W poniedziałek, 19 maja, prezydent USA Donald Trump odbył telefoniczną rozmowę z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Była to już trzecia rozmowa obu przywódców od początku roku. Jak podają oficjalne źródła, głównym tematem były możliwe scenariusze zakończenia wojny w Ukrainie. Trump zapowiedział, iż Ukraina i Rosja "natychmiast rozpoczną negocjacje" w sprawie zawieszenia broni, a warunki ewentualnego porozumienia pokojowego mają wypracować same strony. Moskwa z kolei mówi o "memorandum w sprawie możliwego przyszłego porozumienia pokojowego", zaznaczając, iż najważniejsze jest uwzględnienie tzw. "pierwotnych przyczyn konfliktu".
REKLAMA
Deklaracje te padły niedługo po nieudanych rozmowach ukraińsko-rosyjskich w Stambule. W Kijowie słowa Trumpa o pokoju wywołały ostrożne reakcje. Podkreśla się, iż rola USA w procesie dyplomatycznym pozostaje kluczowa. Ukraińscy eksperci zwracają uwagę, iż poniedziałkowa rozmowa nie przybliżyła stron do realnego rozejmu, a droga do pokoju wciąż wydaje się bardzo odległa.
Zobacz wideo Ochojska o pomocy Ukraińcom. "W zeszłym roku przynieśli w podatkach 20 miliardów"
Ukraińscy eksperci: Putin testuje Trumpa, ale o pokoju przez cały czas nie ma mowy
Rozmowa Trumpa z Putinem została poprzedzona serią kontaktów na niższym szczeblu, w tym udziałem specjalnego wysłannika Donalda Trumpa, Steve’a Witkoffa, w spotkaniach z przedstawicielami Kremla. Zdaniem Andrija Ilarionowa, starszego analityka Centrum Polityki Bezpieczeństwa, takie kontakty miały dla Władimira Putina charakter rozpoznawczy.
- Putin wykorzystywał Witkoffa do zdobywania informacji wywiadowczych. Chciał zrozumieć strategię Trumpa i jego administracji - jakie mają poglądy, jakie widzą możliwości, jakie są ich wahania - tłumaczył Ilarionow w rozmowie na kanale YouTube ukraińskiej dziennikarki Natalii Mosejczuk. Według niego, po kilku takich spotkaniach Kreml uznał, iż administracja Trumpa nie stanowi dla Rosji realnego zagrożenia.
W Kijowie wypowiedzi obu stron rozmów przyjęto z dużą rezerwą. Politolog Ihor Reiterowycz w rozmowie z agencją Ukrinform zwrócił uwagę, iż mimo publicznych deklaracji o zawieszeniu broni, nie ma żadnych konkretnych ustaleń. - Głównym postulatem miało być natychmiastowe zawieszenie ognia. Niczego takiego nie usłyszeliśmy - choćby w przybliżeniu - również w wypowiedziach Trumpa - powiedział Reiterowycz.
Zauważył też, iż komunikaty Moskwy i Trumpa wzajemnie się wykluczają. - Trump ogłasza, iż negocjacje o zawieszeniu ognia rozpoczną się natychmiast, a chwilę później Kreml informuje, iż żadnych konkretnych terminów nie omawiano. Czyli, Rosjanie po raz kolejny publicznie okłamali Trumpa zaledwie trzy minuty po tym, jak opublikował wpis w swojej sieci społecznościowej - powiedział ekspert.
Eksperci z Kijowa: Putin znów owinął Trumpa wokół palca
Zdaniem ukraińskiego politologa Wołodymyra Fesenki, ostatnia rozmowa Donalda Trumpa i Władimira Putina to kolejna próba Kremla wykorzystania retoryki o pokojowych negocjacjach jako narzędzia politycznego nacisku i osłony dla dalszej agresji.
- Putin po raz kolejny skutecznie wcisnął Trumpowi makaron na uszy. Prezydent USA znów wierzy - albo udaje, iż wierzy - w gotowość Putina do zakończenia wojny. Może robi to tylko po to, by uniknąć bezpośredniego zaangażowania USA w negocjacje - ocenił Fesenko.
Ekspert zauważa, iż Rosja chce wykorzystać rozmowy pokojowe jako fasadę do dalszych działań militarnych. Według niego Moskwa podnosiła też temat zawieszenia sankcji w czasie ewentualnych negocjacji. Ale - jak podkreśla Fesenko - fakt, iż mówi się o możliwych rozmowach, nie oznacza, iż są one blisko realnego przełomu. - Gdzie, kiedy, w jakim formacie i z jakim porządkiem obrad - to wszystko przez cały czas wymaga ustaleń - dodał politolog.
Fesenko przestrzega również przed rezygnacją z udziału w rozmowach pokojowych, choćby jeżeli wydają się mało produktywne. - Właśnie tego chce Putin. A taki krok mógłby zaszkodzić relacjom Kijowa z Waszyngtonem - podkreśla. Według niego Ukraina powinna łączyć elastyczną taktykę negocjacyjną z twardą obroną własnych interesów oraz utrzymać wspólny front z europejskimi partnerami.
Podobnie pesymistycznie sytuację ocenia były minister obrony Ukrainy, Anatolij Hrycenko. Jego zdaniem, ostatnie sygnały z Moskwy i Waszyngtonu nie dają żadnej realnej nadziei na szybkie zakończenie wojny.
- Szybkiego pokoju nie będzie. Zawieszenia ognia też nie. I tych "miażdżących" sankcji również - stwierdził Hrycenko. Jego zdaniem Kreml będzie łączył ofensywę wojskową z przeciąganiem rozmów dyplomatycznych, zgodnie ze znanym schematem: najpierw "analiza przyczyn", potem "etapy porozumienia", "mechanizmy wdrożenia", "format traktatu pokojowego", jakiś "tymczasowy memorandum" - i znów kolejne rozmowy o tym samym.
- Świat nigdy nie był sprawiedliwy - i taki pozostaje. Przed nami długi marsz. Potrzeba dużo siły i wytrwałości. Zwłaszcza naszym żołnierzom na froncie - powiedział Hrycenko.
Trudna sytuacja na froncie. Rosjanie straszą "wieczną wojną"
Na froncie sytuacja pozostaje trudna. W niedzielę - jak poinformowało ukraińskie wojsko - Rosja przeprowadziła największy od początku inwazji atak dronami. Walki realizowane są na całej linii frontu. Z informacji ukraińskiego wywiadu wynika, iż Moskwa rozważała dokonanie demonstracyjnego testu międzykontynentalnej rakiety balistycznej "Jars" tuż przed rozmową Władimira Putina z Donaldem Trumpem. Do testu ostatecznie nie doszło, ale napięcie nie maleje - także za sprawą słów wypowiadanych przez rosyjskich urzędników.
Władimir Miedinski, były szef rosyjskiej delegacji negocjacyjnej, zasugerował możliwość "wiecznej wojny" przeciwko Ukrainie. To zdanie spotkało się z ostrą reakcją ukraińskich komentatorów i ekspertów wojskowych. Generał Ihor Romanenko w rozmowie z portalem TSN stwierdził, iż tego typu hasła są formą presji psychologicznej.
- Historia zna wojny trwające wiele lat, ale żadna z nich nie była wieczna. Obowiązują pewne prawa prowadzenia wojny: ograniczone zasoby, morale społeczeństwa, czynniki polityczne - wyjaśnia Romanenko.
Zdaniem eksperta Kreml próbuje poprzez strach wymusić ustępstwa Kijowa, sugerując, iż wojna nie ma końca. - Putin chce czterech ukraińskich obwodów, ich zasobów naturalnych i ludności, którą mógłby wykorzystać w kolejnych działaniach wojennych. Straszenie i szantaż są jednym z narzędzi do osiągnięcia tego celu - podkreśla Romanenko.