Pospolici esesmani

tygodnikprzeglad.pl 3 tygodni temu

Kim byli uczestnicy bestialskiego procederu zagłady w Auschwitz

„Strefa interesów” nie jest kolejnym filmem o obozie Auschwitz, mówi o prywatnym życiu komendanta tego obozu i jego rodziny. Przeznaczona jest dla widzów, którzy mają choćby ogólną świadomość tego, czym był obóz zagłady Auschwitz. W przeciwnym razie fabuła filmu staje się banałem, wyrywkową opowieścią o życiu prywatnym jakiejś niemieckiej rodziny w okupowanej Polsce w czasie II wojny światowej.

Przy okazji warto sobie uświadomić, iż esesmani (ponad 8 tys.), którzy przewinęli się przez ten obóz w ciągu niemal pięciu lat jego istnienia, kilka różnili się mentalnością od komendanta i jego rodziny. Żyli tylko, w zależności od ich roli w mechanizmie zagłady, na innym poziomie służbowych obowiązków, luksusu i wygody.

Spora grupa nie miała choćby podstawowego wykształcenia. 70% skończyło szkołę podstawową, 21% zawodową lub średnią. Niewielu ukończyło studia – byli to przeważnie lekarze. Zajmowali się leczeniem swoich kolegów esesmanów, nadzorowaniem bloków, w których gromadzono chorych więźniów (Häftlingskrankenbau), i przeprowadzaniem selekcji na śmierć zarówno w blokach dla chorych, jak i na rampie wyładowczej wśród nowo przywiezionych Żydów, testowaniem nowych leków na więźniach czy przeprowadzaniem eksperymentów sterylizacyjnych.

Założyciel obozu i pierwszy jego komendant Rudolf Höss przerwał naukę w 16. roku życia, w szóstej lub siódmej klasie gimnazjalnej. Hans Aumeier, pełniący jedną z najważniejszych funkcji po komendancie, mianowicie kierownika obozu macierzystego, ukończył zaledwie sześć klas szkoły podstawowej. Komendant obozu Auschwitz I Richard Baer był cukiernikiem, a komendant obozu Auschwitz III Heinrich Schwarz – drukarzem. Dla tych prostych, niewykształconych ludzi zajmowanie w obozie jakichkolwiek wyższych stanowisk było niebotycznym awansem społecznym i materialnym. Zaspokajało ich ambicje, chęć dominacji nad innymi i posiadania władzy, która w obozie była władzą nad życiem i śmiercią.

Adaptacja do funkcji w aparacie zagłady

Władze obozowe zdawały sobie sprawę z tego, jak ważne dla funkcjonowania obozu i zaangażowania esesmanów w służbę jest przekonanie ich o słuszności dokonywanej w obozie zagłady. Dlatego specjalnie powołany do tego wydział VI stale organizował dla nich szkolenia polityczne i światopoglądowe oraz imprezy kulturalne.

By poprawić nastrój esesmanów po klęsce stalingradzkiej, 15 lutego 1943 r. odbył się wieczorek poezji poświęcony Goethemu z udziałem śpiewaczki Inger Karén, aktora Horsta Bogislawa von Smeldinga i pianisty Rolfa Schroedera – artystów teatru w Dreźnie. Jak zaznaczono w zawiadomieniu, w wieczorku powinni wziąć udział nie tylko przygotowani do tego odbiorcy, ale również prości esesmani, którym nazwisko Goethego nic nie mówi, szczególnie volksdeutsche, którzy będą mieli okazję zapoznać się z kulturą niemiecką na najwyższym poziomie.

Na marginesie można dodać, iż kiedy jedni esesmani upajali się w głębokiej zadumie śpiewem słynnej artystki i słuchali poezji Goethego, drudzy na rampie w Brzezince odbierali kolejną dostawę tysiąca „żydowskich podludzi” przywiezionych pociągiem z Drancy we Francji. Ci, którzy nie mogli z powodu dyżuru wziąć udziału w koncercie, wybrali 689 Żydów i z wrzaskiem zapędzili ich do komory gazowej.

Dzień później, 16 lutego, o godz. 20.00 w dużej sali Kameradschaftsheim esesmani wzięli udział w międzynarodowej rewii z udziałem śpiewaczki z La Scali Lii Origoni, tancerki Anity Costy z Madrytu, skrzypaczki Marii Konez z Węgier, króla harmonijki ustnej De la Parso i orkiestry van den Dungena. Popisy tancerki Anity Costy, która na oczach zauroczonych esesmanów wykonała przepiękne skoki i piruety, nie bardzo korespondowały z powszechną poststalingradzką żałobą po stracie tylu niezwyciężonych żołnierzy Führera, toteż komendant poczuł się w obowiązku coś jednak na ten temat powiedzieć podwładnym.

19 lutego 1943 r. komendant skierował obiegiem pismo okólne o następującej, dość osobliwej treści: „Ostatni meldunek ze Stalingradu naszych bohaterskich kolegów, którzy przeszli do historii, brzmiał: W najcięższej walce wypełniliśmy nasz obowiązek do ostatniego żołnierza – niech żyje Führer, niech żyją Niemcy”. Od siebie dodał, iż Niemcy i tak tę wojnę wygrają, bo od tego zależy przyszłość narodu. Aby wzmocnić – jak się wyraził – fanatyczną miłość i gotowość działania dla Führera i Ojczyzny, zarządził specjalną zbiórkę pieniędzy.

Mimo to nastroje wśród esesmanów musiały być nie najlepsze, skoro komendant uznał, iż trzeba znowu sprowadzić jakiś zespół rozrywkowy. Kilka dni później do obozu zawitała operetka z Ostrawy, dając wyborny spektakl „Księżniczka Greta”.

Na placu sąsiadującym z willą komendanta odbywały się dla esesmanów regularne, niedzielne koncerty orkiestry złożonej z więźniów – zawodowych muzyków. W repertuarze oprócz swojskiej niemieckiej muzyki rozrywkowej znajdowały się poważne dzieła klasyków.

Do stałego repertuaru wychowawczego należały również podsycające nienawiść filmy propagandowe o Żydach i innych podludziach, bardzo skuteczne. Jak twierdził w czasie procesu we Frankfurcie nad Menem były esesman Stefan Baretzki, po pokazie takich filmów esesmani wyładowywali złość i nienawiść na więźniach.

Podobne treści propagandowe zawierały publikacje sprowadzane do esesmańskiej biblioteki.

W trosce o dobre samopoczucie i zdrowie fizyczne esesmanów założono towarzystwo sportowe SS, w ramach którego można było uprawiać lekkoatletykę, grać w piłkę nożną i piłkę ręczną. Odbywały się zawody na miejscu, wyjeżdżano też poza obóz. Organizowano mistrzostwa powiatowe i wojewódzkie. Nad pobliskim jeziorem w Międzybrodziu wybudowano dom wypoczynkowy, do którego esesmani mogli wyjeżdżać na niedziele lub dłuższe pobyty.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 17/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Franciszek Piper przez ponad 40 lat był pracownikiem naukowym Muzeum Auschwitz-Birkenau, w tym 28 lat kierował działem historii obozu

Fot. East News

Idź do oryginalnego materiału