W sobotę (12 lipca) w Michniowie koło Suchedniowa odbywały się uroczystości przypominające ofiary niemieckiej pacyfikacji z 1943 roku. Tego dnia Internet został „zalany” opisem fikcyjnej historii. Ofiary niemieckiego mordu zeszły w niej na drugi plan. Głównym tematem został Jan Piwnik „Ponury”, który… zamordował niemieckich jeńców.
Przypomnijmy, w skrócie, historię. W nocy z 11 na 12 lipca 1943 roku niemieckie oddziały pacyfikacyjne zajęły stanowiska wokół wsi Michniów, która od dawna była ostoją działań struktur wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego. Pochodzący stąd ppor. Hipolit Krogulec „Albiński” był jednym z pierwszych organizatorów Związku Odwetu na terenie województwa kieleckiego (wydzielony pion zajmujący się walką bieżącą z okupantem).
W późniejszym okresie „Albiński” był zastępcą komendanta Związku Odwetu w Okręgu Kieleckim Związku Walki Zbrojnej. Tu wreszcie, 25 lutego 1943 roku, miała miejsce narada, podczas której na bazie Związku Odwetu powołano Kierownictwo Dywersji Okręgu Kielce. Był tu wtedy Komendant Okręgu, „Albiński”, jego zastępca „Mietek”, cichociemni piastujący w strukturze Kedyw odpowiedzialne funkcje. Michniów był więc ostoją działań żołnierzy Armii Krajowej.

Niemiecki mord na mieszkańcach Michniowa
Niemiecka agentura starała się rozpracować tamtejszy ruch oporu. Wiemy, iż wieś znajdowała się w kręgu zainteresowania niejakiego Twardowskiego z Orzechówki oraz volksdeutscha Jekla z Zagnańska, którzy byli niemieckimi agentami. Z całą pewnością raporty na temat konspiracji w Michniowie składał także ppor. Jerzy Wojnowski „Motor” – oficer oddziału partyzanckiego utworzonego w okolicznych lasach przez porucznika Jana Piwnika pseudonim „Ponury”. Wojnowski także był niemieckim agentem. Do dziś wszyscy zadają sobie pytanie czy do zagłady wsi przyczynili się tylko oni?
Niemcy podjęli ostatecznie decyzję o spaleniu Michniowa i wymordowaniu mieszkańców. Tragedia, jaka rozegrała się 12 lipca 1943 roku, jest dosyć dobrze udokumentowana. Tego dnia Niemcy zabili 102 mieszkańców wsi – w tym 95 mężczyzn, dwie kobiety oraz pięcioro dzieci. Opuszczając wieś uprowadzili ze sobą 28 osób. 10 Polaków podejrzewanych o współpracę z podziemiem zabrano do koszar policji przy ul. Leśnej w Kielcach.
Internetowa fikcja
12 lipca w Internecie pojawiło się wiele materiałów przypominających ofiary niemieckiej pacyfikacji. Niestety niektóre artykuły kończyły się następującymi wpisami. Zamieszczamy cytaty:
„W nocy na z 12 na 13 lipca 1943 roku oddział AK pod dowództwem por. Jana Piwnika ps. „Ponury” rozstrzelał ok. 180 Niemców podróżujących pociągiem z Warszawy do Krakowa”.
„W akcie odwetu oddział mjr Jana Piwnika ps. ,,Ponury’’ rozstrzelał nazajutrz 180 żandarmów niemieckich ( w większości sprawców mordu ) pojmanych pod Łączną”.
„W nocy z 12 na 13 lipca 1943r w odwecie za pacyfikację Michniowa przez Niemców, oddział partyzantów pod dowództwem majora Jana Piwnika pseudonim Ponury rozstrzelał co najmniej kilkunastu Niemców w zatrzymanym w Łącznej pociągu relacji Warszawa- Kraków”.
Czytający te wpisy reagowali różnie. Osoby znające historię jasno wyrażały w komentarzach swój sprzeciw. Zdecydowana większość wierzyła jednak w prawdę wpisów i w takich przypadkach pełno było bezrefleksyjnych komentarzy: „A robili z Ponurego bohatera”, „Chcieli bohatera, a to zwykły morderca” czy „Dopiero po latach prawda o niby bohaterach z AK wychodzi na jaw”.

Kto wygrywa w „walce” o prawdę historyczną?
O pacyfikacji, jej ofiarach ale i o mordercach mówił podczas uroczystości w Michniowie Robert Piwko – naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Kilka dni po uroczystości, gdy okazuje się, iż w Internecie „wygrywa” kłamliwy obraz wydarzeń z czasu II wojny światowej prosimy go o komentarz:
Jaka jest prawda o akcji żołnierzy AK?
12 lipca na Wykus przybył ppor. Stefan Obara „Stefan”, informując, iż w Michniowie Niemcy aresztują mieszkańców. Ten oficer wracał do wioski z Wykusu i natknął się na niemiecki kordon przez który został ostrzelany. Piwnik spośród podległych sobie oddziałów, które dwa dni wcześniej zostały podzielone na Zgrupowania, wybrał 100 najlepiej uzbrojonych ludzi i ruszył z nimi szybkim marszem do oddalonej o około 9 kilometrów wioski. Na miejsce żołnierze dotarli po godzinie 15.00. Niemcy zdążyli już wymordować część mieszkańców i odjechać. Partyzanci zobaczyli tylko spalone domy i ciała.
Po dotarciu na miejsce wydzielone patrole sprawdziły wieś. Żołnierze pomogli wyciągnąć z płonących jeszcze zabudowań ciała. Ostatecznie oddział odszedł wieczorem do lasu. Tam przygotowano plan zemsty, który opracował por. Eugeniusz Gedymin Kaszyński „Nurt”. Zakładał on wykolejenie pociągu jadącego z Warszawy do Krakowa. Akcję planowano przeprowadzić pomiędzy stacjami Suchedniów a Łączna (w okolicy bloku kolejowego Podłazie). Z informacji uzyskanych od kolejarzy wynikało, iż pociąg miał przejechać około godziny 1.30.
Akcję rozpoczęła grupa pod dowództwem Mariana Wikło „Marian”, która opanowała budynek bloku kolejowego na Podłaziu. Znajdował się on prawdopodobnie w miejscu gdzie droga z Łącznej do Wzdołu Rządowego przecinała linię kolejową Kielce – Skarżysko. Partyzanci dzięki współpracy kolejarzy utrzymywali ruch na torach. Ubezpieczenia wystawili żołnierze z oddziału Tomasza Wagi „Szorta”.
Poszczególne grupy zajęły stanowiska wzdłuż torów oczekując na początek akcji. W tym czasie przygotowano ładunek do wysadzenia pociągu. Niestety żołnierze mieli do dyspozycji tylko cztery kostki trotylu oraz kawałek lontu. Ładunek został przygotowany, ale ostatecznie nie wysadzono pociągu bowiem lont okazał się wadliwy.
Akcja na drugi pociąg
Po nieudanej akcji „Ponury” od kolejarzy dowiedział się, iż o godz. 2.40 przejeżdżał będzie kolejny pociąg. Ten skład jechał z Krakowa do Warszawy. Tym razem zamierzano go zatrzymać dzięki opuszczenia semafora. Gdzie? Semafor znajdował się pomiędzy blokiem kolejowym Podłazie a miejscowością Krzyżka.
Akcja rozpocząła się zgodnie z planem. Pociąg zatrzymał się przed semaforem. Lokomotywa zostaje ostrzelana ogniem rkm i ckm. Po chwili dobiegają do niej żołnierze dowodzeni przez por. Jana Rogowskiego „Czarkę”. Nie zastają nikogo więc kierują się do wagonu pocztowego. Tam jest już grupa żołnierzy z ppor. Rafałem Niedzielskim „Mocnym”. Zakładają na drzwiach granat, ale jego wybuch nie otwiera wagonu.
Część Niemców po ostrzelaniu wagonów wyskoczyło na zewnątrz i podjęło walkę. W niektórych miejscach żołnierze z grupy uderzeniowej wdarli się do wagonów i tam starcia przyjęły charakter walki wręcz. W innych miejscach Niemcom udało się zająć dogodne stanowiska i prowadzić coraz silniejszy ogień. Co gorsze ten ogień jest coraz bardziej celny. Padają ranni. Widzący to „Ponury” dał gwizdkiem sygnał do wycofania.
W swojej książce „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie” Cezary Chlebowski podaje, iż któryś z żołnierzy na wagonach napisał „Za Michniów” (inne materiały oddają, iż był to znak Polski Walczącej), ale prawdopodobnie jest to wizja literacka autora. Czy pod ogniem wroga żołnierze mieli czas na podobne gesty? Nie to jest jednak tematem naszych rozważań.
Faktem jest jednak, iż podczas walki ranni zostali: por. Jan Rogowski „Czarka”, ppor. Wincenty Waligórski „Witek”, plut. Wiesław Jaszewski „Dan”, strzelec Zdzisław Łabuś „Gal” oraz strzelec Czesław Oświęcimski „Dzium”.
Tak więc po stronie atakującej zanotowano pięciu rannych, a jakie straty ponieśli broniący się? Zanim zajmiemy się tym tematem pozostańmy jeszcze przy żołnierzach AK.

Zasadzka na Niemców
Po akcji oddział powrócił do Michniowa, aby ewakuować pozostałą ludność do lasu. Jednak mieszkańcy nie wyrazili takiej chęci. Oddziały AK odeszły na Wykus zabierając swoich rannych. Na miejscu pozostał jednak oddział wydzielony (wiemy, iż są w nim żołnierze z oddziału Euzebiusza Domoradzkiego „Grot”). Oficer tego oddział, Marian Świderski „Dzik” wspomina, iż zasadzka była dobrze przygotowana, ale po oznaczonym czasie oczekiwania została zwinięta i żołnierze odmaszerowali na Wykus.
Kilka godzin później do wioski ponownie przybyli Niemcy i dokończyli rzezi, mordując i paląc żywcem w zamkniętych zabudowaniach kolejną grupę osób. Do dziś udało się zidentyfikować 204 ofiary dwudniowej pacyfikacji, w tym 54 kobiety i 48 dzieci.

Jakie straty poniósł okupant?
Straty poniesione przez Niemców w wyniku akcji pod Podłaziem nie zostały dokładnie ustalone. W meldunku niemieckiej Nadkomendantury Polowej nr 603 (Oberfeldkommandantur 603) znalazła się informacja, iż podczas ataku zginęło 5 osób (trzech żołnierzy Wehrmachtu, jeden żołnierz Ostlegionu, jeden niemiecki cywil), a kolejnych 10 zostało ciężko rannych.
W raporcie sporządzonym 13 lipca 1943 przez dowództwo Okręgu Wojskowego Generalnego Gubernatorstwa mowa była natomiast o 8 zabitych i 14 ciężko rannych.
Nigdzie nie mówi się o 180 zabitych, ani tym bardziej rozstrzelanych Niemcach. Gdyby doszło do takiej sytuacji to niemiecka propaganda zrobiła by wszystko aby nagłośnić taki fakt i zdyskredytować polskie podziemie określając żołnierzy jako morderców.
Przesada? Nie. Rozstrzelanie jeńców wojennych, szczególnie w kontekście masowych egzekucji, jest morderstwem. Co więcej: rozstrzelanie jeńców wojennych jest zbrodnią wojenną, która podlega karze.
W tym przypadku jednak Niemcy nigdy nie użyli takiego argumentu co jednoznacznie wskazuje, iż nie miał on miejsca!
Powrót do szkalowania bohaterów
Według źródeł AK w pociągu zginęło od 60 do 180 Niemców, a około 70 było rannych. Dane te powieliła konspiracyjna prasa. Cezary Chlebowski oceniał, iż podczas ataku na pociąg zginęło lub odniosło rany ponad 50 Niemców.
Dane te są prawdopodobnie o wiele zawyżone i można przyjąć, iż faktyczne straty są zbliżone do podawanych przez okupanta.
Skąd więc kłamstwo? Jakie jest jego źródło?
Zapis o mordowaniu niemieckich jeńców w przestrzeni internetowej pojawił się kilka lat temu. W ostatnim czasie posty tego typu należały jednak do sporadycznych incydentów. Nasi rozmówcy zgodnie twierdzą, iż prawdopodobnie chęć osiągnięcia większej „klikalności” postów sprawiła, iż materiały historyczne zostały wzbogacone o „fake newsy”, które zwiększyły ich zasięgi. Walka o odbiorcę sprawiła więc, iż „Ponury” z bohatera został zamieniony w mordercę ….
– Zachodzi tylko pytanie, komu zależy na szkalowaniu takich bohaterów jak „Ponury”? Pamiętamy czasy jak szkalowano Piwnika i jego wojsko. Psy szczekają karawana idzie dalej… – komentuje całą sprawę Szczepan Mróz, prezes Stowarzyszenia Pamięci Ponury-Nurt.