Szokujące informacje ujawnione przez portal Onet wywołały burzę wokół polskiej armii. Według dziennikarzy, tajne wojskowe dokumenty – w tym plany ewakuacji materiałów wybuchowych, mapy składów, dane osobowe żołnierzy oraz procedury operacyjne – miały zostać znalezione na wysypisku śmieci w rejonie jednego z magazynów wojskowych. Część z nich oznaczona była klauzulą „zastrzeżone”, a niektóre mogą być szczególnie interesujące dla obcych wywiadów.
Dziennikarze twierdzą, iż otrzymali dokumenty od anonimowych osób, które znalazły je przypadkowo.
– To jest bomba atomowa. To skandal. Dokumenty z 2023 r. powinny znajdować się w kancelarii wojskowej albo zostać komisyjnie zniszczone – komentuje gen. Jarosław Gromadziński, były dowódca Eurokorpusu. – Ich obecność na wysypisku pokazuje, jaki bałagan panuje w armii – dodał.
Oryginały czy nielegalne kopie?
Sprawa wywołała natychmiastową reakcję wojska. Przedstawiciele 2. Regionalnej Bazy Logistycznej, która odpowiada za teren, gdzie miały się znajdować dokumenty, stwierdzili, iż chodzi o „bezprawnie sporządzone kopie”. Jednak redakcja Onetu twierdzi, iż w ich posiadaniu znajduje się wiele oryginałów.
Według relacji dziennikarzy, niektóre z ujawnionych materiałów są na tyle wrażliwe, iż mogą interesować zagraniczne służby wywiadowcze. Wśród nich mają się znajdować m.in. opisy techniczne magazynów materiałów wybuchowych oraz plany rozmieszczenia jednostek wojskowych podczas ćwiczeń.
Żandarmeria bada sprawę
Do sprawy odniosły się już władze wojskowe i politycy.
– Rząd walczy o dostęp do informacji niejawnych dla swoich ludzi, a tymczasem tajne dokumenty lądują na śmietniku. Wysypisko zamieniliście w tajne archiwum – skomentował były wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik.
Żandarmeria Wojskowa wszczęła postępowanie w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa.
– Trwa ustalanie, czy dokumenty zostały zniszczone zgodnie z procedurami i kto miał do nich dostęp – poinformował rzecznik Żandarmerii ppłk Paweł Durka.
Według źródeł zbliżonych do MON, sprawa może być elementem prowokacji. Nie zmienia to jednak faktu, iż incydent ujawnił poważne luki w procedurach ochrony informacji niejawnych i może mieć daleko idące konsekwencje dla bezpieczeństwa państwa.