Negocjacje w sprawie wozów bojowych Borsuk dla polskiego wojska realizowane są od miesięcy. Paweł Bejda, wiceminister obrony narodowej poinformował na antenie Polsat News w rozmowie z Michałem Stelą, iż są już na końcowym etapie.
– Borsuk jest już tak naprawdę na ostatniej prostej. Czekamy już na końcową ofertę cenową – przekazał. Arkusz z wyceną z Huty Stalowej Wola i Polskiej Grupy Zbrojeniowej ma trafić do 10 lutego.
Borsuki będą produkowane w Polsce. Wielka innowacja dla wojska
Równolegle toczą się negocjacje w sprawie zapisów umowy, które są już uszczegółowione. – To wszystko razem pójdzie do prokuratorii generalnej. Jesteśmy przygotowani w każdej chwili, bo są zabezpieczone pieniądze w budżecie – zapewnił Bejda.
– Chcemy podpisać umowę na grubo ponad 100 sztuk. Zobaczymy, na ile się uda wynegocjować – poinformował. Zastrzegł jednak, iż umowa ramowa obejmuje ponad tysiąc Borsuków i 400 wozów towarzyszących.
ZOBACZ: Polska armia rośnie w siłę. Kolejne dostawy sprzętu dla wojska
Wiceminister podkreślił, iż o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, to kontrakt powinien zostać podpisany do końca lutego. Wcześniej na jego podpisanie musi się zgodzić Agencja Uzbrojenia, a swoją opinię musi wydać prokuratoria generalna.
„Borsuk na ostatniej prostej”. Innowacyjna broń niedługo zasili polskie wojsko
Jak podkreślił, na Borsuki czeka nie tylko polska armia, ale sprawa ma również duże znaczenie dla przemysłu. – To jest kwestia zdolności produkcyjnych polskiego przemysłu. Huta Stalowa Wola musi się rozpędzić. My jako wojsko, potrzebujemy tego bardzo dużo – przekazał.
Dzięki temu kontraktowi Polska pozbędzie się poradzieckiego złomu. – Bojowy wóz piechoty Borsuk zastąpi już przestarzały wóz bojowy wóz piechoty tzw. BW1 – postradziecki, który jest w polskich jednostkach. Nie ukrywam, iż też poszło trochę na Ukrainę, więc absolutnie wojsko ich potrzebuje, nawet nie w setkach, ale tysiącach sztuk – podkreślił.
Polska modernizuje armię. W planach tankowce oraz Orka
Mimo iż zasilenie armii Borsukami to krok naprzód, wojsko ma też inne zaległości. W zeszłym tygodniu resort obrony podpisał umowę na pociski radiolokacyjne do myśliwców F-35. Polska nie ma jednak tankowców, które umożliwiłoby ich tankowanie w powietrzu. Potrzebnych jest ich co najmniej cztery.
– Bardzo żałuję, iż były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zerwał w 2016 roku te wszystkie rozmowy, które dążyły do podpisania tej umowy – przypomniał wiceminister.
ZOBACZ: Pierwszy lot Polaka myśliwcem F-35. Generał o szczegółach
W tej chwili taki program funkcjonuje w państwach Beneluxu. W puli jest 10 takich samolotów.
– Gdybyśmy chcieli przystąpić do tego programu, co też analizujemy, to trzeba by było kupić dwa takie samoloty. Przystępujemy do tego programu i mamy zapewnione, zdolności tankowania w powietrzu – powiedział podkreślając, iż są też jednocześnie samoloty ewakuacyjne i medyczne, które można wykorzystywać do misji różnego rodzaju.
ZOBACZ: Pierwszy lot Polaka za sterami najnowszego myśliwca F-35
Jak przekazał, negocjacje w sprawie ich zakupu toczą się z więcej niż jednym dostawcą. – Te samoloty są bardzo potrzebne polskiej armii, ale jaka będzie droga ich pozyskania, to w tej chwili wszystko jest na stole – podsumował.
Oprócz tego, w budżecie są również zabezpieczone środki na zakup łodzi podwodnej Orka. – Chcielibyśmy w tym roku podpisać kontrakt – poinformował.