Wczoraj po południu rosyjski samolot wojskowy naruszył przestrzeń powietrzną Polski nad wodami terytorialnymi Bałtyku — poinformowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Do podobnych incydentów dochodzi coraz częściej. — Rosjanie badają, próbują i testują nad Bałtykiem — skomentował to wydarzenie wczoraj (11 lutego) wieczorem szef MSWiA Tomasz Siemoniak.
Siemoniak: To nie był błąd pilota
— To nie był błąd rosyjskiego pilota — powiedział minister Siemoniak w wieczornym programie TVN24. — Nie mam wątpliwości co do złej woli Rosji. Od lat prowadzą politykę testowania np. przez takie przeloty — dodał. Szef MSWiA zapowiedział również, iż MSZ oceni tę sytuację i — jak zapewnił — „nasza reakcja będzie na pewno adekwatna”.
„Latające oko” Rosji w polskiej przestrzeni powietrznej
„11 lutego 2025 roku o godz. 14.09 we wschodniej części Zatoki Gdańskiej doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej nad wodami terytorialnymi RP przez samolot Su-24MR Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej” — głosi komunikat wojska.
Incydent trwał dokładnie jedną minutę i 12 sekund. „Samolot, który wykonywał lot z Obwodu Królewieckiego, naruszył polską przestrzeń powietrzną na maksymalną głębokość 6,5 km” — dodaje Dowództwo Operacyjne.
Strona rosyjska potwierdziła fakt naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej tłumacząc, iż przyczyną była awaria systemu nawigacyjnego samolotu Su-24MR nazywanego „latającym okiem” (obserwuje bowiem ruchy wroga i zbiera dane wywiadowcze).
Polskie wojsko zapewnia, iż „obsada systemu obrony powietrznej RP prowadzi całodobową obserwację polskiej przestrzeni powietrznej, pozostając w ciągłej gotowości do zapewnienia jej bezpieczeństwa”.
Rano również poderwano samoloty
DORSZ poinformowało również, iż wcześnie rano poderwane zostały pary dyżurnych polskich i sojuszniczych myśliwców, a naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego postawiono w stan najwyższej gotowości.
Powodem alarmu był atak rosyjskiego lotnictwa strategicznego na cele na Ukrainie. „Podjęte kroki mają na celu zapewnienie bezpieczeństwa na terenach graniczących z zagrożonymi obszarami” — wyjaśnia wojskowe dowództwo.
Myśliwce, systemy obrony przeciwlotniczej i rozpoznania radiolokacyjnego zakończyły działania po trzech godzinach nie wykrywając wcześniej „naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie środki rażenia”.