Zbrodnia Pomorska 1939

goniec.net 3 dni temu

Jesienią 1939 r. na Pomorzu, w wyniku eksterminacyjnej polityki okupanta niemieckiego zamordowano co najmniej 30 tys. osób. Wydarzenia te historycy definiują jako zbrodnię pomorską 1939.

Skala terroru niemieckiego na Pomorzu Gdańskim i Kujawach była wyjątkowa i trudno ją porównać z innymi regionami okupowanej Polski.

Bolesne wydarzenia do jakich doszło na Pomorzu Gdańskim jesienią 1939 r. były częścią polityki eksterminacyjnej, którą nazistowskie Niemcy zaczęły realizować w całej okupowanej Polsce. Jednak skala terroru niemieckiego na Pomorzu Gdańskim i Kujawach była wyjątkowa i trudno ją porównać z innymi regionami okupowanej Polski. Zbrodnia pomorska 1939 to pojęcie opisujące przyczyny, metody i skalę eksterminacji dokonanej przez Niemców na polskiej ludności cywilnej (głównie inteligencji, ale także m.in. na rolnikach i robotnikach), osobach chorych psychicznie oraz pomorskich Żydach, której dokonano głównie od września do grudnia 1939 r. na terenie przedwojennego województwa pomorskiego. Termin, który przyjęliśmy, nie obejmuje wszystkich elementów niemieckiej polityki okupacyjnej realizowanej od września 1939 r. na Pomorzu Gdańskim. Skupia się natomiast na jej jednym kluczowym aspekcie – eksterminacji. Pojęcie „zbrodnia” nazywa adekwatnie to, co się wtedy wydarzyło, przymiotnik „pomorska” określa cezurę terytorialną – obszar przedwojennego województwa pomorskiego tzw. Wielkiego Pomorza ze stolicą w Toruniu. Utworzone w 1920 r. województwo pomorskiej obejmowało swym zasięgiem 23 powiatów 5 powiatów miejskich. To właśnie na tym terenie doszło w 1939 r. do zbrodni pomorskiej, której czas również nie był przypadkowy, gdyż jak to określił jeden z jej sprawców – starosta inowrocławski Otto Hirszfeld, inicjator „Makabrycznej nocy” w Inowrocławiu – doszło do niej właśnie wtedy w „okresie rewolucyjnym, kiedy Pomorze zostało obsadzone, ale nie włączone”.

1 września 1939 r. dla polskich mieszkańców Pomorza był początkiem katastrofy dziejowej i walki o zachowanie własnej państwowości i tożsamości. Dla Niemców zaś był to dzień wyzwolenia spod panowania polskiego. III Rzesza nie chciała powielać „błędów” dziewiętnastowiecznej polityki germanizacyjnej Prus. Polityka Bismarcka nie doprowadziła do likwidacji narodu polskiego. Jedynie eksterminacja jawiła się jako adekwatna metoda.
Jeszcze zanim Wehrmacht wkroczył do Polski niemiecki aparat terroru rozpoczął przygotowywanie list imiennych gorliwych Polaków patriotów, które w historiografii są określane mianem list proskrypcyjnych. Były one stale uzupełnianie już po agresji, głównie dzięki informacjom pochodzącym od miejscowych Niemców. Nie mniej istotna dla okupanta była stworzona jeszcze przed wybuchem wojny i stale weryfikowana „Specjalna księga poszukiwawcza”, w której również umieszczono personalia osób uznawanych za wrogie założeniom Polityki III Rzeszy. Większość osób, które figurowały w tych dokumentach zamordowano na początku wojny.

Tereny zachodnie II RP Niemcy uznawali za rdzennie niemieckie i ich włączenie w obszar Niemiec było kluczowe. Najpierw należało je jednak „odpolszyć” (Entpolonisierung). Skutecznie i stosunkowo gwałtownie można było do tego doprowadzić poprzez ludobójstwo. Niemcy działali w tym obszarze szybko, bo natychmiast po przekroczeniu granic Polski Wehrmacht dopuścił się pierwszych zbrodni na polskiej ludności cywilnej. 3 września w Świekatowie (powiat świecki) rozstrzelano 26 mieszkańców wsi. Dzień później w Serocku żołnierze niemieccy rozstrzelali 66 jeńców wojennych. 8 września we wsi Książki (powiat wąbrzeski) zamordowano 43 osoby. Żołnierzom niemieckim wmawiano, iż każdy Polak, choćby kobieta i dziecko, jest potencjalnym przyszłym członkiem ruchu oporu.
Główną rolę w eksterminacji ludności pomorskiej odegrali namiestnik Okręgu Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie Albert Forster i podległa mu administracja terenowa. Przyjęty plan była ambitny. Zakładał całkowite zniemczenie Pomorza zaledwie w ciągu pięciu lat. W Wolnym Mieście Gdańsku jeszcze przed wybuchem wojny powołano jednostkę szturmo- wowartowniczą SS Wachsturmbann „Eimann”, która najpierw uczestniczyła w walkach w Gdyni i na Oksywiu, następnie mordowała obrońców poczty gdańskiej i wysiedlała mieszkańców Gdyni, później brała udział w eksterminacji ludności polskiej w powiecie kartuskim, kościerskim, a także chorych psychicznie w powiecie starogardzkim i wejherowskim. Tuż za Wehrmachtem na Pomorze Gdańskie dotarły grupy operacyjne policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa – Einsatzgruppen IV, V i EK 16 których zadaniem była „pacyfikacja zajmowanego przez armię niemiecką terenu i zwalczanie wszelkich elementów wrogich Rzeszy i antyniemieckich w kraju nieprzyjaciela na tyłach walczących wojsk”. Szczególną rolę w aparacie terroru na Pomorzu Gdańskim odegrali miejscowi Niemcy działający pod nadzorem SS. Masowo zaczęli wstępować w szeregi kluczowej formacji sprawców – Selbstschutz Westpreussen, która funkcjonowała od września do listopada 1939 r. I chociaż organizacja ta działała w całej okupowanej Polsce, to jednak szczególną rolę odegrała na Pomorzu. Jej szefem został były adiutant Himmlera – Ludolf von Alvensleben.

Do organizacji na Pomorzu wstąpiło ponad 38 tys. miejscowych Niemców, niemal wszyscy mężczyźni w wieku od 17 do 45 lat.
Mieszkańców polskich wsi i miast wyciągano w nocy siłą z ich domów i zabierano do rozmaitych więzień i aresztów. Nauczycielom nakazywano zgłaszać się do miejscowych urzędów po nowy przydział pracy lub na szkolenie, następnie ich zamykano. Polaków zatrzymywano na ulicach, dworcach, w miejscach pracy. W miastach powiatowych organizowano jeden centralny ośrodek przetrzymywania internowanych. Przyszłe ofiary gromadzono najczęściej w budynkach starych fabryk, piwnicach byłych gmachów szkolnych, celach na posterunkach policji. W Bydgoszczy największy z obozów zatrzymań znajdował się w koszarach 15. pułku artylerii lekkiej przy ulicy Gdańskiej. W Tczewie, gdzie przetrzymywano profesorów pelplińskiego seminarium duchownego i Collegium Marianum, były to koszary wojskowe 2. batalionu strzelców Wojska Polskiego. W Toruniu obóz utworzono w Forcie VII byłej twierdzy pruskiej. W Gniewie obóz zlokalizowano w ruinach zamku krzyżackiego, a w Górce Klasztornej w klasztorze misjonarzy Świętej Rodziny. W aresztach i obozach w bestialski sposób znęcano się na zatrzymywanymi. W niektórych przypadkach więźniów zabijano, jak to miało miejsce chociażby w obozie w Karolewie. W miejscach zatrzymań odbywały się tzw. sądy ludowe (Volksgericht) zwane też sądami Selbstschutzu (Selbstschutzgericht), a przez Polaków określane jako „komisje do spraw zabójstw” (Mordkomission).

Większość ofiar II wojny światowej wcale nie zginęła w obozach koncentracyjnych czy w trakcie ataków zbrojnych, tylko została rozstrzelana w dołach śmierci. Z obozów zatrzymań i aresztów Polaków wywożono do miejsc kaźni. Były to miejsca odosobnione, do których łatwo było dowieźć skazańców – miejscowe żwirownie i piaskownie (Paterek koło Nakła nad Notecią, Małe Czyste, Mniszek), rozległe doliny i leśne parowy (Fordon, Płutowo, Mrozowo koło Sadek), rowy przeciwartyleryjskie i okopy strzeleckie pozostawione przez Wojsko Polskie (Tryszczyn, Fordon, Buszkowo, okolice Solca Kujawskiego, Pola Igielskie koło Chojnic), rowy melioracyjne (Lucim). Najwięcej egzekucji odbyło się w lasach w okolicach większych miejscowości (Lasy Piaśnickie, Lasy Szpęgawskie, Lasy Hopowskie i Mestwinowskie koło Kościerzyny, Lasy Skarszewskie, Lasy Kaliskie obok Kartuz, lasy pod Łukowem niedaleko Czerska, Barbar ka koło Torunia, Lasy Gniewkowskie koło Inowrocławia, Las Pińczata w pobliżu Włocławka. Egzekucje przeprowadzano także w parkach miejskich (Łasin, Grudziądz, Chojnice, Kcynia), w aresztach i obozach gestapo i Selbstschutzu („Dom kaźni” w Rypinie, ko szary artyleryjskie w Bydgoszczy), na polach należących do majątków gospodarzy polskich i niemieckich. Większość ofiar na Pomorzu została rozstrzelana i zginęła od kul wystrzelonych z karabinów, pistoletów lub w niektórych wypadkach lekkich karabinów maszynowych. Szacuje się, iż w 1939 r. na Pomorzu Gdańskim Niemcy zamordowali od 20 do 30 tys. osób. W wyniku wieloletnich badań prowadzonych przez historyków i prokuratorów udało się zidentyfikować z imienia i nazwiska blisko 16 tys. ofiar.

Z chwilą zbliżania się frontu wschodniego do granic Rzeszy rozpoczął się proces zacierania śladów popełnionych zbrodni. Po klęsce wojsk niemieckich pod Stalingradem, w lutym 1943 r., Reichsführer SS Heinrich Himmler wydał rozkaz niszczenia dowodów zbrodni popełnionych przez jednostki policyjne i SS oraz zlikwidowania masowych grobów przed wkroczeniem oddziałów Armii Czerwonej na terytorium Europy środkowo-wschodniej. Niemcy kierowali się z jednej strony strachem przed ujawnieniem przeprowadzenia eksterminacji na skalę masową, z drugiej zaś równie istotne były względy sanitarne związane z rozkładającymi się ciałami, które mogły doprowadzić do wybuchu epidemii. Nadzór nad tym zadaniem powierzono SS-Standartenführerowi Paulowi Blobelowi, który utworzył oddziały specjalne 1005 (Sonderkommando 1005) złożone z funkcjonariuszy policji bezpieczeństwa i policji porządkowej. Proceder ten w nomenklaturze nazistowskiej określono mianem akcji 1005. Na Pomorzu i Kujawach od początku 1944 r. oddziały Sonderkommando 1005 wydobyły i zniszczyły zwłoki z co najmniej z 30 masowych miejsc kaźni z 1939 r., w tym z trzech największych: Piaśnicy, Szpęgawsku i Mniszku. Ciała ofiar zbezczeszczono, a później spalono. Przed rodzinami pomordowanych starano się ukryć los ich bliskich. Niemcom wydawało się, iż wystarczy wydobyć i spalić ciała, a pamięć o nich zniknie.

Większość sprawców tych zbrodni nigdy nie została odnaleziona i sprawiedliwe rozliczona. Wśród osądzonych był m.in.: Albert Forster, odpowiedzialny za całokształt niemieckiej polityki okupacyjnej na Pomorzu Gdańskim, którego Najwyższy Trybunał Narodowy w Gdańsku skazał w 1948 r. na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1952 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Również na karę śmierci skazany został Wyższy Dowódca SS i Policji w Okręgu Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie Richard Hildebrandt. Inni, mimo zasądzonych wyroków w więzieniu spędzili tylko kilka lat, jak chociażby Kurt Eimann, dowódca jednostki SSEimann, który w 1968 r. przyznał się przed sądem w Hanowerze, iż jego oddział zabił w Piaśnicy 1400 chorych psychicznie i skazany został zaledwie na cztery lata więzienia, z czego odbył połowę kary.

Zdajemy sobie sprawę, iż wydarzenia nienazwane nie istnieją w historii i pamięci historycznej. I chociaż w poszczególnych miejscach zbrodni na Pomorzu Gdańskim jest kultywowana pamięć o tych zbrodniach, to jednak większość Polaków zamieszkałych w obecnym województwie pomorskim czy kujawsko-pomorskim nigdy o nich nie słyszała. Pewnym przełomem w tej sprawie było odsłonięcie 6 października 2018 r. w centrum Torunia, stolicy przedwojennego województwa pomorskiego, pomnika ofiar zbrodni pomorskiej 1939. Na obelisku symbolizującym opuszczony dom, do którego domownicy już nie wrócą, wyryto nazwy 399 miejscowości, w których mordowano pomorskich obywateli II Rzeczypospolitej.

My również jako historycy zatrudnieni w Biurze Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej podjęliśmy wyzwanie kompleksowego opracowania tego trudnego i wielowątkowego tematu. W tym celu przygotowaliśmy dwie kompleksowe publikację. Pierwszą jako monografię autorstwa Tomasza Cerana „Zbrodnia pomorska 1939. Początek ludobójstwa niemieckiego w okupowanej Polsce” drugą zaś w postaci wyboru dokumentów zredagowaną przez Izabelę Mazanowską, Tomasza Cerana i Monikę Tomkiewicz „Zbrodnia pomorska 1939 roku. Dokumentacja terroru niemieckiego”. Przyświecał nam jeden zasadniczy cel – włączenie tego zagadnienia do historiografii II wojny światowej w kontekście pomorskim, ogólnopolskim a później międzynarodowym. Być może tym samym powszechna stanie się świadomość, iż do największych zbrodni niemieckich w 1939 r. doszło w Polsce nie w Generalnym Gubernatorstwie czy Okręgu Poznań, tylko właśnie na Pomorzu Gdańskim.

dr Izabela Mazanowska

dr hab. Tomasz Ceran

dr hab. Monika Tomkiewicz

Idź do oryginalnego materiału