Polemika z wywiadem byłego Szefa SKW P. Pytla

bezpieczenstwoistrategia.com 1 rok temu

Pisaliście do nas z pytaniami o to, co sądzimy o wywiadzie byłego Szefa SKW, gen. Piotra Pytla dla Gazety Wyborczej. A więc zaczęliśmy go czytać i… ojojoj – jest co komentować Dlatego zdecydowaliśmy się na publikację wpisu, a nie jedynie kilku zdań na Twitterze i Instagramie.

W naszej opinii, wspomniana rozmowa jest odbiciem pogarszającego się otoczenia instytucjonalnego państwa, niskiej jakości debaty publicznej, a także zgubnej agresji panującej w obecnym dyskursie politycznym. Przytoczymy więc krótko to, co mówi były Szef SKW, a następnie podzielimy się z Wami kilkoma refleksjami na ten temat.

Jakie tezy stawia Piotr Pytel?

Wywiad Piotra Pytla odbił się szerokim echem w mediach, wśród komentatorów, a także czytelników BiS Dla osób, które go jednak nie czytały, zamieszczamy krótkie podsumowanie wypowiedzi gen. Piotra Pytla:

  • Rosyjskie służby skutecznie spenetrowały polskie środowiska polityczne. Szczególnie nasycona współpracownikami jest obecna partia rządząca.
  • Swoimi działaniami elity polityczne RP wpisują się w rosyjskie operacje wpływu.
  • Ochrona kontrwywiadowcza państwa stoi na bardzo niskim poziomie.
  • Wojna na Ukrainie i wiążące się z nią działania USA, pokrzyżowały plany sformowania sojuszu partii rządzącej ze środowiskami prokremlowskimi.
  • Służby są wykorzystywane jako jeden z elementów walki politycznej.
  • Wycieki maili ze skrzynek M. Dworczyka i D. Obajtka to operacje białoruskich i rosyjskich służb specjalnych.

Pominęliśmy niektóre tezy o charakterze stricte politycznym, bo nie jest to nasza „działka”. Nie będziemy się więc w tym zakresie „mądrzyć”. Zainteresowanych odsyłamy do całości wywiadu. Ale generalnie i tak jest „grubo”.

Walka polityczna uniemożliwia merytoryczną debatę na temat służb

Dobra, zacznijmy od początku. Rosyjska agentura w Polsce istniała, istnieje i będzie istnieć. W naszej opinii fałszywe są jednak tezy sugerujące społeczeństwu, iż w okresie rządów partii X nie była ona problemem, a nagle w takim i takim roku, po objęciu rządów przez partię Y, Rosjanie niemalże przejęli kontrolę nad polską sceną polityczną.

Takie postawienie sprawy zakłamuje podstawowy problem dotyczący zwalczania wpływów obcych państw w Polsce. A jest nim słabość instytucjonalna naszych służb, której efektem jest ich niska skuteczność. I to się nie zmienia, niezależnie od tego, która partia akurat rządzi.

Działalność poszczególnych „firm” na przestrzeni ostatnich lat cechuje oczywiście pewne zróżnicowanie. W okresie kadencji jednego szefa jest trochę lepiej, a w okresie kadencji drugiego, trochę gorzej. Przekłada się to m.in. na szybsze zatwierdzanie raportów, czy też większą otwartość na działania operacyjne.

Jedna partia potrafi też zwiększyć finansowanie służb, a inna je zmniejszyć. To z kolei ma wpływ na komfort pracy. Można wtedy m.in. swobodnie jeździć w delegacje, prowadzić operacje na większą skalę, czy też kupować nowocześniejszy sprzęt. Wzrastają również premie i wynagrodzenia, co przekłada się na poziom zadowolenia kadr.

Wahania pomiędzy funkcjonowaniem poszczególnych instytucji w różnym czasie nie są jednak znaczące. Nikt bowiem nie podjął się do tej pory trudu dokonania niezbędnych zmian organizacyjnych w służbach. Za kadencji Piotra Pytla funkcjonowały one więc na podobnym poziomie, co obecnie.

Miejmy też świadomość tego, iż jak każda grupa zawodowa, funkcjonariusze również posiadają swoje interesy. Wybór szefa danej służby nie wygląda zaś tak, iż tworzona jest „shortlista” najlepszych kandydatów, prowadzone są z nimi rozmowy, a potem w drodze skrupulatnej ewaluacji wyłaniany jest najbardziej kompetentny kandydat.

Nie. Aby stanąć na czele danej „firmy”, należy zwykle posiadać nieformalne powiązania z danym środowiskiem politycznym. A gdy dojdzie już do takiej zmiany, najważniejsze funkcje zostaną powierzone znajomym nowego szefa i ich znajomym. Tworzą się więc grupy, które ze sobą rywalizują.

W debacie o służbach wymagajmy konkretów

Dlatego od byłych i aktualnych szefów służb powinniśmy domagać się przedstawienia konkretów: co Pan zrobił w okresie swojej kadencji? Ok, a na czym dokładnie polegają obecne problemy? Sądzimy, iż można byłoby tu podać wiele merytorycznych argumentów dot. chociażby jakości szkolenia kadr, czy też konsekwencji „wchłonięcia” przez SKW wielu funkcjonariuszy ABW.

A tak to mamy ciągłą polityczną „nawalankę”, a nie debatę. Na dodatek, często jesteśmy w niej karmieni „bajkami” układanymi tak, aby udowodnić konkretną tezę polityczną. P. Pytel twierdzi np., iż za jego czasów sądy „nie klepały” wniosków o kontrolę operacyjną, a teraz to „podbijają” wszystko. I stąd biorą się nadużycia władzy.

Prawda jest natomiast taka, iż od wielu lat wygląda to praktycznie tak samo. I zgadzamy się z byłym Szefem SKW w tym, iż jest to problem. Wiemy jednak, iż proponowane przez niego rozwiązanie (zmieńcie partię rządzącą, a ona „wytnie” obecnych szefów służb) kompletnie nic w tym zakresie nie zmieni.

Oczekiwalibyśmy więc, iż P. Pytel przedstawi najpierw dokładne objaśnienie problemu, a następnie odpowiednie mechanizmy instytucjonalne mające na celu zapobieganie takim sytuacjom. Społeczeństwo musi zaś zacząć wymagać od rządzących nie rozwiązań skrojonych pod „naszą” partię, a którąkolwiek partię.

Kwestią co do której powinien istnieć consensus polityczny jest ponadto niedopuszczenie do tego, aby jedna grupa interesów całkowicie zdominowała instytucje bezpieczeństwa i organa kontrolne. Logika wywiadu Gazety Wyborczej jest zaś następująca – teraz rządzi zła partia, a jak władzę obejmie ta dobra to wszystkie problemy w magiczny sposób „znikną.”

No nie. Przykładem na to jest sposób prowadzenia walki z agenturą rosyjską, o której to obszernie opowiada P. Pytel.

Walka z rosyjską agenturą w Polsce = praca u podstaw

Nie sądzimy, aby zawarta w tekście teza o tym, jakoby służby pozostawiły państwo polskie kompletnie bez żadnej ochrony wobec zagrożenia ze strony Rosji była prawdziwa. Mamy w Polsce szereg funkcjonariuszy, których cechują szczere intencje ukierunkowane na walkę z wpływami Moskwy.

Nie sądzimy też, aby obecne władze świadomie „chroniły” rosyjską agenturę. Wręcz przeciwne – można dostrzec tendencję poszczególnych służb do próby wykazania się na polu walki z Kremlem. Przykładem na to są m.in. nagłaśniane sprawy zatrzymań osób podejrzanych o współpracę z wywiadami obcych państw. Służby muszą więc czuć, iż takie oczekiwania „na górze” istnieją.

Zwalczanie rosyjskiej działalności w Polsce jest jednak trudne. A nasz kontrwywiad funkcjonuje co najwyżej przeciętnie, a być może choćby słabo. Źródłem tego jest cały szereg bardzo konkretnych problemów związanych z działalnością służb, które to systematycznie staramy się opisywać na blogu.

Są to m.in. ułomny sposób ich zadaniowania i nadzoru, wadliwy system rekrutacji, szkolenia, a także zarządzania funkcjonariuszami, czy też zacofanie technologiczne poszczególnych formacji. I także masa innych rzeczy. To właśnie każdy z tych elementów trzeba zacząć systematycznie zmieniać, a nie iść „na łatwiznę” twierdząc: zmieńcie partię to wszystko będzie dobrze.

Walka z wysoko postawioną agenturą

Jeśli zerkniecie jednak na to, kto jest w tej chwili zatrzymywany przez kontrwywiad w związku z podejrzeniami o działalność na rzecz białoruskiego lub rosyjskiego wywiadu to okaże się, iż są to osoby relatywnie małego „kalibru”. A przynajmniej takie, których zatrzymanie nie „uderza” w żadną instytucję lub środowisko w Polsce.

W ostatnich kilkunastu latach nigdy nie czuliśmy, aby polskie służby podjęły bowiem realny wysiłek w zakresie zwalczania wysoko postawionej agentury. Chodzi nam o osoby potencjalnie umieszczone w otoczeniu polityków i wysokich urzędników, w ministerstwach, na wyższych szczeblach sektora bezpieczeństwa, w ośrodkach analitycznych, czy też w spółkach skarbu państwa.

Pojedynczy funkcjonariusze i całe formacje boją się na ogół ryzyka związanego z „dotykaniem” takich tematów. Nie istnieje bowiem odpowiednia atmosfera pracy, wola i niezależność instytucjonalna, potrzebne do zajmowania się tego typu sprawami. I tutaj trzeba przyznać, iż wyjątki w tym zakresie pojawiły się właśnie za czasów kierowania SKW przez P. Pytla.

To właśnie wtedy rozpracowano podpułkownika WP, zatrudnionego w MON, który współpracował z rosyjskim GRU. Prowadzono również kilka innych, ciekawych spraw, w tym jedną która mogła mieć potencjalnie ogromne reperkusje dla środowiska politycznego, które w tej chwili sprawuje władzę.

Niemniej jednak wątpliwe jest, aby ktokolwiek w Polsce posiadał rzetelną i całościową wiedzę na temat zasięgu oddziaływania rosyjskiej agentury w kluczowych obszarach państwa, opartą o informacje operacyjne, a nie domysły. Wynika to z tego, iż służby nie były w ostatnich kilkunastu latach specjalnie zainteresowane skutecznym prowadzeniem tego typu działań.

Na naszych łamach opisaliśmy swego czasu historię funkcjonariusza CBŚ, który natrafił na ślady groźnych powiązań przedstawicieli lokalnego wymiaru sprawiedliwości ze środowiskami przestępczymi. Efekt był taki, iż jego wydział „zaorano”, a jego samego spotkało wiele nieprzyjemności. Jak myślicie, jaki przekaz poszedł wtedy do funkcjonariuszy?

Zwycięstwo w sporze politycznym oznacza ogromne korzyści ekonomiczne

I tutaj dochodzimy do niezwykle istotnego wątku, czyli traktowania niektórych funkcjonariuszy przez ich własne państwo. Ma to również niemałe znacznie dla zwalczania najcenniejszej agentury obcych wywiadów. Aby dobrze wytłumaczyć o co nam w tym miejscu chodzi, musicie nam dać chwilę na wyjaśnienie szerszych mechanizmów funkcjonujących w naszym kraju.

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat obserwujemy w Polsce systematyczne rozrastanie się sektora publicznego. Naszym zdaniem nadmierne. Administracja tylko pęcznieje, ale jej (nie)efektywność pozostaje na niezmiennym poziomie. Do tego gigantyczna liczba etatów w „mundurówce” i przede wszystkim spółkach skarbu państwa, oraz podmiotach, których byt zależy od „kasy” pompowanej przez te spółki.

Oznacza to, iż wraz z objęciem władzy politycznej, każda partia zyskuje olbrzymią władzę ekonomiczną. W połączeniu ze słabością instytucjonalną państwa, niską kulturą w zakresie zarządzania podmiotami sektora publicznego i wątłym poziomem merytokracji, skutkuje to zaostrzeniem temperatury sporu politycznego w Polsce.

Dla dużej części społeczeństwa decyzja podjęta w wyborach to nie tylko wybór wizji rozwoju państwa, ale również (a być może choćby przede wszystkim) rozstrzygnięcie ich sytuacji ekonomicznej na najbliższe kilka lat. W służbach wygląda to w sposób następujący – jeżeli zajmujesz stanowisko od naczelnika wzwyż to liczysz się z tym, iż po wyborach prawdopodobnie je stracisz.

Może się to odbyć w sposób mniej („dojazd”) lub bardziej łagodny (ciepła posadka w obszarze uznawanym za nieważny). W miarę zaostrzania się walki politycznej i formułowania coraz to bardziej radykalnych tez, część osób może spodziewać się tego, iż zmiana władzy nie skończy się dla nich „miękkim lądowaniem”.

Tak było prawdopodobnie również w przypadku Piotra Pytla i grupy jego współpracowników. Za zgodą zwierzchników politycznych utworzyli oni więc pod koniec ich kadencji Centrum Eksperckie Kontrwywiadu. Miało stanowić ono swego rodzaju „przechowalnię” dla oficerów, którzy spodziewali się tego, iż zmiana władzy oznaczać będzie dla nich zepchnięcie na margines.

Grupa funkcjonariuszy SKW vs władza

W naszej kulturze politycznej zwycięzcy biorą jednak wszystko. Model, w którym jedno środowisko współpracuje chociażby w niewielkim stopniu z drugim jest całkowicie wykluczony. B. Misiewicz zajął więc Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO. Rozpoczął się systematyczny „dojazd” grupy funkcjonariuszy skupionej wokół P. Pytla.

Państwo zaczęło używać całego szeregu instrumentów do tego, aby de facto nękać osoby, które przez naście lat poświęcały się pracy na jego rzecz. Żadne z zarzutów, które wtedy formułowano wobec nich nie znalazły jednak do tej pory potwierdzenia. Były Szef SKW miał przy tym w zanadrzu poduszkę bezpieczeństwa – godziwą „emę”.

Natomiast Magdalena Ejsmont, która została wtedy zmuszona do odejścia ze służby znalazła się z dnia na dzień bez pracy. Co więcej, praktycznie cała „branża”, w której do tej pory pracowała została dla niej zamknięta, gdyż wszystkie inne „firmy” były kontrolowane przez to samo, nieprzychylne jej środowisko polityczne.

Jedynymi możliwościami zatrudnienia dla byłej funkcjonariuszki SKW stały się więc instytucje kontrolowane przez opozycję. Naszym zdaniem takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Temperatura sporu politycznego nie może zmuszać funkcjonariuszy do „zapisania się” do tej, czy innej partii.

A więc tak, wiele z zarzutów, które stawia Piotr Pytel to nadużycia i co najwyżej półprawdy dopasowane do z góry przyjętej tezy politycznej. Ale czy toczący się w naszym kraju spór polityczny nie zmusił przypadkiem byłego Szefa SKW do takiego postawienia sprawy? Być może podobnie było z Pawłem Wojtunikiem?

Przypadki Magdaleny Ejsmont i Piotra Pytla to powinna być „krótka piłka”. Albo powstrzymujemy się przed „dojeżdżaniem” funkcjonariuszy, którzy „nie pasują” do danej tezy politycznej, albo jeżeli formułowane wobec nich zarzuty nie utrzymają się w sądzie, odpowiadamy za nadużycie władzy.

Jeśli więc chcecie, aby funkcjonariusze nie bali się na poważnie walczyć z korupcją na najwyższych szczeblach, czy też wpływami obcych służb, to społeczeństwo musi solidarnie wywierać na polityków presję, aby tak właśnie to wyglądało.

Nie zgadzam się z Tobą, a więc jesteś ruskim agentem”

Nie należy też oceniać sytuacji panującej w służbach przez pryzmat osobistych sympatii politycznych. Za wszelką cenę należy za to pilnować przestrzegania pewnych standardów.

A one są łamane m.in. wtedy, gdy każdą osobę, z której poglądami się nie zgadzamy zaczynami przedstawiać jako „ruskiego agenta”. I tyczy się to obydwu głównych środowisk politycznych. W ujawnionych mailach M. Dworczyka znajduje się np. wiele elementów, które wymagałyby co najmniej wytłumaczenia ze strony obecnej władzy.

Nie należy więc dezawuować osób stawiających związane z tym pytania jako „współpracowników” białoruskich i rosyjskich służb. Choć to najprawdopodobniej one odpowiadają za tą operację. Z drugiej strony, sugerowanie przez Piotra Pytla jakoby partia rządząca i najwyżsi urzędnicy państwowi byli „ruskimi agentami”, bez przedstawienia jakichkolwiek na to dowodów jest równie szkodliwe.

Co więcej, jeżeli chcielibyśmy rzetelnie podejść do zagadnienia zwalczania rosyjskiej agentury w Polsce to koniecznym jest odejście od szukania jej tylko i wyłącznie w jednym środowisku, w zależności od preferencji politycznych strony domagającej się takiego działania.

Oczywistym jest przy tym to, iż Moskwie łatwiej jest przeniknąć do struktur podmiotów prorosyjskich. Ale odpowiedzmy sobie na takie pytanie: gdyby w Rosji istniały środowiska propolskie, to wolelibyśmy, aby nasze służby posiadały współpracowników we wspomnianych kręgach, czy też na samym Kremlu?

Pamiętajmy również o tym, iż jednym z celów rosyjskich operacji wpływu jest doprowadzenie do sytuacji, w której to prawda przestanie odgrywać jakiekolwiek znaczenie w debacie publicznej, a jej służby specjalne będą postrzegane jako „wszechmocne”. Łatwiej jest wtedy bowiem manipulować takim społeczeństwem.

Epilog

Traktujmy byłych szefów służb z należnym im szacunkiem, a może nie będą wtedy wygadywać tylu „bajek” w wywiadach. Zyska na tym jakość debaty publicznej. A co jeszcze istotniejsze – sprzeciwiajmy się każdemu przypadkowi „dojeżdżania” funkcjonariuszy, tylko dlatego iż „narazili się” oni komuś tam. A takie sytuacje mają niestety miejsce za każdej władzy.

Przypominają one pracownikom służb o tym, iż jeżeli ktoś „na górze” będzie miał takie życzenie, to wykorzysta podległe mu instytucje do dokonania na nich osobistej zemsty. Tylko jak mamy potem oczekiwać od funkcjonariuszy najwyższego poświęcenia i podejmowania ryzykownych tematów? I jak skłonić najzdolniejszych młodych ludzi do tego, aby chcieli pracować w takiej „branży”?

Jeśli wierzycie w to, co robimy możecie wykupić dostęp do cotygodniowych felietonów, w których komentujemy wydarzenia bieżące lub też wesprzeć nas za pośrednictwem Patronite. Każda subskrypcja/nowy patron daje nam olbrzymiego kopa do dalszego rozwoju!

Idź do oryginalnego materiału