Wojna w Sudanie to przykład walki klas [rozmowa]

krytykapolityczna.pl 5 dni temu

O wojnie w Sudanie pisze się niewiele. Tymczasem dochodzi tam do regularnych masakr na ludności cywilnej – każdego dnia ok. 20 tys. ludzi jest zmuszonych do ucieczki, załamała się pomoc medyczna i humanitarna. Przyczyną jest konflikt dwóch generałów – Abdela Fattaha al-Burhana oraz Mohameda Hamdana Dagalo, znanego jako Hemeti. Po udanym zamachu stanu na popierany przez ONZ rząd w 2021 roku to oni mieli przejąć władzę. Nie potrafili się jednak porozumieć.

O sytuacji w Sudanie, a także społecznym oporze wobec wojny i sieciach wsparcia, opowiada Muzan Alneel, publicystka, analityczka i działaczka społeczna, szefowa i współzałożycielka ISTinaD Center – Sudan.

Krzysztof Katkowski: Jak wygląda w tej chwili sytuacja w Sudanie?

Muzan Alneel: Jest ona silnie naznaczona trwającą wojną, która znacząco nasiliła się w kwietniu 2023 roku, gdy walki dotarły do Chartumu. Sudan od dekad walczy z konfliktami w różnych regionach, ale scentralizowany charakter rozwoju kraju sprawia, iż wojna w stolicy jest wyjątkowo destrukcyjna. Około 25 proc. ludności Sudanu mieszka w Chartumie, ponad 70–80 proc. krajowych zakładów przemysłowych znajduje się w tym mieście. Stolica jest również siedzibą wszystkich kluczowych usług, w tym sieci telekomunikacyjnych i dostawców energii elektrycznej.

Co złego w tej centralizacji?

Sprawia, iż kiedy konflikt dotyka stolicę, prowadzi do masowych przesiedleń, dramatycznego spadku dostępności usług oraz znacznego pogorszenia jakości życia ludzi. Zarówno Sudańskie Siły Zbrojne (SAF), jak i Siły Szybkiego Wsparcia (RSF), wycofały się z odpowiedzialności za świadczenie usług na kontrolowanych przez siebie obszarach, co poskutkowało zupełnym brakiem bezpieczeństwa żywnościowego, załamaniem systemu edukacji oraz innych podstawowych usług. Pensje nauczycieli i pracowników opieki zdrowotnej w większości przypadków przestały być wypłacane. W niektórych miejscach wypłacają je ERR (Pokoje Reagowania Kryzysowego) i inicjatywy społecznościowe.

Gdy RSF zajmuje nowy obszar, zwykle już w pierwszych dniach inicjuje przemoc i grabieże. Również podróżowanie po kraju staje się trudne i niebezpieczne.

Obóz dla sudańskich uchodźców w Malakal, Sudan Południowy. Fot. Nektarios Markogiannis/UNMISS/Flickr.com

W artykule dla amerykańskiego „Jacobina” wspomniałaś o ludowym oporze wobec wojny. Na czym on polega?

Przed wojną najsilniejszym elementem oporu były komitety sąsiedzkie. Te oddolne organy prowadziły protesty przeciwko zamachowi stanu i odegrały znaczącą rolę w paraliżowaniu rządu przez ponad rok przed wybuchem wojny. Komitety ewoluowały politycznie i organizacyjnie, tworząc sieci na poziomie miast, stanów, a choćby kraju, i opracowując karty polityczne, przedstawiające plan na przyszłość Sudanu.

W jaki sposób działa ten opór?

Komitety oporu tworzyły sieci na poziomie miast – nazywane jednostkami koordynacyjnymi – wybierając przedstawicieli z komitetów sąsiedzkich, a następnie delegując ich na poziom stanowy i krajowy. Te jednostki zostały wykorzystane do tworzenia kart politycznych, a wcześniej do organizowania ogólnokrajowych protestów i innych działań.

Kiedy rozpoczęła się wojna, powstały nowe organy oddolne, zwane Pokojami Reagowania Kryzysowego (ERR). Te początkowo koncentrowały się na tworzeniu prowizorycznych placówek medycznych na obszarach objętych konfliktem, wykorzystując umiejętności i zasoby lokalnej ludności. Z czasem rozszerzyły swoją działalność, obejmując nią naprawę infrastruktury, tworzenie kuchni społecznych – w tej chwili w Chartumie i w obozach dla wewnętrznie przesiedlonych w całym kraju działają ich setki – oraz zapewnianie podstawowych usług, porzuconych przez walczące strony.

Mimo ograniczonych zasobów te oddolne inicjatywy są efektywniejsze w dostarczaniu usług niż międzynarodowe organizacje pozarządowe i rząd. Jednakże wiele z tych działań wciąż funkcjonuje w trybie kryzysowym, bez długoterminowej strategii i systematycznych zmian.

Lewica, w tym ty, mówi o „walce klas” w Sudanie.

Wojna między SAF a RSF to w istocie walka klasowa. Obie formacje dążą do wykluczenia ludności z dyskursu politycznego, czyniąc kwestię władzy sprawą siły militarnej, a nie poparcia społecznego. To przesunięcie jest aktem wojny elit przeciwko niższym klasom. Przedtem organizacje oddolne miały znaczący wpływ na dyskurs i podejmowanie decyzji politycznych – np. po zamachu stanu przez ponad rok nie utworzono rządu, czego przyczyną był sprzeciw komitetów oporu – zaś w tej chwili decyzje polityczne podejmują strony konfliktu, czyli SAF, RSF i inne grupy zbrojne, które kontrolują również dyskurs.

Patrol policji ochraniającej uchodźców z Sudanu w Sudanie Południowym. Fot. Nektarios Markogiannis/UNMISS/Flickr.com

Propaganda RSF stara się przedstawiać tę grupę jako armię ludową walczącą z centralnym państwem, ale w rzeczywistości RSF wypiera ludność i kontroluje zasoby, aby zwiększyć swoją władzę. Z kolei SAF przedstawia się jako obrońca państwa, ale ma historię podobnych przestępstw, a także sojuszy z RSF. Obie strony popełniają okrucieństwa, a prawdziwa walka klasowa toczy się między tymi, którzy kontrolują zasoby, a resztą ludności, cierpiącą z powodu ich działań.

Ostatni rząd – pod przewodnictwem Abdalli Hamduka – upadł z powodu wojny domowej. Czego był symbolem?

Abdalla Hamduk został przedstawiony jako wykształcony na Zachodzie pracownik ONZ, różniący się od wojskowych przywódców z przeszłości. Jednak jego rząd kontynuował neoliberalne polityki gospodarcze, które doprowadziły do masywnej inflacji i ubóstwa. Kiedy doszło do zamachu stanu, nastąpił masowy sprzeciw społeczny, ale Hamduk podpisał porozumienie z armią, próbując legitymizować te same siły, przeciwko którym ludzie protestowali. Odnoszę się tutaj do protestów, które rozpoczęły się w grudniu 2018 roku z powodu fatalnej sytuacji gospodarczej, wywołanych wzrostem cen chleba. Protesty trwały miesiącami, ostatecznie zmuszając wojsko do obalenia prezydenta Al-Baszira.

Rząd Hamduka i jego ostatnie porozumienie z RSF ukazują porażkę struktur neoliberalnych w zaspokajaniu potrzeb ludności. Widać w tym elitarne skłonności klasy rządzącej i ograniczenia systemu, który podtrzymują. Społeczność międzynarodowa, za pośrednictwem organizacji takich jak MFW i Bank Światowy, forsowała polityki, które dodatkowo pogłębiały ubóstwo ludności i wspierały status quo, legitymizując przejęcie władzy przez armię i RSF siłą.

Jaka była reakcja międzynarodowa na sudańską rewolucję lat 2018–2019?

Na początku społeczność międzynarodowa, zwłaszcza Stany Zjednoczone, była dość zdystansowana z powodu własnych wewnętrznych problemów, co dało Sudańczykom przestrzeń do wywierania presji na swoje władze. Gdy ruch oporu zaczął odnosić coraz większe sukcesy, zachodni dyplomaci i regionalne mocarstwa naciskały na negocjacje obejmujące armię, podważając popularne żądanie utworzenia rządu cywilnego.

Międzynarodowe instytucje i kraje zachodnie konsekwentnie wspierały status quo, legitymizując armię i RSF, a także forsując neoliberalne polityki gospodarcze. To wsparcie przyczyniło się do trwającego konfliktu, ponieważ obie walczące strony zostały uznane za legalne i zachęcone do użycia siły w celu utrzymania władzy.

Czyli: co robić?

W języku arabskim „co robić?” tłumaczy się jako „jaka jest praca (do wykonania)?”. Myślę, iż odpowiedź jest zawarta w samym pytaniu – to, co należy zrobić, to pracować. Wykonywać pracę, często żmudną.

Na przykład?

Najważniejsza jest zorganizowana praca w ramach społecznościowych inicjatyw w zakresie świadczenia usług, takich jak Pokoje Reagowania Kryzysowego, które należy przekształcić w zrównoważone systemy władzy należącej do ludzi. Na przykład na początku 2019 roku, gdy powstały takie ludowe komitety, nikt, choćby najbłyskotliwsi organizatorzy, nie mógł przewidzieć, jak się one rozwiną. To musiało się wydarzyć poprzez doświadczenie – utrzymanie rewolucyjnych celów i zastosowanie jasnej, krytycznej wizji do aktualnych warunków. Z czasem komitety oporu ewoluowały z izolowanych struktur sąsiedzkich, które realizowały plany protestów, w oddolne organy decyzyjne, zdolne do paraliżowania rządu. Te komitety później utworzyły Pokoje Reagowania Kryzysowego, które teraz dostarczają podstawowe usługi. To nie coś, co można było zaplanować w zamkniętym pomieszczeniu.

Ale sama praca nie wystarczyłaby, by rewolucja w Sudanie ruszyła do przodu. To praca i analiza doświadczeń, teoretyzowanie na temat przyszłych kroków – nie tylko debaty w próżni. Karty polityczne komitetów oporu są bardzo szczegółowe w kwestiach ekonomicznych, ponieważ komitety były głęboko zaangażowane w swoje społeczności.

Co zatem powinien zrobić ten ruch oporu?

Dla ruchu oporu w Sudanie ścieżka naprzód to kontynuacja rewolucyjnej pracy. Pokoje Reagowania Kryzysowego są w tej chwili zaangażowane w świadczenie usług społecznych, dostarczanie mediów i zapewnianie schronienia. Kluczowym rezultatem ich pracy jest to, iż pokonały sceptycyzm wokół zarządzania wspólnotowego, pokazując, iż ludzie mogą skutecznie przejąć kontrolę nad zasobami i usługami. Jednak ten system musi być zrównoważony, dysponować większymi zasobami ludzkimi i odpowiednim wsparciem finansowym, a nie opierać się jedynie na zmęczonych wolontariuszach i darowiznach.

Dowódcy lokalnej i misji ONZ policji ochraniającej uchodźców z Sudanu w Sudanie Południowym. Fot. Nektarios Markogiannis/UNMISS/Flickr.com
Obóz dla sudańskich uchodźców w Malakal, Sudan Południowy. Fot. Nektarios Markogiannis/UNMISS/Flickr.com

Dlaczego w tej chwili to nie działa w ten sposób?

Ludzie przez cały czas działają w poczuciu, iż sytuacja jest nadzwyczajna, myśląc krótkoterminowo. Nie ma spójnego projektu politycznego, który bazowałby na dotychczasowych doświadczeniach w świadczeniu usług, aby rozwijać rewolucyjne i zrównoważone systemy.

Obecnie system nie jest zrównoważony z powodu braku zasobów ludzkich i finansowych. Musimy zaangażować więcej ludzi w samodzielne zarządzanie i samorządność, nie tylko jako wolontariuszy, ale jako aktywnych członków swoich społeczności.

Rozwiązanie musi wyjść od Sudańczyków i zyskać wsparcie sojuszników, a nie odwrotnie. Sojusznicy mogą nas wspierać poprzez dostarczanie informacji, zwłaszcza o interwencjach państw globalnej Północy w Sudanie, które często są ukrywane. Musimy również tworzyć organizacje zdolne do gromadzenia doświadczeń i dostarczania krytycznej analizy. To bardzo ważne, jeżeli nie chcemy, aby ta walka przekształciła się w kolejny konflikt.

Jak można postrzegać sytuację w Sudanie w szerszym, może globalnym ujęciu?

Walka w Sudanie ma znaczenie międzynarodowe. Są w nią zaangażowani regionalni i międzynarodowi sojusznicy, ale równie ważne jest to, jak międzynarodowa dyplomacja i organizacje takie jak ONZ wielokrotnie stabilizowały władzę, gdy powstania stawały się zbyt silne. To coś, co dzielimy z wieloma walczącymi na całym świecie – organizacje międzynarodowe i dyplomaci często interweniują w sposób, który podważa wolę ludzi.

Niezależnie od tego, czy chodzi o walkę z wojskowymi dyktaturami, czy inne formy ucisku, jak na przykład kolonialna okupacja Palestyny – legitymizowana przez ONZ, poczynając od uznania państwa kolonialnego za legalne – nikt nigdy nie został za to pociągnięty do odpowiedzialności. To dzięki działaniu ludzi, także rewolucjonistów, poznaliśmy treść porozumienia Sykes-Picot z roku 1916 roku i rolę europejskich systemów kolonialnych w umożliwieniu tej okupacji. Nacisk na odpowiedzialność, przejrzystość i różne rodzaje międzynarodowych instytucji to coś, wokół czego wiele walk na świecie, w tym w Sudanie, może się zjednoczyć.

**

Muzan Alneel – była stypendystka Tahrir Institute for Middle East Policy (TIMEP). Jest pisarką i mówczynią publiczną z interdyscyplinarnym doświadczeniem zawodowym i akademickim (inżynieria, socjoekonomia, polityka publiczna). Współzałożycielka The Innovation, Science and Technology Think-tank for People Centered Development (ISTiNAD) – Sudan. Konsultantka w zakresie polityki przemysłowej w Industrial Research and Consultancy Center (IRCC) – Sudan. Jej teksty publikował między innymi „The Jacobin”.

Idź do oryginalnego materiału