24 lutego o godzinie 3:45 Władimir Putin ogłosił w mediach rozpoczęcie „specjalnej akcji militarnej” na terenie Ukrainy. Godzinę później wojska rosyjskie rozpoczęły atak rakietowy na obiekty wojskowe, takie jak lotniska i bazy. Te wydarzenia rozpoczęły oficjalnie wojnę pomiędzy Federacją Rosyjską a naszym sąsiadem na wschodzie, Ukrainą. Nieoficjalnie jednak wojna trwa już od 2014. W tym czasie Rosja zaanektowała terytorium Krymu, a w Donbasie trwała nieustanna wymiana ognia.
fot. Ludwik Pisarski
Obecnie trwający konflikt zbrojny zmusił mieszkańców Ukrainy do stawienia oporu najeźdźcy. Mężowie i ojcowie walczą w obronie swoich domów i Ojczyzny. Kobiety, dzieci, osoby starsze i z niepełnosprawnościami jednak dla swojego bezpieczeństwa oraz spokojnych myśli osób walczących, poszukują schronienia w krajach europejskich.
Granicę z Polską przekroczyło już ponad 700 tysięcy uchodźców. Część z nich na szczęście ma kogoś bliskiego z rodziny lub znajomych, kto uczy się lub pracuję na terenie naszego kraju. To bardzo ułatwia psychiczne przystosowanie się do tej ciężkiej sytuacji. Jednak większość nie ma tutaj nikogo. Dla większości jest to pierwsza wizyta w Polsce. Nie mają pojęcia, czego mogą się tutaj spodziewać. Czy uda im się znaleźć miejsce do spania? Czy przetrwają mroźne noce i czy w dalszej perspektywie mają szansę znaleźć pracę, aby utrzymać swoje dzieci? Nie znając języka, obawiają się, czy ktokolwiek po drugiej stronie ktoś ich zrozumie. Tyle niepewności i strachu, a trzeba jeszcze z przekonaniem zapewnić swoje dzieci, iż wszystko będzie dobrze.
Po przekroczeniu granicy ich oczom ukazuje się tłum ludzi, w większości są to ich rodacy, czekający na szansę transportu w głąb kraju. Jednak między nimi z uśmiechem na twarzy witają ich dziesiątki wolontariuszy, strażaków, policjantów i innych służb. Każdy pyta ich, w czym pomóc i czego im potrzeba. Dowiadują się, iż mogą skorzystać z darmowego transportu do największych miast w Polsce. Mogą liczyć na darmowy ciepły posiłek, pieluchy dla dzieci, coś słodkiego, kubek ciepłej herbaty, ubranie i koce, a przede wszystkim na kilka słów otuchy i zapewnienie, iż nie muszą się już bać. Przy każdej granicy są również wolontariusze mówiący po ukraińsku, z którymi mogą zamienić kilka słów i w ojczystym języku również usłyszeć, iż wszystko będzie dobrze i otrzymają każdy rodzaj pomocy.
Będąc wolontariuszem tam na miejscu, można wyraźnie zobaczyć, co dla tych wszystkich kobiet jest najważniejsze. Każda mama i babcia stara się, aby ich dzieci mogły się cieplej ubrać, coś zjeść, a jeszcze najlepiej, aby chociaż na chwilę mogły się uśmiechnąć. Przez to bardzo często zapominają o samych sobie.
Obsługując punkt oferujący wszystko, co potrzebne na dalszą drogę, zapytałem jednej z takich matek, czy nie jest jej zimno w ręce, po czym wręczyłem jej rękawiczki. Ta kobieta rozpłakała się z wdzięczności. Kiedy trochę opadł stres związany z podróżą i minął szok związany z tym, co dzieje się na granicy, emocje musiały znaleźć swoje ujście.
fot. Ludwik Pisarski
Z granicy w Medyce, wszystkie te osoby są transportowane do Przemyśla. Tam czeka na nich punkt rejestracyjny i kolejni wolontariusze, którzy oferują swoją pomoc, ubranie oraz ciepły posiłek. Jest również mnóstwo osób z całej europy, które oferują im darmowy przejazd do większych miast lub do innych państw Unii.
Jednym z pierwszych pytań, jakie zadają uchodźcy, to gdzie mogą kupić kartę sim, aby mogli się skontaktować z bliskimi, którzy zostali w ojczyźnie. Przepiękną odpowiedzią na ich potrzeby jest pomoc od polskich operatorów sieci komórkowych. Przy przejściach granicznych oraz na dworcach, czekają ich pracownicy, którzy rozdają darmowe startery i od razu na miejscu je rejestrują. Takie startery oferują darmowy roaming na numery ukraińskie.
Nie dla wszystkich jednak trafienie do Polski, to parę zmartwień mniej.
Od kilku dni starszy mężczyzna przebywa w jednej z przemyskich szkół i poszukuje swojej żony. Rozdzielili się 28 lutego, tuż przed przejściem granicznym. Ona wsiadła do autokaru, a on przekroczył granicę pieszo. Od tamtej pory nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Żona nazywa się Korjaczenko Tetiana, urodzona w Doniecki w 1951 roku. W odnalezieniu się pomaga im wiele instytucji, jednak w całym trwającym zamieszaniu, nie jest to najprostsze zadanie.
Trzeba też pamiętać, iż na przekroczeniu granicy, niepewność nie znika.
Jedna z rodzin, której udało się ewakuować z Ukrainy, straciła dom w Kijowie. Mąż odwiózł matkę z dwójką dzieci oraz psem, do granicy z Polską, po czym wrócił do stolicy walczyć z najeźdźcą. Po pieszym przekroczeniu granicy trafili do punktu rejestracyjnego w Dołhobyczowie. Tam niewielki kąt sali, materace i kilka koców stało się dla nich pierwszym miejscem na chwilę wytchnienia. Chwilę, bo już kilka godzin później byli w samochodzie z obcym człowiekiem jadąc w głąb kraju. Wciąż nie wiedząc, co dokładnie ich tam czeka. Kilka nocy spędzonych u kogoś w salonie, a potem może uda znaleźć jakąś pracę i kąt dla siebie. Co jednak czeka ich dalej? Tego nie wie jeszcze do końca nikt.
To, jak potoczą się losy tych wszystkich rodzin dalej, w bardzo dużej mierze zależy od nas. Czy nasza chęć pomocy i siły wolontariuszy starczą na dłuższy czas? Czy będziemy umieć oprócz pomocy materialnej na start, dać im również poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia? To przecież równie istotne, aby w następnych krokach mogli oni poznać tutaj swoich sąsiadów i nowych przyjaciół. Ważne jest, aby mogli znaleźć pracę, a dzieci kontynuować naukę. To w końcu Oni będą musieli zaangażować się odbudowę swojego kraju po wojnie.