Wagnerowcy rozgromieni w Afryce. Pozostały tylko trupy

angora24.pl 3 miesięcy temu

Pewien były dowódca 13. Oddziału Grupy Wagnera powiedział na kanale w portalu Telegram, należącym do ekstremistycznej grupy dywersyjno- szturmowej „Rusicz”, iż według jego informacji w bitwie zginęło ponad 80 rosyjskich najemników, a 15 zostało pojmanych.

Po buncie Jewgienija Prigożyna w czerwcu 2023 roku Grupa Wagnera oficjalnie została rozwiązana. Zastąpił ją Korpus Afrykański podporządkowany ministerstwu obrony w Moskwie, często jednak potocznie używana jest dawna nazwa. Niektóre oddziały wagnerowców działają też niezależnie od Korpusu Afrykańskiego.

To prawdopodobnie najbardziej krwawa porażka rosyjskich najemników poniesiona za granicą (z wyjątkiem oczywiście walk w Ukrainie).

Zginęły ważne osoby

Rebelianci zniszczyli lub zdobyli pojazdy opancerzone, cysterny i ciężarówki. Uszkodzili też helikopter Mi-24P, który ewakuował rannych. Maszyna rozbiła się potem podczas awaryjnego lądowania na dachu budynku w odległym o kilkaset kilometrów mieście Kidal.

W bitwie zginęli 31-letni Nikita Fiedianin, pseudonim „Biały”, bloger prowadzący kanał propagandowy Szara Strefa na portalu Telegram, a także dowódca 13. Oddziału Szturmowego wagnerowców Siergiej Szewczenko (znak wywoławczy „Prud”).

Według niektórych informacji zabity został lub wzięty do niewoli sam Anton Jelizarow, pseudonim „Lotos”. Był uważany za faktycznego komendanta całej Grupy Wagnera od czasu, gdy jej współzałożyciel Dmitrij Utkin zginął wraz ze swoim szefem Jewgienijem Prigożynem w sierpniu 2023 roku w katastrofie lotniczej, którą z pewnością spowodowali putinowcy.

Ostatni komunikat radiowy osaczeni najemnicy nadali 27 lipca. Brzmiał dramatycznie: „Zostało nas trzech. Kontynuujemy walkę”. Dwa dni później Grupa Wagnera opublikowała komunikat, co zdarza się rzadko. Stwierdziła, iż najemnicy zwyciężali, ale nagle rozpętała się burza piaskowa, która umożliwiła rebeliantom przegrupowanie się i skoncentrowanie tysiąca bojowników.

Otrzymali informacje z Ukrainy?

Andrij Jusow, rzecznik ukraińskiego wywiadu wojskowego, wyjawił 29 lipca w programie informacyjnym „24/7”, iż rebelianci w Mali otrzymali od ukraińskich służb informacje, które umożliwiły im skuteczną operację wojskową przeciwko „rosyjskim zbrodniarzom wojennym”. Zapowiedział, iż to nie koniec. Tuaregowie uważają się za sojuszników Kijowa walczących o wspólną z nim sprawę. Po zwycięskim boju pozowali z rozwiniętą flagą Ukrainy.

Najemnicy z grupy Wagnera działają w Mali od 2021 roku. Wezwani zostali przez juntę wojskową rządzącą w Bamako, stolicy kraju. Malijscy generałowie potrzebowali brutalnych rosyjskich sołdatów do walki z rebeliantami z koczowniczego ludu Tuaregów. W 2012 roku ta grupa etniczna wznieciła powstanie w celu zdobycia niepodległości. Z rządem malijskim walczą także dżihadyści. Między Tuaregami a islamistami dochodzi niekiedy do starć, a ci ostatni mają zwyczaj przypisywać sobie sukcesy odniesione przez koczowników.

Władze wojskowe Mali uznały, iż z powstaniem lepiej rozprawią się okrutni rosyjscy najemnicy, niż ich wcześniejsi sprzymierzeńcy – francuscy żołnierze, którzy nie byli skłonni do zabijania niewinnych czy puszczania z dymem wsi. Wagnerowcy nie mają takich skrupułów. Malijski badacz Mohamed Issouf Ag Mohamed i brazylijska profesor historii Afryki Mariana Bracks Fonseca, którzy dokumentują działania rosyjskich „psów wojny”, twierdzą, iż najemnicy terroryzują w Mali ludy koczownicze i „nie oszczędzają osób starszych, kobiet i dzieci, których domy są palone, a ziemia, żywy inwentarz i niewielki majątek rabowane”.

Klęska „psów wojny” Putina na Czarnym Lądzie może przynieść korzyści Ukrainie. Według Amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną Moskwa nie zamierza rezygnować z wpływów w Afryce i być może wyśle do Mali oddziały najemników działające w tej chwili w obwodzie charkowskim.

Idź do oryginalnego materiału