Przychodzę do redakcji, pusty korytarz. Idę po pokojach i dopiero w tym największym widzę tłum koleżanek i kolegów. Przy ścianie stół, na nim coś przypominającego gabarytami maszynę do pisania, za stołem jakiś 40-latek i Stefan Bratkowski. Nie wiem, o co chodzi, kto to jest ten brunet. Ktoś mi wyjaśnia, iż to Kudelski. Stefan Kudelski, elektronik i wynalazca, twórca profesjonalnych magnetofonów „Nagra”, używanych nie tylko przez dziennikarzy na całym świecie, ale również przez filmowców z Hollywood. Jakby tego było mało, to dodam, iż amerykański program kosmiczny oparty był również na jego urządzeniu do zapisywania dźwięku.
Ma swoje laboratoria w Szwajcarii, bo w dniu wybuchu drugiej wojny światowej jako 10-latek przebył z rodzicami trasę przez Zaleszczyki, Rumunię, Węgry i Francję. Stamtąd jego ojciec, zaangażowany w miejscowy ruch oporu, uciekł do Szwajcarii. Po nauce w Genewie i Lozannie Stefan zakłada własne laboratorium. Właśnie z niego wychodzi pierwsza „Nagra”, a jej wersja III z 1957 r. podbija światowe rynki, studia radiowe i telewizyjne oraz redakcje. I właśnie w roku 1970 to cudo techniki stało sobie na stole w redakcji warszawskiego dziennika. Każdy z nas chce dotknąć, zobaczyć, jak to działa. Czy to prawda, iż już na tranzystorach (tak, prawda), a brunet pod krawatem wyjaśnia nam wszystkie tajemnice. Ma opanowany głos i jest trochę – takie odnoszę wrażenie – onieśmielony tym zainteresowaniem.