– Zachęty do bycia lekarzem wojskowym są dzisiaj największym wyzwaniem.
Jeśli porównać ofertę, jaką dzisiaj przedstawiają siły zbrojne lekarzom, z rynkiem cywilnym, to niestety wojsko tę konfrontację gruntownie, radykalnie przegrywa – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria gen. broni prof. Grzegorz Gielerak, dyr. Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego.
Na jednego lekarza wojskowego przypada średnio 260–270 żołnierzy, a według standardów NATO proporcja ta powinna wynosić 1 do 100
618 lekarzy różnych specjalności – tylu medyków brakuje w polskim wojsku. Na jednego lekarza wojskowego przypada średnio 260–270 żołnierzy, a według standardów NATO proporcja ta powinna wynosić 1 do 100 – wynika z raportu „Przywrócić rangę, zatrzymać talenty – strategia rewitalizacji korpusu lekarzy Sił Zbrojnych RP” przygotowanego pod egidą WIM-PIB. Eksperci podkreślają, iż kryzys pogłębia się przez brak perspektyw rozwoju kariery lekarzy w siłach zbrojnych, którzy często odchodzą do placówek cywilnych. Apelują więc o kompleksowe zmiany w systemie kształcenia i ścieżce kariery, które w ciągu następnych dwóch–trzech lat mogą odwrócić destrukcyjny trend.
Raport „Przywrócić rangę, zatrzymać talenty – strategia rewitalizacji korpusu lekarzy Sił Zbrojnych RP”, przygotowany przez interdyscyplinarny zespół ekspertów pod egidą WIM-PIB, wskazuje na głęboki kryzys kadrowy w wojskowej służbie zdrowia. Eksperci odsłaniają systemową niewydolność na wielu płaszczyznach: od archaicznego modelu kształcenia, przez demotywujący system wynagrodzeń, po rozmycie odpowiedzialności między instytucjami wojskowymi i cywilnymi. Jak podkreślają, skutki tego kryzysu wykraczają daleko poza wyzwania kadrowe, tworząc poważne zagrożenie dla systemu zabezpieczenia medycznego armii.
W Siłach Zbrojnych RP na 1506 etatów przewidzianych dla oficerów-lekarzy obsadzono 888, czyli 59 proc.
O skali problemu świadczą m.in. dane o rzeczywistej obsadzie stanowisk lekarskich. W Siłach Zbrojnych RP na 1506 etatów przewidzianych dla oficerów-lekarzy obsadzono 888, czyli 59 proc. stanu docelowego. W ocenie ekspertów deficyt wynoszący 618 lekarzy wojskowych może znacząco ograniczyć skuteczność w działaniu na polu walki całych związków taktycznych liczących dziesiątki tysięcy żołnierzy.
– o ile chcemy teraz uzupełnić skład etatowy na potrzeby Sił Zbrojnych RP w tym zakresie, a jednocześnie zagwarantować sobie, iż w perspektywie kolejnych lat będziemy w stanie ten skład odbudować, to musimy zmienić nasze podejście do tej kwestii – mówi gen. Grzegorz Gielerak.
Nie mamy dziś problemu ze znalezieniem chętnych do studiowania medycyny
Niepokojące w tym kontekście są badania prowadzone wśród studentów Kolegium Wojskowo-Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Tylko 41 proc. z nich deklaruje zamiar kontynuowania służby wojskowej po ukończeniu studiów, 28 proc. pozostaje niezdecydowanych. Prawie co trzeci planuje więc rezygnację z kariery w armii. Co ważne, taki zamiar mają głównie studenci ostatnich roczników. Zdaniem autorów raportu może to wskazywać, iż im bliżej rozpoczęcia pracy zawodowej, tym mniejsza motywacja.
– Najważniejszą rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest to, iż nie mamy dziś problemu ze znalezieniem chętnych do tego, aby chcieli studiować medycynę. Na przykład w Kolegium Wojskowo-Lekarskim średnio na jedno miejsce jest czterech–sześciu kandydatów – podkreśla dyrektor Gielerak. – Problem wojskowej służby zdrowia rozpoczyna się w momencie, kiedy ci ludzie rozpoczynają zawodową służbę wojskową. Zwłaszcza w sytuacji, w której zrealizują już specjalizację, a zatem staną się zasobem kadrowym, który z punktu widzenia potrzeb Sił Zbrojnych RP jest najcenniejszy. W tej sytuacji większość lekarzy specjalistów, nie widząc perspektyw dalszego rozwoju zawodowego w Wojsku Polskim, opuszcza je. Siły Zbrojne RP tracą więc tych, na których w sposób szczególny powinno nam dziś zależeć – dodaje.






