Święci Jan Fisher i Tomasz Morus oraz terror Tudorów

pch24.pl 5 miesięcy temu

O, jak nieszczęsny jest ów biedny człowiek,

Zdany na łaskę i niełaskę władcy!

Między uśmiechem, którego pragniemy,

Gdyż niesie słodycz płynącą z łask władców,

A zgubą, którą gotują, jest więcej

Trwogi i drżenia niż znają kobiety

Lub niosą wojny; a gdy człowiek pada,

Pada jak Lucyfer, by już nie zaznać

Nigdy nadziei.

— William Shakespeare
(„Sławna historia żywota króla Henryka VIII”)
[1]

W czerwcu 1532 roku, okazując odwagę, której niestety brakowało reszcie biskupów Anglii, Jan Fisher wygłosił publicznie kazanie przeciwko planom króla, by rozwieść się z Katarzyną Aragońską. W styczniu następnego roku król potajemnie zawarł formę małżeństwa z ciężarną Anną Boleyn. Dwa miesiące później Tomasz Cranmer został arcybiskupem Canterbury. Tydzień później aresztowano Fishera. Wydaje się, iż król i Cranmer chcieli pozbyć się Fishera z drogi, by nie mógł wypowiadać się publicznie przeciwko udzieleniu królowi rozwodu, który Cranmer ogłosił w maju, czy na początku czerwca podczas koronacji Anny Boleyn, która była wtedy w szóstym miesiącu. Biskupa Fishera zwolniono dwa tygodnie po koronacji, nie wysuwając przeciwko niemu oskarżenia.

W marcu 1534 Jana Fishera oskarżono, wraz z Tomaszem Morusem i innymi, o rzekomy współudział w tak zwanej zdradzie Elżbiety Barton, znanej jako Święta Dziewica z Kent. Twierdziła, iż otrzymała wizję miejsca w piekle zarezerwowanego dla Henryka, jeżeli rozwiedzie się z Katarzyną i poślubi Annę Boleyn. Obywając się bez formalności procesowych parlament uznał Fishera i innych za winnych stawianych im zarzutów. Karą dla Fishera była konfiskata całego jego majątku własnego i uwięzienie według upodobania króla. Później został ułaskawiony po uiszczeniu grzywny w wysokości 300 funtów. Biedna nieszczęsna „Święta Dziewica” nie miała takiego szczęścia. W kwietniu powieszono ją za zdradę wraz z pięcioma jej wspólnikami, z których czterech było księżmi. Jej głowę następnie odcięto i umieszczono na palu na Moście Londyńskim jako ostrzeżenie dla innych, których mogłoby kusić kwestionowanie działań króla. Rok później głowy Jana Fishera i Tomasza Morusa spotka ten sam makabryczny los. Według słów Ryszarda Rexa: „egzekucja Świętej Dziewicy i jej towarzyszy była jednym z wielu sposobów, zgodnie z którymi roztropnego zastosowania terroru sądowego (…) użyto, by zapewnić podporządkowanie się angielskiej reformacji”[2].

W tym samym miesiącu, w którym Morus i Fisher zostali aresztowani za ich rzekome powiązanie ze Świętą Dziewicą, Parlament uchwalił I Ustawę o sukcesji (First Succession Act). Prawo zobowiązywało wszystkich wezwanych do złożenia przysięgi sukcesyjnej, by uznali, iż każde dziecko z małżeństwa Henryka i Anny będzie prawowitym dziedzicem tronu. Sprzeciw miał być uznany za akt zdrady i karany śmiercią[3]. Jan Fisher odmówił złożenia przysięgi i został 26 IV 1534 uwięziony w Londyńskiej Twierdzy. Dwa tygodnie wcześniej Tomasz Morus także odmówił złożenia przysięgi.

To ze swojej celi więziennej w Tower Morus widział opata londyńskiej kartuzji oraz trzech innych mnichów przechodzących pod jego oknem w drodze na spotkanie męczeńskiej śmierci. Szli śpiewając pochwały Pana. Podobnie jak Morus i Fisher, odmówili złożenia przysięgi. „Ci błogosławieni ojcowie, tak teraz pogodni, idą na swą śmierć jak pan młody na swój ślub!” – wykrzyknął Morus do swojej córki[4].

Gdy wiadomość o makabrycznej i heroicznej śmierci tych świętych mnichów doszła ich uszu, Jan Fisher i Tomasz Morus musieli snuć ponure myśli o tym, co ich czeka, jeżeli wciąż będą odmawiać dostosowania się do nowej tyranii króla. Co musiał myśleć i czuć Morus, gdy odwiedziła go Małgorzata, jego ukochana córka, która była w ciąży, nosząc pod sercem jego wnuka? Jakże jego rodzicielskie serce mogło nie pęknąć, gdy patrzył na nią? „Można go nazwać niemal świętym patronem życia rodzinnego” – napisał Christopher Hollis. „Mamy tak wiele i tak żywych obrazów jego życia [rodzinnego], z którego głównie pochodziło jego szczęście. Nie różniło się ono zatem, jeżeli chodzi o rodzaj, od tego, które ofiaruje się każdemu normalnemu mężczyźnie i kobiecie, a to ten właśnie fakt potęguje grozę i wspaniałość jego ostatnich chwil. Wyszedł, stawiając czoła swemu kresowi, z życia podobnego naszemu”[5].

Porównując uwięzienie i mękę Morusa z tym, czego doświadczył Jan Fisher, widzimy wyraźną różnicę pomiędzy świeckimi a stanem kapłańskim. Morus ma kochającą żonę i dzieci, za których jest odpowiedzialny i którzy są od niego zależni. Fisher z drugiej strony złożył ślub celibatu; działając in persona Christi wybrał Oblubienicę Chrystusa (Kościół) jako swoją małżonkę. Morus ma zatem większe usprawiedliwienie dla wewnętrznego rozdarcia. Możemy zrozumieć pokusę unikania jasnej odpowiedzi, gdy chodzi o jego sumienie, aby przyjść z pomocą swojej rodzinie. Zatem należy go chwalić i czcić tym bardziej za to, iż stawił jej opór. Kapłan jednakże nie znajduje się w tej niezręcznej sytuacji. Ma Kościół jako swą Oblubienicę i jest wezwany do oddania zań swego życia. Ten brak wewnętrznego rozdarcia jest jednym z najsilniejszych argumentów na rzecz celibatu kapłańskiego. Jest to zatem tragiczne, a zarazem stanowi oskarżenie o słabość i tchórzostwo hierarchii kościelnej, iż Jan Fisher był jedynym biskupem angielskim, który przeciwstawił się królowi. Służy więc w swoich czasach i naszych jako mocny symbol samoofiarującej się powinności biskupów Kościoła wszystkich epok, by stawiać opór duchowi świata, duchowi epoki i pozostać wiernym Ciału Chrystusa, służąc Duchowi Świętemu, a nie duchowi czasu.

Biskup Jan Fisher, sędziwy i schorowany, był tak słaby rankiem w dniu swej egzekucji, iż musiano go nieść z celi. jeżeli chodzi o samą egzekucję, mamy naocznego świadka jego ostatnich słów wypowiedzianych z szafotu: – Ludu chrześcijański – oświadczył Fisher wobec zgromadzonego tłumu na Tower Hill – przyszedłem tutaj, by umrzeć za wiarę Chrystusowego Kościoła katolickiego[6].

Chociaż ostatnie chwile Fishera stanowiły przykład dostojnej odwagi, która charakteryzowała jego życie, nie było nic dostojnego w sposobie, w jaki potraktowano jego ciało po śmierci. Prawdopodobnie na polecenie Henryka pozbawione głowy odarto z szat i pozostawiono na szafocie na resztę dnia. Wieczorem zostało bezceremonialnie usunięte na pobliski dziedziniec kościelny, gdzie wrzucono je – wciąż nagie – do byle jakiego grobu. Nie było modlitwy pogrzebowej. Głowę Fishera nabito na pal na Moście Londyńskim, gdzie pozostała przez dwa tygodnie, gdy jej rumiany i najwidoczniej nie ulegający rozkładowi widok wzbudzał sporo uwagi.

Teraz przyszła kolej, by przed toporem kata stanął Tomasz Morus.

Trzy dni po męczeństwie Jana Fishera Henryk rozkazał kaznodziejom potępić z ambon zdradę sir Tomasza Morusa. Ponieważ proces Morusa o zdradę miał się zacząć dopiero tydzień później, 1 lipca, rozkazy króla oznaczały – jeżeli takie znaczenie było konieczne – iż konkluzja procesu już została z góry przesądzona i iż tylko jeden werdykt będzie tolerowany. Paralele z systemem sądowniczym w innym świeckich tyraniach, chociażby z pokazowymi procesami Związku Sowieckiego pod panowaniem Józefa Stalina, są dość wyraźne.

Wchodząc na szafot 6 lipca 1535 r. Morus zwrócił się do Edmunda Walsinghama prosząc go o pomoc w wejściu na stopnie wiodące do miejsca stracenia. – Proszę cię, panie poruczniku[7] – zażartował, zachowując poczucie humoru do końca – odprowadź mnie bezpiecznie w górę, a jeżeli chodzi o zejście w dół, to mogę się przemieścić sam[8]. Z samego szafotu na chwilę przed tym, nim odcięto jego głowę od ciała, oświadczył zgromadzonym tłumom londyńczyków, iż umiera jako „dobry sługa króla, ale przede wszystkim Boga”.

Głowę Morusa zabrano na Most Londyński, gdzie wciąż na widoku była zakrwawiona odcięta głowa Jana Fishera. Usunięto ją i wrzucono do Tamizy. Na jej miejscu umieszczono głowę Morusa.

Hollis opisał Morusa i Fishera jako „dwóch najbardziej wykształconych ludzi w Anglii”, a ich śmierć jako morderstwo dokonane na wiedzy, jak również zabójstwo sprawiedliwości, śmiechu i świętości[9]. Z takim generalizującym osądem możemy się zgodzić tylko częściowo. To, czy Morus i Fisher byli faktycznie niezrównani pod względem wykształcenia, jest być może kwestią dyskusyjną, ale ich śmierć nie zabiła wiedzy, która wciąż „tak jakby” trwała (by zacytować Belloca)[10], ani śmiechu, który pojawi się ponownie hałaśliwie w komediach Szekspira, ani świętości, która zawsze przeciwstawia się grobowi, gdy krew męczenników jest posiewem Kościoła. Ich śmierć jednakże zabiła sprawiedliwość albo przynajmniej poważnie ją osłabiła. Uzurpowanie przez króla praw religijnych Kościoła, a zatem wolności religijnej jego poddanych, zainicjowało proces świeckiego nacjonalizmu, który doprowadzi do powstania tego rodzaju sekularyzmu, który przeradza się w świecki fundamentalizm. Kiedy państwo wyrasta ze swoich butów, depcząc wolność religijną, nie trzeba dużo czasu, by buty stały się wojskowymi buciorami miażdżącymi bezbronnych oraz słabych i zostawiały za sobą stosy niezliczonych ofiar.

Ostatnie słowo o spuściźnie Jana Fishera i Tomasza Morusa oraz ostatni osąd (pod władzą Boga), dlaczego powinniśmy ich postrzegać jako bohaterów, zostają wyrażone przez G. K. Chestertona, człowieka, który samym sobą udowadnia, iż zamordowanie Morusa i Fishera nie zabiło wiedzy, śmiechu i świętości. W eseju poświęconym Tomaszowi Morusowi przechodzi on do sedna tego, co oddziela pychę króla od pokory świętego:

Henryk zawsze chciał być sędzią w swojej sprawie; przeciwko swoim żonom, przeciwko swoim przyjaciołom, przeciwko głowie jego Kościoła. Ale więź, która naprawdę łączy Morusa z rzymskim zwierzchnictwem, za które umarł, to fakt następujący: iż zawsze był człowiekiem o wystarczająco szerokich poglądach, by chcieć sędziego, który by nie był jedynie nim samym. (…) Istnieje ten prawdziwy związek pomiędzy męczennikiem a doktryną, za którą umarł: iż umarł nie tylko broniąc papieża, ale przeciwstawiając się temu typowi człowieka, który chce być papieżem”[11].

Joseph Pearce

Źródło: theimaginativeconservative.org.

Tłum. Jan J. Franczak

Esej ten to zredagowany fragment nowej książki Josepha Pearce’a, pt. Faith of Our Fathers: A History of True England („Wiara naszych ojców. Historia prawdziwej Anglii”), wydanej przez Ignatius Press.

[1] Tłum. Macieja Słomczyńskiego (przyp. tłum.).

[2] Richard Rex, The Execution of the Holy Maid of Kent, [w:] „Historical Research” nr 64, 1991, s. 220.

[3] Pod względem formalnym byli oni winni zatajenia zdrady, co w tamtym czasie uważano samo w sobie za zdradę, a zatem przestępstwo karane śmiercią.

[4] Philip Caraman (red.), Saints and Ourselves, The Catholic Book Club, London 1953, s. 76–77.

[5] Christopher Hollis, St. Thomas More, Burns & Oates, London 1961, s. 31.

[6] Maisie Ward (red.), The English Way: Studies in English Sanctity form Bede to Newman, Cluny Media Edition, Tacoma, Washington 2016, s. 212.

[7] Z Life of Sir Thomas More Willama Ropera (1626) cytowanego [w:] Hollis, s. 237.

[8] Angielskie słowo lieutenant znaczy zarówno „porucznik”, jak i „pomocnik, asystent” (przyp. tłum.)

[9] Hollis, s. 239.

[10] Hilaire Belloc, Lines to a Don.

[11] Ward (red.) The English Way, s. 221.

Idź do oryginalnego materiału