Zakłócenia sygnału GPS nad Polską osiągają w tej chwili niepokojący poziom. Mapy monitorujące stan sygnału wskazują, iż duża część kraju znalazła się w czerwonej strefie oznaczającej najwyższy poziom zakłóceń.
Poważne zakłócenia sygnału GPS nad Polską
Tak poważne zakłócenia mogą mieć realny wpływ na bezpieczeństwo – nie tylko dla użytkowników dronów, ale także dla lotnictwa cywilnego, żeglugi czy choćby transportu drogowego.
Nie jest wykluczone, iż zakłócenia mogą być efektem celowych działań prowadzonych z obwodu przez rosyjskie systemy walki radioelektronicznej – już wcześniej były podobne sygnały i sytuacje.
Choć systemy nawigacyjne stosowane w lotnictwie mają zabezpieczenia, to eskalacja takich działań może poważnie zakłócić choćby funkcjonowanie transportu i komunikacji w kraju.
To nie pierwszy raz, kiedy mamy w Polsce taką sytuację. 17 czerwca szef MSWiA mówił na ten temat w programie "Graffiti" na antenie Polsat News. Podkreślił, iż sytuacja jest poważna i wymaga zdecydowanych działań.
– Ponieważ dzieje się to na niedużej psrzestrzeni – mówię tu o południowym Bałtyku – wpływa to też na innych, więc to jest absolutnie niedopuszczalne – stwierdził wówczas Tomasz Siemoniak.
Wcześniej szef MSWiA nie wykluczał, iż stoi za tym Moskwa
I dodał: – Natomiast patrząc na wojnę rosyjsko-ukraińską, czy patrząc na wojnę izraelsko-irańską, to sygnał GPS, namierzenie, nawigacja, stają się krytycznymi elementami tych konfliktów i oczywiście my musimy wyciągać z tego wnioski i zapewnić bezpieczeństwo naszym systemom.
Dopytywany, czy za tymi działaniami może stać Moskwa, minister odpowiedział, iż "nie ma wątpliwości, iż Rosja maczała w tym palce". Tomasz Siemoniak dodał, iż służby zajmują się tym problem od dłuższego czasu. Współpracują przy tym z władzami odpowiedzialnymi za żeglugę powietrzną oraz bezpieczeństwo polskiej przestrzeni.
Szef MSWiA zaznaczył również, iż tego typu incydenty zdarzają się "zbyt często" i nie można ich bagatelizować. Podkreślił, iż problem ten dotyczy nie tylko Polski, ale też naszych sojuszników.
Jak pisaliśmy wówczas w naTemat.pl, nad Polską dochodziło również wtedy do tajemniczych incydentów z udziałem dronów. Maszyny niespodziewanie tracą sygnał GPS i kontakt z operatorami, po czym odlatują w nieprzewidywalnych kierunkach – nierzadko, jeżeli to ma miejsce na wybrzeżu, w stronę rosyjskiego obwodu królewieckiego.