Putin i Trump chcą się pozbyć Zełenskiego. To z nimi mieli prowadzić tajne rozmowy

natemat.pl 1 tydzień temu
Ameryka naciska na wybory prezydenckie w Ukrainie. Chcą się pozbyć Wołodymyra Zełenskiego, mówi się nawet, iż Donald Trump zwyczajnie go nie lubi. Wysłannicy USA mieli też potajemnie rozmawiać z jego przeciwnikami. Do tego presja ma być coraz większa. Taki przekaz ostatnio dostajemy. Załóżmy więc, iż Trump postawi na swoim i do wyborów dojdzie. Załużny, Poroszenko czy Tymoszenko? Kto mógłby zagrozić Zełenskiemu? I jaki w ogóle jest dziś układ sił w Ukrainie? – Wiele rzeczy choćby my nie widzimy. Tu jest dużo niewiadomych – przyznaje w rozmowie z naTemat ukraiński dziennikarz Igor Krawetz.


Informacja przekazana przez Politico zelektryzowała europejskie media. To ten serwis doniósł o tajnych rozmowach czterech wysoko postawionych osób z otoczenia Donalda Trumpa z przedstawicielami ukraińskiej opozycji: Julią Tymoszenko oraz osobami

z partii byłego prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki.

Rozmowy miały dotyczyć możliwości przeprowadzenia wcześniejszych wyborów prezydenckich w Ukrainie.

Do sprawy w mediach społecznościowych odniosła się zarówno Julia Tymoszenko, jak i Petro Poroszenko. Potwierdzili, iż rozmowy się odbyły, ale oboje wyraźnie dali do zrozumienia, iż wybory w stanie wojny nie są w Ukrainie możliwe.

W podobnym tonie wypowiedział się Poroszenko, również na Facebooku: "Nasza drużyna zawsze była i jest nieugięta przeciwko wyborom podczas wojny (...) Rozmawialiśmy i mówimy, iż wybory są możliwe po zawieszeniu broni i podpisaniu porozumienia pokojowego z gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy. Po tym stan wojenny oczywiście się skończy. A najpóźniej za 180 dni w kraju powinny odbyć się wolne, demokratyczne wybory, które zapewnią wolę obywateli i zaufanie wolnego świata".



Za sprawą Trumpa i Putina temat ewentualnych wyborów ciągle jednak wraca. Przypomnijmy, na Donald Trump naciska na to co najmniej od połowy lutego. Wtedy pierwszy raz wmawiał światu, iż Zełenski ma tylko 4 proc. poparcia, co oczywiście jest nieprawdą.

Ale już mniej więcej w tamtym czasie serwis "Kyiv Independent" pisał, iż Kijów po cichu szykuje się do wyborów. Że w kraju widać wzmożoną działalność polityczną. I iż według ekspertów w Ukrainie już zaczął się "nieformalny sezon wyborczy".

"Doradcy Trumpa są przekonani, iż Zełenski przegrałby każdy głos z powodu zmęczenia wojną i frustracji opinii publicznej z powodu szerzącej się korupcji" – twierdzi teraz "Politico".



Ale pytanie – czy faktycznie by przegrał? A jeżeli tak, to z kim? Kto najbardziej liczy się w ukraińskiej opozycji?

– Nie wiem, czy ukraińska opozycja w ogóle ma lidera. Ona jest bardzo różnorodna – zaznacza w rozmowie z naTemat Igor Krawetz, ukraiński dziennikarz, który prowadzi fanpage Ukrainiec w Polsce. Pomaga nam wyjaśnić wewnętrzną sytuację polityczną w Ukrainie.

Zaznacza też, iż dziś u naszych sąsiadów jest bardzo dużo niewiadomych i właśnie to trzeba mieć w pamięci próbując opisać, jak politycznie wygląda stan tego kraju. Zwraca też uwagę, iż Ukraińcy nie przywiązują się do partii politycznych, w tym sensie, iż przed wyborami powstają nowe ugrupowania i wszystko może się zmienić. Trochę, jak sam mówi, niczym w Polsce w latach 90.

A zatem spróbujmy ocenić obecny układ sił w Ukrainie, zaczynając właśnie od tej niewiadomej.

"Przez to nie wiemy, co będzie w momencie kampanii"


– Wielu rzeczy choćby my nie widzimy. Próbujemy analizować sytuację, ale również socjolodzy widzą dużo niepewności. W Ukrainie jest cenzura wynikająca ze stanu wojennego. Rada Najwyższa, która była kuźnią nowych polityków, czy nowych sił politycznych, dziś stała się maszynką do głosowania różnych projektów rządowych czy prezydenckich – mówi dziennikarz.

– Przez to nie wiemy, i chyba sami politycy nie wiedzą, jakie będą układy polityczne

w momencie rozpoczęcia kampanii wyborczej. To jest bardzo nieoczywiste. Przed 2022 rokiem sytuację można było określić bardziej precyzyjnie. Teraz jest dużo niewiadomych. To ciągle jest słoń w ciemnym pokoju, którego każdy próbuje obmacać – opisuje obrazowo.

Niewiele też mówią na przykład sondaże, które do nas docierają.

– To nie są sondaże poparcia tylko zaufania, a to jednak trochę co innego. Nikt

w Ukrainie nie robi dziś sondaży poparcia, bo nikt nie wie, kto będzie oponentem Zełenskiego. Każdy, kto próbował wcześniej przewidzieć, jak będzie wyglądała ukraińska kampania wyborcza, zawsze się mylił. Np. w 2019 roku wszyscy spodziewali się dwuboju Tymoszenko-Poroszenko, a przyszedł Zełenski i wszystko zmienił. Tak samo może być teraz. Przewidywanie czegoś, co jeszcze jest w stanie embrionalnym, nie ma sensu – mówi dziennikarz.

Owszem, po tym jak Zełenski został potraktowany w Białym Domu, jego notowania wzrosły i to on ciągle jest faworytem. Ale tu też wyłania się niewiadoma.

Sam słyszał też od socjologów ukraińskich, iż wiele osób w ogóle odmawia udziału


w badaniach. Nie chcą odpowiadać na pytania, nie chcą rozmawiać. – Nie wiemy też, jakie są nastroje w diasporze, bo nikt tego nie bada. Obawiam się, iż jeżeli dojdzie do wyborów, diaspora nie będzie mogła zagłosować, tak jakby chciała – mówi.

Powód? Obecne prawo ukraińskie, które Ukraińcom za granicą pozwala na głosowanie tylko w placówkach dyplomatycznych Ukrainy. Co oznacza gigantyczne kolejki. – Jak zapewnić milionowi ludzi w Polsce czy Niemczech głosowanie? Nie ma takiej infrastruktury, żeby to zrobić. Może być więc tak, iż jedną ze strategii wyborczych będzie świadome zignorowanie diaspory – uważa.

Tyle tło. Teraz nazwiska. W tym dwa pierwsze, które wskazał serwis Politico. Jakie mają znaczenie w politycznej, ukraińskiej układance?

Kim jest Julia Tymoszenko i Petro Poroszenko


Przypomnijmy krótko, kim są bohaterowie tajnych rozmów z USA oraz jakie mają poparcie.

Julia Tymoszenko – kiedyś jedna z najbogatszych osób w Ukrainie. Jedna z liderek Pomarańczowej Rewolucji przełomu 2004-2005 roku. Była premier (2005 i 2007-2010). Wielka przeciwniczka prorosyjskiego Wiktora Janukowycza, byłego szefa rządu

i prezydenta Ukrainy, który w 2014 roku został odsunięty od władzy i uciekł do Rosji.

A pięć lat później sąd skazał go zaocznie za zdradę stanu.

Przypomnijmy, to był czas Euromajdanu. Wielkich manifestacji, które wstrząsnęły Ukrainą po tym, gdy w 2013 roku Janukowycz nie podpisał umowy stowarzyszeniowej

z UE. To on, by uspokoić nastroje, chciał żeby Rosja użyła siły i zwrócił się z tym do Putina. Był luty 2014 roku. Putin zrobił coś innego. Niedługo potem Rosja dokonała aneksji Krymu.

Wcześniej Janukowycz zdążył wsadzić Tymoszenko do więzienia. To ona była jego konkurentką w wyborach prezydenckich w 2010 roku. I jako liderka antyprezydenckiej opozycji najgroźniejszą jego rywalką w ogóle. Proces był polityczny. Była premier została skazana na siedem lat pozbawienia wolności, w tle był zarzuty o niekorzystne kontrakty gazowe z Rosją. Z więzienia wyszła w 2014 roku.

Od tamtej pory jeszcze dwa razy startowała w wyborach prezydenckich, ale bezskutecznie. W sumie o prezydenturę ubiegała się trzy razy: w 2010, 2014 i 2019 roku.

Petro Poroszenko – były prezydent Ukrainy (2014-2019). To z nim Wołodymyr Zełenski wygrał w 2019 roku. I to z nim z kolei dwukrotnie przegrała Julia Tymoszenko.

W 2014 zaliczył spektakularne zwycięstwo już w pierwszej turze. Zdobył 54,7 proc. głosów. Tymoszenko z wynikiem 12,81 proc. była druga.

Ale już w 2019 roku w I turze poparło go ledwo 15,9 proc. wyborców. Tymoszenko – 13,40 proc. Starcie z Zełenskim w II turze zakończyło się zaś jego druzgocącą porażką: 73:27.



Oboje są dziś najbardziej znanymi twarzami ukraińskiej opozycji. Poparcie dla obojga nie wydaje się porażające. Jak wynika z sondażu brytyjskiej agencji Survation, gdyby

w Ukrainie odbyły się wybory, Wołodymyr Zełenski zdobyłby 44 proc. głosów. Z kolei Petro Poroszenko – 10 proc., a Julia Tymoszenko – 5,7 proc.

Oboje od lat są w konflikcie. Na przykład po wyborach w 2019 roku Tymoszenko zarzucała Poroszence, iż wszedł do drugiej tury dzięki fałszerstwom.

Z kolei Poroszenko dostał niedawno cios od Zełenskiego, oskarżył go potem o czystki polityczne oraz podkopywanie jedności narodowej. Powodem były sankcje, które Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony nałożyła na niego w lutym. Chodziło, jak mówił prezydent, o "miliardy zarobione na sprzedaży ukraińskich interesów".

– Próbuje się obejść Zełenskiego z jednej, czy z drugiej strony. Ale moim zdaniem Tymoszenko i Poroszenko to dwa ślepe zaułki. To ludzie ze starego pokolenia, którzy już swoją sławę mieli i już mieć jej nie będą. Jak wspomniałem, w ukraińskim społeczeństwie ludzie bardzo rozczarowują się politykami. I rozczarowanie nimi trwa znacznie dłuższej niż miłość do nich – komentuje Igor Krawetz.

Oboje mają też różne elektoraty. Nasz rozmówca określa go tak:


– U Tymoszenko to baza bardziej samotnych, starszych, religijnych kobiet zamieszkałych na prowincji. Poroszenko stawia na elektorat konserwatywny i proeuropejski. On jeszcze przed 2022 rokiem jeździł za granicę, próbował robić alternatywne sojusze. Bardzo chciał też rozmawiać z ekipą wówczas rządzącą w Polsce. Próbował samodzielnie prezentować alternatywny przekaz. Jakby chciał być opozycyjnym ministrem spraw zagranicznych – mówi dziennikarz.

Ale trzeba przyznać, za rządów PiS Poroszenko dziękował też Donaldowi Tuskowi – jako przewodniczącemu Rady Europejskiej i jako Polakowi. Mówił o "absolutnie strategicznej wizji polsko-ukraińskiej przyjaźni".

Kim jest Walerij Załużny?


W 450-osobowym ukraińskim parlamencie Sługa Ludu Wołodymyra Zełenskiego zdobyła w 2019 roku ok. 250 mandatów. Opozycyjna Europejska Solidarność Poroszenki – 27, a Batkiwszczyna Tymoszenko – 24. Opozycyjny jest też liberalny Głos (20 mandatów), którego liderka Kira Rudyk pojawiła się niedawno w "Gościu Wydarzeń" Polsatu i broniła Wołodymyra Zełenskiego po awanturze w Białym Domu.

W parlamencie są też m.in. stare siły prorosyjskie. – One po 2022 roku tak się przestraszyły, iż stały się "bezpartyjnym blokiem współpracy z rządem". Po prostu po cichu głosują. Nic nie mówią. Czekają, co się stanie. To jedna z zagadek, co będzie dalej. Czy i w jakiej postaci może odrodzić się prorosyjska siła polityczna w Ukrainie. I jak zmieni się profil jej wyborcy – tłumaczy Igor Krawetz.

A poza parlamentem jest Walerij Załużny. Ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii. Generał. Były naczelny dowódca ukraińskiej armii, którego nazwisko ostatnio bardzo często gości na łamach zagranicznych mediów.

Jego potencjalną kandydaturę w wyborach prezydenckich wskazał Putin. – To pan Załużny, były dowódca ukraińskich sił zbrojnych, który został zesłany do Londynu, jego notowania są dokładnie dwa razy wyższe – powiedział w rozmowie z prokremlowskim dziennikarzem Pawłem Zarubinem.

Ten sam Załużny właśnie ostrzegł NATO przez rozpadem i przed wizją, iż "Rosja przyjdzie po Europę", zarzucił też USA, iż niszczą światowy porządek. Jego słowa cytuje brytyjski "Times".

– Bronił Ukrainy. Bronił Kijowa. Ma legendę i dobrą historię. Jest eksportowy, co jest bardzo ważne dla prezydentów Ukrainy. Czyli zna języki. Wygląda ładnie nie tylko dla Ukraińców, ale na Zachodzie. On wygrałby te wybory. Tylko pytanie, czy on sam zgodzi się w nich wystartować – mówi Krawetz.

Bo, jak zauważa, to będzie trudny czas, gdy wszystko w Ukrainie trzeba będzie naprawiać.

Brytyjski sondaż dał ostatnio Załużnemu 21 proc. poparcia. To drugie miejsce po Zełenskim. Ale wcześniejsze również wskazywały na jego dużą popularność.

Dalsza część artykułu poniżej:


– pozostało Ołeksij Arestowycz, na którego mogą stawiać Rosjanie. W 2022 roku był doradcą prezydenta. Potem stał się częścią sfery memów. Odszedł z biura Zełenskiego

w cieniu skandalu. I zaczął budować swoją narrację, publicznie spotykając się


z Rosjanami mieszkającymi w Europie czy Izraelu, głosząc konserwatywno-populistyczną agendę polityczną a'la trumpowskie skrzydło republikanów. On mógłby być mostem między Rosją a USA. Ale w wyborach Ukraińcy go nie poprą – analizuje Igor Krawetz.

Więcej wyróżniających się nazwisk w tym momencie w zasadzie nie widać.

– Ponieważ Ukraińcy gwałtownie przestają lubić polityków, to być może ci, którzy mają potencjał, boją się, by ich nazwiska jeszcze się nie pojawiły. jeżeli ktoś jest nowy, to – żeby nie roztrwonić tej świeżości – pozostało na to za wcześnie. Taka też była strategia Zełenskiego. Wygrał wybory, bo był nowy. I wszyscy wyciągnęli z tego lekcję – przypomina wybory z 2019 roku.

"Wiadomo było, iż prędzej czy później kampania nastąpi"


Czy, jak stwierdził ukraiński serwis, w Ukrainie czuć jednak gorączkę przedwyborczą? Przypomnijmy, wybory prezydenckie powinny odbyć się w Ukrainie w 2024 roku. Jednak ukraińskie prawo nie pozwala na to, gdy kraj jest w stanie wojny.

Ukraina, jak mówi nasz rozmówca, na te wybory zaczęła szykować się już w 2022 roku. Również tym, iż na początku widać było niektórych polityków na froncie.

– To po trochu się nasilało, jeszcze zanim Trump zaczął naciskać na wybory. Tymoszenko i Poroszenko, spotykając się z Amerykanami, na pewno wcześniej przemyśleli swoje wyjściowe pozycje na kampanię, gdy wybory nadejdą. Cała ich działalność przez ostatnie trzy lata sprowadzała się do tego. Wiadomo było, iż prędzej czy później kampania nastąpi – mówi ukraiński dziennikarz.

.

Idź do oryginalnego materiału