— Pierwsi do szpitala weszli narkomani w rosyjskich mundurach. choćby nie próbowali ukryć, iż są ćpunami. Byli jak zombie. Podchodzili do nas, ludzi w białych, brudnych kitlach i prosili, żeby im coś wkłuć. Pokazywali swoje zniszczone żyły. Na ich rękach już nie było miejsca na wbicie igły — mówi ukraińska lekarka, która była w Mariupolu w momencie, gdy miasto opanowała armia Putina.