Rozejm w Ukrainie jest realny? „Putin jest w klinczu. W grze scenariusze rodem z filmów szpiegowskich”

news.5v.pl 5 godzin temu
  • Na mocy porozumień z Dżuddy w Arabii Saudyjskiej w Ukrainie ma dojść do zawieszenia broni z Rosją na 30 dni. Teraz, by te ustalenia weszły w życie, musi się na nie zgodzić Rosja
  • Jest to mocno wątpliwe, a każdy ruch Władimira Putina jest dla niego samego mocno ryzykowny
  • Ekspert podkreśla, iż Putin może sięgnąć po zasoby agenturalne — tak w Waszyngtonie, jak w Kijowie, żeby utrącić porozumienie z Dżuddy. — W międzyczasie będzie próbował militarnie rzucić Ukrainę na kolana — wskazuje
  • Zdaniem dr. Sokały, ewentualną porażkę z zawieszeniem broni w Ukrainie Trump może próbować sobie „powetować”, wzmagając presję na przyłączenie do USA Grenlandii

Raczej nie zaakceptuje – tak według Agencji Reutera wygląda możliwa reakcja Władimira Putina na 30-dniowe zawieszenie broni, co do którego porozumiały się w Dżuddzie USA i Ukraina. Putin ma naciskać, aby do warunków porozumienia włączyć rosyjskie postępy na polu bitwy – co jest żądaniem całkowicie nierealnym.

Na razie Kreml milczy, unikając reakcji na ustalenia z Dżuddy. — Putin jest w klinczu, nie ma dobrego scenariusza – mówi Onetowi dr Witold Sokała, specjalista od polityki międzynarodowej i publicysta „Dziennika Gazety Prawnej”. — Ma dwa wyjścia. Może, po pierwsze, powiedzieć twarde „nie”, odrzucając warunki porozumienia i nie godząc się na żadne zawieszenie broni. Wtedy narazi się na gniew Trumpa z powodu torpedowania przez Rosję jego „osobistego sukcesu” — bo tak Trump postrzega efekty rozmów USA z Ukrainą.

Do szczęścia potrzebuje tylko zgody Putina, a jeżeli rosyjski prezydent odmówi, Trump odbierze to bardzo osobiście – wyjaśnia dr Sokała. — jeżeli zaś Putin przystanie na proponowane warunki, to w kraju wybuchnie mu w twarz partia wojny. Bo zgoda na warunki z Dżuddy będzie jasnym przyznaniem, iż cele „trzydniowej operacji specjalnej” nijak nie zostały przez Rosję osiągnięte – wskazuje ekspert.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

— I wtedy sytuacja władcy Kremla może zrobić się bardzo nieprzyjemna. Bo ma zmilitaryzowane społeczeństwo, gospodarkę przestawioną na tory wojenne. I można wycisnąć pastę z tubki, ale niemal niewykonalne jest wciśnięcie jej z powrotem. I to właśnie może stać się w Rosji, iż zrobi się kocioł, jeżeli przeciętny Rosjanin uzna, iż Putin ich kraj sprzedał, godząc się na zawieszenie broni – podkreśla dr Sokała.

„W grze są trzy scenariusze. Dwa mocno agenturalne”

Ekspert zaznacza, iż Rosja ewidentnie gra w tej chwili na czas i będzie ten stan rzeczy przeciągać tak długo, jak tylko się da. — Nie zapominajmy, iż na piątek zaplanowane jest spotkanie Rosji z Chinami i Iranem, teoretycznie dotyczące strategii nuklearnej. Jednak nie wątpię, iż kwestia ukraińska będzie mocno dyskutowana – mówi dr Sokała. — Do piątku więc ofensywa rosyjska w Ukrainie będzie kontynuowana, Putin będzie próbował podtrzymać tam względny impet, a propagandowo będzie robić dobrą minę do złej gry, zastanawiając się, jakie realne atuty pozostają mu w ręku – mówi ekspert.

— Rosja ma teraz trzy scenariusze. Pierwszy, iż Kreml uruchomi nieużyte dotąd dźwignie w USA i będzie próbować przekonać Trumpa, iż porozumienie USA z Ukrainą było błędem. Wtedy – jeżeli Rosja ma takie źródła – to mówimy o scenariuszu agenturalnym w Waszyngtonie, wokół Trumpa lub o nim samym jako agencie – wskazuje dr Sokała. — I gdyby faktycznie coś tu było na rzeczy, to będziemy mieć za chwilę nagły zwrot, woltę strony amerykańskiej, Trump skrytykuje ustalenia z Dżuddy i je odrzuci. Niejako „przy okazji” zdymisjonuje Marco Rubio, czyli sekretarza stanu, który w Arabii Saudyjskiej negocjował. Tylko wtedy opadają już ostatnie maski i mamy ostry bunt w całej Partii Republikańskiej – mówi ekspert.

Drugi scenariusz to uruchomienie przez Rosję dźwigni, które posiadają prawdopodobnie w Ukrainie. Czyli odpalenie całej agentury, żeby to strona ukraińska jednak wywróciła stolik. Ktoś w Kijowie, choćby sam Wołodymyr Zełenski mówi wtedy, iż w Dżuddzie ktoś po stronie ukraińskiej poszedł na zbyt wielkie ustępstwa i ani kroku wstecz. Wtedy Amerykanie powracają do narracji, iż to Ukraińcy są „bad guys” — podkreśla dr Sokała.

W wariancie trzecim zaś, gdyby wajchy w Waszyngtonie i Kijowie nie zadziałały, Rosja dalej może grać na czas, przeciągać, starając się rzucać Trumpowi nowe świecidełka i nadzieję w postaci jakichś spodziewanych korzyści w relacjach w Arktyce, Iranie czy Afryce. I liczyć na to, iż uda się w międzyczasie spowodować militarny przełom i rzucić Ukrainę na kolana. Wtedy rozmowy pokojowe można podjąć, ale na innych warunkach niż te z Dżuddy – zaznacza ekspert.

Trump w Grenlandii „odbije sobie” niepowodzenie w Ukrainie? „Nikt się tam do USA nie będzie spieszył”

Opozycyjna liberalna partia Demokraci, koncentrująca się na gospodarce, a nie jedynie na kwestii niepodległości Grenlandii wygrała wybory. Czy taki wynik oznacza, iż teraz Trump zmaksymalizuje swoje starania, by ten region odzyskać? A wynik wyborów mu to ułatwi? — Wynik wyborów nie oznacza niczego przełomowego – mówi dr Sokała. — Zwycięzcy to partie proreformatorskie, ostrożni niepodległościowi liberałowie, mają rozsądny program, żeby stopniowo zwiększać ekonomiczną niezależność od Danii. Co nie będzie łatwe, bo dziś połowa budżetu Grenlandii to jest dotacja z Kopenhagi – wyjaśnia.

— Daleko jest, i to bardzo, do tego, by Grenlandia stała się rychło i dobrowolnie kolejnym stanem USA, bez względu na naciski Trumpa. Bardziej prawdopodobne jest zacieśnianie współpracy gospodarczej z Ameryką tam, gdzie da się na niej zarobić, ale to będzie ewolucja niż rewolucja – wskazuje ekspert. — Owszem, stanie się częścią dynamicznej gospodarki amerykańskiej kusi, ale spora część Grenlandczyków zdaje sobie sprawę, iż w pakiecie jest upadek wspomaganej przez państwo opieki socjalnej, medycznej, darmowej edukacji. No i potencjalne wysłanie kontyngentu na jakąś egzotyczną wojnę. Do tego nikt się w Grenlandii nie będzie spieszył – podsumowuje dr Sokała.

Idź do oryginalnego materiału