Polska przechwyciła rosyjski bombowiec. „Gdyby Rosjanie chcieli, nie zrobilibyśmy tego”

news.5v.pl 6 godzin temu

Marcin Wyrwał: Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, iż polskie samoloty przechwyciły w czwartek wieczorem rosyjską maszynę Su-24, która wykonywała „niebezpieczne manewry”. Na czym polega przechwycenie samolotu?

Krystan Zięć, były pilot F-16, instruktor F-16, który współtworzył system wykorzystania tego samolotu w Polsce, w tej chwili ekspert fundacji Alioth: Na samym początku chciałbym zaznaczyć, iż przechwytywaniem innych samolotów zajmuje się lotnictwo myśliwskie, którego my nie mamy. Polskie Siły Powietrzne posiadają tylko lotnictwo wielozadaniowe.

Działania lotnictwa myśliwskiego wynikają bezpośrednio z potrzeb operacyjnych. W czasie pokoju, jeżeli graniczymy z państwami nastawionymi przyjacielsko, taka działalność ogranicza się do jednej czy dwóch par dyżurnych. Polega to na tym, iż piloci maszyn pełnią dyżury w tak zwanym domku pilota i czekają na poderwanie w razie potrzeby.

Co to mogą być za potrzeby?

Na przykład myśliwce pomagają załogom samolotów cywilnych, które mają problemy w locie, albo reagują na naruszenie naszej przestrzeni powietrznej, co może być skutkiem błędu nawigacyjnego lub problemów technicznych na pokładzie. Z bardziej dramatycznych sytuacji mogą być to na przykład porwania samolotów. I to jest jeden ze skrajnych biegunów.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Na czym polega ten drugi?

To jest sytuacja polityczna polegająca na tym, iż jesteśmy w przededniu rozpoczęcia się działań wrogiego państwa, ukierunkowanych na osiągnięcie celów operacyjnych czy strategicznych. Kolokwialnie rzecz ujmując, takie cele to na przykład zrzucanie bomb na elektrownie, ujęcia wody, punkty dowodzenia itp. W takiej sytuacji dyżurowanie na ziemi zamieniamy na dyżurowanie w powietrzu. I to dyżurowanie powinno wyglądać tak, iż uszczelnia się granicę powietrzną państwa, dokładnie tak, jak się uszczelnia granicę lądową państwa.

Jak to się robi w praktyce?

Tworzy się strefy działania lotnictwa myśliwskiego wzdłuż granicy państwa. Może to być przykładowo granica wschodnia. Tam tworzy się około sześciu stref dyżurowania lotnictwa myśliwskiego. W każdej z tych stref znajduje się osiem samolotów dyżurujących w systemie 24/7. Te samoloty są tam po to, żeby lotnictwo uderzeniowe przeciwnika, przykładowo strategiczne bombowce przeciwnika nie mogło zbliżyć się na odległość, która umożliwiłaby mu zrzucenie na nasze terytoriów ładunków. To jest główne zadanie lotnictwa myśliwskiego — wypychanie zagrożeń, a dzięki temu zabezpieczanie tego, co jest istotne po prostu dla tkanki państwa. I to są takie dwa bieguny.

SERGEI CHIRIKOV / PAP

Rosyjski Su-24

„F-16 są absolutnie niewystarczające do wykonywania takich zadań”

Ale w czwartek wieczorem mieliśmy do czynienia z czymś pomiędzy nimi?

Tak, bo pomiędzy tymi biegunami jest bardzo dużo odcieni szarości. Polskie Siły Powietrzne mogą działać według polskich dokumentów normatywnych oraz dokumentów normatywnych NATO. To jest sytuacja, w której nie ma wojny, ale jest jakaś niepewność. Tak było, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie. Wtedy polskie, ale też inne natowskie samoloty nadzorowały granice sojuszu. Inną sytuacją są niebezpieczne manewry wrogich samolotów tuż przy naszej granicy powietrznej, tak jak to było w tym przypadku.

Jakie polskie samoloty wypchnęły rosyjską maszynę poza naszą strefę?

Były to F-16 i tu wracamy do głównego problemu – samoloty F-16 są absolutnie niewystarczające do wykonywania takich zadań, ponieważ są to samoloty wielozadaniowe, a nie myśliwskie. Chodzi o to, iż te samoloty nie dysponują odpowiednim zapasem energii do zadań myśliwskich. Mówiąc kolokwialnie, nie są w stanie latać tak gwałtownie i tak wysoko, żeby wypchnąć wrogie maszyny ze strefy możliwych odpaleń pocisków czy zrzutów bomb.

Dlaczego więc tym razem się udało?

Dlatego iż rosyjski Su-24 nie jest bombowcem strategicznym, tylko bombowcem taktycznym, to znaczy, iż wykonuje on loty na stosunkowo niedużej wysokości. Na taki samolot F-16 może skutecznie oddziaływać.

A na jaki nie może?

Gdyby polską przestrzeń powietrzną naruszył na przykład samolot, MiG-31, MiG-25, Su-35 bądź Su-27 na wysokości 40 tys. stóp, to samolot F-16 po prostu tam by nie doleciał, bo on nie lata tak wysoko.

Wszystko jest pięknie, ładnie, o ile mamy do czynienia z samolotem, który lata na średnich wysokościach, ale o ile Federacja Rosyjska faktycznie będzie chciała dokonać ataku na polską infrastrukturę, to na pewno nie będą robić tego dzięki takiego Su-24, tylko zrobią to dzięki bombowców strategicznych, które będą wykonywały lot w ugrupowaniu swojego lotnictwa myśliwskiego. To ich lotnictwo myśliwskie będzie wymiatać wszystko, co może być zagrożeniem dla ich bombowców. Gdyby choćby ich bombowce strategiczne leciały bez osłony myśliwców, co oczywiście się nie zdarza, to nasze F-16 i tak miałyby problemy, żeby tego typu bombowce skutecznie wymiatać i wypychać.

A co z naszymi systemami obrony powietrznej Patriot?

Jeden pocisk do takiego systemu kosztuje milion dolarów, więc bardzo gwałtownie byśmy się z nich wystrzelali, co skończyłoby się takim armageddonem, jaki widzimy na Ukrainie, gdzie rosyjskie pociski masowo spadają na ukraińskie miasta.

„Nie mam zielonego pojęcia, czym kierował się polski decydent”

Jakie są główne różnice pomiędzy samolotami wielozadaniowymi jak F-16 a samolotami myśliwskimi?

Samoloty myśliwskie są większe, mają dwa silniki, potrafią latać wysoko i szybko, a dodatkowo jeszcze mają duże radary o zdecydowanie większym zasięgu od radarów samolotów wielozadaniowych. Samolot wielozadaniowy to taki który może realizować zadania uderzeniowe oraz w ograniczonym zakresie zadania lotnictwa myśliwskiego.

Radek Pietruszka / PAP

Polskie F-16

Polscy politycy, także ci z resortu obrony, zapewniają nas bez przerwy, iż jesteśmy świetnie zabezpieczeni, bo do amerykańskiego F-16 dokupiliśmy przecież jeszcze amerykański F-35 oraz południowokoreański FA-50.

Nie mam zielonego pojęcia, czym kierował się polski decydent, robiąc te zakupy. I podejrzewam, iż skoro ja, który zna się na lotnictwie, jest w tym zagubiony, to bym bardziej jest zagubiony statystyczny Polak.

Problem polega na tym, iż przez 30 lat mieliśmy dywidendę pokoju, czyli sytuację, w której Rosja już nie była problemem, a Chiny jeszcze nim nie były. Mieliśmy tylko jednego hegemona, czyli Stany Zjednoczone. Toczyły się tylko wojny zastępcze lub asymetryczne, czyli dwie wojny w Iraku, Afganistanie czy byłej Jugosławii.

Wtedy armie NATO na dobrą sprawę były armiami pomocniczymi dla wojska USA. Wtedy Europa co do zasady zunifikowała flotę do jednego typu samolotu, jakim był F-16. Oczywiście, iż były państwa europejskie, które dysponowały samolotami typu Typhoon czy Tornado, ale były one raczej spadkiem po starej doktrynie starych czasów. Ale fundamentem Sił Powietrznych NATO były F-16. W czasach pokoju dobrze się sprawdzał, bo nie miał żadnego godnego przeciwnika, czy to w konflikcie jugosłowiańskim, czy to w konfliktach irackim i afgańskim. Był wyposażony w świetne sensory, stał się latającym systemem uderzeniowym z bardzo inteligentnymi rozwiązaniami.

Które jednak nie wystarczają na czas wojny?

Już w 2014 r., kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, my piloci zaczęliśmy głośno mówić, iż Polska powinna budować siły powietrzne nie do działań ekspedycyjnych, jako pomocnicze dla USA, ale zdolne do obrony polskich granic. Jednak w jakiś sposób polscy decydenci dalej kupowali samoloty, które wypełniały tylko jedną niszę.

Czyli wielozadaniową.

Tak, bo lotnictwo bojowe dzieli się na dwa rodzaje lotnictwa. Jedno to jest lotnictwo myśliwskie, które w zintegrowanym systemie obrony powietrznej ma zapewnić nam bezpieczeństwo w tym sensie, iż nic nie grozi nam z powietrza. Drugi rodzaj to lotnictwo wielozadaniowe, czyli lotnictwo wsparcia pola walki. Oczywiście w uproszczeniu.

My wskutek takich, a nie innych zakupów wchodzimy w okres potencjalnej wojny obronnej tylko z lotnictwem wielozadaniowym. To są właśnie takie samoloty jak F-16 i F-35, bo trzeba powiedzieć, iż F-35 jest po prostu rozwinięciem samolotu F-16. Ale to są samoloty, które potrafią wykonywać zadania lotnictwa uderzeniowego, jednak tylko w ograniczony sposób wykonują zadania lotnictwa myśliwskiego.

Po co nam więc dwa samoloty jednego typu – starszy i nowszy?

No właśnie, takie kraje jak Belgia, Holandia, Dania, Norwegia w ogóle rezygnują z F-16 i wchodzą tylko w F-35, bo to jest ten sam segment samolotów wielozadaniowych. My mamy F-16, które będziemy modernizowali za koszmarne pieniądze, oraz F-35, które kupiliśmy za koszmarne pieniądze, a ich utrzymanie też będzie nas kosztować koszmarne pieniądze.

VALDA KALNINA / PAP

Myśliwiec F-35

Do tego mamy południowokoreański FA-50.

Tak, czyli samolot, który miał być szybki i tani, a okazuje się, iż będzie wcale nie tak szybki, a dodatkowo droższy od wielu innych samolotów tej klasy, bo już słyszymy, iż będą do niego potrzebne jakieś certyfikacje z USA. Łącznie mamy ok. 128 samolotów, które są samolotami piętra średnio-niskiego i wciąż nie mamy samolotów myśliwskich.

Wracając do czwartkowego zdarzenia z rosyjskim samolotem Su-24, jak rozumiem, gdyby Rosjanie chcieli zrobić nam krzywdę, użyliby zupełnie innego typu maszyny, a to był lot, którego jedynym celem miało być przetestowanie naszych systemów reagowania?

Ten samolot wystartował prawdopodobnie gdzieś z rejonu Królewca i prawdopodobnie zaplanował sobie trasę tak, żeby wzbudzić nasz system reagowania, dowodzenia, kontroli czy naprowadzania. Najczęściej wraz z takim naruszeniem naszej przestrzeni idzie cała machina wszelkich systemów zbierania informacji przez Rosjan – wywiadu elektronicznego, czyli pozyskiwanie informacji o naszych częstotliwościach itd. W takich wypadkach oczy i uszy Federacji Rosyjskiej się otwierają po to, żeby zbierać wszystkie wszelkie informacje po stronie NATO, które potem się składa w całość.

Idź do oryginalnego materiału