Jak wiecie, fascynują mnie wielkie pokolenia XX wieku oraz ich utopijne narracje, a zwłaszcza to, które wręcz nazywane jest Wielkim Pokoleniem i które walczyło w II wojnie światowej. Należał do niego Lem i podejrzanie wielu moich ulubionych pisarzy, filmowców, filozofów i tak dalej.
Prowadzi mnie to do paradoksalnego hobby. Gdybym w latach 80. czytał opowiadanie science-fiction o bohaterze, który w roku 2022 podłącza się do globalnej sieci rozrywkowo-informacyjnej, żeby na jej domowym terminalu obejrzeć stary western z Johnem Waynem albo thriller z Humphreyem Bogartem, uznałbym to za dowód słabej wyobraźni pisarza. Nie chciało mu się choćby wymyślić autentycznej popkultury XXI wieku!
Jak przez mgłę pamiętam zresztą jakieś opowiadanie, budzące we mnie taki niesmak. Akcja działa się w Kaliforni po gospodarczym upadku USA, japońscy milionerzy skupowali artefakty związane z amerykańską popkulturą, fabuła toczyła się wobec poszukiwań rzadkiego plakatu (?) zespołu Grateful Dead.
No i teraz sam jestem jak bohater takiego opowiadania: Dys Topian włączył terminal, by zrobić wpis na swoim „blogu”. Tak nazywano popularne u zarania sieciowej rewolucji „elektroniczne pamiętniki”. Teraz wyszły z mody, bo w miarę jak sieć głupiała, coraz więcej w niej było materiałów wideo. jeżeli ktoś chciał teraz włączyć się do publicznej debaty, musiał to zrobić na kontrolowanym przez komunistyczne Chiny serwisie, w którym wszystko musiało być odtańczone do taktu głupkowatej pioseneczki. Dys Topian miał już dość doświadczenia w sieci by wiedzieć, iż cokolwiek przyjdzie następne – będzie jeszcze głupsze…
Już na serio chciałbym polecić Waszej uwadze wojenny dramat „Sahara” z 1943 z Humphreyem Bogartem. Doczekał się bardzo wiernego remake’u z 1995, w którym tę samą postać gra James Belushi.
Remake ma kolor, panoramę, dolby stereo i ogólnie więcej realizmu. Oryginał ma Bogarta, ale chwilami trąci myszką.
Jest to jednak uczciwe kino batalistyczne starej daty. Samoloty robią wziuuuu i papapapa, czołgi robią brm brm i łubu-du, halftracki robią zgrzytu-zgrzytu.
Pierwszą wersję kręcono na pustyni kalifornijskiej, drugą na australijskiej. Może doczekamy remake’u w Libii?
Fabułę zaczerpnięto z radzieckiego filmu wojennego „Trzynastu”, którego nie oglądałem („Dys Topian unikał podejrzanych zakątków w sieci, w których można było znaleźć nielegalne treści”). Że Rosjanie potrafią robić kino batalistyczne, z tym się zgodzi największy rusofob.
Nie wiem, na ile propagandowe wstawki w filmie z 1942 są inspirowane socrealizmem. Ale w „Saharze” jest dużo tego, co mnie kręci, czyli powojennej utopii („post war dream”).
Jak w piosence Rogera Watersa, swoje marzenie wyraża tutaj umierający żołnierz (gra go zresztą Lloyd Bridges, który 40 lat później stworzy wspaniałą kreację w „Czy leci z nami pilot”). To marzenie o nawodnieniu Sahary, by ją zmienić w wielkie pole uprawne.
Wielbiciele Lema rozpoznają to z „Astronautów”. Dla mojego pokolenia takie pomysły są oczywiście zbrodnią ekologiczną, ale wielkie pokolenie szczerą i naiwną miłością kochało projekty typu „odwracamy biegi rzek”. Również w Ameryce.
Film silny nacisk kładzie na naiwny egalitaryzm. Wśród bohaterów nie ma podziału na oficerów i żołnierzy, wszyscy mają ten sam przydział wody. To naziści są pokazani jako ci, którzy hierarchii trzymają się do końca.
W grupie bohaterów znalazł się Afrykanin Tambul z oddziału kolonialnego. Wśród aliantów nikt nie jest rasistą, jest nim natomiast wzięty do niewoli Niemiec.
Wszyscy bohaterowie akceptują przywództwo Bogarta. Czemu? Francuz odpowiada na to pytanie dwukrotnie, „bo lubię amerykańskie papierosy” (którymi Bogart częstuje). Swoje odpowiedzi mają też Anglik, Irlandczyk, Południowoafrykanin i Włoch.
Mimo różnic kulturowych, odkrywają iż łączy ich jedna wartość: „the dignity of freedom” (cyt verbatim), odróżniająca ich z kolei oczywiście od nazistów. Uśmiechnąłem się sarkastycznie, bo czy Irlandczyk by tak powiedział przy Anglikach? Albo Senegalczyk z jednostki kolonialnej?
To męskie kino batalistyczne, więc bohaterowie nie wdają się w seminaria filozoficzne. Wyrażają utopię „wolności pod amerykańską hegemonią (z dobrymi papierosami)” głównie w serii onelinerów. A tych Bogart był zawsze królem. Więc ogólnie polecam…
…napisał Dys Topian i przełączył terminal w tryb śledzenia złych wiadomości z kraju i ze świata. Dobrych nie było już od ponad roku.