Pokazy współczesnego sprzętu wojskowego, ale przede wszystkim kawalerii – to były główne atrakcje Święta Strzelca Konnego pod Hrubieszowem. Można było zobaczyć sztukę ujeżdżania koni w wykonaniu ochotników w barwach 2. Pułku Strzelców Konnych, w tym skoki przez przeszkody, ale też popisy z szablą czy lancą.
Do tradycji kawaleryjskich wraca również 19. Nadbużańska Brygada Obrony Terytorialnej, która zwerbowała grupę konną do patrolowania granicy nad Bugiem.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
– Nasza impreza co roku cieszy się dużym zainteresowaniem – mówi podporucznik kawalerii ochotniczej w barwach 2. Pułku Strzelców Konnych, Kamil Ciesielczuk. – Z prób sportowych mamy próbę skokową, która jest dzisiaj za nami. Poza tym mamy dwie konkurencje: władanie lancą i władanie szablą. Kiedy cały oddział pokaże się na defiladzie albo kiedy ludziom odpowiednio przedstawimy władanie bronią, pokażemy, jak jest to trudne i wymagające, to wtedy ludzie zaczynają się tym mocno interesować. Te czasy wymagają od nas kreatywności, ale myślę, iż zainteresowanie kawalerią nie znika, tylko przybiera nowoczesną formę.
– Mamy szable, lance. Przygotowania do zawodów realizowane są cały rok – mówi strzelec ochotnik, Tomasz Niderla. – Jeździmy, trenujemy konie, trzeba je poodczulać, żeby nie bały się machania bronią. Jeździmy w rzędach, tak jak kiedyś. To jest frajda, pasja. Wiadomo, trochę też rywalizacji, ale to wszystko koledzy.
– Kawaleria ochotnicza jest bardzo wymagającą formą rekonstrukcji – mówi Kamil Ciesielczuk. – Wymaga nie tylko naszego prywatnego czasu, środków, ale również chęci i wytrwałości w tym, żeby uczyć się jeździć konno i doskonalić się w tym. Oprócz umiejętności proobronnych, ważna jest chociażby umiejętność czytania mapy, udzielania pierwszej pomocy, obsługa broni, zachowanie w sytuacjach kryzysowych – to są kwestie, w których staramy się szkolić. To wymagająca pasja. Czy jest dla wszystkich? Każdy powinien spróbować, ale czy każdy wytrwa? Nie sądzę.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
– Wszystko robi wrażeni – mówią uczestnicy wydarzenia. – Sama jazda, wytrenowanie tych koni jest ważne. Było kilka przejazdów czystych i kilka, jak to nazywam, skuch. To nie taka prosta sprawa, bo koń nie jest taki uległy i posłuszny. To zwierzę w takiej sytuacji musi pracować z jeźdźcem. I raczej się zgrywają. Troszkę powrotu do historii – młodzież coś zobaczy i czegoś się nauczy.
– Władanie bronią jest koronną formą pokazywania tej kawalerii, natomiast żeby do tego dojść najpierw adept uczy się przede wszystkim zasad maszerowania, umundurowania – mówi Kamil Ciesielczuk. – Musi się nauczyć, iż zawsze musi być kulturalny, znać zasady savoir-vivre. Musi wiedzieć, jakie są stopnie wojskowe, komu zasalutować, jak się zameldować – nabyć ogólnej ogłady kawaleryjskiego sznytu. Równocześnie uczymy się cały czas wszystkich rzeczy sportowych – jazda konna, techniczna. Każdy musiał zapoznać się z jazdą terenową, skokami. Władania bronią najpierw uczymy się na ziemi, później na drewnianym koniu, dopiero później dynamicznie. Jest to wszystko bardzo wymagające i czasochłonne, ale daje wielką satysfakcję.
– Często jest tak, iż albo zaczyna się od koni albo od pasji do historii – mówi starszy wachmistrz kawalerii ochotniczej Patryk Sagan. – Od dzieciństwa interesowałem się historią, później los postawił mi przed sobą konie. Mój koń to wałach rasy małopolskiej o imieniu Pałasz, siedmioletni. Mam go od dziecka – urodzony w mojej prywatnej stajni, przeze mnie od małego szkolony. Przyjechałem z nim na zawody. W hodowli koni tak dobiera się matkę i ojca, żeby źrebak, który się urodzi, miał jakieś cechy. To coś bardzo niepewnego, nie wiadomo po których z rodziców jaką cechę koń odziedziczy. Wychodzę z założenia, iż nie ma talentu tylko ciężka praca, więc wiadomo, iż taki koń musi być bardziej szkolony. Koń kawaleryjski musi być bardziej dzielny, bardziej odporny na różne wydarzenia dokoła. Musi być gotowy na to, iż są różne straszydła, które wyskakują mu zza krzaka. Taki koń musi trochę więcej umieć, ma być bardziej koniem wszechstronnym, który ma być w stanie wykonać wiele różnych zadań.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
– Mamy grupę konną, którą zrekrutowaliśmy. Rozpoczynamy program konny – mówi pułkownik Robert Kasperczuk. – Również jeżeli chodzi o szkolenie naszych żołnierzy, którzy w swojej działalności patrolują granice na koniach. Quad potrzebuje paliwa i odpowiedniego terenu, a konie mogą wjechać wszędzie. Mogą patrolować granice choćby wzdłuż Bugu, gdzie teren jest ciężki, trudno dostępny. Konie spełniają swoją rolę. W tej chwili grupa konna liczy ok. 40 żołnierzy, którzy rozpoczynają program konny. Jest on wpisany w 19. Nadbużańską. Pomysł narodził się podczas operacji, która rozpoczęła się wzdłuż granicy państwowej. Wpadliśmy na pomysł, żeby wykorzystać te zdolności i wykorzystać to, aby konie sprawdziły się w czasie patrolowania. Było to bardzo efektywne i zachęcające dla wszystkich żołnierzy, którzy mają w swoim posiadaniu konie i mogli je wykorzystać i szkolić również na granicy.
To była dziewiąta edycja imprezy, której celem jest upamiętnienie obecności 2. Pułku Strzelców Konnych w Hrubieszowie. Jednostkę utworzyli kawalerzyści przybyli do Polski w 1919 roku wraz z Błękitną Armią gen. Józefa Hallera. Po zwycięskiej wojnie z bolszewikami w roku 1920 otrzymali przydział do utworzonego garnizonu w Hrubieszowie.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
RyK/ opr. DySzcz
Fot. Iwona Burdzanowska