NATO potrzebuje czterokrotnego wzmocnienia obronności, aby być w stanie odeprzeć ewentualny atak, stwierdził wczoraj sekretarz generalny NATO Mark Rutte. Tymczasem Kreml zarzuca szefowi Sojuszu, iż zmusza europejskich podatników do ponoszenia kosztów obrony przed nieistniejącym zagrożeniem.
Mark Rutte naciska na państwa członkowskie Sojuszu, by zwiększyły wydatki na obronność do 3,5 proc. PKB, a ponadto przeznaczały dodatkowe 1,5 proc. PKB na szersze cele związane z bezpieczeństwem.
Wczoraj w Londynie szef NATO wygłosił przemówienie na wydarzeniu zorganizowanym przez think tank Chatnam House, w którym podkreślił, iż Sojusz potrzebuje zwiększenia zdolności w zakresie obrony powietrznej i przeciwrakietowej aż o 400 proc.
– Rosja może być gotowa do użycia siły militarnej przeciwko NATO w ciągu pięciu lat. Nie łudźmy się – wszyscy jesteśmy teraz wschodnią flanką (Sojuszu – red.) – powiedział Rutte, odnosząc się do zasięgu rosyjskich rakiet.
– Faktem jest, iż potrzebujemy skokowego postępu w zakresie naszej wspólnej obrony. Faktem jest, iż musimy dysponować większymi siłami i zdolnościami, by w pełni wdrożyć nasze plany obronne. Faktem jest, iż zagrożenie nie zniknie choćby po zakończeniu wojny w Ukrainie – dodał.
Rutte nawiązał do zaplanowanego koniec miesiąca szczytu NATO w Hadze – pierwszego po powrocie Donalda Trumpa do władzy w USA.
Wobec obaw o nieprzewidywalność Trumpa podczas szczytu szef NATO próbował również rozwiać lęki przed ewentualnym wycofaniem się USA z zaangażowania w obronę Europy.
– Czy amerykańskie wojska nagle się wycofają (z Europy – red.)? Nie – zapewnił Rutte, dodając jednak, iż zwrot USA w stronę Azji jest „całkowicie logiczny”.
Ten proces – jak podkreślił sekretarz generalny NATO – będzie przebiegał stopniowo i nie doprowadzi do żadnych luk w zdolnościach obronnych NATO.
Czterokrotne wzmocnienie obronności
Państwa południowej flanki, takie jak Włochy i Hiszpania, dopiero w tym roku, a więc ponad dekadę po pierwszym ustaleniu podczas szczytu w Walii celów wydatków na obronność w wysokości 2 proc. PKB, ogłosiły jego realizację i nie zamierzają blokować zwiększenia tego celu.
Szczególnie trudne było w tym aspekcie przekonanie Madrytu, ponieważ Hiszpania nie postrzega Rosji jako bezpośredniego zagrożenia dla swojego bezpieczeństwa.
W zeszłym tygodniu ministrowie obrony NATO zatwierdzili nowe tzw. cele zdolnościowe – czyli wymagania dotyczące sprzętu wojskowego, niezbędnego do wdrożenia regionalnych planów obronnych sojuszu przed potencjalnym rosyjskim atakiem.
Choć szczegóły pozostają tajne, priorytety obejmują obronę powietrzną i przeciwrakietową, duże formacje sił lądowych, zdolności dalekiego zasięgu oraz logistykę.
– NATO potrzebuje 400-procentowego wzrostu zdolności w zakresie obrony powietrznej i przeciwrakietowej (…) Nasze wojska potrzebują też tysięcy dodatkowych pojazdów opancerzonych i czołgów, milionów sztuk amunicji artyleryjskiej, a także musimy podwoić nasze zdolności wsparcia, takie jak logistyka, zaopatrzenie, transport i pomoc medyczna – oznajmił Rutte.
Jak dodał, rządy państw członkowskich są również na dobrej drodze do zakupu większej liczby okrętów wojennych, dronów, pocisków dalekiego zasięgu i samolotów – w tym co najmniej 700 myśliwców F-35 produkcji amerykańskiej.
– jeżeli chodzi o amunicję, Rosja produkuje w trzy miesiące tyle, ile całe NATO w ciągu roku – ostrzegł Rutte.
Kreml komentuje plany NATO
Treść jego wystąpienia natowskie służby prasowe udostępniły mediom jeszcze przed jego wygłoszeniem. O odniesienie się do słów, jakie miały paść z ust Holendra, dziennikarze poprosili na briefingu prasowym rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa.
– Sojusz Północnoatlantycki zrzucił wszystkie maski i w tej chwili w każdy możliwy sposób pokazuje swoją istotę jako instrument agresji i konfrontacji – ocenił, dodając, iż NATO służy właśnie agresji, a nie utrzymywaniu stabilności i bezpieczeństwa.
Według niego Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego powstała właśnie w celu konfrontacji, ale do tej pory starała się ten zawoalować, a teraz już choćby się z nim nie kryje.
Zdaniem kremlowskiego rzecznika wdrożenie planów przedstawionych przez szefa NATO będzie miało negatywne skutki przede wszystkim dla Europejczyków.
– Chodzi o to, iż europejscy podatnicy wydają swoje pieniądze na zakup (zasobów do przeciwdziałania – red.) pewnego rodzaju zagrożeniu, które według nich pochodzi z naszego kraju. Ale to nic innego jak efemeryczne zagrożenie – ocenił Pieskow, cytowany przez portal dziennika „Kommiersant”.
– jeżeli europejskie rządy i członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego chcą to zrobić swoim podatnikom, zrobią to – skwitował.
Pieskow: Rosja zastrzega sobie prawo do odpowiedzi
Pieskow powiedział również, iż Rosja zastrzega sobie prawo do swobodnego działania w kwestii rozmieszczenia rakiet średniego i krótkiego zasięgu i może uciec się do tego kroku, jeżeli konieczna będzie odpowiedź na agresywne działania NATO w pobliżu granic Rosji.
Zaznaczył, iż zdaniem Kremla szereg państw NATO, w tym nowi członkowie Sojuszu, zachowują się coraz bardziej agresywnie i zbliżają swoją infrastrukturę do granic Rosji.
Cytowany przez państwową agencję TASS Pieskow podkreślił, iż w przypadku dalszego zaostrzenia sytuacji, gdy nie będzie już żadnych zewnętrznych ograniczeń, Moskwa zachowa prawo do działania we własnym interesie.