"Rzeczpospolita" podała we wtorek - powołując się na anonimowe źródła "w najważniejszych strukturach państwa zajmujących się bezpieczeństwem państwa" - iż dom uszkodzony we wsi Wyryki w województwie lubelskim został uszkodzony przez wystrzeloną przez polski samolot F-16 zabłąkaną rakietę przeciwlotniczą, a nie przez spadającego drona. Zdjęcie tego domu wiceszef MSZ Marcin Bosacki (KO) pokazywał w ubiegłym tygodniu na Radzie Bezpieczeństwa ONZ, mówiąc o rosyjskich dronach, które "wzięły na cel polskie domy".
Bosacki przyznał w środę w Programie Trzecim Polskiego Radia, iż podczas sesji ONZ nie wiedział o prawdziwej przyczynie uszkodzeń. "Gdybym wiedział, to bym inaczej to sformułował. Ale chcę bardzo jasno powiedzieć, iż za uszkodzenie domu w Wyrykach, tak jak za wszystkie szkody w nocy z 9 na 10 września, odpowiadają Rosjanie, a nie ci, którzy się bronili" - podkreślił wiceszef MSZ.
Krytyka przepływu informacji
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz spotkał się w czwartek z Bosackim i wyraził krytykę całej sytuacji. "Decyzją prezydenta wyraziłem oczekiwanie wyjaśnienia tej sytuacji, bo do urzędu prezydenta nie trafiły pełne informacje w tym zakresie" - mówił na konferencji prasowej.
Przydacz podkreślił, iż odniósł wrażenie nieprawidłowego przepływu informacji między ministerstwami. "Mam takie przekonanie, znając też ministra Bosackiego, iż gdyby miał pełną wiedzę na temat tego, co tam się wydarzyło, trudno, aby takie słowa wypowiadał na Radzie Bezpieczeństwa ONZ" - zaznaczył minister.
Obawy o wykorzystanie przez Rosję
Prezydencki minister negatywnie ocenił wystąpienie Bosackiego na forum ONZ. "Uważam, iż ona może być i będzie pewnie wykorzystywana przez rosyjskie źródła dezinformacyjne" - stwierdził Przydacz.
W jego ocenie, o ile nie ma się w stu procentach sprawdzonych informacji, to lepiej w dyplomacji przemilczeć pewne kwestie. "Bo w przeciwnym razie niesprawdzona informacja może być wykorzystywana przez narzędzia dezinformacyjne do podważenia całości wiarygodności tego wystąpienia, które co do zasady było dobrym pomysłem" - podkreślił.
Stanowisko MSZ bez zmian
Bosacki po spotkaniu z Przydaczem został zapytany, czy gdyby miał świadomość prawdziwej przyczyny uszkodzeń, komunikacja z jego strony uległaby zmianie. "Gdybym wtedy, w ubiegły piątek, miał wiedzę, iż bezpośrednim powodem był odłamek nie drona strąconego, tylko pocisku, który ten dron próbował strącić, to pewnie bym tego zdjęcia nie pokazał. Ale merytorycznie to nie zmienia nic" - podkreślił.
Według Bosackiego "za wszelkie straty, zarówno straty w stosunkach międzynarodowych - bo pogwałcono naszą suwerenność, suwerenność polskiego nieba - jak i straty materialne, odpowiada ten, który dopuścił się prowokacji, agresor, czyli Rosja". Wiceszef MSZ zapewnił, iż z tym stanowiskiem zgodzili się "prawie wszyscy, choćby częściowo Białorusini".
W nocy z 9 na 10 września polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez rosyjskie drony podczas ataku na Ukrainę. To pierwszy raz w nowoczesnej historii Polski, kiedy Siły Powietrzne użyły uzbrojenia w przestrzeni powietrznej kraju.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.