Zapomniane czy kłopotliwe miejsce? Co czeka willę Rudolfa Hössa z Auschwitz?

historia.dorzeczy.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: Widok z willi Rudolfa Hoessa, która znajdowała się na terenie obozu Auschwitz Źródło: Krzysztof Pomietlak


Rafał Guzik || Ten budynek mijają codziennie dziesiątki aut jadących na trasie Oświęcim – Pszczyna. Czy ktoś wie, co znajdowało się w środku podczas drugiej wojny światowej? Kto był lokatorem tego na pozór zwyczajnego domu? I dlaczego domostwo to znajduje się tuż przy drutach niemieckiego obozu Auschwitz?

Budynek ten jest niedostępny do zwiedzenia. Szkoda, bo kryje fascynującą historię. To właśnie w nim w latach 1940-1943 mieszkał jeden z największych zbrodniarzy niemieckich – odpowiedzialny za utworzenie i funkcjonowanie obozu koncentracyjnego KL Auschwitz-Birkenau – Rudolf Höss. Jak to się stało, iż właśnie tam postanowił zamieszkiwać komendant obozu? I jakie były późniejsze dzieje tego budynku, zwanego „Willą Hössa”? Czy dziś zobaczyć tam można jeszcze ślady historii? I wreszcie: czy słynna już, oscarowa produkcja „Strefa interesów” była w nim kręcona? Na te pytania spróbuję odpowiedzieć poniżej.

Willa komendanta

Tuż przy wejściu do budynku, na głównym korytarzu na parterze można łatwo dostrzec wmurowany w posadzkę napis oznaczający rok budowy domu – 1937. To właśnie wtedy, po drugiej stronie rzeki Soły, na ówczesnych peryferiach Oświęcimia, a jednocześnie w pobliżu koszar Wojska Polskiego, sierżant Józef Soja postanowił wybudować dla swojej rodziny przestronny dom składający się z dwóch kondygnacji oraz strychu. Rodzina krótko jednak cieszyła się nowym domem. We wrześniu 1939 r. Soja ruszył na wojnę. W maju 1940 r. natomiast, w związku z podjętą przez Niemców decyzją o utworzeniu obozu koncentracyjnego w miejscu dawnych koszar wojskowych, dom został przejęty przez władze okupacyjne, a żona Józefa Soi zmuszona została do jego opuszczenia. Cała zachodnia dzielnica miasta – znajdująca się za rzeką Sołą – została zamknięta dla mieszkańców jako „strefa interesów” powstającego obozu, a niemal wszystkie istniejące budynki mieszkalne zostały przejęte przez SS. Od tego czasu Zasole stało się „SS-Siedlung”, czyli osiedlem SS.

Na swój nowy dom Rudolf Höss wybrał okazałą willę państwa Sojów położoną w najbliższym sąsiedztwie późniejszej Komendantury, czyli miejsca swojej codziennej pracy. Niewątpliwie dodatkowym walorem była również rzeka Soła, znajdująca się około 100 metrów od domu oraz przestronna działka, gdzie można było urządzić sporych rozmiarów ogród – marzenie każdego członka byłego Związku Artmanów, organizacji „szkoły osadników”, wcielonej później do SS, do której zaliczał się Rudolf Höss oraz jego małżonka Hedwig z domu Hensel (a także sam Reischsführer SS – Heinrich Himmler).

Oczywiście dom musiał przejść szereg przeróbek. Już w lecie 1940 r. wyremontowano wnętrza, następnie budynek zyskał łazienki oraz centralne ogrzewanie (piec węglowy usytuowany był w piwnicach budynku). Nieco poniżej poziomu piwnic utworzono schron przeciwlotniczy wraz z tunelem prowadzącym wprost do budynku Komendantury na terenie obozu. Ogród został urządzony niezwykle starannie – postarano się również o szklarnię wraz z rosarium. Więzień KL Auschwitz – nr 20017 – Stanisław Głowa wspominał, iż z ogrodu Hössów wysyłano w okresie Świąt Bożego Narodzenia kwiaty do Berchtesgaden dla samego Adolfa Hitlera i Ewy Braun. Wybudowano również basen wraz z drewnianą zjeżdżalnią. Wokół basenu znajdowała się „opaska” oraz trotuar utworzone z macew z oświęcimskiego cmentarza żydowskiego. Budynek został ogrodzony trzymetrowym murem z betonu. W niedalekim sąsiedztwie już od letnich miesięcy 1940 r. dymił komin Krematorium I, zlokalizowany w obozie macierzystym.

W nowym domu Höss gościł samego Heinricha Himmlera, kiedy ten przebywał na pierwszej inspekcji obozu w marcu 1941 r., a potem w lipcu 1942 r. To właśnie po pierwszej z wizyt na ścianach budynku miały zawisnąć zdjęcia przedstawiające Himmlera w domu komendanta. W budynku zgromadzono również pokaźną liczbę dzieł sztuki, pomimo iż sam Höss był laikiem, o ile chodzi o ocenę wartości tychże prac.

Warty odnotowania jest natomiast epizod związany z romansem komendanta Auschwitz z austriacką więźniarką Eleonorą Hodys. To właśnie tunelem biegnącym od budynku Komendantury aż do domu wracał Rudolf Höss po swych miłosnych uniesieniach z więźniarką.

Więcej szczegółów dotyczących życia codziennego rodziny Hössów można znaleźć w szeregu opracowań, a także w oscarowym filmie „Strefa interesów”, gdzie autorzy z pieczołowitą wręcz dokładnością odtworzyli klimat posiadłości komendanta KL Auschwitz. Niestety – z uwagi na zawiłości związane z uzyskaniem zgody na filmowanie w oryginalnym budynku – film tylko w niewielkiej części był kręcony w willi. Na potrzeby filmu za dom Hössa służył sąsiedni budynek, również położony przy ul. Legionów w Oświęcimiu. Jednak to, co nie udało się reżyserowi J. Glazerowi w filmie „Strefa interesów”, udało się lokalnemu miłośnikowi historii i filmowcowi-amatorowi, Mirosławowi Ganobisowi, który w sierpniu 2024 r. w „Willi Hössa” realizował sceny do swojego nowego filmu pt. „Sędzia z Auschwitz”.

Choć sam Rudolf Höss jeszcze w listopadzie 1943 r. został oddelegowany do Orianienburga pod Berlinem, to jego żona Hedwig pozostała w willi wraz z dziećmi. Mawiała ona: „Tu żyć i tu umierać”. I faktycznie – miała wszystko, czego dusza mogła zapragnąć. Była choćby nazywana „Królową Auschwitz”. Jej sielanka nie trwała jednak długo, bowiem za rok – w listopadzie 1944 r. jej rodzina musiała na zawsze wyjechać z Oświęcimia. Potrzebne były aż cztery wagony towarowe, aby zabrać wszystkie rzeczy zgromadzone (tzn. zrabowane) przez „przedsiębiorczą” gospodynię.

Po ewakuacji obozu i zajęciu Oświęcimia przez Sowietów (27 stycznia 1945 r.), już kilkanaście dni później do swego domu powróciła rodzina Sojów. Budynek oczywiście był niemal doszczętnie splądrowany, co więcej – Sowieci w pokojach przetrzymywali konie, o czym świadczyły zanieczyszczone odchodami podłogi i porysowane parkiety.

Rudolf Höss ostatni raz na „swój” dom spojrzał prawdopodobnie 16 kwietnia 1947 r., kiedy to po procesie przed Najwyższym Trybunałem Narodowym i wydaniu wyroku skazującego na karę główną, doszło do jego egzekucji przez powieszenie w pobliżu budynku dawnej Komendantury i Krematorium I.

Co później działo się z domem? W 1972 r. Sojowie sprzedali dom rodzinie Jurczaków. Nowi właścicieli starali się prowadzić normalne życie, choć stopniowo dom coraz bardziej pustoszał. Ostatnią mieszkanką domu była Pani Grażyna Jurczak. Później dom został sprzedany nowym właścicielom i póki co nie wiemy, jakie będą jego dalsze losy

Co pozostało w Willi Hössa?

Willa choćby dzisiaj jest bardzo okazałym budynkiem – dwukondygnacyjnym, podpiwniczonym, wraz z użytkowym strychem. Z zewnątrz zachowała się oryginalna elewacja, gdzieniegdzie uszczerbki zamaskowane zostały nowym tynkiem. Na ścianie wciąż wisi tabliczka ze starą nazwą ulicy „Manifestu Lipcowego”. Drzwi wejściowe są oryginalne z czasów wojny (drewniane i oszklone), za wyjątkiem klamki (ta już współczesna).

Zaraz po wejściu do wewnątrz wita nas napis w posadzce „1937”, co świadczy o roku wybudowania domu. Korytarz zachowany jest niemal w niezmienionej postaci. Oryginalna jest posadzka, podobnie włączniki światła oraz poręcze (wykonane notabene w tej samej obozowej pracowni ślusarskiej, w której powstała słynna brama wejściowa z napisem „Arbeit macht frei”). Następnie wchodzimy do piwnicy. Tam można natknąć się na wiele współczesnych rzeczy, jednakże w oczy rzuca się przede wszystkim oryginalny piec, a także umywalka, z której często korzystał komendant obozu (nadal czynna!).

Z piwnicy można zejść jeszcze niżej, do części wykorzystywanej jako schron przeciwlotniczy, w którym wciąż znajdują się podwieszane łóżka sprężynowe. Tam chroniła się rodzina Hössów w czasie nalotów. Stamtąd przechodzi się również do tunelu prowadzącego do budynku dawnej komendantury – niestety tunel został zasypany piaskiem tuż przy wlocie do piwnic. I właśnie te miejsca w domu są najdziwniejsze. Ostatnia lokatorka budynku Pani Grażyna Jurczak opowiadała o „osobliwych” sytuacjach mających miejsce w piwnicy i schronie. Podobno miały tam być uchwycone na zdjęciach „smugi światła”, podobno ktoś miał stać za jej plecami. Jedno jest pewne – w czasie moich odwiedzin w piwnicy willi, Pani Grażyna Jurczak za nic w świecie nie chciała tam wejść.

Przechodząc do poziomu „0” budynku, kolejno widzimy pomieszczenia, gdzie toczyło się życie rodziny Hössów. W kuchni niestety skute zostały oryginalne (wykonane na zamówienie komendanta) płytki. Niezwykle interesującym detalem jest zamykanie do toalety z napisami „besetzt” (czyli: zajęte) i „frei” (wolne). Pomieszczenia mieszkalne zachowały w przeważającej części oryginalną stolarkę okienną oraz drzwi wewnętrzne wraz z klamkami. W dawnym gabinecie komendanta wciąż można stąpać po oryginalnym parkiecie. Oryginalnie zachowane jest również drugie wejście do budynku, od tzw. ganka. Poddasze zostało niestety całkowicie przerobione na współczesne – jedynym śladem po przeszłości są nietuzinkowo wbudowane szafy w ściany, a także lukarny usytuowane po każdej ze stron budynku – przeróbka wykonana na zlecenie komendanta. Stąd rozpościera się widok na rzekę Sołę (od wschodu), szosę prowadzącą w stronę Brzeszcz i bloki obozowe (od południa), budynek komendantury i w oddali Krematorium I (od zachodu) oraz przydomowy ogród (od północy).

Po opuszczeniu budynku wychodzimy na parking usytuowany tuż przy obozowym, wysokim na trzy metry, betonowym murze. Stamtąd przechodzimy do ogrodu. Niestety jest to jedynie szczątkowo zachowany ogród, z którego korzystał Rudolf Höss wraz z rodziną. Zachował się jedynie trotuar wykonany z macew z oświęcimskiego kirkuta oraz fragment łąki. Pozostała część jest w tej chwili własnością Muzeum Auschwitz, nieudostępnioną dla zwiedzających. A to właśnie tam znajdowało się słynne rosarium Hedwig Höss.

Co dalej z budynkiem?

Jak wspomniałem wcześniej, w tej chwili nieruchomość została odsprzedana (jeszcze nie wszystkie udziały) nowemu właścicielowi. Nie wiadomo jednak, jakie przeznaczenie będzie miał ten budynek, choć zakładać można, iż nie będzie już pełnił funkcji mieszkalnej.

Dziwi, iż budynek ten, jako nierozerwalnie związany z historią KL Auschwitz, nie stał się częścią kompleksu Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. W budynku można było bowiem zorganizować np. wystawę opisującą największych zbrodniarzy obozu – funkcjonariuszy SS, poczynając oczywiście od komendanta. Taka lekcja historii, podobna do tej, którą można doświadczyć w Muzeum poświęconym konferencji w Wannsee pod Berlinem, byłaby cennym przeżyciem dla zwiedzających Muzeum. Oczywiście stworzenie takiej wystawy wymagałoby dużych nakładów finansowych, aby możliwie jak najpełniej przywrócić budynkowi wygląd sprzed kilku dekad lat. Nie jest to jednak niemożliwe, o czym przekonuje doskonała scenografia w filmie J. Glazera „Strefa interesów”.

Jednocześnie pojawiają się pytania, czy ten kontrowersyjny budynek powinien przez cały czas istnieć, czy też należy go zburzyć w geście szacunku dla ofiar. Ten argument jest jednak według mnie nonsensowny – gdyby tak wnioskować, to należałoby zastanawiać się, jaki sens ma istnienie i konserwacja budynków dawnego KL Auschwitz-Birkenau? Budynki te są pomnikami historii i właśnie ich zachowanie jest hołdem dla pamięci ofiar tego straszliwego ośrodka zagłady.

Obyśmy więc nie doczekali chwili, gdy willę Hössa trzeba będzie rozebrać, podobnie jak stało się to niedawno z ośrodkiem wypoczynkowym załogi SS obozu KL Auschwitz położonym malowniczo w Beskidach, w Międzybrodziu Bialskim, tzw. Solahütte (SS-Hütte Porombka).

Informacje o autorze:

Rafał Guzik – dr nauk prawnych, adwokat i adwokat kościelny w Oświęcimiu. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a także absolwent Salezjańskiego Publicznego Liceum Ogólnokształcącego w Oświęcimiu (matura 2007). Rodowity oświęcimianin, miłośnik historii Oświęcimia, członek Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem – Pamięć o Auschwitz-Birkenau.

Czytaj też:
Święty z Niepokalanowa. choćby w Auschwitz zadziwiał swą niezłomną postawą
Czytaj też:
Akcja Saybusch. Gehenna mieszkańców Żywiecczyzny
Czytaj też:
Tadeusz Wiejowski jako pierwszy uciekł z Auschwitz. Niemcy strasznie się za to zemścili

Idź do oryginalnego materiału