Po protestach: Aukcja pamiątek z Holokaustu odwołana

upday.com 3 godzin temu
Podjęliśmy błędną decyzję, ubolewamy, jeżeli zraniliśmy osoby dotknięte nazistowskim terrorem lub ich bliskich - przekazał w poniedziałek w komunikacie prasowym Dom Aukcyjny Felzmann, który zamierzał przeprowadzić licytację pamiątek ofiar drugiej wojny światowej. PAP

Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss odwołał w poniedziałek kontrowersyjną licytację pamiątek po ofiarach Holokaustu. Dom aukcyjny podjął decyzję tuż przed planowanym rozpoczęciem sprzedaży 623 przedmiotów związanych z ofiarami niemieckich i sowieckich zbrodni podczas II wojny światowej. Przeciwko aukcji zaprotestowały polskie władze, Międzynarodowy Komitet Oświęcimski oraz niemiecki Instytut Fritza Bauera.

W oświadczeniu dom aukcyjny przyznał się do błędu. "Jesteśmy świadomi, iż przy ocenie zgłoszenia przedmiotów do licytacji podjęliśmy błędną decyzję i ubolewamy, jeżeli tym samym zraniliśmy uczucia osób dotkniętych nazistowskim terrorem lub ich bliskich" – przekazali przedstawiciele instytucji.

Pochodzenie przedmiotów

Według domu aukcyjnego potomkowie ofiar przekazali na aukcję część dokumentów i przedmiotów. Pozostała część pochodziła z prywatnej kolekcji. "Zgodnie z naszą wiedzą wszystkie przedmioty z tej kolekcji zostały nabyte na otwartym rynku w sposób uczciwy" – napisali przedstawiciele Felzmanna.

Instytucja podkreśliła, iż publiczna licytacja to "właściwa droga", bo "zapewnia przejrzystość co do tego, kto nabywa przedmioty wystawione na aukcję". Zaznaczyli też, iż wśród ich klientów są muzea i miejsca pamięci.

Ostre reakcje

Szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul ocenił w niedzielę, iż "robienie interesów na Zagładzie jest odrażające" i "musi zostać powstrzymane". Dodał, iż oczekuje, iż w Niemczech nie będą odbywać się więcej aukcje pamiątek po ofiarach zbrodni nazistowskich.

Wadephul rozmawiał wcześniej telefonicznie z szefem polskiego MSZ Radosławem Sikorskim. Jak relacjonował, obaj byli "całkowicie zgodni, iż próba robienia interesów na zbrodni Zagłady jest odrażająca i musi zostać powstrzymana".

Ministra kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska podkreśliła wymiar etyczny sprawy. "To jest kwestia etyki, to jest pierwsza rzecz. A druga jest taka, iż jeżeli okaże się, iż to są przedmioty autentyczne, to my je po prostu odzyskamy" – oświadczyła.

Co miało trafić pod młotek

Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży wyszczególnione były 623 pozycje. Wśród dokumentów był m.in. list więźnia z Auschwitz "o bardzo niskim numerze" do adresata w Krakowie. Do licytacji początkowo przeznaczono także pamiątki po dwóch polskich oficerach, ofiarach zbrodni katyńskiej. Każda z nich miała cenę wywoławczą 750 euro.

Przed siedzibą domu aukcyjnego zgromadziły się dziesiątki demonstrantów. Domagali się zwrotu dokumentacji medycznej i urzędowej, listów oraz przedmiotów związanych z więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych.

Dalsze działania

Kancelaria rządu Nadrenii Północnej-Westfalii przekazała, iż próbuje przekonać dom aukcyjny, by udostępnił dokumenty instytucjom historycznym. Jak poinformowało Polskie Radio, minister rządu krajowego Nathanael Liminski wyraził nadzieję na "znaleźć rozwiązanie, które uwzględni obawy zarówno strony polskiej, jak i społeczności żydowskiej".

Muzeum Auschwitz wyraziło nadzieję na przekazanie materiałów dotyczących więźniów byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego.

Dom aukcyjny w Neuss pod Duesseldorfem istnieje od 1976 roku i specjalizuje się w aukcjach filatelistycznych oraz numizmatycznych.

Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).

Idź do oryginalnego materiału