„Rosja mierzy się z terroryzmem, który sama stworzyła”. Ta republika jest pod najmniejszą kontrolą Moskwy

news.5v.pl 5 godzin temu

Mieszkańcy Dagestanu mogą wyjść na ulice.

Tak, władza się boi dwóch rzeczy. Pierwszą z nich jest potencjał buntu w społeczeństwie. Ważne są w tym kontekście więzi klanowe. W Rosji centralnej społeczeństwo jest zatomizowane. Gdy służby aresztują członka rodziny, nie wstawią się za nim ani bliscy, ani sąsiedzi. A w Dagestanie o daną osobę zabiegać będzie jej klan, choć zależy, czy jest silny i jak daleko sięgają jego wpływ.

Drugą istotną kwestią są zyskujące na popularności narracje dekolonizacyjne. Młodzież dużo bardziej niż dawniej interesuje się XIX w., historią walki z rosyjskim najeźdźcą, postacią Imama Szamila, który był politycznym, wojskowym i duchowym przywódcą północnokaukaskiego ruchu oporu przeciwko carskiej Rosji.

Wśród młodych ludzi zawsze był pewien poziom zainteresowania historią, ale nigdy nie wzbudzała ona aż tylu emocji.

***

Ile lat spędziła pani na badaniach w Dagestanie?

Dr Iwona Kaliszewska: Prowadziłam je od 2004 do 2021 r. Starałam się spędzać tam miesiąc lub dwa rocznie. Zajmowałam się lokalnymi przejawami przemocy państwa i tzw. terroryzmu. Przemoc ze strony aparatu państwowego Federacji Rosyjskiej była brutalna i krwawa.

A terroryzm?

Zauważyłam jak łatwo, przynajmniej w pewnych środowiskach, poddajemy dekonstrukcji takie pojęcia jak „naród”, „płeć” czy „państwo”, a jak wręcz mitologizujemy pojęcie „terroryzmu”. Widać to było po 11 września, widać to i dziś — podczas czystek etnicznych w Gazie. Na takim rozumieniu terroryzmu korzysta Rosja.

Federacja Rosyjska mierzy się z zamachami, które stanowią wyzwanie dla reżimu na Kremlu. Przypomnijmy masakrę w sali koncertowej Crocus City Hal w Moskwie. 22 marca 2024 r. państwo islamskie wypowiedziało wojnę Putinowi. Terroryści zabili 145 osób, 551 zostało rannych. Drugi pod względem liczby ofiar zamach w Rosji w ubiegłym roku miał miejsce w Dagestanie. 23 czerwca w Derbencie w Dagestanie dwóch sprawców ostrzelało cerkiew oraz synagogę, która została następnie podpalona. W stolicy regionu Machaczkale, oddalonej od Derbentu o ok. 125 km, dwóch sprawców wtargnęło do cerkwi i podpaliło ikonę. Następnie zamachowcy zaczęli strzelać, po wyjściu ze świątyni także do przejeżdżających samochodów policyjnych. W tym samym czasie inni napastnicy zaatakowali posterunek policji niedaleko Machaczkały. Kilka godzin później w pobliskiej wiosce Sergokala policjant został ranny w ataku na radiowóz. W wyniku serii tych zamachów zginęło — 17 policjantów, pięciu napastników i pięciu mieszkańców, a 46 osób zostało rannych. Według FSB zamachy Dagestanie w Moskwie były ze sobą powiązane. Tego, jak było, naprawdę nie wiemy, ale faktem jest, iż w Rosji dochodzi do zamachów i możemy być świadkami kolejnych.

Magijat Gamzaeva/Kommersant/Sipa USA / newspix.pl

Atak na synagogę Kele-Numaz w Derbencie, 24 czerwca 2024 r.

Rosja mierzy się z terroryzmem, który sama stworzyła. Masakry ludności podczas drugiej wojny w Czeczenii, brutalne tłumienie dążeń narodowowyzwoleńczych w regionie oraz używanie siły do tłumienia wszelkich niepokojów społecznych, traktowanie mieszkańców Kaukazu jako obywateli drugiej kategorii — to baza dla działań antypaństwowych, w tym terroryzmu.

A jaką rolę odgrywa w tym islam?

W Dagestanie mamy do czynienia z długą historią zamachów, mniej więcej od początku lat 2000. Największe ich nasilenie przypadało na okres mięzy 2009 a 2012 r. Zamachy były wymierzone głównie w przedstawicieli państwa, FSB. Cywile, jeżeli ginęli, to zwykle przypadkowo.

Na Kaukazie przez lata obserwowaliśmy spiralę przemocy, która sama się napędzała. Mieszkańcy doświadczali prześladowań i porwań ze strony państwa, a następnie mścili się na jego przedstawicielach, zabijając ich. Pamiętajmy także, iż niekiedy zamachy terrorystyczne w Federacji Rosyjskiej organizowane były przez FSB.

Mniej więcej od 2014 r. częstotliwość takich zdarzeń trochę się zmniejszyła. Uwaga Rosji skierowała się wówczas z Kaukazu Północnego na Ukrainę.

Może więc jest tak, iż czerwcowe zamachy nie są niczym niespotykanym?

Takich, jak ten w czerwcu 2024 r., gdy zginęli cywile, nie było wiele. Ten był o tyle dziwny, iż bardzo rzadko się zdarzało, aby przedstawiciele innych konfesji stawali się celem ataków. W Dagestanie żydów jest niewielu, podobnie jak chrześcijan.

Tak czy inaczej, atak na cerkiew czy synagogę nie jest typowy dla zbrojnego podziemia w tamtej części Rosji. Nie podkreślało ono swojego udziału w tych wydarzeniach.

„W Dagestanie są rzesze młodzieży, która nie uznaje władzy rosyjskiej”

Państwo Islamskie Chorasanu, które wzięło na siebie odpowiedzialność za zamach terrorystyczny w Moskwie w marcu 2024 r., pochwaliło ataki w Dagestanie, mówiąc, iż przeprowadzili je „bracia z Kaukazu, którzy pokazali, iż przez cały czas są silni”. Żadna grupa terrorystyczna nie przyznała się jednak do czerwcowego ataku. Prawdopodobnie w jego przypadku wchodzą w grę także lokalne zaszłości. Sprawcami byli m.in. krewni głowy rejonu sergokalińskiego, Magomeda Omarowa, w tym jego syn Osman Omarow, który zginął w starciu z policjantami. Motywacje zamachowców nie są do końca znane. Władze rosyjskie oskarżają ich o powiązania z grupami terrorystycznymi, ale nie ustaliły związków z żadną konkretną grupą.

W grę mogło wchodzić wiele przyczyn. W społeczeństwie jest potencjał do niepokojów i działań antypaństwowych. W Dagestanie dochodzi do różnych zdarzeń, które nie zawsze odbijają się takim echem w mediach.

Przykładowo, innym głośnym wydarzeniem było lądowanie na lotnisko pod stolicą Dagestanu Machaczkałą samolotu z Tel Awiwu.

To było jeszcze wcześniej, w październiku 2023 r. Tłum poszukiwał wówczas obywateli Izraela. Ponad 20 osób zostało rannych w wyniku starć z policją, jak podały lokalne władze.

Po tym zajściu większość zatrzymanych osób wypuszczono bardzo szybko, ponieważ pod komisariatami gromadzili się ich krewni, rodziny. Było ryzyko kolejnych zamieszek.

Do tego stopnia, żeby sprawców przemocy wypuszczać na wolność?

Przeciwko mobilizacji do walki w Ukrainie protestowały we wrześniu 2022 r. te same grupy ludzi — oznacza to, iż potencjał buntu istnieje. Co prawda niektórzy mężczyźni po zniesieniu obowiązku mobilizacyjnego poszli walczyć z własnej woli, ale ich motywacja była przede wszystkim finansowa. Protesty przeciwko mobilizacji wystraszyły lokalne i federalne władze, które sprowadziły do Dagestanu posiłki w postaci służb specjalnych, żeby przeciwdziałać kolejnym demonstracjom.

Potencjał związany z wybuchem niepokojów nie wynika z jakiejś abstrakcyjnej radykalizacji młodzieży. Przeciwko mobilizacji protestowali bardzo różni ludzie – wierzący i niewierzący. Trzeba uważać, żeby nie podciągać wszystkiego pod islam i nie wysuwać pochopnych wniosków. To nie jest tak, iż muzułmanie z Dagestanu nagle występują przeciwko chrześcijanom albo przeciwko żydom. A w przypadku samolotu mogliśmy zresztą mieć do czynienia z prowokacją rosyjskich władz.

Pamiętajmy, iż większość mieszkańców Dagestanu żyła w warunkach, w których przemoc ze strony państwa była codziennością. Władze nieustannie prowadziły „operacje specjalne” przeciwko różnym grupom bojowników — prawdziwym oraz wymyślonym. W republice czuć było napięcie, czego doświadczyłam, gdy wielokrotnie odwiedzałam to miejsce.

Nie oznacza to natomiast, iż mieszkańcy Dagestanu chcą wojny. Widzieli brutalną wojnę w Czeczenii, zatem ostrożnie wyrażają swoje antypaństwowe sentymenty.

Peter Turnley/Corbis/VCG via Getty Images / Getty Images

Uchodźcy uciekają przed rosyjską napaścią na Czeczenię, 1995 r.

Mentalnie jednak oddzielają się od niekaukaskiej części federacji. Wyjeżdżając poza Kaukaz Północny, mówią, iż jadą do Rosji — tak jakby Dagestan do niej należał.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Potencjał buntu dodatkowo wzmacnia fakt, iż ludzi z Kaukazu traktuje się w Rosji jako obywateli drugiej kategorii.

W języku rosyjskim funkcjonuje bardzo obraźliwy, rasistowski termin „lico kaukaskiej nacjonalnosti” (w dosłownym tłumaczeniu: „twarz kaukaskiej narodowości”). W „Rosji” osoby z Kaukazu były i są częściej kontrolowane przez służby bezpieczeństwa, mierzą się z różnego rodzaju dyskryminacją, np. odmawia się im wynajmowania mieszkań, nie awansuje w pracy.

Salafici, nazywani wahabitami — termin ten stracił znaczenie religijne i stał się inwektywą — są przedstawiani jako organizatorzy zamieszek. Ale negatywne nastawienie do władz rosyjskich ma w Dagestanie wielu ludzi, także tych, którzy są sympatykami bractw sufickich lub w ogóle nie są religijni.

A jak wygląda tam kwestia swobód obywatelskich? Czy gniew wśród mieszkańców republiki narasta z powodu represji?

Paradoksalnie swoboda w Dagestanie jest większa niż w innych rejonach kraju. Mieszkańcy na Facebooku czy Instagramie piszą wprost, co im się nie podoba, podczas gdy w Rosji chowają głowę w piasek. Zależy to trochę od lokalnego temperamentu, sposobu bycia. Władze federalne prawdopodobnie wiedzą, iż nie są w stanie całkowicie ograniczyć wolności tym ludziom, tak jak robią to w innych częściach federacji.

Zatem jest to inna sytuacja niż w Czeczenii.

W Dagestanie jest niemalże setka różnych grup etnicznych. Posługują się one własnymi językami, często zupełnie od siebie różnych. W dwóch położonych niedaleko od siebie dolinach mogą żyć ludzie mówiący tak odmiennymi językami, jak — powiedzmy — polski i portugalski lub polski i turecki.

Jest to sytuacja odmienna od tej w Czeczenii, gdzie Rosjanie postawili u władzy Kadyrowa. W Dagestanie nie ma takiej osoby, która byłaby w stanie przejąć kontrolę nad wszystkimi klanami i grupami wpływu. Za Kadyrowem, gdy obejmował władzę, stał duży klan, mający znaczący wpływ na całą populację Czeczenii — w tej chwili półtora miliona ludzi — która jest dużo mniejsza niż Dagestanie — ponad trzy miliony.

Rosjanin stojący na czele Dagestanu, republiki, której społeczeństwo jest tak skomplikowaną mieszanką etniczną, nie będzie miał szacunku jako „nie-swój”. Z kolei Awar czy Dargijczyk będzie widziany jako reprezentant tej konkretniej grupy lub wręcz poszczególnych klanów.

Heritage Art/Heritage Images via Getty Images / Getty Images

Mieszkańcy Dagestanu w tradycyjnych strojach, zdjęcie wykonane między 1905 a 1913 r.

Władze zatem nie mają innych środków, innych możliwości wpływu niż użycie siły. Ale ludzie, którzy pracują w strukturach siłowych, też należą do konkretnych klanów i nie chcą narażać się miejscowym.

W Dagestanie wciąż funkcjonuje rytuał krwawej zemsty. Gdy np. ktoś torturował członka czyjegoś klanu, w grę zaczynały wchodzić lokalne, klanowe sposoby wymierzania sprawiedliwości. Sprawcy tych rozrachunków raczej nie są odnajdywani przez służby — wszyscy tego mechanizmu się obawiają, boją się tego też Rosjanie.

Republika ma zatem własną przestrzeń podejmowania decyzji i niezależnego działania. Ludzie nie trafiają do więzień za komentarze na Facebooku.

Czyli władza boi się reakcji społeczeństwa. To inaczej niż w Rosji centralnej, gdzie Putin może zrobić z ludźmi wszystko. Mieszkańcy Dagestanu mogą po prostu wyjść na ulice.

Tak, władza się boi dwóch rzeczy. Pierwszą z nich jest wspomniany już potencjał buntu w społeczeństwie, czego dowodem jest np. incydent z samolotem w Machaczkale. Ważne są w tym kontekście więzi klanowe. W Rosji centralnej społeczeństwo jest zatomizowane. Gdy służby aresztują członka rodziny, nie wstawią się za nim ani bliscy, ani sąsiedzi. A w Dagestanie o daną osobę zabiegać będzie jej klan, choć zależy, czy jest silny i jak daleko sięgają jego wpływ.

Drugą istotną kwestią są zyskujące na popularności narracje dekolonizacyjne. Młodzież dużo bardziej niż dawniej interesuje się XIX w., historią walki z rosyjskim najeźdźcą, postacią Imama Szamila, który był politycznym, wojskowym i duchowym przywódcą północnokaukaskiego ruchu oporu przeciwko carskiej Rosji.

Hulton Archive/Getty Images / Getty Images

Przywódca Imamatu Kaukaskiego Imam Szamil ok 1840 r.

Wśród młodych ludzi zawsze był pewien poziom zainteresowania historią, ale nigdy nie wzbudzała ona aż tylu emocji. Takie nastroje były częściej dostrzegane w starszych pokoleniach. Niewielu młodych — powiedzmy w 2010 r. — interesowało się wojną kaukaską, podczas której w latach 1817-1865 Imperium Rosyjskie podbiło Kaukaz Północny. Teraz się to zmienia.

„Władze stracą resztki autorytetu”

Czy dagestańskie elity podzielają negatywne nastawienie do Rosji?

Władze muszą demonstracyjnie okazywać lojalność wobec Kremla. Moskwa daje pieniądze, w republice panuje za to względny spokój, można rozwijać swoje biznesy.

Co ma pani na myśli?

Aby w Dagestanie doszło do buntu, rzesze młodych mężczyzn musiałyby utracić pracę oraz kapitał finansowy. Innymi słowy: musiałoby dojść do kryzysu ekonomicznego. Potencjał rozruchów jest najbardziej związany z takim scenariuszem.

Dagestan otrzymuje duże dotacje z budżetu Moskwy. jeżeli nagle przestanie te środki dostawać, to lokalne władze stracą resztki autorytetu. Gdy już nie będzie pieniędzy do rozdzielenia, sprawowanie funkcji publicznych przestanie wiązać się z prestiżem, a urzędnicy stracą posłuch. To model zależności finansowo-korupcyjnej, inny od znanego nam z państw demokratycznych.

„To państwo rosyjskie jest terrorystą”

Jakie warunki są konieczne, aby w Rosji nastąpił tak głęboki kryzys?

Gdyby ceny ropy dramatycznie spadły i utrzymywałyby się przez dłuższy czas na niskim poziomie, mogłoby to pociągnąć za sobą duże problemy dla Kremla. Niemniej nie jestem optymistką i nie wydaje mi się, aby Rosja w najbliższym czasie się rozpadła.

Podkreślę jeszcze jedną bardzo istotną rzecz: w Dagestanie mówimy o walce o wolność, niezależność. Nie każdy atak na lokalne władze należy określać mianem terroryzmu. Choć nie mówię, iż w czerwcu zamachów nie przeprowadzili terroryści.

Proszę rozwinąć tę myśl.

Czym się różni partyzant od terrorysty? Partyzant, gdy zbuduje sobie państwo, przestaje być terrorystą. Dla wielu mieszkańców Dagestanu to państwo rosyjskie jest terrorystą. Ilu ludzi zginęło z rąk władz rosyjskich, a ilu z rąk terrorystów czy partyzantów? To są nieporównywalne liczby. Podobnie jak w Gazie.

Islam oczywiście jest bardzo ważny, ponieważ daje przestrzeń do zjednoczenia w republice, w której jest bardzo wiele różnych grup etnicznych i języków, On jednoczy, dlatego rosyjska władza obawia się go dużo bardziej niż separatyzmu na podłożu etnicznym. W Dagestanie etniczne ruchy separatystyczne nie mogą zaistnieć na dużą skalę, ponieważ ta republika jest zbyt różnorodna.

Władza może zatem przymykać oko na to by np. Awarowie, najliczniejsza grupa etniczna, ok. 27,6 proc. mieszkańców republiki, wydawali swoje secesjonistyczne broszurki. Wiadomo, iż sami nie będą w stanie niczego groźnego wobec Rosji zdziałać. Co więcej, Kreml może choćby wspierać takie lokalne megalomanie etniczne, bo przeciwdziałają one zjednoczeniu.

Nie każdy wyznawca islamu jest antyrosyjski.

Duchowny Zarząd Muzułmanów Dagestanu, czyli tzw. Oficjalne „władze” religijne, są podlegle władzy państwowej i muszą się jej kłaniać, np. powtarzać bzdury o słuszności inwazji Rosji na Ukrainę.

Jednocześnie ów Zarząd włożył ogromną pracę w szerzenie wiedzy o islamie. Z roku na rok — co obserwowałam, gdy prowadziłam tam badania — wiedza mieszkańców republiki rosła. Religia zaczęła jednoczyć ludzi, stanowić podstawię ich tożsamości i sposobu życia. Jest to siła, której władze rosyjskie bardzo się boją. Nie mam wątpliwości, iż w przypadku ewentualnych rozruchów duże znaczenie miałyby właśnie hasła islamskie.

Kiedy mowa o wewnętrznych rozruchach w Rosji, kierujemy swoje zainteresowanie w stronę Czeczenii i Ramzana Kadyrowa – oczywiście i tam spokojnie nie będzie, gdyby pieniądze z Moskwy przestały płynąć. Natomiast w Czeczenii trudno o demonstracje uliczne czy partyzanckie działania przeciwko przedstawicielom państwa – są one natomiast możliwe w Dagestanie, jako republice pod najmniejszą kontrolą Moskwy.

Jeśli cokolwiek miałoby się w Rosji wydarzyć, to tam.

Idź do oryginalnego materiału