Zginął nie tylko generał, ale i zabitych zostało także 270 Niemieckich żołnierzy. Kolejnych 900 było rannych, rozbito 4 czołgi, jeden samochód pancerny i jedno auto osobowe. Problemem jest tylko to, iż to kłamstwo. Prawda wyglądała całkowicie inaczej.
W ostatnich dniach przez media regionalne i ogólnopolskie przelała się fala tekstów dotyczących bitwy, jaka odbyła się 29-30 września 1944 r. w lasach koło Gruszki w gminie Radoszyce. Kto walczył i dlaczego historia starcia jest do dziś fałszowana? To kolejny temat, którym zajmujemy się w ramach magazynu śledczego Radia Kielce.
Pijaństwo przed bitwą
W ostatniej dekadzie września 1944 w rejonie Gruszki i Jóźwikowa (gmina Radoszyce w powiecie koneckim) skoncentrowało się kilka oddziałów Armii Ludowej (nazywano je brygadami, choć wielkością w żaden sposób ich nie przypominały). Kwaterował razem z nimi około 60-osobowy oddział partyzantki sowieckiej kpt. Aleksandra Filuka. Łącznie było to ponad tysiąc ludzi. Oddziały oczekiwały na zrzuty broni.
Jak wyglądał czas oczekiwania, wyjaśnia relacja zachowana w aktach personalnych Henryka Połowniaka „Zygmunta” dowódcy zgrupowania. Dokument jako korespondencja wewnętrzna krążył pomiędzy Wydziałem Propagandy, Oświaty i Kultury Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Kielcach a Wydziałem Historii Partii Komitetu Centralnego PZPR w Warszawie. Znajdujemy w nim następujący opis:
„We wrześniu 1944 r. podczas dwutygodniowego postoju skoncentrowanych sił partyzanckich AL Kielecczyzny doszło do ciężkiego boju z hitlerowcami i NSZ-em [sic!] w m. Gruszka w pow. koneckim. Mjr Połowniak, wraz z innymi czł[onkami] Sztabu, mimo otrzymywanych meldunków od zwiadowców AL i miejscowej ludności o zbliżającym się n[ie]p[rzyjacie]lu nic nie robił w kierunku zmiany miejsca postoju i oderwania się od n[ie]p[rzyjacie]la. (…) Karygodne to zlekceważenie wyrażało się w tym, iż w noc poprzedzającą ten bój, na kwaterze, gdzie mieścił się sztab, urządzono sobie bal z okazji imienin narzeczonej Połowniaka, ps. »Albinka«, której przygotowywano w tym celu choćby suknię balową. Tańce trwały całą noc; grały harmonie; pito wódkę, a hitlerowcy tymczasem mobilizowali swe siły i wraz z NSZ-em zacieśnili wokół AL żelazny pierścień gotując się do zadania krwawego ciosu.
Dziś wiemy z całą pewnością, iż w niemieckiej obławie nie brały udziału oddziały NSZ. Komunistyczna propaganda przedstawiła nam bitwę w całkowicie zakłamanej formie.
Nie o Polskę im chodziło, ale o ustanowienie moskiewskiej władzy
Dr Maciej Korkuć, naczelnik Biura Upamiętniania Walki i Męczeństwa oddziału IPN w Krakowie w wypowiedzi dla „Rzeczypospolitej” mówi jasno:
– To uroczystość ku czci jednostek dywersyjnych Moskwy, w tym Armii Ludowej – podkomendnych dowódcy kieleckiego obwodu AL Mieczysława Moczara. Byli narzędziem Stalina wykorzystywanym i przeciw Niemcom, i przeciw Polsce. W starciu pod Gruszką jednostkami komunistycznymi bezpośrednio dowodził podkomendny Moczara, późniejszy UB-owiec Henryk Połowniak ps. Zygmunt.
Oddziały Armii Ludowej wcześniej występowały pod nazwą Gwardia Ludowa. Organizacja była zbrojnym ramieniem Polskiej Partii Robotniczej i podlegała dowództwu w Moskwie. Autorem nazwy partii był zresztą sam Józef Stalin, który uważał, iż nie należy posługiwać się nazwą „partia komunistyczna”, gdyż mogłaby odstraszać przyszłych członków.
Początkowo zamiast polskiego godła żołnierze nosili na czapkach czerwony trójkąt z napisem „GL” – dopiero w późniejszym czasie znakiem tej formacji stał się stylizowany piastowski orzeł, a nieoficjalnym hymnem Marsz Gwardii Ludowej. Celem organizacji nie było odzyskanie przez Polskę niepodległości, ale usadowienie jej w orbicie moskiewskiej władzy.
Miało być zwycięstwo, ale wyszła klęska
Jeszcze zanim niemiecki pierścień okrążenia się zacisnął oddziały AL przyjęły (26 i 27 września 1944 r.) olbrzymie zrzuty broni. Było to m.in. ok. 350 pistoletów maszynowych, 10 moździerzy, 10 rusznic przeciwpancernych. Oddziały nie odskoczyły jednak w inny teren bowiem jak cytowaliśmy na miejscu zorganizowano pijacką balangę.
29 września 1944 roku nad ranem ruszyła niemiecka obława. Walki trwały cały dzień, a wieczorem zgodnie z partyzancką taktyka oddziały wyszły z okrążenia.
Historyk dr Piotrem Gontarczykiem w jednym z wywiadów dla eM Radio Kielce powiedział:
-Niemieckie oddziały policyjne, wsparte przez formacje kolaboracyjne, rozpędziły ugrupowania AL. Po wojnie zrobiono z tego starcia niebywałą bitwę. Znalazłem korespondencję jednego z partyzantów, Adama Korneckiego (naprawdę Dawida Korhendlera), pierwszego szefa WUB w Kielcach. Po ucieczce z kraju naśmiewał się z tej propagandy pisząc, iż towarzysze z AL konfabulują, bo bitwa nie wyglądała tak, jak ją opisywali.
Według uczestniczącego w walce oficera sowieckiego J. Juszkiewicza: ze strony oddziałów AL i brygad sowieckich, poza stratami w walce, pozostałych 690 ludzi w czasie obławy pod Gruszką w części mniejszej zdezerterowali, a w większej zostali rozpuszczeni do domów – czyli nastąpił faktyczny rozpad zgrupowania komunistycznego!”
Jako przykład dezercji podawany jest m.in. Tadeusz Maj „Łokietek”, dowódca 2 Brygady AL.

Zabili generała i rozbili niemieckie oddziały
Komunistyczna propaganda efekty bitwy przedstawiły jednak w sposób całkowicie odmienny.
Dowodzący zgrupowaniem Henryk Połowniak ps. Zygmunt” opisał wynik bitwy tak: „Straty Niemców w tej walce – 270 zabitych, przeszło 900 rannych, rozbite 4 czołgi, 1 samochód pancerny, 1 auto osobowe, w którym znajdowało się dwóch wyższych oficerów niemieckich […].”
Jeszcze dalej poszedł komunistyczny historyk Józef Garas. Oszacował on straty niemieckie na 600 zabitych i 800 rannych. Wśród zabitych znajdował się niemiecki generał Steinbock.
Z biegiem czasu fantazja propagandzistów opadła na mniejszy poziom. Zaczęli podawać, iż w bitwie zginęło po stronie niemieckiej ok. 200 zabitych i rannych.

Prawdziwe straty
Propagandowe opisy miały jednak kilka wspólnego z prawdą. Wspomniany już generał Steinbock nigdy nie istniał więc i nie zginął pod Gruszką.
Niemiecka Policja Porządkowa raportowała (dokument zachował się do dziś) stratę 16 funkcjonariuszy (być może jest to wartość zaniżona). Do tego należy dodać straty Kałmuckiego Korpusu Kawalerii.
W sumie – jak ustalili badacze terroru okupacyjnego z IPN Kielce Andrzej Jankowski i Tomasz Domański – w trakcie niemieckiej operacji zginęło 30 mieszkańców. Ponadto 33 kolejnych pod zarzutem pomocy udzielanej komunistycznej partyzantce skierowanych zostało do obozów koncentracyjnych (wojnę przeżyje zaledwie jeden z nich), a kolejnych 29 trafiło na roboty przymusowe. Zatrzymanych było więcej, ale resztę Niemcy ostatecznie zwolnili.
Jakie straty poniosło zgrupowanie Połowniaka? Liczy się, iż było to ok. 50 zabitych i 70 rannych. Dodatkowo część oddziałów została rozpuszczona bądź zdezerterowała.
Obrazu klęski AL dopełniało zestawienie zdobyczy materialnych. Niemcy odnotowali przechwycenie pod Gruszką m.in. 4 moździerzy, 4 rusznic przeciwpancernych, 3 karabinów maszynowych, ok. 40 pistoletów maszynowych, trzech wozów zwykłych karabinów, znacznej ilości granatów i materiałów wybuchowych czy 19 000 sztuk amunicji. W ręce Sicherheitspolizei wpadły ponadto nadajnik radiowy i dokumentacja komunistycznych oddziałów.
Runął pomnik, kłamstwa pozostały
W oparciu o zakłamaną historię organizowano uroczystości rocznicy zwycięskiej bitwy, która w rzeczywistości była klęską. Na miejscu postawiono pomnik z kłamliwą inskrypcją.
W uroczystościach brali udział przedstawiciele komunistycznej władzy, środowisk lewicowych a także m.in. Aleksander Minin, konsul generalny Federacji Rosyjskiej w Krakowie. Wielokrotnie zaznaczał on, iż w Polsce prowadzona jest „nagonka” na żołnierzy sowieckich, odmawia się im miana wyzwolicieli i określa nowymi okupantami, co powoduje, iż usuwane są ich pomniki.
Tak właśnie stało się z pomnikiem w Gruszce. W 2016 r. weszła w życie ustawa stanowiąca, iż pomniki nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm, lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować. Pomnik przestał istnieć, ale kłamstwa pozostały.

Bez asysty wojskowej
Mimo likwidacji pomnika lewicowe środowiska organizują tam uroczystości. Najpierw wieszano baner ze zdjęciem zdemontowanego obiektu, a później postawiono choćby w tym miejscu krzyż. Od kilku lat podczas uroczystości, na metalowym stojaku, organizatorzy stawiają propagandową tablicę.
Od pięciu lat organizatorem obchodów rocznicy jest Związek Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego, który stara się, aby podczas uroczystości obecna była wojskowa asysta honorowa.
W tym roku organizatorzy otrzymali decyzję odmowną. Sprawą zainteresowała się „Rzeczpospolita”, której dziennikarze tak opisują sytuację: „Ustaliliśmy, iż w złożonym wniosku organizator wskazał, iż patronat nad uroczystością rocznicową ma marszałek Sejmu. – W wykazie patronatów marszałka Sejmu opublikowanym w Systemie Informacyjnym Sejmu wskazana uroczystość nie figuruje – poinformowało jednak „Rzeczpospolitą” Biuro Obsługi Medialnej Kancelarii Sejmu”.

Powrót kłamstwa w nowej formie
Tegoroczne uroczystości odbyły się bez udziału wojska, co było także możliwe dzięki opinii Instytutu Pamięci Narodowej. Zresztą stanowisko, jakie zajął IPN wielokrotnie było przywoływane przez uczestników, jako źródło wszelkiego zła.
Organizatorzy w swojej narracji posunęli się także do kilku nowych kłamstw. W opisie bitwy przywoływano, iż była ona największym starciem na kielecczyźnie, co jest nieprawdą. Dość przypomnieć, iż stoczona na początku września bitwa AK w obronie Radoszyc (kilkanaście kilometrów dalej) była większą. Takie przykłady można mnożyć.
Zaczęto też budować całkowicie nową, niezgodną z prawdą narracje. Podczas swoistego „Apelu Pamięci” wymieniono zgrupowanie AK Antoniego Hedy „Szarego” i oddział AK „Chytrego”. Umieszczenie ich obok walczących tu oddziałów sugeruje, iż brały one udział w bitwie, co jest nieprawdą. Oddział „Szarego” walczył w tym czasie w innej części województwa, a przywoływany oddział „Chytrego” nie został przez nas odnaleziony w dokumentach Armii Krajowej.
Symboliczne słowa wypowiedział jeden z organizatorów uroczystości zadając pytanie: Może lepiej rozwiązać IPN?
Przypomniało nam się powiedzenie: Nieważne jaka jest historia, ważne jest kto ją opisuje.
