Kacper Kita: 15 sierpnia – jeszcze Francja nie (całkiem) zginęła?

pch24.pl 2 miesięcy temu

Jesteśmy przyzwyczajeni, iż 15 sierpnia to Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale w Polsce także Święto Wojska Polskiego i rocznica zwycięskiej bitwy warszawskiej, która pozwoliła ocalić Polskę i Europę przed bolszewicką nawałą. Francję postrzegamy zaś – w znacznej mierze słusznie – jako kraj głęboko zlaicyzowany. “Najstarszą córę Kościoła, która porzuciła swój chrzest”. O sile środowisk antychrześcijańskich w tym kraju przypomniała nam niedawna ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu.

Co może zaskoczyć, także we Francji 15 sierpnia jest dniem wolnym od pracy, a święto ma od wieków jednocześnie wymiar religijny i polityczny. Wbrew pozorom francuscy katolicy, choć są wyraźną mniejszością, przez cały czas są obecni w przestrzeni publicznej i potrafią odnosić sukcesy. Przy okazji Święta Wniebowzięcia NMP starali się pokazać swoją obecność i oddać należną cześć Bogu. Coraz częściej udaje się im także występować na łamach dużych mediów, w których widzimy swego rodzaju katolicką kontrofensywę.

Słynny król urodził się dzięki Matce Bożej?

Czemu jednak Francuzi świętują tego dnia? Okazuje się, iż to pozostałość starej tradycji jeszcze z okresu monarchii. W 1637 r. król Ludwik XIII miał za sobą już dwadzieścia lat małżeństwa z królową Anną Austriaczką – parę tę niektórzy Czytelnicy mogą kojarzyć z powieści Trzej muszkieterowie. Ludwik przez cały czas nie miał jednak potomka. Nieszczęsna królowa najpierw urodziła martwe dziecko, a potem miała serię poronień. W końcu król zdecydował się złożyć ślub wobec Matki Bożej i obiecał, iż poświęci jej swoje królestwo, jeżeli Annie uda się urodzić syna. Rok później tak też się stało – na świat przyszedł chłopiec, który także otrzymał imię Ludwik. Szczęśliwy ojciec wprowadził święto w dniu Wniebowzięcia i zobowiązał poddanych, by tego dnia odbywali procesje na cześć Matki Bożej. Urodzony w tych niezwykłych okolicznościach chłopiec w przyszłości został Ludwikiem XIV. Słynny “król Słońce” był najdłużej panującym władcą w historii Francji, doprowadził ją do szczytu potęgi, a do dziś miliony turystów co roku podziwiają jego pałac w Wersalu.

To i inne święta katolickie znieśli rewolucjoniści. Przywrócił je jednak Napoleon, który zawarł konkordat z papieżem Piusem VII i chciał uzyskać jego akceptację dla własnej władzy – marzył o tym, by być jak Karol Wielki, który wprowadził nową dynastię na tron. Bonaparte miał też dodatkową motywację – 15 sierpnia były… jego urodziny. Sprowadził do Francji szczątki św. Neopolisa, męczennika z IV w., od którego wyewoluowało jego imię. Dzień zaczął być świętowany nie tylko jako Wniebowzięcie, ale także “święto św. Napoleona”. W ten sprytny sposób cesarz chciał powiązać swoje rządy z wcześniejszą tradycją religijną i królewską. Po restauracji król Ludwik XVIII przywrócił oczywiście stary wymiar 15 sierpnia, ale po przywróceniu cesarstwa Napoleon III powrócił znów do formuły z czasów jego wuja. Było to wówczas najważniejsze święto narodowe w roku. Gdy po licznych turbulencjach siły antykatolickie odniosły polityczne zwycięstwo, wprowadzenie pod koniec XIX w. upamiętniającego rewolucję święta Bastylii 14 lipca było właśnie odpowiedzią na dotychczas świętowany 15 sierpnia. Na tej samej zasadzie pomniki Matki Bożej podmieniano na pomniki Marianny, kobiecej personifikacji Republiki. choćby wtedy pozostawiono jednak 15 sierpnia jako dzień wolny, którym jest do dzisiaj.

Katolicki miliarder przejmuje kolejne media

Katolicy starają się zatem przy tej okazji podtrzymać ciągłość ze starą Francją, a przede wszystkim podziękować Matce Bożej i poprosić o kolejne łaski. Co roku w sierpniu odbywa się pielgrzymka do Lourdes – miejsca objawień z 1858 r. Od 1873 r. – po tym, jak miejscowy biskup uznał objawienia – organizuje ją Zakon Najświętszej Maryi Panny od Wniebowzięcia. Teraz miała miejsce już 151. Narodowa Pielgrzymka Wniebowzięcia, w której wzięło fizyczny udział ok. 17 300 osób. W ciągu całego zeszłego roku Lourdes odwiedziły 3 miliony ludzi.

Pielgrzymka mogła liczyć na promocję w stacji CNews. CNews, które powstało w 2017 r., w maju tego roku wyprzedziło swojego liberalno-lewicowego konkurenta BFMTV i stało się najpopularniejszą telewizją informacyjną w kraju (to trochę tak, jakby w Polsce Republika przeskoczyła TVN24). CNews poświęciło transmitowało Mszę Świętą z okazji Wniebowzięcia z benedyktyńskiego opactwa Matki Bożej w Saint-Pierre-de-Clairac. Wcześniej wyemitowało rozmowę z opatem, który opowiadał o szczęściu, jakie daje całkowite zawierzenie się Bogu, oraz o Matce Bożej jako “gwieździe prowadzącej nas do Chrystusa, a przez Chrystusa do Królestwa Niebieskiego”. Dziennikarz prowadzący przypominał, iż Najświętsza Panienka jest patronką Francji, zgodnie ze ślubem Ludwika XIII. Było to wydanie specjalne dwugodzinnego programu “W poszukiwaniu Ducha”, emitowanego zwykle w niedziele. W poprzednich odcinkach widzowie mogli posłuchać rozmów o królu Ludwiku IX Świętym i jego wierze, sile różańca czy historii św. Józefa z Kupertynu. W rozmowach często występują duchowni.

Jak to możliwe, iż tego typu treści pojawiają się regularnie w czołowej telewizji laickiej i dużej mierze zdegenerowanej Francji? Właścicielem CNews jest miliarder Vincent Bolloré – 11. najbogatszy Francuz, 253. najbogatszy człowiek świata, dziedzic rodziny funkcjonującej w wielkim biznesie od XIX wieku, a przy tym także zaangażowany katolik. Vincent od lat gromadzi w swoich rękach kolejne media, a także stara się wpływać na politykę. Miał bliskie relacje z Nicolasem Sarkozym, promował w CNews Érica Zemmoura, a ostatnio był jednym z patronów porozumienia wyborczego między Marine Le Pen a przewodniczącym Republikanów Éric’iem Ciottim. Zjednoczenie Narodowe ma w programie prywatyzację mediów publicznych i można domniemywać, iż miliarder chętnie by z niej skorzystał. Bolloré, który niedawno skończył siedemdziesiąt lat, zawsze był znany jako katolik. Ostatnio jednak aktywniej niż wcześniej kupuje kolejne media (jego fortuna ma wyjściowo zupełnie inne źródła), nadaje wyraziście prawicowy ton ich politycznemu przekazowi, a także częściej umieszcza w nich treści wprost katolickie. Sfinansował też film fabularny o powstaniu w Wandei, który był dostępny także w niektórych kinach w Polsce.

Cenzura ideologiczna uderza z wyprzedzeniem

Widowiskowym przykładem tej (kontrr)ewolucji była ostatnia okładka Paris-Match – tygodnika wydawanego od 1949 r., drugiego najpopularniejszego w kraju nie licząc telegazet, znanego raczej z umieszczania na pierwszej stronie polityków i celebrytów. Tym razem znalazła się tam Matka Boża, tytuł głosił – “Wniebowzięcie. Maryja z ziemi do nieba. Jak świat odkrywa na nowo matkę Chrystusa”, a w środku można było przeczytać kilka artykułów o kulcie maryjnym i jego roli w historii Francji. Gdy dwa lata temu na okładce Paris-Match znalazł się kardynał Sarah, związek zawodowy dziennikarzy zaprotestował przeciw narzucaniu im linii przez właściciela. Bolloré nie przejął się, podobnie jak strajkiem dziennikarzy Le Journal du Dimanche – innego tygodnika, który wykupił w zeszłym roku i wprowadził jako redaktora naczelnego Geoffroya Lejeune’a, młodego konserwatystę i katolika. Wcześniej miliarder nabył także zorientowany stricte na wiernych tygodnik France Catholique, który ma długą tradycję – wychodzi od 1924 r., ale groził mu upadek.

Działania Bollorégo budzą przerażenie dużej części establishmentu. W lipcu ARCOM – francuska Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – nakazała zamknięcie C8, innego należącego do niego kanału telewizyjnego, na którym były emitowane różne “kontrowersyjne” materiały (często krytyczne wobec imigracji, ale kiedyś też np. antyaborcyjny film Nieplanowane). Co groteskowe, przy okazji organizacja Reporterzy bez Granic – teoretycznie broniąca wolności prasy – wezwała ARCOM, by “zajął się” także CNews. Oczywiście w imię “rzetelności i pluralizmu debaty”. Prawdziwy pluralizm jest wtedy, kiedy lewicowcy i liberałowie dyskutują między sobą o tym, kto lepiej radzi sobie z walką z prawicowymi siłami ciemności.

Procesje i odpusty dają lepsze rezultaty niż przemądrzałe teorie

Promocja powrotu do katolicyzmu we Francji nie ogranicza się jednak do mediów Bollorégo. Religia przodków przetrwała nad Sekwaną w części elity, która dziś próbuje na nowo rozbudzać wiarę w masach. Trochę tak, jak miało to miejsce w średniowieczu, gdy wyprowadzano lud z pogaństwa – ale bez protekcjonalnego traktowania tego ludu. Także mający prawie dwieście lat historii centroprawicowy dziennik Le Figaro, jedna z dwóch głównych gazet kraju, w wydaniu weekendowym przed Wniebowzięciem zamieścił okładkę “Pielgrzymki, odpusty, msze wotywne – wielki powrót ludowej pobożności. Powody nowej żarliwości”. Autor artykułu Ghislain de Montalembert przywołał przykłady takie jak upamiętniające błogosławieństwo morza tradycyjnie odbywające się w Port-en-Bessin, pielgrzymka motocyklistów do Sanktuarium Matki Bożej z Montligeon czy odpust w bretońskim Sainte-Anne-d’Auray,w którym wzięło udział 26 lipca ok. 20 tysięcy wiernych.

De Montalembert, choć jest potomkiem starej szlacheckiej rodziny, stawia tezę – o której napisał zresztą całą książkę – iż francuski katolicyzm stał się zbyt przeintelektualizowany, a szansą na odrodzenie jest powrót do rytuałów takich jak właśnie pielgrzymki, odpusty, procesje, czuwania adoracyjne czy różańce na ulicach. Przywołuje opinię rektora sanktuarium z Lisieux, iż od lat 60. fatalne skutki przyniosło oddzielenie się grup intelektualistów katolickich od zwykłych wiernych i traktowanie ich protekcjonalnie. Inny cytowany w Le Figaro ksiądz odwołuje się po prostu do Ewangelii i słów Pana Jezusa – “Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, iż zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”. interesujące wnioski w ojczyźnie Teilharda de Chardina i Jacques’a Maritaina, w której po dekadach postępów postępu katolicyzm trzeba dziś odbudowywać ze zgliszcz.

Kacper Kita

Idź do oryginalnego materiału