Wielka letnia ofensywa – część 2 (Archiwum – sierpień 2022)
Wielu analityków zastanawia się nad Wielką Ofensywą na kierunku chersońskim. Ofensywy tej nie ma i nie będzie. Jest taktyka oparta na czymś co na uczelniach wojskowych nosi nazwę „ekonomia sił i środków”. Postaram się to uzasadnić.
Najpierw zacznijmy od ewolucji tej wojny. Od próby Blitzkriegu „made in Russia”, który skończył się w pozimowym błocie, wojna zmieniła charakter. Z ataków formacjami 5-6 BTG rozpadła się na walki o najważniejsze punkty węzłowe: oporu i te na których można oprzeć atak. Tu występują stosunkowo niewielkie siły: 1 BTG ale z dużym wsparciem artylerii, wsparty zmech. i panc. czasem lotn. Obrona też bardzo często polega na odcięciu I rzutu atakujących od posiłków/II fali ogniem moździerzy do pola i artylerią precyzyjnie w regiony koncentracji II rzutu. Te walki bardzo przypominają znane mi walki z Bośni lat 1994-1995. Wtedy zdobywano wsie i umocnione punkty oporu siłami 1-2 kompanii wzmocnionych kilkoma czołgami (czasem starymi T-55), bwp różnych typów, moździerzami i artylerią. Takie CTG.
Obecnie w Ukrainie obie strony stosują bardzo podobną taktykę, tylko siły są nieco większe. Czy mogą pokusić się o rozwinięcie w polu większych sił? Na pewno mogą na tym etapie wojny. Tyle, iż nie zawsze chcą. Dlaczego nie chcą? Bo tak podpowiada im ekonomia sił i środków.
Kiedy spojrzymy na Rosjan, rzuca się w oczy brak nowoczesnej broni, brak przeszkolonych ludzi, brak rezerw ludzkich i materiałowych, generalna świadomość długiej wojny. Nie jest to materiał na rozwinięcie sił ponad BTG i próbę generalnego przełamania.
Jeśli spojrzymy na braki ukraińskie dostrzeżemy: problem z wyczerpująca się bazą rekrutacyjną, zbyt mało przeszkolonych ludzi, świadomość polegania na dostawach z Zachodu, możliwość długiej wojny. Mamy do czynienia z typowym lustrem a la Westfront 1915-1917. Skoro mamy do czynienia z sytuacja iście jakby wyjętą z Frontu Zachodniego lat 1915-1917, to warto przypomnieć, iż w tamtej Wielkiej Wojnie, też zapowiadano szumne ofensywy. Kończące się w błocie Passchendaele albo nigdy nie następujące.
Czyli warunków do generalnej ofensywy nie ma z obu stron. Zamiast tego mamy bardzo długi front na którym Rosja niemal zawsze z powodu przewagi materiałowej i ludzkiej (ale nie technicznej!) będzie generalnie stroną atakującą, Ukraina tą która stosuje aktywną obronę. Na kierunku chersońskim SZU stosują następującą taktykę: niszczenie logistyki przyfrontowej, dróg zaopatrywania jednostek I i II rzutu, coraz częściej magazynów i centrów logistycznych znajdujących się na zapleczu >100 km od linii frontu. Następne są ataki na osłabione fragmenty linii obronnych, zmierzające do wyklinowania jednostek rosyjskich z ich pozycji przy stałym ostrzale nie nękającym a precyzyjnym. SZ FR usiłują robić to samo, ale jest zależna od braków o których wcześniej wspomniano i tak przy silniejszej artylerii ostrzał może być tylko nękający lub zaporowy, co związane jest z generalnie mniejszą donośnością i celnością rosyjskich systemów artyleryjskich (problemy to też zużycie lub i brak nowych na wymianę).
Brak jest też koordynacji ognia art. z atakami lub obroną oddziałów zmech., brak koordynacji z działaniami WKS i (czasem i MW FR). Są też braki w dziedzinie WRE. Jedyne co działa to kooperacja z komponentą panc. Jest też świadomość „dłuższej ręki” artylerzystów SZU. Ogólnie też piechota zmech SZU jest lepsza i w lepszej kondycji niż oddziały motostriełków SZ FR z różnych przyczyn: lepszego zaopatrzenia, morale, generalnie nieco lepszego wyposażenia indywidualnego (przypadki obdzierania poległych UKR. których nie można było zaraz zabrać!).
Wszystko to wygląda na lekka przewagę w polu SZU, ale SZ FR są silniejsze osobowo i materiałowo i ta przewaga pozwala aktywnie się bronić. Tymczasem SZ FR, chcąc wypracować sobie najlepsze pozycje do długiej wojny też działają aktywnie.
Spójrzmy na uzupełnienia według JR2 do których pokuszę się o małą analizę
1. Wzmocnienie jednostek pod Charkowem zabezpieczające ich pozycje.
2. Część wzmocnienia jednostek na kierunku Siewierska.
Teraz dalsza część wzmocnień na kierunku Siewierska z Soledaru i odpływ jednostek z kierunku chersońskiego, ich skład wskazuje na zamiar wzmocnienia jednostek na innym fragmencie frontu południowego.
Zaporoże – idealny skład na kontratak, ograniczoną operację., która ma odciągnąć część sił SZU i zatrudnić je przez jakiś czas. Te MIG-29BM to oczywiście próba zniwelowania zagrożenia ukraińskiego dla przepraw mostowych, interesujące jak będzie udana.
Słowem: mamy montowany jeden duży odciążający inne sektory frontu, atak na Siewiersk i 2-3 kontrataki SZ FR i to już w najbliższym czasie. A deszczu na Ukrainie przez cały czas kilka i stan Dońca Sierwierskiego wciąż niski. To wszystko widzą w SG SZU.
Na koniec wnioski: SZU zaplanowały operację która ma zniwelować rosyjską przewagę materiałową i osobową, z ekstensywnym użyciem artylerii, wszelkiego typu komponenty art. rakietowej i atakami oraz kontratakami małymi formacjami. To ataki BTG lub choćby CTG na słabe punkty rosyjskiej obrony, pracowite i powolne eliminowanie zwłaszcza komponenty pancerno-zmechanizowanej i artylerii wroga, odcinanie jego zaplecza. Taka taktyka MUSI być uzgodniona z sojusznikami tj. krajami zaopatrującymi Ukrainę.
Ukraińcy muszą bowiem mieć pewność stałych i nieprzerwanych dostaw koniecznego uzbrojenia i amunicji. Skądinąd wiem, iż amunicji art. jest jak zwykle zawsze za mało, ale na dobry precyzyjny ostrzał wystarczy. Większy problem jest z remontami systemów artyleryjskich. Możliwe, iż część trzeba będzie wykonywać poza UKR. Jest też problem czołgów, walczących zwykle w zasadzkach ogniowych, ale i tak ponoszących straty z naturalnych na froncie przyczyn. A tu brak porosyjskich w miarę nowych MBT w krajach które mogą je dostarczyć Ukrainie. Tak więc ta taktyka ma swoje słabe punkty, ale wobec działań Rosjan, którzy na dowolnym odcinku frontu mogą zmontować atak 5-6 BTG wydaje się bardzo rozsądną. I tu nasuwa się stwierdzenie, ze jest to typowa taktyka poprawienia pozycji przed sezonem jesiennym. Wtedy z racji aury działania wojenne mogą zamrzeć. A zima? Cóż, ponoć w Ukrainie zapowiada się zimna i sucha. Wtedy, znając rok 2015 i jego kampanie, wojna prawdopodobnie ożyje i problemy ofensywy na froncie i to z obu stron wrócą.
Marek Meissner – dziennikarz i analityk ekonomiczny i militarny od 1992 roku. Przetrwał jak do tej pory wszystkich ministrów MON i wciąż ma nadzieję. Wróg zaprzysięgły Kodeksu Betonido. Autor military fiction o wojnie polsko-rosyjskiej „czas Straceńców” Motto „nie doceniamy ile w wojnie stanowią logistyka i gospodarka”