Rumuński Trybunał Konstytucyjny zdecydował w czwartek by Centralna Komisja Wyborcza ponownie przeliczyła karty do głosowania z pierwszej tury niedzielnych wyborów prezydenckich.
Rumunię ogarnęło zamieszanie, ponieważ trybunał zdecydował się również odłożyć do piątku decyzję czy zatwierdzić czy anulować wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich.
Odroczenie, które nastąpiło po posiedzeniu trybunału w Bukareszcie w czwartek rano, oznacza, iż dwóch kandydatów, którzy powinni wziąć udział w drugiej turze wyborów 8 grudnia – ultranacjonalistyczny kandydat niezależny Călin Georgescu i liberalna Elena Lasconi – nie może jeszcze rozpocząć kampanii.
Dwóch z 13 pierwotnych kandydatów na prezydenta zwróciło się w środę do sądu o unieważnienie pierwszej tury wyborów, twierdząc, iż partia Lasconi (USR) i Georgescu dopuścili się oszustwa.
Jeden z kandydatów, Cristian Terheș, członek Parlamentu Europejskiego, który otrzymał około 1 procent głosów, twierdzi między innymi, iż część głosów oddanych na byłego rumuńskiego premiera Ludovica Orbana, który zrezygnował tydzień przed wyborami i poparł Lasconi, została nielegalnie przeniesiona na rzecz liderki USR.
W odpowiedzi na skargę Terheșa sąd zażądał ponownego przeliczenia głosów.
“Przeliczenie WSZYSTKICH głosów, w kraju i za granicą! Celem tego szalonego wyroku, opartego na pustych pomówieniach, bez żadnych dowodów, a w każdym razie dotyczącego tylko 3 lokali wyborczych jest zablokowanie Eleny Lasconi [..]. Grozi to chaosem państwa. W ten sposób wojna hybrydowa rozpętana w Rumunii przez Rosję doprowadzi do podporządkowania Kremlowi tego kraju”, skomentował znany rumuński dziennikarz Cristian Tudor Popescu.
Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium