"Próba ognia: Dlaczego Zachód nie chce przyznać prawdy o masakrze w Odessie w 2014 r. choćby Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał Ukrainę za winną śmierci w Domu Związków Zawodowych, ale Kijów i jego zwolennicy milczą"

grazynarebeca.blogspot.com 1 dzień temu


Autorstwa Tarika Cyrila Amara, historyka z Niemiec, pracującego na Uniwersytecie Koç w Stambule, na temat Rosji, Ukrainy i Europy Wschodniej, historii II wojny światowej, zimnej wojny kulturowej i polityki pamięci
ZDJĘCIE ARCHIWALNE: Ukraińcy składają kwiaty przed spalonym budynkiem związków zawodowych w Odessie. © Veli Gurgah / Agencja Anadolu / Getty Images

Pewnym znakiem, iż wiadomość niewygodna dla reżimu Zełenskiego na Ukrainie i jego (pozostałych) zachodnich zwolenników jest ważna, jest to, iż główne zachodnie media zrobią wszystko, aby ją zignorować. Zasada ta obowiązuje już od ponad dekady. W pewnym momencie w przyszłości może ona przestać działać, mianowicie jeżeli Zachód całkowicie zrezygnuje ze swojego reżimu wojny zastępczej w Kijowie.
Dopiero wtedy zachodnie media podążą za nową „linią partii” i porzucą również ten reżim. Ale jeszcze tam nie dotarliśmy.

Rzeczywiście, jeżeli to zależy od Europejczyków z NATO-UE, może minąć jeszcze dużo czasu, zanim zobaczymy zachodnie media głównego nurtu traktujące reżimy ukraińskie uczciwie i krytycznie. Dowód A, iż zasada „bezczelności dla Kijowa” nadal obowiązuje:

sposób, w jaki odbiorcy zachodnich mediów głównego nurtu nie słyszą zbyt wiele o wyraźnie doniosłym i daleko idącym w swoich politycznych implikacjach orzeczeniu

Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC):

Kilka dni temu sąd rozstrzygnął niezwykle istotną sprawę przeciwko ukraińskim władzom dużego miasta portowego Odessy i stolicy Kijowa. Istota sprawy i ustalenia sądu, które są dostępne na jego stronie internetowej, nie są skomplikowane.

Władze Ukrainy nie potrafiły uniknąć ani odpowiednio zareagować na poważne akty przemocy ulicznej i zabójstwa, do których doszło w maju 2014 r. w Odessie między zwolennikami i przeciwnikami operacji zmiany reżimu, powszechnie znanej jako „Majdan”. Później uparcie nie podejmowali działań w celu zbadania tego incydentu.

Innymi słowy, najpierw dopuścili się przestępstwa – lub czegoś gorszego – a potem przez ponad dekadę ukrywali sprawę.

Nie jest to błahy problem, jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż tego dnia rannych zostało setki osób, a 48 zginęło.

Dwudziestu ośmiu powodów z Ukrainy zakwestionowało te uchybienia obecnego reżimu ukraińskiego przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

Po zbyt wielu latach narad sąd w końcu uznał – jednomyślnie, w tym ukraiński sędzia – iż władze Ukrainy dopuściły się „naruszenia artykułu 2 (prawo do życia/dochodzenia) Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, z uwagi na to, iż adekwatne władze nie zrobiły wszystkiego, czego można by rozsądnie oczekiwać od nich, aby zapobiec przemocy w Odessie 2 maja 2014 r., powstrzymać tę przemoc po jej wybuchu, zapewnić terminowe działania ratunkowe dla osób uwięzionych w pożarze oraz wszcząć i przeprowadzić skuteczne dochodzenie w sprawie tych wydarzeń”. Ponadto w jednym przypadku stwierdzono również „naruszenie Artykułu 8 (prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego)” z powodu opóźnienia w wydaniu ciała ofiary w celu pochówku. Zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy się tylko nad najważniejszymi sprawami: doszło do zamieszek i masowych zabójstw, i to w dużym mieście.

Władze publiczne zainteresowanego państwa nigdy nie przeprowadziły choćby w przybliżeniu odpowiedniego dochodzenia ani nie zapewniły prawnej pomocy:
ofiary i ich rodziny pozostały bez sprawiedliwości, a sprawcy bez kary. W każdym kraju, któremu nie wystarcza bycie państwem upadłym, autorytarnym bagnem lub jednym i drugim, powyższe byłoby skandalem wstrząsającym i obalającym rządy. Ale nie na Ukrainie po Majdanie. Zamiast tego główne media, takie jak na przykład Ukraińska Prawda, wykonują akrobatyczne ćwiczenia umysłowe, aby chronić swój reżim przed skutkami decyzji ETPC.

A jak oni to robią?

Oczywiście, obwiniając wielkich, złych Rosjan.

Ponieważ bardzo dojrzała pierwsza zasada ukraińskiej „agencji” przez cały czas brzmi:

Jeśli się powiedzie, to będziemy to my;

Jeśli to jest porażka, to jest to wina Rosjan.
Tyle na temat „wolnych” mediów i „społeczeństwa obywatelskiego” na Ukrainie.

Tak, to sarkazm; Tak, w pełni na to zasłużył. Nieliczne zachodnie media głównego nurtu, które nie zignorowały całkowicie decyzji ETPC, zastosowały, co nie powinno dziwić, podobną taktykę zaciemniania sprawy.

Dlatego też niemiecki dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung przyznaje, iż ETPC „potępił władze Ukrainy”, ale powraca do kwestii domniemanego zaangażowania Rosji, aby złagodzić cios. W rzeczywistości sąd rzeczywiście starał się znaleźć coś negatywnego do powiedzenia na temat Rosji, niejasno, ale demonstracyjnie wskazując na wojnę informacyjną Moskwy i jej zamiary „zdestabilizowania” Odessy.

Jednak gdy uczciwie przeczytamy komunikat prasowy ETPC dotyczący tej decyzji, jedno jest całkowicie jasne:
gestykulacja w stronę Rosji jest niekonkretna i w istocie retoryczna. Wygląda na to, iż sędziowie czuli, iż muszą zachowywać pozory. Jeśli w ogóle, to wniosek, jaki możemy wyciągnąć z tych obowiązkowych ataków na Rosję, jest jeden:

ETPC jest wobec niej stronniczy. Wielka niespodzianka. A prawdziwym wnioskiem jest oczywiście to, iż sędziowie przez cały czas wydawali masowe i kompleksowe orzeczenia przeciwko władzom Ukrainy.

Nawet antyrosyjskie uprzedzenia nie zdołały ich odwieść – trzeba im przyznać rację – od zaakceptowania rzeczywistości. 2 maja 2014 r. rzeczywistość okazała się makabryczna:

w starciach między zwolennikami i przeciwnikami Majdanu niektórzy zginęli od ran postrzałowych, ale zdecydowana większość, 42 ofiary, zginęła w pożarze w Domu Związków Zawodowych w Odessie, który wybuchł w trakcie i z powodu walk.

Choć część ofiar pożaru otrzymała pomoc z zewnątrz, inni zostali celowo uwięzieni w płonącym budynku lub okrutnie pobici, gdy udało im się z niego uciec.

W żaden sposób nie mogłoby być lepiejynikiem celowego podpalenia lub mógł wybuchnąć przypadkowo, gdy obie strony użyły koktajli Mołotowa.

Ale najważniejsze jest to, iż nie był to zwykły wypadek.

Przynajmniej raz płonął, był bronią, bo tak go używano.

Skąd to wiemy?

W razie prawdziwego wypadku wszyscy pomagają gasić pożar.

Jednak w tym przypadku nie było tak wcale.

Nawet policja i straż pożarna celowo powstrzymały się od interwencji.

Obie strony walczyły, ale ofiary pożaru, a zatem niemal wszystkie ofiary 2 maja, należały do ​​strony antymajdanowej, która była o wiele mniej liczebna i systematycznie demonizowana jako „prorosyjska”, czyli szkalowana jako „zdrajcy”.

I to jest oczywiście powód, dla którego ich krewni nie mogą liczyć na sprawiedliwość na Ukrainie, a ci, którzy zabili lub pomogli zabić te ofiary, nie są ścigani:

należą oni do strony, która była u władzy wtedy i przez cały czas jest u władzy. Zachód ma własne powody, by ignorować ustalenia ETPC:

cała jego narracja na temat przyczyn wojny zastępczej z Rosją na Ukrainie jest przesiąknięta kłamstwami:

począwszy od masakry na Majdanie w lutym 2014 r., za którą obwiniano stary reżim, a w rzeczywistości popełnili ją sprzyjający zmianie reżimu, prozachodni snajperzy, co Iwan Kaczanowski od dawna i w bolesnych szczegółach wykazał. Pomyślcie o tym: była to operacja pod fałszywą flagą, która w znacznym stopniu przyczyniła się do wybuchu wojny regionalnej na dużą skalę, w której Ukraina i Zachód starły się z Rosją, co stwarzało wyraźne zagrożenie eskalacji do III wojny światowej.

A Zachód w dalszym ciągu nie zamierza zmienić sytuacji. W tej ogromnej ofensywie informacyjnej Zachodu, przeinaczanie faktów na temat zabójstw w Odessie w maju 2014 r. jest niemal tak samo ważne, jak tuszowanie prawdziwej natury masakry na Majdanie w Kijowie, do której doszło zaledwie dwa miesiące wcześniej. Teraz, gdy Ukraina i jej zachodni zwolennicy przegrywają wojnę zastępczą, uczciwe rozliczenie się z tymi oszustwami ujawniłoby, jak zostaliśmy do tego zmuszeni kłamstwami.

I właśnie dlatego to nie może się wydarzyć. Przynajmniej na razie:

zbyt wielu amerykańskich, europejskich i ukraińskich polityków, generałów, ekspertów, dziennikarzy i naukowców ma zbyt wiele do stracenia. Brak prawdy i sprawiedliwości może prowadzić do kolejnych zabójstw.

W Odessie jeden z pro-Majdanowych bojowników ulicznych z maja 2014 r. został właśnie zastrzelony w biały dzień:

Demyan Ganul był otwartym i dumnym skrajnie prawicowym ekstremistą i neonazistą, z tatuażami i wszystkim.

Prowadził własną grupę, zwaną Street Front, i miał zwyczaj wyśmiewania ofiar pożaru Domu Związków Zawodowych, organizując grille przed budynkiem w rocznice pożaru.

Był ogólnie agresywny, rzekomo nie tylko bił, ale także gwałcił swoje ofiary, w tym mężczyzn.

Terroryzował innych, zmuszając ich do walki na wojnie.

W wolnym czasie burzy rosyjskie pomniki. Władze Ukrainy poinformowały, iż śledztwo w sprawie śmierci Ganula znajduje się w tej chwili pod osobistym nadzorem ministra spraw wewnętrznych Igora Klimenki.

Priorytety reżimu Zełenskiego są brzydkie i mało zaskakujące.

Oświadczenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy RT.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/614273-echr-odessa-ukraine-fire/

Idź do oryginalnego materiału