Role się odwróciły. Polskie polowanie na niemieckiego U-boota

news.5v.pl 4 godzin temu

W czasie wojny U-booty były postrachem alianckich konwojów. Nazywane „korsarzami”, często skutecznie atakowały z ukrycia. Koalicja Aliantów musiała poświęcać ogromne środki na ochronę własnych jednostek w wielu miejscach wokół Europy i na Atalntyku.

Od sierpnia 1944 jedna z grup alianckich okrętów operowała na Morzu Egejskim, gdzie miała wyłapywać niemieckie okręty i walczyć z artylerią nadbrzeżną na Krecie. Z krążownika HMS Royalist zespołem kierował angielski admirał Thomas Troubridge.

W skład grupy wchodził polski niszczyciel ORP Garland. We wrześniu Alianci otrzymali meldunek, iż w pobliżu Krety ukrywają się dwa U-booty. Niestety, mimo posiadanych informacji, sojusznicze jednostki napotykały tylko niewielkie konwoje wroga. Na błękitnych wodach Grecji patrole upływały w większości spokojnie.

Wszystko zmieniło 18 września w pobliżu Santorini. Późnym popołudniem polscy marynarze dostrzegli czarny dym na powierzchni wody. Dowódca natychmiast rozkazał zmienić kurs.

Dym na powierzchni. ORP Garland rusza do ataku

Kolejne wydarzenia ze szczegółami przedstawił między innymi Jerzy Pertek w „Wielkich dniach małej floty”. Relacja opiera się na informacjach z dziennika okrętowego i wspomnieniach naszych marynarzy.

„Garland” zaczął zbliżać się do dymu. Z odległości trzech mil było już pewne, iż w okolicy nie ma żadnej jednostki nawodnej. Marynarze początkowo przypuszczali, iż dym wydostaje się z pławy dymnej, zrzuconej przez samolot.

Natomiast z odległości 400 metrów „Garland” wykrył niewielki komin wystający z wody. 200 metrów od celu nasi marynarze mieli pewność. Nietypowym obiektem okazała się rura wydechowa silników Diesla na okręcie podwodnym. Pozostając w zanurzeniu, wroga jednostka wyrzucała spaliny i zasysała świeże powietrze z powierzchni.

Dowódca „Garlanda” ogłosił alarm bojowy.

Polowanie na U-boota. Niemcy znikają pod wodą

Marynarze na „Garlandzie” przez chwilę widzieli również drugi element wystający z wody. Tuż za rurą dostrzegli peryskop wrogiej jednostki. Sekundy później na powierzchni nie było już żadnego śladu obecności U-boota. Niemcy zorientowali się w sytuacji i zaczęli schodzić na większą głębokość.

Polacy zaatakowali od razu. Najpierw z pokładu swojego okrętu wystrzelili torpedę, chwilę później zrzucili bomby głębinowe, które wystrzeliwane z niszczyciela przez moment tonęły, by po chwili eksplodować pod powierzchnią. Nasi marynarze zrzucili dwie tony trotylu w 10 stalowych beczkach.

Spokojną toń morza rozerwały podwodne wybuchy, a powietrze wzbiły się białe fontanny. Jednak nie wydarzyło się nic więcej. W przypadku trafienia U-boota, na wodzie powinna pojawić się plama oleju. Tymczasem Niemcy zniknęli.

U-boot typu VII, takiego samego jak U-407. Zdjęcie koloryzowane/Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna

Polacy zameldowali o ataku dowódcy eskadry. Po mniej więcej godzinie od wykrycia wrogiej jednostki, na pole bitwy dołączyły cztery brytyjskie niszczyciele. Sprawa nie była przegrana, rozpoczęło się polowanie na Niemców.

Czas jednak mijał i żaden z alianckich okrętów nie mógł namierzyć aparaturą nasłuchową U-boota. Niemców nie wykryto przez całą noc. Zła sytuacja miała jednak też dobrą stronę. jeżeli nasłuch nie wykrywa nic pod wodą, to oznacza, iż wróg nie uruchomił śrub. Nie porusza się.

Niemcy nie mogli czekać pod wodą bez końca. W końcu skończy im się powietrze i będą musieli się wynurzyć. Aliancki zespół doskonale o tym wiedział.

Ostatnia torpeda. Polacy ratują Brytyjczyków

Następnego dnia cichy poranek przerywa salwa jednego z brytyjskich niszczycieli. O 6:30 sojusznicy dostrzegli wynurzonego U-boota, oddalonego od zespołu o niecałe trzy kilometry.

Polacy reagują natychmiast. „Garland” zmienia kurs i sam zaczyna ostrzał. W stronę kiosku okrętu podwodnego lecą pociski głównej artylerii. Cel został trafiony, ale to nie koniec walki.

Brytyjski dowódca eskadry nakazuje Polakom zrzucenie bomb głębinowych w pobliżu wroga, by ostatecznie zniszczyć U-boota.

„Garland” rusza, ale wtedy nasi marynarze dostrzegają, iż Niemcy zmieniają kurs i obracają się dziobem w stronę jednego z brytyjskich niszczycieli. Wiedzą już, iż przegrali. Chcą jednak zaatakować po raz ostatni.

Nasz okręt zwiększa prędkość. Pruje dziobem fale i próbuje ustawić się przed U-bootem, by zablokować atak na sojusznika. Odległość jest coraz mniejsza. W końcu „Garland” wystrzeliwuje dziewięć bomb, ustawionych tak, by wybuchały zaraz pod wodą.

Pole bitwy znów rozdzierają salwy fontann podwodnych eksplozji. Każda targa niemieckim okrętem. W końcu nasi marynarze dostrzegają, jak dziób U-boota pochyla się, a rufa unosi. Nad powierzchnią widać śruby okrętu podwodnego. To koniec walki.

Niemieccy jeńcy na polskim okręcie

Na powierzchni wody pływają rozbitkowie. Niemcy wydostają się z tonącego okrętu. Ostatecznie z ponad pięćdziesięcioosobowej załogi zginęło trzech marynarzy. Jak się później okazało, to ci, którzy zostali na okręcie ze straceńczą misją, by wystrzelić ostatnią torpedę. Przez błyskawiczną reakcję Polaków nie zdążyli.

Ostatni zapis akcji bojowej na polskim okręcie to informacja o miejscu zatopieniu wroga. U-407 zatonął około 100 kilometrów na północ od Krety i 20 kilometrów na południe od wyspy Melos.

Niemieckich marynarzy wyławiają szalupy brytyjskich niszczycieli. Jednak ostatecznie załoga U-boota trafia na pokład „Garlanda”, o czym zdecydował admirał Troubridge. Jak podkreśla Jerzy Pertek, admirał w ten sposób uhonorował polską załogę, która pierwsza wykryła, przez cały śledziła i ostatecznie dobiła U-boota.

ORP „Garland” płynie z jeńcami do sojuszniczego portu w Aleksandrii, gdzie ma naprawić własne zniszczenia. Podczas finalnego ataku dziób U-407 uszkodził burtę naszego okrętu.

20 września Polacy dopływają do portu bez przeszkód i zdają jeńców miejscowej żandarmerii. Tego samego dnia admirał Troubridge rozsyła do wszystkich okrętów w swoim zespole wiadomość: „U-407 zatonął. Niech żyje Polska!”.

Zobacz również:

Ziobro: To jest kompletna kompromitacja/Polsat News/Polsat News

Idź do oryginalnego materiału