Perspektywy rosyjskiej ofensywy – tłumaczenie – Część 2

aryo.blog 1 rok temu

Część 1 do przeczytania tutaj: https://aryo.blog/index.php/2023/02/04/ukraina-idzie-na-ofensywe-tlumaczenie-atomic-cherry/

Autorem wpisu jest Atomic Cherry z rosyjskiego kanału Telegram. Przetłumaczyłem jego posta oraz dodałem różne zdjęcia, grafiki i tym podobne, aby łatwiej można było zagłębić się w te rozważania. Źródło: https://t.me/atomiccherry/533

Teza o hipotetycznej ofensywie rosyjskiej: jej możliwym charakterze, kierunku i celach

Przede wszystkim należy zrozumieć, iż ofensywa armii rosyjskiej, jeżeli do niej dojdzie, raczej nie będzie miała charakteru strategicznego. Najprawdopodobniej byłaby to operacja, która choćby na poziomie planowania zakłada osiągnięcie pewnych korzyści operacyjnych bez nadmiernego przeciążenia sił i wydatków.

Odkładając na bok propagandę o „ofensywie kijowskiej 2.0”, na poziomie strategii działania rosyjskiego kierownictwa wojskowego i politycznego można scharakteryzować według dwóch kryteriów: niechęci do podejmowania ryzyka, jak w pierwszych miesiącach konfrontacji zbrojnej, oraz chęci zachowania już osiągniętych zdobyczy poprzez przedłużanie konfliktu. Takie podejście podyktowane jest szeregiem ograniczeń wynikających z problemów rosyjskich sił zbrojnych.

Ani napływ tysięcy nowych żołnierzy, ani nabywanie doświadczenia bojowego nie są w stanie przezwyciężyć problemów strukturalnych Sił Zbrojnych Rosji. Restrukturyzacja i organizacja systemów logistycznych, przeformatowanie korpusu oficerskiego, wprowadzenie nowych doktryn i sprzętu zajmuje nie lata, a dekady.

Z tego powodu rosyjskie dowództwo jeszcze latem zaczęło zasadniczo zmieniać swój model działania. Są one ukierunkowane na realizację „strategii unicestwienia” i zapewnienie lokalnej przewagi nad ZSU tylko na niektórych odcinkach frontu. Tłumacząc w uproszczeniu, wydaje się, iż rosyjski Sztab Generalny ukształtował mniej lub bardziej realistyczne rozumienie swoich możliwości militarnych i nie próbuje działać ponad swoje siły.

Wszystkie powyższe mogą prawdopodobnie charakteryzować również ewentualną ofensywę. Rosyjscy dowódcy będą starali się planować swoje działania na podstawie ograniczonych możliwości logistycznych i o niestabilną jakość zarządzania oddziałami.

Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem w takim przypadku może być albo kontynuacja „pełzającej” ofensywy w Donbasie w formacie, który w tej chwili obserwujemy (patrz mapa), albo nowa ofensywa na Charków.

Aktualna sytuacja w Donbasie z dnia 05.02.2023 „Rosjanie wciąż prowadzą ofensywę”
https://www.scribblemaps.com/maps/view/The-War-in-Ukraine/091194

Dlaczego Charków? Po pierwsze, jest to istotny cel z medialnego, politycznego i ideologicznego punktu widzenia. Po drugie, Charków znajduje się w relatywnej bliskości Biełgorodu, który pełni rolę rosyjskiej „żelaznej góry” w regionie: linie kolejowe i drogi szybkiego ruchu pozwalają na łatwe ściągnięcie do miasta dużych sił zbrojnych, a rozwój daje możliwość tworzenia magazynów i stacjonowania personelu. Teoretycznie wszystko to pozwala zrównoważyć problemy logistyczne Rosji i zmasować duże siły zdolne do stworzenia siły uderzeniowej.

Sytuacja wokół Charkowa
https://www.scribblemaps.com/maps/view/The-War-in-Ukraine/091194

Wszelkie inne hipotetyczne kierunki ofensywne poza Charkowem i aglomeracją Słowiańsko-Kramatorską są dla rosyjskich sił zbrojnych daremne, gdyż armia rosyjska w zasadzie wszystkie swoje operacje zlokalizowała w rejonie Donbas. Stąd korzyści operacyjne logicznie wynikają z tych danych.

Południe Ukrainy jest solidnie zabezpieczone przez Dniepr, północ przez głęboko rozbudowaną obronę, która jest nasycona znacznie większą ilością personelu, niż Zbrojne Siły Ukrainy dysponowały podczas operacji obrony Kijowa. Podobnie jest z kierunkiem Czernichów-Sumy. Wszelkie poważne operacje na kierunku Zaporoża są de facto niemożliwe ze względu na słabą logistykę i konieczność dużej manewrowości działań bojowych.

A może jednak impas?

Myślę, iż ważnym jest podkreślić bardzo istotną myśl — może w ogóle nie być ofensywy. Ani ukraińskiej, ani rosyjskiej.

Pomimo tego, iż obie strony konfliktu regularnie ogłaszają przygotowania do pewnych operacji na poziomie strategicznym, aktualnie nie ma realnej możliwości przeprowadzenia takich operacji ani przez ZSU, ani przez Siły Zbrojne Rosji. Tezę tę najlepiej potwierdza przebieg działań wojennych w ostatnich miesiącach. Charakteryzują je wyłącznie lokalne operacje, co pośrednio wskazuje na poważne wyczerpanie obu armii.

Grupy uderzeniowe do ofensywy to przede wszystkim systemy zarządzania logistyką i oddziałami, szkolenia personelu oraz kompetentnych oficerów, a nie tylko koncentracja mas sprzętu i ludzi. I tu stajemy przed istotnym problemem. Żadne państwo na świecie nie posiada w tej chwili nie tylko programów szkolenia oficerów na wypadek mobilizacji, ale choćby programów szkolenia żołnierzy (z ewentualnym wyjątkiem Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej).

Na przykład podczas kampanii letniej (konkretnie operacji Charkowski-Iziumskiej) brytyjscy doradcy znaleźli interesujące rozwiązanie, tworząc ukraińskie jednostki szturmowe poprzez rozczłonkowanie niektórych kadrowych jednostek ZSU.

Uciekali się do modelu wykorzystania kompanijnych grup taktycznych, zwartych i zarządzalnych, obsadzonych wyszkolonym personelem (w przypadku mniejszych jednostek łatwiej znaleźć i wyszkolić podoficerów, oficerów i szeregowych, doprowadzając ich szkolenie do pewnej poprzeczki jakościowej).

W tej chwili Ukraina ma zupełnie odwrotne zadanie. Stworzenie korpusów liczących dziesiątki tysięcy żołnierzy i tysiące jednostek, co wymaga zupełnie innego poziomu organizacji i środków.

Zdjęcie 47 Odzielna zmechanizowana brygada. Powstała w kwietniu 2022 jako batalion, w sierpniu przeformowana w pułk, a od listopada 2022 przeformowana w brygadę i przez cały czas rośnie. W międzyczasie otrzymali T55S, MRAP MaxPro oraz wiele innego egzotycznego sprzętu. Czy tak szybkie zmiany mają sens? Zobaczymy w przyszłości

W armii rosyjskiej sytuacja jest podobna; przystosowała się ona do walki w małych oddziałach, a to pozwala jej na osiąganie lokalnych sukcesów, jak np. w Soledarze, ale takie podejście trudno zastosować do niektórych operacji na dużą skalę, gdzie wręcz przeciwnie, konieczne jest zmasowanie.

Plany dowódców i liderów polityczno-wojskowych mogą być tak ambitne, jak tylko chcą, ale rok 2022 bardzo dobrze pokazał, iż ambicje często nie pokrywają się z rzeczywistością.

Z tego powodu równie dobrze rozwinięcie tegorocznych wydarzeń mogłoby przebiegać według jakiegoś zupełnie nudnego dla zwykłego człowieka scenariusza, w którym nie ma mowy o powtórce Verdun gdzieś na bagnach Czarnobyla, ani o szybkim marszu Abramsów w południowych stepach Ukrainy.

Pomoc w postaci czołgów dla Ukrainy według @CoverShores stan z końca stycznia
https://twitter.com/CovertShores/status/1618615575101722624/photo/1

Może warto poświęcić trochę uwagi tematowi zaopatrzenia w czołgi, który wciąż jest przedmiotem ostrej dyskusji. Na początek warto byłoby odpowiedzieć na proste, ale jednocześnie bardzo trudne pytanie — Czy zachodnie czołgi są naprawdę wielokrotnie lepsze od tych ze „szkoły radzieckiej”?

Aby dociec prawdy, zasadne jest sięgnięcie do jedynego naprawdę obiektywnego źródła informacji na ten temat – testów przeprowadzonych na początku lat 90. przez Szwedzki Komitet Obrony, nadzorujący odnowę floty sprzętowej szwedzkich brygad zmechanizowanych, który w latach 1991-93 testował w praktyce zarówno najbardziej zaawansowane zachodnie, jak i radzieckie pojazdy pancerne.

Leopard 2A4 i 2A5, M1A2 Abrams i T-80U były głównymi pretendentami. Ten ostatni został wprowadzony do prób później niż wszystkie inne pojazdy, ale mimo to gwałtownie trafił do pierwszej trójki prób.

Komentarz od @Aryo – Znalazłem archiwalne nagranie oraz sam raport na temat T80U http://tanks.mod16.org/pdf/T-80%20rapport.pdf

Archiwalne nagrania z testów T80U i Strv 104 (Centurion) w Szwecji w 1993-1994 r. przez Szwedzką armię

Archiwalne nagrania z testami T72, MT-LB, Centurion i PBV 302 w Szwecji w 1992-1994 r. przez Szwedzką armię

Wyniki przedstawione w „Field Test Report” z 1993 roku były niespodziewane. Radziecki T-80U został ogólnym zwycięzcą zawodów. Armia szwedzka wskazała kilka wad czołgu: małą prędkość wsteczną, niewystarczająco skuteczny sprzęt noktowizyjny oraz wyraźną potrzebę modernizacji zakresu amunicji i poprawy ergonomii załogi, ale mimo to wojsko rekomendowało go do zakupu. Umowa z Moskwą nie doszła jednak do skutku. Ze względów politycznych Szwecja odmówiła zakupu czołgów z Rosji, choć kupiła od Niemiec znaczną ilość radzieckiego sprzętu będącego wcześniej w służbie NRD-owskiego NA (armia NRD) (transportery opancerzone ML-TB i BMP-1 – łącznie 1150 pojazdów).

Szwedzka armia również aktywnie testowała T-72M1 i jak czytamy w werdykcie, „doszliśmy do wniosku, iż maszyna była lepsza niż jej reputacja na Zachodzie, ale, jak wszystkie rosyjskie czołgi, została zaprojektowana do ataku, a nie do wojny z pozycji obronnej”

O ile temat wyższości jednej czy drugiej szkoły czołgowej jest dyskusyjny, to jednak nie ulega wątpliwości, iż na poziomie podstawowej konstrukcji czołgi radzieckie, choć nie były lepsze, to też nie ustępowały pojazdom zachodnim. Jeszcze w 1993 roku mieli dużą przewagę, np. T-80U był jedynym pojazdem na świecie, który dzięki pociskowi kierowanemu 9M119 mógł trafić w cel w promieniu 5 km.

Niemniej jednak od tego czasu minęło 30 lat, a postęp technologiczny nie stoi w miejscu.

Czołg, jak każda złożona broń, musi być postrzegany jako kompleks. Oprócz podstawowej konstrukcji (kadłub, system uzbrojenia, układ jezdny itp.) pozostałe elementy kompleksu to system kierowania ogniem i amunicja. Tu spotykamy się z naprawdę namacalną przewagą techniczną zachodnich MBT.

Problem z radzieckimi pojazdami polega na tym, iż przez ostatnie 30 lat znajdowały się one w rękach ludzi, którzy prawie nie zdają sobie sprawy z tego, jak skomplikowana jest to broń i którzy mają bardzo małe pojęcie o tym, jak należy ją wykorzystać na polu walki. Wszystkie ich „ulepszenia”, jako kompleks, zostały wdrożone… powiedzmy, szczerze w sposób nieudany. Najbardziej „zaawansowane” w tej chwili modele radzieckich MBT pozostawały pod względem możliwości na poziomie lat 90. XX wieku, będąc pozbawionymi unowocześnionych systemów łączności, kierowania ogniem i nowych typów amunicji.

Zachodnie czołgi nie miały takich problemów. Ewoluowały stabilnie i systematycznie przez trzy dekady. Tak więc istniejące pociski przeciwpancerne produkcji niemieckiej przewyższają wszystkie wymienione w Federacji Rosyjskiej choćby w kategorii „zaawansowane” (czytaj: dostępne tylko na papierze).

Abrams M1A2 SEPV3 zmodernizowana konfiguracja MBT Abrams w służbie armii amerykańskiej. Nowa wersja oferuje zwiększoną ochronę i przeżywalność.

Czy można powiedzieć, iż dostawa niemieckich Leopardów zmieni obraz obecnego konfliktu? Zależy to bezpośrednio od ilości sprzętu dostarczonego do ZSU. jeżeli jej liczebność będzie się wahać w granicach kilku batalionów, nie będzie miała de facto wpływu na sytuację. jeżeli NATO przyczyni się do utworzenia brygady czołgów (nie mniej niż 100 sztuk) – można mówić o zmianie układu sił na poziomie operacyjnym. W przypadku udzielenia pełnowartościowej pomocy wojskowej (300 lub więcej jednostek) zachodnie MBT dadzą armii ukraińskiej wymierną przewagę jakościową i możliwość pełnowartościowego dozbrojenia.

Proces ten jednak raz po raz spoczywa na możliwościach niemieckiego przemysłu obronnego. Jak twierdzi były analityk CIA i starszy analityk polityczny w RAND Corp. Michaiłl Szurykin, „współczesna produkcja broni w Niemczech ma charakter bardziej rzemieślniczy, niż przemysłowy”.

Tymczasem choćby jeżeli czołgi zostaną dostarczone Ukrainie z armii czynnej, będą musiały koniecznie przejść przez fabryki Rheinmetalla, przynajmniej w celu demontażu wyposażenia (Siły Zbrojne Ukrainy otrzymują zachodni sprzęt bez znacznej liczby systemów elektronicznych i wyposażają go we własnym zakresie w komercyjne odpowiedniki lub odpowiedniki produkcji ukraińskiej), ale w większości przypadków będą to maszyny z magazynów wymagające remontu. w tej chwili zarząd Rheinmetall deklaruje, iż jest w stanie przywrócić do służby nie więcej niż 140 czołgów rocznie.

W ramach posłowia zwracam uwagę, iż od momentu dostarczenia ZSU systemów HIMARS, osobiście zacząłem tracić logikę organizowania zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Precyzyjne systemy artyleryjskie i rakiety taktyczne przyczyniły się do udanego stworzenia impasu pozycyjnego, po którym logicznie rzecz biorąc konieczne byłoby dozbrojenie ZSU na pełną skalę. W wyniku mobilizacji i wielokrotnego gromadzenia kadr armia ukraińska stanęła przed całkowitym brakiem jakiegokolwiek sprzętu wojskowego: większość świeżo sformowanych brygad stanowiły jednostki lekkiej piechoty z cywilnymi pojazdami.

Wypełnienie tych jednostek sprzętem absolutnie dowolnej jakości, ale w dużej ilości, byłoby decyzją kompetentną i profesjonalną i bardzo gwałtownie doprowadziłoby do zmiany sytuacji strategicznej (że tak powiem, gdyby Ukraina otrzymała 800 T-55 i 4000 ciężarówek, do końca jesieni obraz działań wojennych wyglądałby zupełnie inaczej)

Dostawy te nabrały jednak zupełnie innego, bardziej „ukierunkowanego” charakteru. Są przeznaczone dla określonych oddziałów sił zbrojnych, do rozwiązywania wąsko ukierunkowanych zadań lub do zapewnienia funkcjonowania poszczególnych formacji ZSU. Takie podejście było całkiem uzasadnione w początkowej fazie działań bojowych, ale teraz w zasadzie służy tylko przedłużeniu obecnego impasu pozycyjnego.

Idź do oryginalnego materiału