Żyją na torach

supernowosci24.pl 1 rok temu
Fot. Bogdan Myśliwiec

Gdy nadjeżdża pociąg, schodzą mu z drogi. Za chwilę dzieci znów rozkładają zabawki na szynach, kobiety pranie, a mężczyźni wznawiają grę w karty. Tysiące rodzin żyje w slumsach rozciągających się wzdłuż indyjskich kolei. Fotoreporter Super Nowości spędził w Kalkucie trzy dni, aby sfotografować te koczowiska i poznać ludzi, którzy tam żyją.

– Stacje kolejowe Park Circus i Dhakuria w Kalkucie to miejsca, z których korzystają miliony podróżnych. Miejsce odjazdu i przyjazdu pociągów pasażerskich i towarowych. To, co jednak najbardziej uderza, gdy się tam znajdziemy, to widok setek prowizorycznych bud, domów, które ciągną się wzdłuż torów, w których mieszka około 10 tysięcy osób. Niektóre domy mają podmurówki, inne nie, zbudowane są w większości z blach, dykt – mówi Bogdan Myśliwiec, fotoreporter, który kilka dni temu wrócił z kolejnej wyprawy do Indii. – Mieszkańcy tych slumsów żyją tu, pracują, odpoczywają. Kobiety gotują jedzenie w prowizorycznych kuchniach znajdujących się na ziemi, dzieci bawią się na torach. Pomiędzy torami, na kamieniach rozkładane jest pranie. Szyny służą jako siedzenie, a przestrzeń między torami za toaletę. Cały dobytek tych ludzi, na który składają się podstawowe przedmioty codziennego użytku, jak ubrania, garnki i najprostsze meble znajdują się w tych budach i koło nich.
Na pierwszy rzut oka, takie koczowisko wygląda jakby było miejscem tymczasowego pobytu. gwałtownie okazuje się jednak, iż to miejsce, z którym związani są na stałe. Wśród żyjących na torach są całe pokolenia. Staruszkowie i niemowlęta. Ktoś kogoś strzyże. Dzieci się bawią. Matki karmią noworodki. Mężczyźni grają w karty.
– Próbowaliśmy porozmawiać z mieszkańcami tych domów po angielsku, ale nie znali, niestety, tego języka. Spotkaliśmy tylko jedną nastolatkę, która powiedziała nam, iż chodzi do 11 klasy i zna język ze szkoły. Przyznała się, iż marzy o wyjeździe do Kanady, i iż chciałaby zostać rajdowym kierowcą motocyklowym – opowiada Bogdan Myśliwiec. – Większość dzieci, które koczują z rodzicami przy torach, nie chodzi, niestety, do szkoły.

Fot. Bogdan Myśliwiec

Bez wody, ale z antenami

W budach – domach mieszkańców stacji Park Circus nie ma wody. Donoszą ją z miejskich kranów. W większości domów nie ma także prądu, choć nad niektórymi wiatami można dostrzec anteny satelitarne.
– Hindusi są narodem bardzo gościnnym. Do slumsów przy torach nie są jednak chętni zapraszać gości. Miałem wrażenie, iż zdają sobie sprawę z tego, w jakich warunkach żyją i czują, iż nie mają wewnątrz swoich maleńkich domów nic, co można byłoby pokazać turystom. Udało mi się jednak zaglądnąć do kilku z nich. W niektórych były łóżka, naczynia i ubrania, które wisiały na sznurkach – mówi Bogdan Myśliwiec. – Za każdym razem, jak przejeżdżał pociąg, chowali to, co znajdowało się w pobliżu torów i sami skrywali się przed pociągami w domach, aby nie ulec potrąceniu. Sam doświadczyłem tego, jak blisko przejeżdżają pociągi, i jak trzeba uważać, by nie stracić życia. W miejscu, które odwiedziłem, przebiega kolej szerokotorowa. Gdy stanąłem przy jednym z domów i wydawało mi się, iż pociąg spokojnie mnie minie, jedna z kobiet odciągnęła mnie jeszcze bardziej w głąb, bo pociągi są o wiele szersze niż tory, a na ziemi nie ma żadnych zabezpieczeń, ani linii, więc tak naprawdę, trzeba z doświadczenia wiedzieć, jak należy oddalić się od torów. Pociąg przejechał może pół metra ode mnie. Na twarzy czuć było podmuch powietrza, który spowodował.

Fot. Bogdan Myśliwiec

Ostrzegają się krzykiem, ale wypadków nie brakuje

Gdy nadjeżdża pociąg, krzyk ostrzegających nabiera na sile. Pierwsi ostrzegają drugich, drudzy trzecich i taką falą nadchodzi do kolejnych mieszkańców krzyk ratujący życie. Wypadki są jednak przy takim oblężeniu kolejowych koczowisk nieuniknione.
– Kolej indyjska znajduje się na czwartym miejscu pod względem długości linii kolejowej na świecie – mówi Bogdan Myśliwiec. – Rocznie przewozi 8 mld pasażerów. Dziennie około 22 mln osób. Na kolei pracuje około 1,5 mln osób. A w ciągu trzech ostatnich lat, według indyjskich statystyk zginęło ok. 50 tys. osób. Trudno znaleźć statystyki dotyczące liczby osób, które zostały kalekami. Takie koczowiska jak w Kalkucie można także spotkać przy innych wielkich stacjach kolejowych w największych miastach kraju, takich jak Delhi czy Bombaj. Takie oblepione budami koczowiska rozciągają się na długości choćby kilkunastu kilometrów. Wytłumaczeniem, dla którego ludzie decydują się na takie życie, jest praca. Wielu mężczyzn zamieszkałych przy torach zajmuje się rozładunkiem towarów i drobnym handlem. Praca jest bardzo ciężka. Mieszkańcy torów świadczą także usługi między sobą. Ktoś potrafi strzyc, ktoś gotuje. To trochę takie samowystarczalne miasteczko, które żyje swoim własnym życiem i rytmem wyznaczanym przez rozkład jazdy pociągów.
Jak można tak żyć?! – Na dwóch kalkuckich stacjach spędziłem trzy dni, chodząc wśród ich mieszkańców po kilka godzin dziennie. I nie wiem jak można tak żyć – wyznaje Bogdan Myśliwiec. – Chyba można to tylko wytłumaczyć brakiem perspektyw i przyzwyczajeniem. Ludzie, których tam spotkałem, nie skarżą się na swój los. Przypuszczam, iż innego po prostu nie znają, albo jest on dla nich na tyle nieosiągalny, iż o niego nie walczą. To jest jednak moje zdanie. I moje obserwacje. Kultura hinduska jest zupełnie inna niż nasza. Inne priorytety, inna mentalność.

Małgorzata Rokoszewska

Fot. Bogdan Myśliwiec
Fot. Bogdan Myśliwiec
Fot. Bogdan Myśliwiec
Idź do oryginalnego materiału