Na początku lutego w trzech obwodach Ukrainy doszło do serii brutalnych napaści na centra rekrutacyjne i wojskowych. Doszło do nich tuż po krwawym rosyjskim ataku rakietowym na Połtawę i inne miasta. Głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandr Syrski określił te incydenty jako "haniebne akty przemocy", a Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony sugeruje, iż mogą za nimi stać rosyjskie służby specjalne.
REKLAMA
W reakcji dowódcy Sił Zbrojnych wezwali władze oraz społeczeństwo do jednoznacznego potępienia tych działań. Eksperci ostrzegają, iż ataki na żołnierzy na tyłach frontu są skrajnie nieakceptowalne i mogą prowadzić do destabilizacji wewnętrznej, co wpisuje się w cele Kremla.
Zobacz wideo Wołodymyr Zełenski zakręcił kurek z rosyjskim gazem. Czy czekają nas podwyżki?
Seria ataków na centra rekrutacyjne wstrząsnęła Ukrainą
1 lutego w Pyriatynie, w obwodzie połtawskim zastrzelono żołnierza pracującego w centrum rekrutacyjnym. Do tragedii doszło, gdy trzech wojskowych wraz z grupą nowo powołanych zatrzymało się na stacji benzynowej w drodze do centrum szkoleniowego. W pewnym momencie podszedł do nich mężczyzna w kominiarce i wojskowych spodniach, uzbrojony w strzelbę myśliwską. Zażądał od jednego z żołnierzy, by oddał mu broń. Gdy ten odmówił, napastnik strzelił do niego z odległości dwóch-trzech metrów, następnie zabrał broń i uciekł razem z jednym z mobilizowanych.
Koledzy postrzelonego natychmiast udzielili mu pierwszej pomocy i wezwali karetkę, jednak lekarze nie zdołali go uratować. Jak poinformował rzecznik połtawskiego centrum rekrutacyjnego Roman Istomin, zabity żołnierz został zmobilizowany w 2023 roku. Ze względu na ograniczoną zdolność do służby, potwierdzoną przez komisję lekarską, został przydzielony do pracy w centrum rekrutacyjnym.
Sprawcy zostali zatrzymani kilka godzin po ataku. Głównym napastnikiem okazał się 40-letni mieszkaniec obwodu połtawskiego, a jego wspólnikiem 36-letni mieszkaniec Połtawy. Śledztwo prowadzone jest w sprawie trzech poważnych przestępstw: umyślnego zabójstwa, nielegalnego przejęcia broni oraz utrudniania działalności Sił Zbrojnych Ukrainy. Grozi im do 15 lat więzienia wraz z konfiskatą mienia.
Tego samego dnia w centrum rekrutacyjnym w Równem doszło do eksplozji, w wyniku której rannych zostało kilku żołnierzy. Jak poinformował głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandr Syrski, sprawca zdetonował ładunek wybuchowy w budynku komisji wojskowej. Policja podała, iż eksplozja nastąpiła o 16:15. Jedna osoba zginęła, a sześć zostało rannych. Jeden z poszkodowanych jest w stanie ciężkim.
2 lutego doszło do kolejnego incydentu – około godziny 18:40 w centrum rekrutacyjnym w Pawłohradzie, w obwodzie dniepropietrowskim wybuchł niezidentyfikowany ładunek. Ranny został żołnierz.
Gen. Mychajło Drapaty: Nie możemy biernie przyglądać się rosnącej fali pogardy wobec naszych obrońców
Głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy, Ołeksandr Syrski, określił akty przemocy wobec żołnierzy jako "niedopuszczalne i haniebne". Podkreślił, iż dowództwo Sił Zbrojnych oczekuje pełnego i wszechstronnego śledztwa w sprawie tych przestępstw, a winni muszą ponieść karę. Przypomniał również, iż armia robi wszystko, co możliwe, by bronić państwa i narodu ukraińskiego, a w warunkach pełnoskalowej wojny nie jest to możliwe bez mobilizacji.
– Siły Zbrojne Ukrainy dokładają wszelkich starań, by podczas mobilizacji nie dochodziło do naruszeń praw człowieka. Wojska lądowe pracują nad poprawą funkcjonowania centrów rekrutacyjnych, eliminują błędy i rozwiązują istniejące problemy – podkreślił Syrski. Dodał jednak, iż obrona kraju jest sprawą ogólnonarodową i nie może się odbywać bez wsparcia społeczeństwa oraz szacunku dla żołnierzy.
Dowódca Wojsk Lądowych Ukrainy i Operacyjno-Strategicznego Zgrupowania "Chortycia", generał Mychajło Drapaty nazwał zabójstwa żołnierzy na zapleczu frontu "czerwoną linią, której nie można przekroczyć". – Nie możemy biernie przyglądać się rosnącej fali pogardy wobec naszych obrońców – to granica, której nie wolno przekraczać – powiedział. – Już wcześniej widzieliśmy przypadki poniżania i agresji wobec naszych żołnierzy, ale nie było na to zdecydowanej reakcji społeczeństwa. Teraz mamy bezpośrednie ataki zbrojne. To działanie wroga – on działa wśród nas i przeciwko nam, podczas gdy my wciąż zastanawiamy się, kto co polubił w mediach społecznościowych – zaznaczył Drapaty.
Generał stwierdził, iż nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zabójstwa żołnierza ani ataków na centra rekrutacyjne i wezwał władze do szybkiej i zdecydowanej reakcji, która jest jedynym adekwatnym działaniem w tej sytuacji. – jeżeli zabójcy, prowokatorzy i zdrajcy nie zostaną sprawiedliwie ukarani, to będziemy mieli jeszcze więcej zamordowanych żołnierzy na zapleczu. W innych miastach. W innych dzielnicach. Na stacjach benzynowych, w supermarketach, na klatkach schodowych, na ulicach nazwanych imionami bohaterów – ostrzegł ukraiński generał.
Czy za atakami na centra uzupełnień w Ukrainie stoją Rosjanie? "Analitycy przewidywali możliwość takich incydentów"
Szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, Andrij Kowalenko, stwierdził, iż trzy przypadki agresji wobec wojskowych to operacje kierowane przez rosyjski wywiad wojskowy GRU i Federalną Służbę Bezpieczeństwa. – Równocześnie z tym nasilana jest kampania medialna, która trwa od 2022 roku, ale szczególnie duże wysiłki na rzecz destabilizacji mobilizacji i wpływu na przestrzeń medialną Rosjanie zaczęli podejmować od 2024 roku – napisał Kowalenko na swoim kanale w sieci Telegram.
Szef grupy badawczo-analitycznej InfoLight.ua, Jurij Gonczarenko, w rozmowie z Radiem Swoboda powiedział, iż analitycy przewidywali możliwość takich incydentów. Jego zdaniem głównym problemem jest to, iż "ci, którzy mieli monitorować sytuację, dopuścili do jej eskalacji". Ekspert podkreślił, iż jego zespół śledził rozwój kampanii przeciwko centrom rekrutacyjnym i mobilizacji na TikToku, Telegramie oraz komunikatorze Viber. – Według naszych szacunków liczba aktywnych członków tych grup może wynosić od 50 do 70 tys. osób – i to właśnie oni podejmują również fizyczny opór wobec mobilizacji – ostrzegł Gonczarenko.
Ukraiński portal Unian przytacza przykłady wiadomości tekstowych, które Rosjanie wysyłają do Ukraińców, nawołując do ataków sabotażu: "Spalcie centrum rekrutacyjne i uratujcie swoje życie".
Ołeksandr Kowalenko, wojskowo-polityczny analityk grupy "Informacyjny Opór", w rozmowie z agencją Ukrinform powiedział, iż na podstawie chronologii wydarzeń ostatnich dni można mówić o zaplanowanej akcji terrorystycznej, mającej na celu destabilizację kraju. – Głównym celem aktywizacji sieci agentów jest destabilizacja kraju od wewnątrz, według jednego z kilku scenariuszy: od niezadowolenia z obecnej władzy po stawianie cywilów przeciwko wojskowym. Teraz centra rekrutacyjne przechodzą na poziom, który już nie polega na braku zaufania czy wrogości, ale na fizycznym oporze – dodał analityk.