W 2014 roku, gdy Rosja rozpoczęła swoją hybrydową agresję na Donbas, prorosyjscy liderzy przekonywali, iż ten region - kraina górników - "żywi całą Ukrainę". Kremlowska propaganda podsycała niezadowolenie mieszkańców, oskarżając Kijów o ich trudną sytuację materialną, choć to właśnie ukraińskie władze latami subsydiowały nierentowne kopalnie z budżetu państwa. Moskwa kusiła wizją dostatniego życia, obiecując, iż wystarczy tylko odłączyć się od Ukrainy.
REKLAMA
Dekadę później zamiast rozwoju Donbas pogrążył się w stagnacji. Dziesiątki kopalń zamknięto pod pretekstem reorganizacji lub po prostu zatopiono. Tam, gdzie wydobycie jeszcze trwa, pensje górników są spóźnione o wiele miesięcy, a długi stały się codziennością. jeżeli ktoś faktycznie zyskuje na okupacji, to Rosjanie. Kremlowscy oligarchowie już planują eksploatację metali ziem rzadkich na zajętych terenach. Surowce te mogą zasilić rosyjski przemysł zbrojeniowy, stanowiąc poważne zagrożenie nie tylko dla Ukrainy, ale i dla całego świata.
Zobacz wideo Efekty rozmowy Trump-Putin, czyli Putin rozgrywa Trumpa
Rosyjski oligarcha planuje wydobycie cennych minerałów na okupowanym Donbasie
Ukraina posiada ogromne złoża cennych metali ziem rzadkich i minerałów. Wśród nich znajdują się tytan, lit, uran, grafit, beryl i mangan, a także bogate pokłady węgla, ropy i gazu. Ich wartość szacuje się na miliardy dolarów. Znaczna część tych surowców leży jednak na terenach kontrolowanych przez Rosję. Od początku okupacji Kreml dąży do przejęcia ukraińskich zakładów przemysłowych, przekazując je w ręce inwestorów i oligarchów bliskich moskiewskim elitom władzy.
Rosyjski miliarder Władimir Potanin - jeden z najbogatszych ludzi w Rosji - rozważa projekty związane z wydobyciem metali ziem rzadkich. Według niego rezerwy tych surowców, także te znajdujące się na wschodzie Ukrainy okupowanym przez Moskwę, pozostają słabo zbadane. - Wiele złóż na naszym terytorium oraz na nowych rosyjskich terenach (tak Kreml oficjalnie określa okupowane regiony - red.) nie zostało dostatecznie rozpoznanych. Po upadku Związku Radzieckiego utracono wiele wyników badań geologicznych - stwierdził Potanin. - Teraz trzeba to wszystko odbudować. Analizujemy tę możliwość i pracujemy nad tym - dodał.
Potanin jest właścicielem koncernu metalurgicznego Norylski Nikiel. Jednak z jego wypowiedzi nie wynika jednoznacznie, czy to właśnie ta spółka będzie zaangażowana w nowe projekty wydobywcze na okupowanych terenach.
Rosjanie na potęgę zarabiają z przemysłu okupowanego Donbasu. "Totalna anarchia"
Od początku okupacji Kreml traktuje przemysł Donbasu jako źródło dochodu. Wiele zakładów i kopalń popadło w ruinę, ale te, które wciąż mogą generować zyski, zostały przejęte przez rosyjskie firmy. Ukraiński dziennikarz i ekspert Denys Kazanski w rozmowie z Radiem Swoboda podkreśla, iż Kreml zarabia ogromne sumy na przemysłowej eksploatacji okupowanych terenów. Cały sektor działa pod ścisłą kontrolą rosyjskiego wojska, służb specjalnych oraz administracji prezydenta Rosji, która pełni funkcję centrum wpływu i również czerpie z tego zyski.
- Już w 2014 roku przejęto państwowe kopalnie, które były następnie demontowane i sprzedawane na złom. Część z nich kontynuowała działalność. jeżeli chodzi o prywatne przedsiębiorstwa, ich właściciele musieli płacić okupantom. Ci, którzy odmawiali, tracili swój biznes - mówi Kazanski. - Wiele zależało od tego, kto akurat kontrolował dane miasto lub wieś. Panowała tam totalna anarchia - to było zwyczajne rabowanie zajętych terenów - dodaje.
W grudniu 2024 roku rosyjskie władze okupacyjne w obwodzie ługańskim ogłosiły zakończenie "reformy" przemysłu węglowego. W jej wyniku 11 kopalń i 13 zakładów pomocniczych trafiło w ręce inwestorów. Przed 2014 rokiem w Donbasie działało ponad 125 kopalń - w tej chwili pozostało ich mniej niż 25 proc. Pozostałe zostały uznane za nierentowne, część zamknięto po 2014 roku, a inne zniszczono w wyniku wojny.
Rosjanie liczą na dalsze zyski, jeżeli uda im się zdobyć Pokrowsk - miasto, o które od miesięcy toczą się walki. Ukraińskie media podają jednak, iż tamtejsza infrastruktura przemysłowa jest poważnie uszkodzona w wyniku ostrzałów. Bez odbudowy nie ma więc mowy o wznowieniu działalności i eksploatacji surowców.
Surowce dla rosyjskiej machiny wojennej
Przemysł na zajętych przez Rosję terenach coraz częściej jest podporządkowany zamówieniom dla armii. Fabryki i zakłady, które przetrwały lata okupacji, teraz pracują na potrzeby rosyjskiego sektora obronnego. - Okupanci przekształcają terytorium obwodu ługańskiego w bazę surowcową do prowadzenia wojny. Rosyjskie firmy produkujące sprzęt wojskowy kontrolują kilka zakładów przemysłowych w okupowanych regionach, w tym na Ługańszczyźnie - podaje szef Ługańskiej Obwodowej Administracji Wojskowej Artem Łysogor.
Według niego produkcja w zakładach wagonowych w Kadijiwce oraz w zakładzie remontu samolotów w Ługańsku została całkowicie podporządkowana rosyjskim zamówieniom wojskowym. Łysogor podkreśla również, iż jednym z głównych powodów wykorzystywania okupowanych terenów do celów zbrojeniowych jest tani koszt siły roboczej.
Prawnik i analityk Paweł Łysianski w rozmowie z Kyiv Post zwraca uwagę, iż rosyjski przemysł obronny może również korzystać z rzadkich minerałów wydobywanych na zajętych terenach. - Na okupowanych obszarach znajdują się duże pokłady metali ziem rzadkich. Rosja chce je wykorzystać do rozbudowy swojego kompleksu militarnego. To poważne zagrożenie dla całego świata - wyjaśnia Łysianski.
Według niego Rosja przejęła 478 złóż w obwodzie ługańskim, 684 w donieckim, 199 w zaporoskim i chersońskim. Większość to węgiel, gliny czy piaskowce, ale wśród nich znajdują się także strategiczne surowce i metale najważniejsze dla nowoczesnych technologii wojskowych. - Ich eksploatacja może znacząco wzmocnić rosyjski przemysł obronny - podkreśla ekspert.