Rosyjskie drony nad Polską. Co działo się minuta po minucie? Szef MON ujawnia

polsatnews.pl 2 godzin temu

- To był test narodowej jedności - powiedział w Sejmie wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, który zdał relację z tego, co działo się w nocy z wtorku na środę, kiedy rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły przestrzeń powietrzą Polski.

W nocy z wtorku na środę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez rosyjskie drony. W ocenie wojska był to "akt agresji" i "bezprecedensowe zdarzenie", które stworzyło realne zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli.

W czwartek informację w tej sprawie w Sejmie przedstawił wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który podkreślił, iż rozkazy o zestrzeleniu obcych statków powietrznych wydał osobiście Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Maciej Klisz. Podkreślił przy tym, iż - inaczej niż w wielu momentach naszej historii - "tej nocy nie byliśmy sami".

- Byliśmy z naszymi sojusznikami z NATO, z naszymi przyjaciółmi z Ukrainy, z innych państw, takich jak Australia. Operowały w przestrzeni powietrznej Królewskie Siły Powietrzne Królestwa Niderlandów, operowali razem z nami Włosi, wspierały nas wojska niemieckie swoimi bateriami Patriot, rozmieszczonymi wokół lotniska Jasionka - wymieniał.

Jak wskazał, cały proces odbywał się w konsultacjach z Sojuszniczym Dowództwem Sił Połączonych NATO w Brunssum. - Wspólne decyzje, wspólne działania, koordynacja. NATO zgadało egzamin, NATO nie uległo rosyjskiej presji - podkreślił minister.

Rosyjskie drony nad Polską. Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zdał w Sejmie relację

Kosiniak-Kamysz relacjonował, jak wyglądało przekazywanie informacji oraz podejmowanie decyzji od momentu rozpoczęcia rosyjskich ataków na Ukrainę we wtorek wieczorem.

- W nocy z 9 na 10 września Rosja wykorzystała do ataku 458 środków napadu powietrznego, w tym 415 dronów - mówił wicepremier.

Przekazał, iż bezzałogowce były wystrzeliwane z rejonów Brańska, Kurska, Orła, lokalizacji w Kraju Krasnodarskim oraz Krymu. - W momencie kiedy podejmujemy informacje, widzimy, iż na Ukrainie są podnoszone systemy, zapalają się czerwone lampy alarmowe również w naszym Dowództwie Operacyjnym, w Centrum Operacji Powietrznych. Wtedy dowódca operacyjny uruchamia wszystkie niezbędne procedury i tak tez było wieczorem 9 września - relacjonował polityk.

ZOBACZ: Rosyjskie drony nad Polską. Nowe informacje prokuratury

- Około godz. 21 odbywam rozmowę z panem gen. Kliszem, on mówi już o pełnej gotowości, już wtedy przygotowujemy wszystkie nasze systemy i uprzedzamy sojuszników. O godz. 20:55 aktywowany jest samolot wczesnego ostrzegania SAAB 340. Następnie po uzyskaniu pierwszych informacji o atakach na Ukrainie, o godz. 21:30 podniesiono gotowość narodowych i sojuszniczych drużyn sił i środków systemów obrony powietrznej - relacjonował z sejmowej mównicy.

Wicepremier przekazał, iż w tym czasie spływały też informacje z Ukrainy. - Chciałbym powiedzieć o bardzo dobrej współpracy, o wymianie informacji między naszym wojskiem a ukraińskim - mówił.

- Podrywane są samoloty i śmigłowce, w tym samoloty sojusznicze wczesnego ostrzegania, holenderskie samoloty F-35, polskie F-16, nasze śmigłowce Mi-24, Mi-17, BlackHawki, sojusznicze tankowce - wymieniał i dodał, iż w trakcie operacji tankowane w powietrzu były polskie i sojusznicze samoloty.

"Wojsko zareagowało stosowanie do zagrożenia"

W tym czasie trwała też wymiana informacji z Dowództwem Sił Połączonych NATO w Brunssum, w Holandii. - Pierwsze naruszenie naszej granicy w przestrzeni powietrznej odnotowano o godz. 23:14. Łącznie potwierdzono 19 naruszeń naszej granicy - mówił minister. Drony wlatywały zarówno z Ukrainy jak i Białorusi.

- Dowódca operacyjny po uzyskaniu informacji, zobrazowaniu obiektów, odnośnie tych, które stanowił zagrożenie podejmuje decyzję o ich likwidacji, unieszkodliwieniu i zestrzeleniu - mówił wicepremier.

O godz. 7:58 dowódca operacyjny zdecydował o obniżeniu stopnia gotowości systemu obrony powietrznej oraz otwarciu przestrzeni powietrznej nad południowo-wschodnią Polską. - Wojsko zareagowało stosowanie do zagrożenia - ocenił.

ZOBACZ: Zagrożenie ze strony Rosji. Kolejne państwo zamyka przestrzeń powietrzną

Kosiniak-Kamysz podkreślił, iż przepływ informacji trwał na bieżąco. - Wszystkie ośrodki władzy - pan prezydent, pan premier, MON wszystkie informacje, między nami, BBN były przekazywane i konsultowane - relacjonował i podkreślił, iż to był "test narodowej jedności i politycznej odpowiedzialności". - Ten egzamin został zdany - zaznaczył.

Tłumaczył, że lotniska cywilne w Modlinie, Warszawie, Rzeszowie i Lublinie zostały zamknięte, żeby "umożliwić śmigłowcom i samolotom (bojowym- red.) dobre operowanie w przestrzeni powietrznej".

- Nie odnotowano osób poszkodowanych w rosyjskim ataku. Jeden dom został zniszczony. Dotychczas odnaleziono szczątki 16 obiektów - mówił.

"Działania o charakterze politycznym". Narady i rozmowy ze światowymi przywódcami

Wicepremier przekazał też, jak wyglądał środkowy poranek. - Zostają pojęte działania o charakterze politycznym, strategicznym zarówno w kraju jak i w Europie, i na świecie. Rano odbywa się nadzwyczajne posiedzenie Rady Ministrów, spotkanie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta i premiera wraz z współpracownikami. Dochodzi o wielokrotnych konsultacji z naszymi sojusznikami

Szef MON przekazał, iż "w efekcie spotkania prezydenta i premiera" uruchomiony został Artykuł 4. NATO.

Konisak-Kamysz przypomniał, iż rozmowy z przywódcami innych państw odbyli prezydent i premier. Karol Nawrocki rozmawiał z prezydentem USA Donaldem Trumpem, a Donald Tusk m.in. z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem czy premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem.

WIDEO: 40 tys. żołnierzy przy granicy z Polską. Wiceszef MON o manewrach "Zapad-2025"
Idź do oryginalnego materiału