To już piętnaste przedłużenie stanu wojennego i powszechnej mobilizacji w Ukrainie od początku rosyjskiej inwazji. W środę, 16 kwietnia, Rada Najwyższa poparła oba prezydenckie projekty ustaw - nowe przepisy będą obowiązywać od 9 maja do 6 sierpnia. Tylko jeden deputowany zagłosował przeciw. W opinii części opozycji dalsze przedłużanie stanu wojennego bez reformy zasad służby wojskowej staje się poważnym problemem społecznym i politycznym.
REKLAMA
Choć większość parlamentarna bez wahania poparła decyzję Wołodymyra Zełenskiego, krytycy - głównie z partii "Europejska Solidarność" - zwracają uwagę, iż setki tysięcy Ukraińców żyją w stanie zawieszenia. - Państwo powinno najpierw przyjąć ustawę, która jasno określi zasady służby - argumentował deputowany Ołeksij Honczarenko. Jego wypowiedzi skrytykowali przedstawiciele rządzącej partii "Sługa Narodu" oraz przewodniczący parlamentu Rusłan Stefanczuk, przypominając, iż priorytetem państwa pozostaje bezpieczeństwo i ciągłość obrony w czasie wojny.
Zobacz wideo Nasze dzieci wciąż będą żyły w cieniu wrogiej Rosji
Podział w ukraińskim parlamencie. Chodzi o stan wojenny i mobilizację
Przed głosowaniem nad kolejnym przedłużeniem stanu wojennego i mobilizacji w Radzie Najwyższej, deputowany Ołeksij Honczarenko zapowiedział, iż nie poprze tych projektów. Jak tłumaczył, najpierw powinien zostać uchwalony osobny akt prawny, który wprowadziłby jasne i określone terminy służby wojskowej. Według niego, brak tej regulacji demotywuje tych, którzy walczą nieprzerwanie od ponad trzech lat. - Nie opowiadajcie mi o patriotyzmie. Patriotyzm to zachowanie państwa. A to właśnie jasne terminy służby są formą takiego zachowania - mówił parlamentarzysta.
Zastrzeżenia wobec działań władz zgłosiła również współprzewodnicząca frakcji "Europejskiej Solidarności" Iryna Heraszczenko. Podkreśliła, iż choć jej partia konsekwentnie popierała mobilizację i stan wojenny przez wszystkie lata wojny, to w tej chwili dostrzega coraz więcej symptomów ich wykorzystywania w politycznym interesie władzy.
- Władza zaczyna nadużywać stanu wojennego dla wzmocnienia dyktatury - oświadczyła. Jej zdaniem, układ sił w parlamencie uległ erozji. - Od półtora roku rządząca większość nie jest w stanie zebrać 226 głosów za żadną ustawą - choćby za projektami prezydenta Zełenskiego. Bez głosów "Europejskiej Solidarności" nie da się przegłosować żadnej kluczowej decyzji - zaznaczyła.
W podobnym tonie wypowiedział się były prezydent i lider "Europejskiej Solidarności" Petro Poroszenko. Choć zadeklarował, iż jego partia poprze przedłużenie stanu wojennego, ostro skrytykował rząd za brak przejrzystości i działanie "na ostatnią chwilę". - To już piętnaste głosowanie w tej sprawie. Wiemy, iż trzeba je poprzeć. Ale dlaczego rząd znów składa wniosek dopiero miesiąc przed końcem terminu? Musimy przyznać otwarcie: władza wykorzystuje stan wojenny nie tylko do obrony kraju, ale także do budowy autorytarnego reżimu - stwierdził.
Na te oskarżenia ostro zareagowali przedstawiciele obozu rządzącego. Przewodniczący parlamentu Rusłan Stefanczuk nazwał tych, którzy zagłosują przeciw, "uczestnikami castingu Putina". - Wyniki finału castingu będzie można zobaczyć już jutro - zapowiedział, odnosząc się do zaplanowanego na 16 kwietnia głosowania.
Jeszcze mocniej wypowiedział się szef frakcji "Sługi Narodu" Dawyd Arachamija. - Niektórzy "kosmonauci" z Rady występują przeciw przedłużeniu stanu wojennego. Po atakach na Sumy. Po Krzywym Rogu. W czasie rosyjskiej ofensywy. Co o tym sądzę? Nie mam słów. Tylko litery. Głównie z końca alfabetu - napisał z ironią.
Polityczna gra, czy troska o żołnierzy?
Słowa Ołeksija Honczarenki skomentował także Stanisław Buniatow, dowódca 24. Samodzielnego Batalionu Szturmowego "Ajdar". Jak zaznaczył, sam został zmobilizowany jako zwykły żołnierz i - tak jak wielu - czeka z nadzieją na demobilizację. Ale, jak dodał, jego zdaniem polityk wykorzystuje temat wyłącznie do budowania własnego wizerunku. - Też nie popieram wszystkiego, co robi władza, ale Honczarenko myśli bardziej o polityce. Po wojnie będzie pierwszy, który powie, iż wspierał wojsko i domagał się demobilizacji. Uważam, iż to polityczna gra i słowa, które nie mają żadnego znaczenia w obecnej rzeczywistości. Honczarenko mówi do cywilnej publiczności, dalekiej od spraw wojskowych - mówił żołnierz na antenie telewizji "KYIV24".
O podobnej motywacji opozycyjnego deputowanego mówiła też Olha Ajwazowska, przewodnicząca Rady Obywatelskiej Sieci OPORA, ekspertka w dziedzinie prawa wyborczego i procesów politycznych. W wywiadzie dla Radia Swoboda zaznaczyła, iż temat demobilizacji jest silnie nacechowany emocjonalnie, a to czyni go atrakcyjnym dla polityków szykujących się do ewentualnych wyborów.
- Dziś nie ma innego sposobu obrony państwa niż mobilizacja obywateli. Ten temat może przemawiać do części elektoratu i dać poparcie w przyszłości. W retoryce Honczarenki trudno jednak dopatrzyć się spójności z oficjalnym stanowiskiem jego partii. To wygląda na osobistą grę polityczną - oceniła Ajwazowska.
Ekspertka podkreśliła, iż choć stan wojenny wpływa na funkcjonowanie państwa, nie można uznawać go za przejaw autorytaryzmu sam w sobie. - Przedłużający się stan wojenny to realny problem dla instytucji demokratycznych, społeczeństwa i demografii kraju. Ale mówienie, iż jego zniesienie automatycznie przywróci demokrację i nie osłabi sektora obronnego - to uproszczenie. Stan wojenny to legalne ograniczenie praw człowieka w sytuacjach nadzwyczajnych. o ile nie ma ku temu podstaw - to uzurpacja. Ale dziś nie ma wątpliwości, iż są ku temu podstawy - powiedziała.
Ajwazowska dodała również, iż jakiekolwiek rozwiązania powinny być szukane "w ramach rzeczywistości". - Wśród żądań Putina jest zaprzestanie mobilizacji w Ukrainie. Dla mnie to jasne: bez naszej armii Ukraina nie przetrwa. Nie mamy żadnego partnera, który mógłby dziś zastąpić Siły Zbrojne Ukrainy. Dlatego rozwiązania trzeba szukać nie w teorii, a w realiach wojennych - podsumowała.