Dymisja Andrija Jermaka wywołała polityczne trzęsienie ziemi w Kijowie. Prezydent Wołodymyr Zełenski ogłosił jego odejście tuż po tym, jak funkcjonariusze Narodowego Biura Antykorupcyjnego pojawili się w mieszkaniu Jermaka z nakazem przeszukania. Sam Jermak zapewnił, iż w pełni współpracuje ze śledczymi i umożliwił im dostęp do lokalu, nie komentując jednak, jakiego wątku dotyczy postępowanie.
REKLAMA
Wiadomo natomiast, iż biuro antykorupcyjne prowadzi śledztwo w sprawie ogromnej korupcji w państwowym "Enerhoatomie". W Brukseli zareagowano ostrożnie, ale jasno - przeszukanie u Jermaka i jego dymisję uznano za dowód, iż ukraińskie instytucje antykorupcyjne działają i nie oglądają się na polityczne nazwiska. Mimo odwołania ze stanowiska szefa kancelarii prezydenta Andrij Jermak przez cały czas zasiada w kluczowych gremiach doradczych odpowiedzialnych m.in. za kwestie bezpieczeństwa narodowego, co rodzi dodatkowe pytania o jego przyszłą rolę w państwie.
Zobacz wideo Ukraina dostała broń od USA z podobnych powodów co kiedyś mudżahedini
Co oznacza odejście Jermaka?
Andrij Jermak żegnał się ze stanowiskiem w sposób, który wyraźnie podkreślał zarówno ciężar chwili, jak i osobistą więź z prezydentem. - Był moim przyjacielem przed tą pracą i będę uważał go za przyjaciela także po niej - te słowa, skierowane do Wołodymyra Zełenskiego, symbolicznie zamykają całą epokę w najnowszej ukraińskiej polityce. Jermak był u boku Zełenskiego jeszcze zanim ten wszedł do polityki, a funkcję szefa Kancelarii Prezydenta pełnił niemal sześć lat - dłużej niż ktokolwiek przed nim.
Emocjonalny ton rozstania pokazuje, iż był to nie tylko polityczny, ale przede wszystkim osobisty sojusz dwóch ludzi, którzy razem przeszli przez najtrudniejsze lata nowoczesnej historii Ukrainy. Według relacji źródeł RBC-Ukraina ostatnia rozmowa pomiędzy nimi - tuż przed złożeniem dymisji - była wyjątkowo trudna. W jednej chwili człowiek, którego na politycznych korytarzach nazywano "wiceprezydentem", znalazł się poza systemem, który sam przez lata budował.
- Pierwsze ziarenka prowadzące do dymisji Jermaka zostały zasiane jeszcze podczas kartonowych protestów - mówi informator RBC-Ukraina z prezydenckiego otoczenia. Wówczas Jermak, uznawany przez wielu polityków za inicjatora prób ograniczenia niezależności organów antykorupcyjnych, przebywał za granicą. W tym czasie, jak potwierdza kilka źródeł, pierwszemu wicepremierowi i ministrowi transformacji cyfrowej Mychajłowi Fedorowowi przyszło do głowy, by zaproponować usunięcie Jermaka, który z biegiem lat stał się obiektem narastającej frustracji i krytyki. Pomysł odrzucono, ale - jak mówią rozmówcy - otworzył się swoisty "efekt Overtona". Po raz pierwszy ktoś na wysokim szczeblu odważył się w ogóle powiedzieć na głos, iż Jermaka można usunąć.
Napięcie narastało również w Radzie Najwyższej. I to nie tylko w opozycji: choćby wewnątrz "Sługi Narodu" coraz głośniej brzmiały apelacje o dymisję Jermaka.
Ołeksandr Mereżko, deputowany "Sługi Narodu" i szef komisji ds. polityki zagranicznej, w rozmowie z portalem Suspilne podkreśla, iż skutki będą znaczące.
- To będzie miało duże konsekwencje. Jermak był jednym z filarów władzy - nie tylko formalnej, ale przede wszystkim nieformalnej. Trzymał w rękach wiele procesów związanych z zarządzaniem państwem. Teraz najważniejsze będzie jak najszybsze znalezienie osoby, która przejmie te zadania, żeby nie powstała luka w zarządzaniu - powiedział.
Zdaniem deputowanego pozytywnych efektów może jednak być więcej niż negatywnych. Być może wzmocni się rola parlamentu, a w kwestiach międzynarodowych nie powinno dojść do żadnych poważnych turbulencji. - Negocjacje prowadzi duży aparat ludzi, nie jedna osoba. To może wręcz poprawić wizerunek Ukrainy w oczach partnerów, bo prezydent jasno pokazał, iż nie ma pobłażania, jeżeli chodzi o przejrzystość i odpowiedzialność - mówi ukraiński polityk.
Mereżko zwraca też uwagę, iż wpływy Jermaka nie muszą zniknąć z dnia na dzień. - Jermak doskonale zna całą wewnętrzną "kuchnię". Odejście z funkcji nie oznacza, iż człowiek znika z polityki - komentuje.
Julia Mendel: Codziennie modlę się, iż żyję. Jermak jest bardzo niebezpieczny
Była rzeczniczka Wołodymyra Zełenskiego, Julia Mendel, w rozmowie z Radiem Swoboda wypowiedziała słowa, które odbiły się szerokim echem nie tylko w ukraińskich mediach. Mendel przyznała wprost, iż obawia się o swoje życie po tym, jak Andrij Jermak został objęty śledztwem dotyczącym korupcji na najwyższych szczeblach władzy. Jej zdaniem Jermak to osoba "bardzo niebezpieczna".
- W tej chwili, kiedy to mówię, cały czas się boję. Codziennie modlę się i dziękuję Bogu, iż żyję, ponieważ Andrij Jermak jest bardzo niebezpieczną osobą. To bardzo niebezpieczna osoba... Ci, którzy go znają, doskonale o tym wiedzą - podkreśliła.
Zapytana, czego dokładnie się boi, Mendel wyjaśniła, iż Jermak "ma wiele możliwości". Wskazała m.in. na publiczne oczernianie przeciwników, wywieranie nacisków oraz - jak twierdzi - wpływanie na działania organów ścigania. Według niej Jermak wielokrotnie "wszczynał postępowania karne bez poważnego powodu" wobec osób, które uznawał za zagrożenie lub przeszkodę.
Była rzeczniczka opisała także atmosferę pracy w otoczeniu prezydenta, sugerując, iż Jermak wywierał ogromną presję na urzędników. - Widziałam różnych urzędników. Powiem wam, iż jedna urzędniczka, kiedy odchodziła, paliła papierosa, ręce jej drżały, patrzyła na mnie i mówiła: 'Julio, tak się nie postępuje z ludźmi'. I uwierzcie mi, tak wielu odchodzi. Tak dużo ludzkich losów zostało zniszczonych przez Andrija Jermaka - mówiła Mendel.
Z jej relacji wynika też, iż w 2019 roku, podczas pobytu w USA, Jermak miał pytać jednego z amerykańskich strategów politycznych o to, jak zostać prezydentem Ukrainy. - Jego ambicje są bardzo duże - dodała. Co więcej, według Mendel, Jermak miał celowo wprowadzać prezydenta w błąd, m.in. poprzez przekręcanie informacji przekazywanych Zełenskiemu. Jej zdaniem to właśnie Jermak zapewniał prezydenta, iż nie dojdzie do pełnoskalowej rosyjskiej inwazji - tuż przed tym, jak ta faktycznie się rozpoczęła.
Kto zastąpi Jermaka?
Przez ostatnie pięć lat trudno było zobaczyć Wołodymyra Zełenskiego bez Andrija Jermaka u boku. Podczas podróży, negocjacji, narad - byli nierozłączni. "Financial Times" pisał nawet, iż obaj spędzają noce w tym samym bunkrze, a po pracy "grają w tenis stołowy albo oglądają filmy". Zastąpienie Jermaka będzie dla Zełenskiego zadaniem nie tylko politycznie skomplikowanym, ale też emocjonalnie kosztownym.
W ukraińskich elitach trwa gorączkowe spekulowanie, kto obejmie jedną z najpotężniejszych funkcji w państwie. Ekonomista i prezes Kyiv School of Economics Tymofij Myłowanow sugeruje, iż Kancelarię Prezydencką mogłaby przejąć dotychczasowa premierka Julija Swyrydenko.
Z kolei poseł "Europejskiej Solidarności" Ołeksij Honczarenko twierdzi, iż Swyrydenko pozostanie na stanowisku szefowej rządu, a realnym kandydatem na nowego szefa jest pierwszy wicepremier i minister transformacji cyfrowej Mychajło Fedorow.
Źródła platformy DeepState dodają do tej listy jeszcze jedno nazwisko - zastępcę szefa Kancelarii Prezydenckiej Pawła Palicę. - Wojskowy człowiek w czasie wojny byłby logiczną i potrzebną decyzją - podkreślają autorzy. Jak wynika z nieoficjalnych informacji mediów, nowego szefa kancelarii Zełenskiego możemy poznać już w piątek 5 grudnia.









