Rok ukraińskiego uchodźcy w Polsce. Jaki był?

upday.com 1 rok temu
Zdjęcie: Fot. PAP/Wojtek Jargiło


Od lutego 2022 roku i agresji rosyjskiej na Ukrainę Polacy starali się, jak mogli pomóc swoim sąsiadom. To wspaniałe momenty zjednoczenia i działania (także wewnątrzpolskiego). Nie byliśmy jednak tak szlachetni, jak nam się wydawało. Cały czas towarzyszyły nam opowieści-chwasty.


Czym są opowieści-chwasty i dlaczego psują wizerunek naszej polskiej "dobroci"? Jak uchodźcy z Ukrainy poradzili sobie z przymusową migracją do naszego kraju? Czemu część z nich wróciła na Ukrainę? Co mogą nam dać migranci oraz co możemy zrobić, aby zatrzymać ich na dłużej?

O tym wszystkim rozmawiam z dr Anitą Brzozowską, socjolożką z Ośrodka Badań nad Migracjami UW, która zajmuje się strategiami adaptacyjnymi i mobilnością społeczno-ekonomiczną migrantów. Jest autorką pracy „Małżeństwa mieszane a struktura społeczna i integracja imigrantów. Przypadek małżeństw polsko-ukraińskich w Polsce” i przyglądała się koegzystencji Polaków i Ukraińców na długo przed "wojennym przymusem".


Aneta Zabłocka (upday): Według statystyk do Polski od wybuchu wojny przyjechało ponad 8 mln Ukraińców, ale 6,5 mln z niej wyjechało i wróciło do kraju. Czy skończył się już etap migracji przymusowej?

Dr Anita Brzozowska: Obywatele Ukrainy zaczęli napływać do Polski także w 2014 roku po ataku na Donbas i aneksji Krymu. Niektórzy byli migrantami przymusowymi, choć wtedy znacznie trudniej było uzyskać status uchodźcy. Napaść wiązała się z kryzysem gospodarczym, niesprzyjającą sytuacją ekonomiczną, upadkiem infrastruktury.

Od lutego uznajemy, iż Ukraińcy, którzy tu przyjechali, są uchodźcami, czyli zostali zmuszeni do opuszczenia swojego kraju z powodu niemożności znalezienia tam bezpiecznej przestrzeni do życia. Teren kraju został zajęty przez wroga i nie wiadomo było, gdzie spadną bomby. Czy wróg podejdzie od wschodu, zaatakuje duże miasta, czy zacznie atak od granicy z Polską.

Listopadowy incydent w Przewodowie dobrze obrazuje ten stan zagrożenia. Nie możemy mówić o bezpiecznych miejscach w Ukrainie.

Uchodźcy na granicy polsko-ukraińskiej

Tym bardziej zaskakuje, iż tak wielka liczba migrantów wróciła do swojego kraju. Walki nie tylko nie łagodnieją, ale zaostrzają się. Dlaczego więc wracają?

Część jest motywowana względami patriotycznymi, niektórzy chcieli włączyć się w działania, które miały bronić ich państwo przed agresorem, np. ustawiając barykady w miastach albo pomagając poszkodowanym tam na miejscu.

Inni zdecydowali się na powrót, ponieważ ich rodzinne miejscowości wydają się „względnie bezpieczne”. Chcieli być blisko członków rodziny, która została w Ukrainie. A jeszcze inni po prostu nie potrafili odnaleźć się na obczyźnie i łatwiej było im wrócić. Tam mieli pracę, dom, znajomych. Mimo oferowanej pomocy nie mogli znaleźć zajęcia odpowiadającego swoim kwalifikacjom.

Widzimy jednak spadek zainteresowania wojną. Działania charytatywne i "pospolite" ruszenie pomocowe też już działają spokojniej, na mniejszym gazie. Ukraińcy, którzy tu zostali, zapisali dzieci do szkół, wynajęli mieszkania, podjęli pracę. Kim jest uchodźca ukraiński po roku w Polsce?

To wciąż jest bardzo zróżnicowana grupa, nie da się przestawić jednej osoby, która byłaby symbolem „migranta z Ukrainy” lub imigrantki. Nie możemy zapominać o asymetrii płci. Większość uchodźców to kobiety z dziećmi i osoby starsze.

To właśnie różni tę migrację od poprzednich. To już nie są tylko te osoby, które pracują sezonowo w pojedynczych sektorach rynku pracy, np. rolnictwie, sadownictwie przy zbiorze owoców miękkich, usług, czy w przypadku mężczyzn budownictwie.

Przyjeżdżają osoby o bardzo różnych doświadczeniach na rynku pracy i z różnych rejonów Ukrainy. Coraz więcej z nich stara się zakładać tutaj swoje biznesy lub kontynuować ścieżkę zawodową rozpoczętą w Ukrainie.

Uchodźcy na granicy polsko-ukraińskiej

Pamiętajmy, iż uciekały nie tylko te osoby, które bezpośrednio doświadczyły przemocy ze strony rosyjskiego wojska lub ci, których domy zostały zniszczone. Z niektórych miast, jak Mariupol nie dało się wyjechać. Tuż po rosyjskiej inwazji z dużych miast uciekały osoby najlepiej wykształcone, o rozległych sieciach społecznych, które nie tylko miały do kogo przyjechać, ale wiedziały, jak to systematycznie zrobić i miały środki, aby tę ucieczkę zorganizować.

Na pewno warto przyjrzeć się, kto decydował się na przyjazd do większych miast, a kto do mniejszych ośrodków. Niestety brakuje badań na ten temat. kilka wiemy, jak radzą sobie uchodźcy w Warszawie i Poznaniu w porównaniu do tych, którzy trafili do mniejszych miejscowości.

Czy możemy uznać, iż przyjechali trochę „do siebie”? Mniejszość ukraińska zawsze była w Polsce widoczna, jakaś pomniejsza struktura pomocowa dla obywateli przybywających z tego kraju zawsze u nas istniała.

Polska jest przede wszystkim krajem graniczącym z Ukrainą, co pozwala na przykład gwałtownie dojechać do domu w Ukrainie albo utrzymywać relacje rodzinne z osobami, które przez cały czas tam mieszkają.

Ponadto Polska postrzegana jest jako kraj bezpieczny. Z jednej strony podobny do Ukrainy ze względu na doświadczenia historyczne. Mamy też podobny język. Choć to drugie bardziej w teorii. Panuje w Polsce oczekiwanie, iż Ukraińcy będą rozumieli od razu, co do nich mówimy. „Przecież to oczywiste”. „Przecież to języki słowiańskie”. A zupełnie niezauważalnie przechodzi to, iż Polacy nie rozumieją samoistnie języka ukraińskiego.

Bliskość kulturowa ma jednak znaczenie…

Imigranci z Ukrainy pojawiają się w Polsce od lat 90. Zwłaszcza ci z terenów zachodnich. Oprócz bliskości kulturowej ważne jest też coś, co nazywamy ”infrastrukturą migracyjną”. W ciągu ostatnich lat zdołała się mocno rozbudować. Przestało to wyglądać w ten sposób, iż pojawiał się w Ukrainie kierowca od rolnika, który zapraszał do pracy. Przyjęło to bardziej sformalizowaną formę agencji pracy tymczasowej i pośrednictwa pracy. Nie trzeba było mieć cioci czy sąsiadki, która jeździ na truskawki. Różne osoby, o różnych doświadczeniach i różnych oczekiwaniach zawodowych mogły się zgłosić do pracy w Polsce.

Przede wszystkim w porównaniu do Czech wjazd do Polski jest dość bezproblemowy, łatwo uzyskać wizę. Polską granicę można też przekroczyć na podstawie paszportu biometrycznego.

Pomoc na granicy

Wydaje się, iż dość gładko przeszliśmy przez ten rok i czas wojenny. Nie słyszało się o dużych przejawach agresji wobec nowoprzybyłych. Choć tu i ówdzie pojawiały się głosy, iż przyjechali bogaci, a nie „naprawdę potrzebujący” lub dopatrywano się rozbojów na ulicach dokonanych przez Ukraińców.

Dość często słyszy się takie opowiastki, iż osoby, które przyjechały, są roszczeniowe. Wspomina właśnie pani o wymawianiu zasobności portfela. W raporcie z badań Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego pt. „Polacy za Ukrainą, ale przeciw Ukraińcom” mówi się o „opowieściach-chwastach”, czyli właśnie rozpowszechnianiu informacji od znajomego, który coś widział, czy słyszał. Na przykład, iż ktoś musiał stać długo w kolejce w urzędzie, bo Ukrainiec przed nim miał pierwszeństwo.

Takie historie wędrują po całej Polsce, ale tak naprawdę nie mają solidnych podstaw. Dodatkowo nakręcane są przez niesprawdzone informacje w internecie i farmy trolli. To właśnie są przejawy mikro agresji. Brakuje natomiast badań o tym, jak relacje polsko-ukraińskie wyglądają w szkołach i międzypokoleniowo.

Pomoc niesiona na początku roku była naprawdę bardzo piękna i napawała nadzieją. Może nie mamy teraz wysprejowanych ulic z napisami „wracajcie do siebie”, ale w tych opowieściach-chwastach wyczuwa się frustracje. Lubimy obwiniać innych, jak w tej kolejce, w której musieliśmy się naczekać. Przyjeżdżają obcy i coś nam zabierają, a my jeszcze jesteśmy na etapie, gdy odczuwamy niedostatek.

Trochę jak z pretensjami do Ukraińców, iż mogą w Warszawie jeździć za darmo komunikacją miejską. Dla mnie takim przykładem jest wzrost umów na najem okazjonalny. Polacy oczywiście dzielili się swoimi mieszkaniami, ale na pewnym warunkach. Brakowało zaufania do Ukraińców, więc w życie wchodziły umowy z możliwością łatwego pozbycia się lokatora.

Problem mieszkaniowy i tak nie był tak znaczny, jak mógł się okazać przy liczbie osób, które przyjechały do Polski i musiały znaleźć miejsce od spania. Problemy z wynajęciem mieszkania przez migrantów z Ukrainy były już wcześniej widoczne. Niejednokrotnie właściciele mieszkań bali się wynająć je imigrantom. Dlatego też obywatele Ukrainy często starali się namówić jakiegoś polskiego znajomego, żeby wezwał numer podany w ogłoszeniu, bo przynajmniej istniała szansa, iż takie mieszkanie w ogóle się obejrzy.

Noclegownie dla uchodźców

Myśli Pani, iż jest szansa na utworzenie przez już milionową mniejszość ukraińską swoistej diaspory w Polsce. Coś na wzór Polaków w Wielkiej Brytanii, gdzie powstały liczne instytucje zapewniające nie tylko pracę, ale też ochronę prawną, czy rozwój kulturalny.

Spodziewam się, iż tak. W Wielkiej Brytanii były pewne struktury, które powstawały po II wojnie światowej. Ale czy one miały realny kontakt z ludźmi, którzy przyjeżdżali po 2004 roku? Bywało z tym różnie. Poza tym Polacy, którzy przyjechali tam po 2004 roku, znacznie różnili się od migrantów z lat 40. i mieli inne potrzeby. Nowe pokolenia migrantów organizowały się w dużej mierze same poprzez tworzenie stowarzyszeń, które były alternatywą dla wcześniej istniejących.

W przypadku Ukraińców w Polsce sytuacja wyglądała nieco odmiennie, ponieważ pierwsze instytucje były skierowane do mniejszości ukraińskiej w Polsce, a nie do migrantów z Ukrainy. Osoby przyjeżdżające z Ukrainy korzystały z pomocy tych organizacji, jednak, ponieważ nie wszystkie one odpowiadały na ich potrzeby, musiały powstać nowe.

Szczególnie w Warszawie wyróżniają się Dom Ukraiński na ul. Zamenhoffa i Fundacja „Nasz wybór”. Także w innych miastach, np. Wrocławiu, Lublinie czy Gdańsku, zaczęły powstawać organizacje i fundacje kierujące swe działania przede wszystkim do migrantów.

Myślę, iż wiele może zmienić się w relacjach uchodźców z formalnymi instytucjami. Ambasada i konsulaty Ukrainy nie zawsze były traktowane jako instytucje, od których łatwo można było uzyskać pomoc. Teraz klimat jest inny. Z kolei w przypadku inicjatyw oddolnych warto zwrócić uwagę na to, jak ważna stała się manifestacja poparcia dla Ukrainy. Sami uchodźcy czują się dumni z tego, skąd pochodzą i nie boją się tego okazywać.

Wcześniej raczej nie słyszało się w autobusach czy miejscach publicznych języka ukraińskiego. Migranci starali się być niewidoczni, a dzieci były zachęcane przez rodziców, by w szkołach nie rozmawiały w rodzimym języku i nie narażały się na potencjalne nieprzyjemności ze strony rówieśników.

Chyba okrzepliśmy z myślą, iż oni zostaną tu na stałe. Nie ma tego oczekiwania dotyczącego tymczasowości ich przyjazdu. Dostosowanie szkół dla dzieci z Ukrainy, wynajem mieszkań oraz zakotwiczenie na rynku pracy wskazuje na to, iż chcemy, aby zostali.

Nie można zapominać o roli polskich pracodawców. Mówiło się o tym, iż brakuje w kraju rąk do pracy, także specjalistów. Polskie firmy przestały obawiać się zatrudniania cudzoziemców.

Czy istnieje jakiś podręcznikowy scenariusz, który pomoże przewidzieć jak integracja polsko-ukraińska będzie się rozwijać?

Wiele zależy od tego, jak potoczy się wojna. Na granicach znów odczuwamy wzmożony ruch, ponieważ zima na Ukrainie jest znacznie sroższa niż w Polsce, a miasta pozbawione są prądu i energii. Nie można oczekiwać, iż ludzie przetrwają w tych warunkach kilka miesięcy w oczekiwaniu na zamianę sytuacji.

Przybywają nowi uchodźcy i wiele rzeczy może się zmienić.

Myślę, iż najważniejszą rzeczą jest to, aby Polacy byli gotowi do zrozumienia i akceptacji życia razem z ludźmi, którzy się tutaj nie urodzili. By nie traktowali uchodźców jako „innych” i nie patrzyli na nich z góry.

Mały uchodźca z Ukrainy

Lubimy sobie poempatyzować z wyższością.

Na początku migracji było to widoczne, iż Polacy chętnie pomagają, ale woleliby dać od siebie trochę podszarpane legginsy, a nie nową ciepłą kurtkę. Nie chcę tutaj negować niesionej wtedy i przez cały rok pomocy, bo to były wspaniałe gesty, ale czasami to poczucie wyższości było widoczne.

Jestem niezwykle interesująca relacji młodych pokoleń. W przedszkolu mojego syna jest Waleria, która po prostu lubi klocki Lego i on zdaje się nie zauważać, iż w jakiś sposób jest „inna”. Też ma 3 lata i też ogląda bajki.

Zajmijmy się dostrzeganiem wspólnych wartości. Zostawmy historię za sobą, a skupmy się na przyszłości. Tym bardziej, iż właśnie teraz możemy obserwować i kłaść nowe podstawy relacji polsko-ukraińskich.

Więcej od upday:

  • Rosyjski szpieg miał poświadczenie bezpieczeństwa od ABW

  • Wstrząsające nagranie. Rakieta eksplodowała podczas relacji

  • Bliżej pokoju w Ukrainie? Kijów ma wyjść z propozycją

Idź do oryginalnego materiału