z dawnym żołnierzem była dla niego skarbem. Wiedział, iż historia umiera razem z ludźmi, jeżeli nikt jej nie zapisze.
W jego domu w Kazimierzy Wielkiej każda półka, każda szuflada miała swoje znaczenie. Na biurku - stosy starych fotografii, listów, dokumentów. Obok - lupka, notatki, ołówki. To była jego codzienność, jego misja. Zbierał pamiątki nie dla siebie, ale dla nas wszystkich - byśmy wiedzieli, kim jesteśmy i skąd pochodzimy.
Józefa Belskiego szczególnie miło wspomina Kamil Włosowicz, zastępca burmistrza Miasta i Gminy Skalbmierz:
- Nigdy nie zapomnę jednego z upalnych, letnich dni ubiegłego roku, kiedy Józef odwiedził mnie prywatnie w domu. Przyszedł spokojny, z uśmiechem, jak zawsze z teczką pełną notatek i fotografii. Usiedliśmy w altanie i zaczęliśmy rozmawiać - najpierw o okupacji niemieckiej w naszej okolicy, o losach ludzi, o wydarzeniach, które odcisnęły piętno na naszej ziemi. Ale potem rozmowa potoczyła się dalej - o życiu, o pamięci, o wartościach, które warto pielęgnować. Spędziliśmy razem kilka godzin. Czas mijał niezauważalnie, jakby zatrzymał się specjalnie dla nas. Józef miał w sobie tę niezwykłą zdolność opowiadania - potrafił z najdrobniejszego wspomnienia stworzyć opowieść pełną emocji i sensu.
Udostępnił mi wtedy wiele cennych materiałów, które później wykorzystałem w książce "Skalbmierz walczący". Był z tego dumny. Cieszył się, iż jego praca, jego wieloletnie poszukiwania, służą dalej, iż pamięć, o którą tak walczył, żyje w nowych publikacjach i słowach.
Uwielbiał, gdy znajdowałem dla niego jakąś kolejną ciekawostkę historyczną - drobny fakt, o którym nie wiedział. Zawsze reagował z dziecięcą wręcz ciekawością, a potem analizował to długo, dzwonił, dzielił się refleksjami. Był dociekliwy, dokładny, nieprzypadkowy. Każda nowa informacja była dla niego jak fragment układanki, która pomagała lepiej zrozumieć przeszłość.
Nie przestawał działać, choćby gdy zdrowie coraz bardziej dawało o sobie znać. Przez znajomych z Kazimierzy Wielkiej przesyłał mi kolejne książki, które właśnie przeczytał, stare zdjęcia, fragmenty artykułów. Zawsze był w kontakcie, zawsze coś odkrywał, zawsze myślał o tym, jak jeszcze można ocalić historię naszej ziemi.
Był niesamowicie zaangażowany w badanie tragicznych dziejów okupacji na terenie Skalbmierza i okolic. Nigdy nie odmówił, gdy zapraszałem go na uroczystości patriotyczne - był z nami zawsze, dopóki siły mu pozwalały. W ostatnich miesiącach słabł, coraz trudniej było mu uczestniczyć w wydarzeniach, ale wciąż był obecny duchem i myślą.
W grudniu ubiegłego roku udało mi się jeszcze namówić go na wspólny wyjazd do Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, na otwarcie wystawy "Enklawy wolności". To spotkanie dodało mu energii. Widziałem w jego oczach ten dawny blask - radość, iż znowu może być wśród ludzi, iż historia, której poświęcił życie, wciąż żyje i inspiruje.
Na zawsze zostaną ze mną wspomnienia naszych rozmów, spotkań i wspólnych planów. To były chwile nie tylko pełne historii, ale też zwykłej ludzkiej życzliwości i mądrości. Nigdy nie zapomnę też tych dwóch ostatnich telefonów... Mimo słabości, mimo choroby, myślał o innych, o nas. Nie zapomniał. I my również nigdy o nim nie zapomnimy.
Jego odejście to ogromna strata - dla nas wszystkich, dla Skalbmierza, dla wszystkich, kto wierzy, iż pamięć jest obowiązkiem serca - wspomina z wzruszeniem Kamil Włosowicz, zastępca burmistrza Miasta i Gminy Skalbmierz.
Oprócz ogromnej pasji do historii, Józef miał też drugą wielką miłość - sport. Przez wiele lat był związany z ruchem Ludowych Zespołów Sportowych, gdzie z oddaniem promował aktywność fizyczną wśród młodzieży i mieszkańców wsi. Wierzył, iż sport uczy dyscypliny, współpracy i szacunku - tych samych wartości, które cenił w życiu.
Był także członkiem Polskiego Związku Łowieckiego, ale nigdy nie chodziło mu o trofea - bardziej o obcowanie z naturą, o spokój, który dawały mu lasy Ponidzia.
Był także człowiekiem rodzinnym. Z dumą i miłością opowiadał o swojej żonie Władysławie, z którą przeżył wiele wspólnych lat, o synach, o domu, który był dla niego przystanią po latach pracy i podróży. Pielęgnował pamięć o swoich rodzicach i rodzeństwie, o przodkach, którzy ukształtowali jego charakter i poczucie obowiązku wobec ziemi, z której pochodził. W rozmowach często powtarzał, iż człowiek bez korzeni jest jak drzewo bez ziemi - dlatego z taką troską dbał o pamięć rodzinną, przekazując ją kolejnym pokoleniom.
Kiedy rozmawiało się z Panem Józefem, uderzał spokój w jego głosie. Mówił powoli, z rozwagą, często z uśmiechem. Miał w sobie mądrość człowieka, który widział wiele, ale nie stracił wiary w ludzi. Nie zabiegał o nagrody ani zaszczyty, choć je otrzymywał. W 2024 roku, podczas obchodów 80. rocznicy pacyfikacji Skalbmierza, został odznaczony przez burmistrza Marka Juszczyka i przewodniczącego Rady Miejskiej Leszka Śmiecha Odznaką Honorową "Za Zasługi dla Miasta i Gminy Skalbmierz". To wyróżnienie było symbolem wdzięczności - nie tylko za publikacje, ale przede wszystkim za serce oddane Skalbmierzowi, jego historii i całej lokalnej społeczności.
Kiedy dzwoniłeś, Józefie, wiedziałeś, iż to już czas. Nie bałeś się. Chciałeś tylko, by pamięć, której poświęciłeś życie, została przekazana dalej. Nie zdążyliśmy się spotkać, ale Twoje słowa zostaną z nami. Twoje książki, Twoje wspomnienia, Twoja skromność i mądrość będą nam towarzyszyć jeszcze długo.
Dziękujemy za Twoją pracę, Twoją pamięć i Twoje serce. Za to, iż nauczyłeś nas, iż historia to nie tylko daty i nazwiska - to ludzie, emocje i miejsca, które nosimy w sobie. Skalbmierz nigdy o Tobie nie zapomni. Bo tacy ludzie jak Ty, Józefie, nie odchodzą naprawdę - zostają w słowach, w fotografiach, w sercach tych, którzy mieli szczęście Cię poznać.
Spoczywaj w Pokoju, Przyjacielu!
Cześć Twojej Pamięci!
Józef Belski zmarł 5 listopada 2025 roku. Miał 89 lat.
Trwają ustalenia dotyczące daty pogrzebu.
W imieniu samorządu Miasta i Gminy Skalbmierz, pracowników Urzędu oraz całej społeczności lokalnej składamy Rodzinie Zmarłego najszczersze wyrazy współczucia, żalu i solidarności w bólu.
Odszedł człowiek, który całym swoim życiem służył prawdzie, pamięci i drugiemu człowiekowi. Jego mądrość, spokój i pasja pozostaną w naszej pamięci na zawsze. Niech świadomość, iż pozostawił po sobie tak wiele dobra i wdzięczność wszystkich, którzy mieli szczęście Go znać, będzie dla Państwa źródłem otuchy w tym trudnym czasie.
Łączymy się w bólu i modlitwie.
Marek Juszczyk - Burmistrz,
Leszek Śmiech - Przewodniczący Rady Miejskiej,
Kamil Włosowicz - Zastępca Burmistrza












![[WIDEO] Pani Marianna, najstarsza mieszkanka Czechowic-Dziedzic, obchodzi 106. urodziny!](https://img.czecho.pl/2025/12/zrzut_ekranu_2025_12_18_o_21_56_56_kopia_2_2cfd.png)