W przedwojennej Rosji (przed jej inwazją na Ukrainę) obowiązywało dużo ograniczeń — zarówno legislacyjnych, jak i technologicznych — ale władze nie zawsze wykorzystywały je przeciwko społeczeństwu, a przynajmniej nie tak, jak mogłyby.
Przykładowo dane dotyczące rozmów telefonicznych Rosjan i ich historii przeglądania internetu były przechowywane na serwerach państwowych, ale nie doprowadziło to do masowych aresztowań tych, którzy subskrybowali prasę opozycyjną lub przeklinali rosyjski reżim w rozmowach telefonicznych.
Potencjalnie istniała szansa, by zmienić Rosję nie do poznania. Społeczeństwo rosyjskie zostało jednak oddzielone od epokowych reform wolą jednego człowieka — Władimira Putina.
Wielu analityków doskonale zdawało sobie sprawę z tego faktu. Wyobrażali sobie też potencjalną katastrofę polityczną i prawną, która nastąpi, gdy reżim zdecyduje, iż musi przyspieszyć zmiany w kierunku wprowadzenia większej represyjności i całkowitej kontroli nad społeczeństwem. Obserwatorzy różnili się jednak w ocenie poglądów i interesów rosyjskiego dyktatora.
Wielu z nich wydawało się, iż granicę krwiożerczości jego rządów i geopolitycznego awanturnictwa nakreśliły czasy Breżniewa. Ci, którzy twierdzili, iż Putin jest gotowy pójść dalej i doprowadzić do restalinizacji, byli nazywani szaleńcami i paranoikami. Wojna pokazała jednak, iż mieli rację. Rok 2024 być może był punktem zwrotnym w kierunku całkowitej restalinizacji.
Nieuchronne zmiany
Ten proces rozpoczął się już wcześniej. W 2022 r. władze na Kremlu oczyściły przestrzeń medialną z niezależnej prasy — a w zasadzie z tytułów, które jeszcze przetrwały — i wprowadziły cenzurę wojskową. Wydaje się jednak, iż ta zmiana była w dużej mierze sytuacyjna, spowodowana niepowodzeniem planów dotyczących rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Przyspieszenie działań w kierunku wprowadzenia większej represyjności i kontroli nad społeczeństwem po „wyborach prezydenckich”, które odbyły się wiosną 2024 r., nie wygląda już na spontaniczne ruchy, a bardziej na zaplanowaną akcję. W ciągu obecnej kadencji Putina będziemy prawdopodobnie świadkami zmian, których wielu tak bardzo się obawiało. Istnieje kilka znaków, które mogą to zwiastować.
Pod koniec pierwszego kwartału XXI w., gdy społeczeństwo nie wyobraża sobie codziennego życia bez elektronicznych środków komunikacji i źródeł informacji, władze pozbawiły Rosjan dostępu do najważniejszego masowego zasobu informacyjnego. Ponadto środki komunikacji, które pozostawały poza kontrolą służb bezpieczeństwa, zostały zablokowane lub grozi im to w najbliższej przyszłości.
Izolacji informacyjnej nie można uznać za specyficzny objaw stalinizmu, była ona również cechą ZSRR czasów Breżniewa. Bliższa czasom stalinowskim jest natomiast próba rozciągnięcia kontroli służb wywiadowczych na prywatne życie dosłownie każdego Rosjanina. Władze od dawna przechowują wszystkie dane dotyczące ich aktywności w internecie i rozmów telefonicznych.
Po raz pierwszy mówi się jednak o masowej identyfikacji tych, którzy próbują ominąć elektroniczny mur, który buduje reżim — za pomocą różnych blokad i środków spowalniających pobieranie danych. jeżeli ta propozycja zostanie przekształcona w konkretne rozwiązanie techniczne, praktycznie każdy Rosjanin będzie miał w swoim mieszkaniu elektronicznego donosiciela.
A to będzie charakterystyczne bardziej dla czasów Stalina niż ery „rozwiniętego socjalizmu”. Władze planują również gromadzić dane geolokalizacyjne Rosjan, uzupełniając już działający system miejskiego monitoringu wideo. jeżeli ta inicjatywa zostanie zrealizowana, władze będą wiedzieć wszystko o ruchach rosyjskich obywateli.
Kraj represjami stojący
Oprócz wszechobecnego nadzoru elektronicznego i cyfrowego izolacjonizmu w 2025 r. Rosjan czeka również nasilenie represyjnego ustawodawstwa. Aresztowania elit na różnych szczeblach stały się już codziennością.
Jeśli chodzi o społeczeństwo, przepisy, które stanowiły podstawę prawną prześladowań politycznych, zostały pod koniec ubiegłego roku wyposażone w dodatkowe instrumenty pozwalające na surowsze karanie Rosjan. jeżeli przykładowo ktoś jest teraz ścigany „za dyskredytowanie armii”, może zostać umieszczony na liście „ekstremistów i terrorystów”.
Władimir Putin w Moskwie, 19 grudnia 2024 r.
Nie jest powiedziane, iż to ostatni krok i iż ustawodawcy nie pójdą dalej. w tej chwili umieszczenie kogoś na liście ekstremistów jest równoznaczne ze skazaniem go na „śmierć ekonomiczną” — pozbawia się taką osobę możliwości zarabiania i wydawania pieniędzy. Nic jednak nie powstrzyma rosyjskiej machiny represji przed dalszym zaostrzaniem sankcji wobec dysydentów.
Modelowe państwo Putina
W ciągu ostatniego roku władze traktowały społeczeństwo znacznie gorzej niż wcześniej. Nie raz można to było porównać do traktowania zwierząt hodowlanych. Przykład? Rosyjskie władze wysyłają część „młodzieży” na „rzeź”. Aby usprawnić ten proces, coraz bardziej zaostrzają system poboru, a rosyjscy policjanci, którzy nie zawracają sobie głowy przestrzeganiem praw człowieka, zapędzają młodych ludzi do ośrodków poboru wojskowego dosłownie jak bydło do zagrody.
Inny przykład — władze obawiają się kryzysu demograficznego, a więc próbują zmusić ludzi do większej liczby urodzeń. Tak, by — jak to ujął jeden z deputowanych — „maszyna do pracy działała”.
Najwyraźniej tak w wyobrażeniach Władimira Putina powinno wyglądać modelowe państwo. Podmiotem jest tylko władza, pasterzami są stróże prawa, a trzodą jest społeczeństwo. Iwan Groźny, Piotr Wielki, Aleksander III i Stalin — to przywódcy, którzy najbardziej zbliżyli Rosję do takiego modelu państwa. Obecny rosyjski prezydent, ze względu na swoją biografię , jest najlepiej zaznajomiony z metodami rządzenia ostatniego z tych czterech. I wydaje się, iż nie ma nic przeciwko wcieleniu ich ponownie w życie — w takiej czy innej formie.