Zaognia się konflikt na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga (DRK). Rebelianci z grupy M23 zajęli miasto Goma, leżące przy granicy z Rwandą. Jak podaje Reuters, wspierana przez Rwandę grupa zbrojna przejęła m.in. kontrolę nad lotniskiem.
REKLAMA
Zobacz wideo Poparcie dla Donalda Trumpa rośnie, ale przez cały czas nie jest kolorowo
W ciągu ostatnich dni, kiedy ofensywa M23 objęła miasto i jego okolice, tysiące ludzi zaczęło uciekać przed przemocą. Zajęcie lotniska może znacząco utrudnić dostarczanie pomocy humanitarnej. ONZ obawia się, iż miasto może popaść w chaos w sytuacji, kiedy nie jest do końca jasne, kto kontroluje które jego części, a na miejscu jest dużo broni. Na miejscu działa misja pokojowa ONZ, jednak żołnierze pozostają w bazach. Wcześniej 13 południowoafrykańskich żołnierzy ONZ zginęło próbując powstrzymać atak bojówki.
Konflikt w prowincjach Kiwu (to regiony DRK leżące na pograniczu Rwandy, Ugandy i Burundi, w tym nad jeziorem Kiwu) trwa od pod ponad 30 lat. Swoje początki ma w okresie ludobójstwa w Rwandzie. Jednak teraz walka toczy się przede wszystkim o kontrolę nad złożami cennych minerałów, z których wiele zyskuje na wartości, bo są wykorzystywane w nowych technologiach.
Największa eskalacja od lat
Przez ostatnie kilkanaście lat konflikt miał okresy eskalacji i uspokojenia, jednak obecna ofensywa bojówki i zajęcie Gomy jest największym zaognieniem od co najmniej 2012 roku. Rwanda od dawna była oskarżana o wspieranie bojowników na terenie DRK. Teraz zarówno władze kraju jak i przedstawiciele ONZ informują, iż na terenie Republiki Konga są nie tylko bojownicy, ale też rwandyjskie wojsko. Władze Rwandy nie odniosły się bezpośrednio do tych zarzutów i oświadczyły, iż działają "w ochronie swoich granic".
Chociaż część wojsk rządowych wycofała się lub poddała po ataku rebeliantów, jeszcze we wtorek w mieście było słychać odgłosy walk. Niektórzy żołnierze ukrywają się lub bronią przed bojownikami.
Według relacji pracowników ONZ na ulicach miasta są ciała zabitych cywili, dochodzi do rabunków i gwałtów. W szpitalach przyjęto co najmniej 760 osób rannych w walkach, podaje Reuters.
Walki wokół Gomy i zajęcie miasta pogłębiają trwający tam kryzys humanitarny. M23 to tylko jedna z szeregu grup zbrojnych, które działają w regionie. Goma to zarówno miejsce, do którego trafiają osoby wysiedlone przez walki na wschodzie DRK, jak i centrum niesienia pomocy humanitarnej. Dlatego obecność bojowników i kolejne wysiedlenie oznaczać znaczne utrudnienie - o ile nie uniemożliwienie - wsparcia potrzebujących. W sumie w Republice Konga ponad 7 milionów ludzi jest wysiedlonych z powodu konfliktów.
Grupa M23 oświadczyła, iż ustanawia kontrolę administracyjną nad miastem i "nie chce jatki, tylko życia w pokoju". Wyraziła też gotowość do negocjacji z władzami Republiki Konga.
Prezydenci DRK oraz Rwandy rozmawiali w ostatnich dniach m.in. z Sekretarzem Generalnym ONZ oraz nowym Sekretarzem Stanu USA Marco Rubio. Amerykańska organizacja ekspercka Council on Foreign Relations ostrzega, iż jeżeli konflikt przerodzi się w pełnoskalową wojnę między państwami, konsekwencje mogą być gigantyczne. Druga kongijska wojna domowa, która wybuchła pod koniec lat 90. była jednym z najgorszych konfliktów od II wojny światowej pod względem liczby ofiar śmiertelnych (m.in. ze względu na wywołaną wojną klęskę głodu).
Gorączka minerałów w DRK
Źródła konfliktu leżą w historii ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku, dokonanego przez bojówki Hutu na przedstawicielach ludu Tutsi. Najpierw w czasie ludobójstwa setki tysięcy uchodźców Tutsi uciekły m.in. do DRK. Później zbiegli tam niektórzy przedstawicieli bojówek Hutu. Napięcia przerodziły się w wojnę domową w Republice Konga. Działające dziś bojówki wywodzą się z tego i późniejszych konfliktów.
Niedawno prezydent Rwandy Paul Kagame, który rządzi krajem od 2000 roku, zarzucił Republice Konga, iż włącza do swoich sił zbrojnych bojowników i przedstawicieli Hutu powiązanych z ludobójstwem. Zaś grupa M23 jest złożona głównie z Tutsi.
Jednak poza tym konflikt ma podłoże gospodarcze. Wschodnia DRK jest bogata w minerały, a Goma stanowi istotny punkt handlowy, przez który przechodzi to, co wydobyto w okolicznych miastach górniczych - zwraca uwagę BBC. W Republice Konga wydobywa się m.in. złoto, cynę i kobalt. Ten ostatni jest kluczowym składnikiem baterii, od tych w telefonach po samochody elektryczne.
Kontrola nad terytorium pozwala na przekierowanie eksportu minerałów. Według raportu ONZ w ubiegłym roku grupa M23 nielegalnie wysłała do Rwandy co najmniej 150 ton wydobytego w DRK koltanu (to minerał wykorzystywany do produkcji komputerów). Nielegalnie wydobyty minerał jest później mieszany z legalnym w Rwandzie i eksportowany. Według szacunków bojówka zarabia na tym 800 tys. dolarów miesięcznie.
Obawy wokół eboli
Wschodnia DRK była obszarem ogniska wirusa ebola kilka lat temu. Francois Moreillon, szef Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża w Kongo, powiedział Reutersowi, iż po ataku na miasto splądrowano magazyn leków. Moreillon obawia się o laboratorium, w którym przechowywano próbki niebezpiecznych zarazków, w tym ebolę.
- Jakikolwiek ostrzał może naruszyć pojemniki i umożliwić wydostanie się wirusa - powiedział. Także przerwy w dostawach prądu w laboratorium mogą zagrozić próbkom. Czerwony Krzyż ostrzegł przed "niewyobrażalnymi konsekwencjami, jeżeli rozprzestrzeniłyby się próbki, w tym te zawierające wirus ebola".
Splądrowano ambasadę Rwandy
W niektórych miastach DRK, w tym w stolicy - Kinszasie - odbyły się protesty przeciwko działaniom Rwandy. Te przerodziły się w zamieszki, gdy zaatakowano placówkę ONZ oraz kilka ambasad, w tym ambasady Rwandy i Kenii. Władze Republiki Konga zapewniły, iż zależy im na utrzymaniu bezpieczeństwa korpusu dyplomatycznego. Według informacji Reutersa, Stany Zjednoczone zamierzają ewakuować co najmniej część personelu swojej ambasady w Kinszasie.
Minister spraw zagranicznych DRK Thérèse Kayikwamba Wagner zapewniła, iż atak na ambasady był "godnym pożałowania incydentem", a kraj "podjął wszelkie niezbędne środki w celu zapewnienia ochrony misji dyplomatycznych".
Mieszkańcy DRK kierują swoją złość w stronę państw Zachodu, bo widzą je jako mieszające się w sprawy Republiki Konga oraz wspierające Rwandę. Ten drugi kraj jest w dobrych relacjach z wieloma państwami Zachodu i otrzymuje pokaźne wsparcie. Rwanda bywa nazywana "ulubioną dyktaturą" państw Zachodu. Prezydent Kagame jest oskarżany o naruszenia praw człowieka, zamieszanie w konflikt w DRK i sprawuje rządy od 25 lat. Ale Rwanda i sam Kagame ma świetne relacje z wieloma krajami Zachodu i często idzie im na rękę, np. zgadzając się na przyjmowanie odsyłanych z Europy migrantów czy wysyłając żołnierzy do sił ONZ. Rwanda eksportuje minerały i otrzymuje setki milionów dolarów pomocy zagranicznej.
Niespełna rok temu mieszkańcy DRK protestowali po wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Rwandzie, na której rozmawiano m.in. o "współpracy naszych przemysłów obronnych".