Władisław Surkow: “Powstanie wielka północ składająca się z USA, Europy i Rosji”

bejsment.com 1 dzień temu

Władisław Surkow, uznawany za jednego z głównych twórców putinizmu, przerwał milczenie. Ten enigmatyczny doradca, który przez lata odgrywał kluczową rolę w kształtowaniu rosyjskiego systemu politycznego, udzielił niedawno wywiadu francuskiemu tygodnikowi “L’Express”. Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie zabierał publicznie głosu w sprawach politycznych ani nie komentował wojny, która wyniszcza Europę.

Surkow uchodzi za jedną z najbardziej tajemniczych postaci w Rosji. Przez dwie dekady był bliskim współpracownikiem Władimira Putina, ale w tej chwili zdaje się od niego zdystansowany. Nie wiadomo, czym się w tej chwili zajmuje ani jakie ma plany na przyszłość.

W swojej wypowiedzi snuje wizję przyszłego geopolitycznego układu sił – według niego w przyszłości powstanie potężny blok północny, obejmujący USA, Europę i Rosję. Nie wspomina o Kanadzie, co może sugerować, iż w jego opinii do tego czasu stanie się ona częścią Stanów Zjednoczonych.

Oto fragmenty wywiadu tygodnika “L’Express” z Władisławem Surkowem.

— Sądząc po niektórych Pana wypowiedziach, ma Pan złe zdanie o Unii Europejskiej. Często jednak mówi Pan o Europie jako o jedynym przedmiocie polityki międzynarodowej. Jaki powinien być, według Pana, obraz politycznej Europy?
— UE powstała w 1992 roku, tuż po rozpadzie ZSRR. Wasza Unia wzniosła się ponad ruiny naszej. Waszym politykom trochę to uderzyło do głowy. Unia Europejska zaczęła się rozszerzać w sposób niekontrolowany i, powiedziałbym, lekkomyślny. (…) Powstała rozdmuchana, nadmiernie kolegialna struktura zarządzania, która nie generuje niczego poza półśrodkami.
W takim otoczeniu wychowało się kilka pokoleń europejskich polityków, których zawodem jest bycie niezdecydowanym. Czas, aby Europa zdecydowała, czy jest państwem, czy nie? Kraje członkowskie przekazały Unii swoją suwerenność, ale nie całą – kolejny półśrodek! W rezultacie ani UE, ani jej państwa członkowskie nie posiadają pełnej suwerenności. Z tej niepewnej pozycji przejściowej trzeba albo powrócić do poprzedniego stanu czysto ekonomicznej wspólnoty, albo podjąć zdecydowany krok w kierunku suwerennej federacji. Obydwa wymagają silnej woli i sporej dawki dobrego, starego autorytaryzmu.
Wielu Europejczyków tak myśli. Eurotrumpiści i europutiniści rosną w siłę. Być może wzmocnią Europę. Musimy dać im szansę na zachowanie wspaniałej kultury europejskiej, spokrewnionej z rosyjską i amerykańską. W przeciwnym razie o przyszłości Francji, i nie tylko Francji, możesz dowiedzieć się z powieści Houellebecqa “Uległość”.

— W swoim artykule napisałeś: “Nasze zwycięstwo zmieni zarówno nas, jak i tzw. Zachód. Będzie to nowy krok w kierunku integracji Wielkiej Północy, gdzie nasz kraj będzie działał jako współlider globalnego triumwiratu”. Czy przez cały czas wierzysz, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, w powstanie tej wielkiej północy, jednoczącej Europę, USA i Rosję?
— W przyszłości Zachód stanie się bardziej autorytarny, a Rosja stanie się mniej autorytarna, niż jest obecnie. Równowaga między dyscypliną a wolnością w naszych systemach politycznych stanie się większa. choćby jeżeli potrwa to długo, w obliczu konfliktów i tragedii, USA, Europa i Rosja z pewnością osiągną wysoki poziom wzajemnego zrozumienia i interakcji. Chodzi o przetrwanie wielkiej cywilizacji północnej, której częścią są kultury rosyjska, europejska i amerykańska, w warunkach niemal niemożliwej do zniesienia presji demograficznej z południa.

— Jakie miejsce widzisz dla Chin i ich sojuszu z Rosją w tym projekcie globalnej Północy?
— Podstawą chińskiej doktryny geopolitycznej jest teza o różnorodności, współistnieniu i współpracy różnych cywilizacji. To bardzo przemyślany i atrakcyjny model porządku świata. Wielka Cywilizacja Chińska będzie współistnieć i współpracować z Wielką Cywilizacją Północną. Sojusz Chin i Rosji jest częścią tej współpracy międzycywilizacyjnej.

— Czy pojawienie się Trumpa w USA i rozwój partii nacjonalistycznych w tym kraju są oznakami zbliżenia między tymi blokami? Czy to zbliżenie jest horyzontem końca geopolitycznej samotności Rosji?
— Geopolityczna samotność jest stałym elementem postrzegania samego siebie przez nasz naród. Mówiąc prościej, chodzi o zrozumienie, iż możesz polegać tylko na sobie. Dlatego musimy zaopatrzyć się w cierpliwość, chleb i broń “na czarną godzinę”.
Przybycie Trumpa niczego tu nie zmienia. Kategoria ta nie mieści się w obszarze bieżących stosunków międzynarodowych. Należy to do sfery naszej świadomości i podświadomości narodowej.

— Stworzyłeś putinizm. Czy możemy powiedzieć, iż Trump zaadaptował go na potrzeby USA?
— Kiedy Trump został wybrany na pierwszą kadencję, w całkiem poważanych amerykańskich publikacjach ukazały się artykuły, w których twierdzono, iż jego zespół wykorzystał moje metody propagandowe i niektóre moje idee polityczne. Nie wiem, czy to prawda, postprawda czy półprawda. Prezydent USA powiedział wówczas publicznie, cytuję: “przyszłość nie należy do globalistów, ale do patriotów”, “wolny świat musi zaakceptować swoje narodowe fundamenty, których nie trzeba zastępować” i “jeśli chcesz demokracji, trzymaj się swojej suwerenności”…
Wszystkie te zasady stanowią w istocie zasady suwerennej demokracji, sformułowane przeze mnie na początku XXI wieku i stanowiące podstawę koncepcyjną putinizmu. Zbieg okoliczności? Kto wie? Tak czy inaczej, oczywiste jest, iż ideologicznie Trump jest bliższy Putinowi niż np. Macronowi.

— Czy uważa Pan, iż tak jak mówi Viktor Orban, liberalna demokracja jest przestarzała, także dla państw zachodnich, które ją stworzyły?
— Szanuję odrębności kulturowe innych narodów, choćby jeżeli wydają mi się one nieco dziwne. jeżeli liberalna demokracja jest cechą kultury politycznej niektórych narodów, to jest to wyłącznie ich prawo i sprawa. Podobnie, jeżeli liberalna demokracja nie odpowiada mojemu krajowi, to jest to sprawa mojego kraju. Liberalizm i wraz z nim liberalna demokracja nie są przestarzałe. To, co się z nimi dzieje, to kryzys, a nie śmierć. Hipoteza o ich wyższości i uniwersalności została po prostu obalona.

— Czy USA Donalda Trumpa mogą zostać sojusznikiem Rosji?
— Trump nie sprawia wrażenia człowieka, który potrzebuje sojuszników.

— Czy stworzony przez Pana w Rosji system polityczny, “demokracja z archetypem monarchii”, nie jest podatny na zachwianie swojej pozycji na osobowość jednej osoby — przywódcy?
— Nie ma idealnych systemów politycznych. Każdy model ma jakąś lukę w zabezpieczeniach. Nasz model, jak każdy inny, zawiera specyficzne ryzyka i kody samozniszczenia. To po prostu najskuteczniejsze rozwiązanie dla naszego kraju. Poświęciłem dziesięć lat na jego stworzenie. Spójrz, działa. Potrzebujemy króla. Okresy, w których nie panowało królestwo, zawsze kończyły się dla nas katastrofą. Wielobiegunowość jest dobra w polityce zagranicznej, ale nie w polityce krajowej.

— “Okresy bez królestwa zawsze kończyły się dla nas katastrofą” – dlaczego uważasz, iż tak jest? Co takiego jest w naturze Rosji, iż potrzebuje ona cara?
— Mam sto tysięcy odpowiedzi na to pytanie. Podam najkrótszą odpowiedź: nie wiem.

— Czy dzisiejsza Rosja jest podobna do tej, którą wyobrażał Pan sobie w 1999 roku?
– Tak. W 99,9 proc.

— Oprócz autorytaryzmu politycznego, w ostatnich latach w Rosji pojawił się zwrot w stronę wartości konserwatywnych np. wzrost roli Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej w życiu publicznym, agenda anty-LGBT. Czy ta ewolucja była zaplanowana? Czy konserwatyzm jest dla Pana technologią polityczną, która pozwala Panu mobilizować społeczeństwo w danym momencie, czy też cechą charakterystyczną Rosji?
— Wszystkie transformacje systemu politycznego, które rozpoczęły się w 1999 r., od samego początku opierały się na dość konserwatywnych i stosunkowo tradycjonalistycznych ideach. Już wtedy mówiłem o matriksie, o archetypach świadomości narodowej, których nie można ignorować. Błąd rosyjskich liberałów z końca lat 80. i początku lat 90. polegał na tym, iż traktowali Rosję jako pustą przestrzeń, na której można zbudować wszystko. Zapomnieli, iż Rosja istnieje już tysiąc lat, iż jej fundamenty i struktury wspierające nie zostały zbudowane przez nas i to na długo przed nami. I iż te fundamenty i te struktury z góry determinują nie tylko szerokie możliwości, ale także oczywiste ograniczenia dla dalszej budowy państwa.
Jeśli chodzi o technologie polityczne, ich znaczenie jest na ogół przeceniane. Polityka to przede wszystkim sfera emocji i namiętności, a dopiero w drugiej kolejności technologii. Ostatecznie wszystko sprowadza się do kwestii władzy – najstarszej, najciemniejszej i irracjonalnej strony natury ludzkiej. Technologia pomaga płynąć na fali, ale jej nie tworzy.

— Co wybrałbyś, stając przed pytaniem Jewgienija Zamiatina: “albo szczęście bez wolności, albo wolność bez szczęścia”?
– jeżeli pytanie jest postawione w ten sposób, to nie mam wyboru. Sartre powiedział: “Człowiek jest skazany na wolność”. Stracony! Więc tak, wolność. Nie ma znaczenia, z czym i bez czego.

— Jaka może być wolność bez wolności politycznych?
— Dla mnie wolność jest koncepcją absolutnie apolityczną. Dla mnie reżyser, który w liberalnej demokracji boi się zaprosić do swojego filmu wielkiego aktora tylko dlatego, iż został “zcancelowany”, jest niewolnikiem. Dla mnie biały człowiek, który klęka przed czarnym człowiekiem tylko dlatego, iż dawno temu biały człowiek uciskał czarnego, jest niewolnikiem. Dla mnie dyrektor firmy, który mianuje kogoś na ważne stanowisko w firmie nie dlatego, iż ta osoba jest najlepsza, ale dlatego, iż jest osobą transseksualną, jest niewolnikiem. Jednocześnie wszyscy ci niewolnicy formalnie posiadają wszelkie swobody polityczne.

Idź do oryginalnego materiału