
Putin ma Trumpa w garści. Prezydent USA dał się tak ograć, iż praktycznie spełnia wszystkie żądania Moskwy. Podczas szczytu na Alasce w najbliższy piątek Władimir Putin będzie mógł ogłosić zwycięstwo nad Ukrainą.
Co prawda ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski ma zostać zaproszony na szczyt. Jednak już teraz wiadomo, iż będzie on jedynie statystą. W kwestii podziału terytorialnego nie dostanie nic więcej niż okruchy.
Oczywiście głównym celem negocjacji będzie zakończenie rozlewu krwi. Jednak cena dla Ukraińców jest wysoka. Putin chce przyłączyć do Rosji nie tylko anektowany w 2014 r. Krym, ale także terytoria wschodniej i południowej Ukrainy zajęte od 2022 r. oraz nieokupowane jeszcze obszary w obwodach ługańskim i donieckim. Ponadto prezydent Rosji domaga się, aby Ukraina zrezygnowała z członkostwa w NATO.
Z drugiej strony pojawia się pytanie, co Putin oferuje Ukrainie oprócz zawieszenia broni. Dyskusja dotyczy jedynie wycofania się z poszczególnych obszarów na północnym wschodzie kraju, konkretnie z części obwodów charkowskiego i sumskiego, co rzekomo miałoby być rzekomym „gestem dobrej woli”.
Chodzi jednak tylko o ograniczone obszary z pojedynczymi wsiami. Dla porównania: Rosjanie okupują ok. 120 tys. km kw. — czyli jedną piątą terytorium Ukrainy — a zwróciliby tylko kilkadziesiąt kilometrów.
Zrozumiałe jest, iż Zełenski nie zgadza się na taką umowę wynegocjowaną ponad jego głową. Poparcie otrzymuje od europejskich sojuszników. We wspólnym oświadczeniu Niemcy, Francja, Włochy, Polska, Wielka Brytania, Finlandia i Komisja Europejska domagają się, aby Rosjanie najpierw wycofali żołnierzy, zanim rozpocznie się dyskusja na temat rozwiązania pokojowego.
Jednak wpływ europejskich sojuszników, którzy są częściowo podzieleni i, jak to ma miejsce obecnie, nieustannie tworzą nowe sojusze, jest stosunkowo niewielki. Ukrainie pomagają przede wszystkim dostawy broni i informacje wywiadowcze ze Stanów Zjednoczonych. jeżeli przestaną one napływać, Kijów znajdzie się w kłopocie.
Kreml chce więcej
Jeśli Trump i Putin zawrą porozumienie, Ukrainie nie pozostanie nic innego, jak tylko ustąpić. Byłoby to zawieszenie broni, które jednak nie oznaczałoby końca wojny.
Amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną ostrzega, iż oddanie Rosji terytoriów, które nie są jeszcze okupowane, zapewniłoby jej strategiczną przewagę. Ukraina, a także wiele państw europejskich obawia się, iż po chwili wytchnienia Putin może złamać zawieszenie broni i dzięki uzyskanym ustępstwom skuteczniej przystąpić do podboju kolejnych terytoriów.

Ukraiński żołnierz na froncie (zdj. ilustracyjne)
Według wielu ekspertów celem Rosji jest przywrócenie dawnej potęgi Związku Radzieckiego. Ukraiński minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha ostrzega przed „prezentami” dla agresora. „Każde ustępstwo doprowadzi do dalszej agresji” — stwierdził Sybiha.
Gdy tylko Putin będzie mógł oficjalnie uznać terytoria Ukrainy za rosyjskie, prawdopodobnie gwałtownie znajdzie pretekst do nowej „specjalnej operacji wojskowej” . Jeden z nich jest oczywisty — żądania reparacji za zniszczenia na rzekomo „jego” nowym terytorium.
Bank Światowy szacuje koszt odbudowy zniszczonej wojną Ukrainy na ponad pół biliona dol. (ok. 1 bln 911 mld zł, licząc po obecnym kursie wymiany walutowej). jeżeli Putin przejmie część zdewastowanych regionów, może domagać się pieniędzy na ich odbudowę. To oczywiście tylko zasłona dymna. Ponieważ ani Ukraina, ani inne państwa nie będą chciały zapłacić, Putin może próbować usprawiedliwiać wykorzystanie siły.