

- Unia Europejska planuje zwiększenie wydatków na obronność o 800 mld euro, co ma pomóc w odbudowie zaniedbanego potencjału militarnego
- Szefowa KE Ursula von der Leyen zapowiedziała powołanie kolegium ds. obronności Europy, co ma usprawnić zarządzanie strategiczne
- Generał Bogusław Pacek ocenia, iż Europa działa zbyt późno, ale podejmowane w tej chwili kroki napełniają nadzieją na realną poprawę bezpieczeństwa
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu
— Nasze europejskie wartości, demokracja, wolność, rządy prawa: te wartości są zagrożone — przestrzegła w niedzielę szefowa KE Ursula von der Leyen, podsumowując sto dni Komisji Europejskiej. Zapowiedziała, iż na wydatki na obronność Unia przeznaczy 800 mld euro. Ma powstać specjalny organ, zajmujący się tą dziedziną. — Powołam kolegium do spraw obronności Europy — poinformowała podczas konferencji prasowej.
Czy działania Unii nie są spóźnione po latach zaniedbywania polityki obronnej pod hasłem wiary w to, iż USA zawsze nas obroni? — Na pewno Europa budzi się bardzo późno pod względem tych atrybutów obronnych, bo Grupy Bojowe UE to raczej było pudrowanie rzeczywistości, a nie budowanie realnej siły militarnej — mówi Onetowi prof. Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego (MWP) w Warszawie.
— Powiem tak: to jest najwyższy czas, żeby Europa przejrzała na oczy. I dostrzegła, iż my działamy w obliczu realnego zagrożenia z dwóch stron. Po pierwsze, ze strony Rosji, a po drugie, zagrożeniem są realne obawy i równie realny scenariusz, iż Stany Zjednoczone, największy sojusznik NATO, nas opuści, bo zmieni — a raczej już zmienił swoje priorytety dotyczące polityki obronnej i tego, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem — mówi gen. Pacek. — To, co robi dziś Unia i Komisja Europejska napełnia nadzieją, bo wreszcie przestali tam gadać, a zaczęli działać — wskazuje.
— Znam Unię jako człowiek, który próbował uczestnicząc w różnych debatach i działaniach w przeszłości przekonać te struktury, żeby dały pieniądze na niezbędne działania obronne. I zawsze był z tym problem. A teraz mamy dobre działania, konkretne działania — zaznacza.
— Jednak, co ważne, ten plan militaryzacji Europy nie powinien odbywać się w konfrontacji z USA. Ja wiem, iż niektórzy chcieliby się na te Stany obrazić, jakoś odgryźć, bo nas ostatnio lekceważą, choćby poprzez bojkot amerykańskich koncernów zbrojeniowych, żeby z tych 800 mld euro nie dostały ani europensa. Tak nie można, bo my musimy pamiętać, iż to Ameryka mówi o tym od dawna, iż chce, żeby Unia zadbała o swój potencjał obronny, żeby militarnie stała się mocniejsza — mówi gen. Pacek. — I w tym kierunku idzie Ursula Von Der Leyen, która mówi otwarcie, mówi śmiało, zresztą robi to, odkąd była szefową resortu obrony w Niemczech — podkreśla.
Kiedy Unia może zastąpić militarnie USA w Ukrainie? I czy w ogóle może? „Nierealne”
— Całkowicie nierealne są marzenia, żeby Unia zdołała zastąpić USA tak militarnie, jak technologicznie w Ukrainie — mówi gen. Pacek. — Nierealne są rozważania o jakiejś misji sił europejskich, które miałyby pilnować granicy ewentualnego rozejmu między Ukrainą a Rosją. Tę debatę powinno się zakończyć, bo aby taką misję zorganizować, potrzebna jest zgodna dwóch państw — Ukrainy i Rosji. A ta ostatnia stwierdziła, iż nie wyobraża sobie, żeby w takiej misji brały udział państwa NATO-wskie i zaproponowała Chiny, czego choćby nie warto komentować — zaznacza dyrektor MWP.
— Sytuacja jest w tym zakresie patowa i to Stany muszą naciskać na Rosję, żeby w ogóle taką operację, stworzenia sił do obserwowania granicy rozejmu, rozważać. To Trump chciał powołania takich sił, bez gwarancji NATO-wskich i bez udziału USA, a Rosjanie jakby zagrali mu na nosie — wskazuje gen. Pacek. — A Kreml tej wojny zakończyć wcale, jak widać, nie chce, tu plany Trumpa szybkiego zakończenia konfliktu okazują się być mrzonkami. Rosja liczy na to, iż Ukraina wywiesi białą flagę, a Moskwa zyska pole do dalszej ekspansji — podkreśla.
„W oparciu o samą Unię nie uda się zbudować silnego systemu obronnego. Potrzeba do tego, choćby, Wielkiej Brytanii czy Turcji”
— Dziś obserwujemy rzecz jednak epokową. Otóż Unia, przez lata nastawiona na politykę gospodarczo-społeczną, nagle przestawia swój wektor na obronność. To jest znaczące — mówi gen. Pacek.
— Tyle iż my w tej dyskusji wciąż nie mamy jasności, kto się zamierza przygotowywać obronnie do agresji Rosji — czy UE, czy część NATO, ta bezpośrednio terytorialnie zagrożona? To trzeba doprecyzować — wskazuje.
— Tym bardziej, iż my nie mówimy w Unii jednym językiem. My, Polska, czy kraje bałtyckie, Finlandia, od pewnego czasu mamy już zdecydowane postawy proobronne, jednak Hiszpania dopiero za cztery lata może osiągnąć dwuprocentowy pułap wydatków z PKB na obronę — podkreśla.
— Dlatego w samej Unii nie uda się zbudować silnego systemu obronnego. Do tego niezbędna jest i Wielka Brytania, i Turcja — mówi gen. Pacek. — Dlatego ja proponuję dwa rozwiązania. Albo stworzyć dwa dowództwa, dwa oddzielne komponenty NATO — europejski i amerykański, co jest mniej realne. Drugim rozwiązaniem jest szukanie partnerów i tworzenie sojuszy obronnych w ramach łączących państwa wspólnych interesów. Przykładowo, Polskę takie interesy, wiążące się z rosyjskim zagrożeniem, łączą z Niemcami, Szwecją, Finlandią, Rumunią, krajami bałtyckimi, Ukrainą. I w ramach tego można wspólnie coś budować. Nie wbrew NATO, bo to niemożliwe, ale jakby obok niego, równolegle, koniecznie z odstraszającym parasolem nuklearnym USA. Tak, żeby dało się współpracować — podsumowuje.