Bronisława Wilimowska: Wszystko dla niej było malarstwem (fragmenty książki autorstwa Karola Czejarka) – cz. 5

przegladdziennikarski.pl 1 tydzień temu

Osobiste wspomnienia Broni o mężach

O Stanisławie…

Wspomina o Nim w swoich „Listach do przyjaciela” pisanych do autora niniejszej książki.

Bronia pisze m.in.:

„Zaraz „po wojnie” moim celem było przede wszystkim: „przywrócenie polskości” cmentarzowi w Lublińcu (okupowanym przez całą wojnę przez Niemców), na któ­rym „spoczywa Stach”. Wzruszająca jest ta opowieść, więc ją przytoczymy.

„Przy pomocy ówczesnego starosty, ekshumowano prochy żołnierzy z mogił bez­ładnie rozproszonych po cmentarzu i położono wokół powstałego wówczas niewiel­kiego pomnika. Na płycie z czarnego granitu wygrawerowano nazwiska rozpozna­nych, a jako NN spoczęli Ci, których nie można było zidentyfikować”.

Przenosząc trumnę Stacha do grobowca Bronia poprosiła, aby została otwarta. W Jej sercu wciąż tliła się nadzieja, iż w trumnie leży ktoś inny. Nie było bowiem żadnego dokumentu „Zejścia Stanisława”, a w szpitalu, gdzie jeszcze w listopadzie 1939 roku go szukała – zawsze podkreślała – żadnego zapisu.

Były jedynie zeznania świadków, gdzie miały leżeć zwłoki Stacha.

Było to dowodem, jak bardzo miejscowi Ślązacy zadbali, aby Stacha godnie pochować.

W otwartej trumnie Bronia zaraz rozpoznała Stacha. Choć dostrzegła tylko Jego głowę, resztki bandaży na piersi i prześcieradła, w którym włożono go do trumny. Zabolało Ją, iż nie pochowano Go w mundurze!

Ale mundur, jak oświadczyli świadkowie, którzy (w tamtej chwili) wtedy praco­wali w szpitalu, był zakrwawiony i poszarpany, więc został spalony.

„Coś, co zaświeciło na Jego palcu, to była obrączka. Zdjęto ją i odtąd noszę ją, jako jedyną materialną pamiątkę, wraz z portfelikiem, który mu kiedyś w Paryżu kupiłam…

Moją obrączkę zdarł mi później z palca hitlerowiec, jak po powstaniu brali nas do niewoli.

Reszta pamiątek po Stachu – z którym przeżyłam dziesięć cudownych lat poszło z dymem pożarów Warszawy. Ale pozostały kontakty z wieloma w tym czasie miesz­kańcami Lublińca, które pozwoliły mi poznać problemy „polsko-niemieckie” Śląza­ków i ponownie zbliżyć się do wojska poprzez jednostkę stacjonującą w Lublińcu po zakończeniu działań wojennych”.

„Po powrocie do Warszawy zaangażowano mnie – jako urzędnika – do ochrony zabytków w ówczesnym ministerstwie kultury.

Stefan uczył muzyki w Zabrzu i razem z Alą dawał koncerty, Mama, nim wróciła do Warszawy, mieszkała przez jakiś czas w Katowicach.

Trudne w każdym razie były pierwsze lata powojenne, nim wszyscy wróciliśmy do normalności i w miarę uporządkowanego życia, iż energii i zapału w odbudowie Polski, nikomu z nas nie brakowało!”.

Do świadomości Broni wyraźnie też powracało w tym czasie pragnienie kontynu­owana malarstwa.

A wracając jeszcze do miejsca pochówku Staszka.

Z biegiem lat wybudowany po wojnie grób i pomnik wymagały renowacji, stąd też Bronia doprowadziła w roku 1977 do rozpoczęcia jego przebudowy. Dotychczasowa mogiła miała kształt podkowy otoczonej betonowymi krawężnikami z pośrodku sto­jącym krzyżem i granitową płytą, na której wyryto nazwiska pochowanych.

Dzięki staraniom Broni przeprojektowano nie tylko pomnik, ale i cały cmentarz oraz jego otoczenie. A na pomniku znalazły się także nazwiska nieuczczonych do­tąd pomordowanych w okolicznych lasach powstańców śląskich oraz żołnierzy Armii Krajowej poległych na Ziemi Śląskiej.

W jednej mogile, co pragniemy podkreślić, DZIĘKI BRONI, spoczął pułkownik Stanisław Wilimowski wraz z żołnierzami 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty i 7 Dy­wizji Armii „Kraków” -poległymi w walce z hitlerowskim najeźdźcą w obronie Ziemi Śląskiej we wrześniu 1939 roku oraz z prochami zapomnianych powstańców Śląskich i poległymi na Ziemi Śląskiej żołnierzami Armii Krajowej.

Pomnik w tej chwili usytuowany na Cmentarzu w Lublińcu, stanowi istotny przejaw pamięci narodowej, jest odwiedzany chętnie przez turystów!

Bryluje też na cmentarzu niezwykłą oryginalnością, składa się bowiem z dwóch bloków kamiennych ustawionych przestrzennie.

Na pierwszym został wyrzeźbiony order wojenny „Krzyż Virtuti Militari”, na dru­gim wizerunek Krzyża z datami 1919, 1920, 1921 i 1939 roku.

Na płytach poziomych z fazowanego granitu widnieją nazwiska poległych żoł­nierzy 74 Gpp oraz nazwiska powstańców śląskich z lat 1919, 1920, 1921 i z 1939 roku.

O Olgierdzie…

Kiedy Bronia poznała Olgierda, sądziła, iż będzie to, jak dotychczas, jedynie zna­jomość „przelotna”, ale Jego wielka, szczera i „gorąca” namiętność – jak dosłownie piszącemu te słowa kiedyś się zwierzyła – rozgrzała Jej serce i pokochała Go tak samo, jak kiedyś Stanisława.

Mieli tę samą pasję do sztuki, podobne upodobania, a Olgierd stał się dla niej najważniejszym autorytetem w ocenie Jej twórczości!

Ale pewnego dnia, podczas pobytu u Alusi we Włoszech Olgierd zasłabł.

W Warszawie, po gruntownych badaniach, okazało się, iż ma dolegliwości ser­cowe i zaawansowaną cukrzycę. I niedługo potem zmarł – w sierpniu 1980 roku. (CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI)!

„Malaria w wieku młodzieńczym przyczyniła się do zrujnowania Jego organizmu, a wada serca z cukrzycą dopełniły je ostatecznie”.

W momencie, gdy Bronia mi to opowiadała – zauważyłem, jak łzy spływały Jej po policzkach.

Po śmierci Olgierda Bronia zrobiła wszystko, aby Jego dorobek plastyczny został utrwalony poprzez wielką wystawę pośmiertną.

Olgierd Szlekys był naprawdę ARTYSTĄ, który w pełni na taką wystawę zasłużył!

Urodził się 15 maja 1908 r. w Kaliszu (zm. 28 sierpnia 1980 r. w Warszawie) i po­chowany jest na warszawskich Powązkach Wojskowych.

Studia w dawnej Szkole Sztuk Pięknych (dzisiejszej ASP) ukończył w 1937 r., przy czym warto w tym miejscu podkreślić, iż po roku 1945 – razem z Władysławem Wincze – stworzył „LINIĘ TZW. STYLU ŁADOWSKIEGO”, który do dnia dzisiejszego uznawany jest za klasykę wzornictwa meblowego! Śp. Olgierd należał też – jak Bronia – do Związku Polskich Artystów Plastyków.

Kiedy Stano Gai’ czuła zbliżającą się śmierć, wyjawiła Olgierdowi swoje życzenie, aby po Jej odejściu uśpić Jej ulubionego pieska Kudłatkę i pochować razem z nią.

Jednak Olgierd nie spełnił Jej woli, ale zdecydował – wspominała potem wielo­krotnie Bronia, pokazując przy tym na portret Kudłatki wiszący do dziś w Jej pracow­ni – pozostawić ją u nas.

I chodził Olgierd z nią codziennie (czasami robiliśmy to razem – wspominała Bro­nia) na spacery, pokonując w tym celu codziennie (i to często po dwa/trzy razy) kilka pięter schodów prowadzących do naszego mieszkanka na Starym Mieście. (A to bu­dziło dodatkowe uznanie Broni dla Niego, umacniając ich związek!).

„Kudłatka jeździła z nami dosłownie wszędzie, choćby na plener nad jeziorem Baj­kał”… mówiła Bronia.

Na zakończenie tego dnia naszego spotkania Bronia powiedziała mi jeszcze:

„Napisz i o tym koniecznie w swojej książce, którą zamierzasz napisać o mnie” -dodając moje słowa, gdy będziesz pisał o Olgierdzie! Dodając do tego:

-… „Jak bym odeszła po śmierci Stacha, ile cierpień bym uniknęła… pozostała­bym też nieznaną wśród milionów. A z mego malarstwa nic by nie zostało.

Gdzieś może mój autoportret? Który niedawno wykupiłam na wyprzedaży „Desy” obrazów bezwartościowych…”. (Dziś jest on własnością Muzeum m.st. Warszawy)!

Broni sądzone było jednak żyć dalej!

Jej kariera artystyczna, po odejściu Olgierda nabrała – wtedy – jeszcze większego rozmachu. Zasługując dzisiaj na bardzo wysoką ocenę, stanowiąc istotną cegiełkę w współczesnej sztuce polskiej po roku 1945!

Twórczość Bronisławy Wilimowskiej po roku 1945

Kilka słów wstępu do tego ważnego rozdziału!

Otóż tematyka Jej obrazów to – jak sama kiedyś to określiła to „odbiór wrażeń z życia, które krystalizują się w moich myślach, a czasami też powstają spontanicz­nie”! Ten proces piszący te słowa obserwował długo i często. Obserwowałem, jak Artystka najpierw szkicowała w notatniku swoje pomysły (na ogół to, co zobaczyła), a dopiero potem stawała przy sztaludze przed płótnem.

Naturalnie wieloletnia praktyka synchronizowała pracę Jej mózgu ze znajomo­ścią warsztatu artysty-malarza! Podkreślała przy tym często najbliższym, iż „warsz­tat malarza wymaga ciągłego (przez całe życie) doskonalenia (się), no i… wysiłku fizycznego”.

Przy czym – podkreślała też, iż przy „pracy” artystycznej zawsze towarzyszył Jej niepokój o osiągnięcie zamierzonego celu. Ale jednocześnie mówiła, iż jest to jedno­cześnie „praca pasjonująca, dodająca energii do ciągłej walki o lepsze wyniki”.

Gdy się z Bronią o tych sprawach rozmawiało, na Jej twarzy malowało się „szczę­ście, iż ten zawód wybrała”!

Dodam, iż Jej pragnieniem zawsze było, aby „obraz” przemówił do człowieka, który go zobaczy.

Artystka nawiązywała w ten sposób bezpośredni kontakt z obiorcami Jej sztuki, gdy to osiągała BYŁA SZCZĘŚLIWA!

Bardzo poważną część jej twórczości stanowią obrazy o tematyce wojskowo-o-bronnej, gdyż w ten sposób chciała upamiętnić czasy, gdy Jej mężem był płk Stani­sław Wilimowski! Wszystkie, które namalowała powstały w oparciu o „studia” miejsc czy postaci, których dotyczą.

Dla zdobycia wiedzy o utrwalanych na płótnach wydarzeniach Bronia sięgała też nader często do dokumentów i książek historycznych, jakich wiele pozostało w bi­bliotece znajdującej się do dziś w Jej pracowni (oprócz obrazów).

Bronia przez długi okres swej twórczości malowała postacie bohaterów (i bitwy) tych, którzy autentycznie walczyli w obronie Ojczyzny, a potem o wyzwolenie kraju, dokumentując w ten sposób w swojej sztuce, znamienne lata 1939-1945.

A nade wszystko malowała tych, którzy (jak Jej ukochany I mąż) w walce obron­nej, a potem wyzwoleńczej, tracili życie i nie mogą już nic więcej o sobie sami powiedzieć!

Malowała też „bohaterów”, którzy po wojnie podjęli się trudu odbudowy kraju.

Uważała za swoje ważne zadanie – przekazanie następnym pokoleniom prawdy historycznej o tych ludziach.

Wypełnianie tego posłannictwa było dla Broni czymś (i to przez całe Jej życie), niesłychanie istotnym!

I chwała Jej za to!

Zacznę ocenę Jej sztuki od wystaw:

Bronia brała udział w niezliczonej ilości wystaw zbiorowych, ale często prezento­wała swoją sztukę także na wystawach indywidualnych.

Zacznijmy jednak od oceny „tych zbiorowych”! Dlaczego?

Gdyż czuła się w nich reprezentantką Polski.

Dobro Kraju było przez całe Jej życie (jej) najwyższym celem!

I tak np. brała udział w Rostockim (NRD-owskim) Biennale; była laureatką Nagród MON-u (za obrazy m.in. „Westerplatte”, „Zaczęło się pod Lenino”, „Z Bitewnych pól 1939-1945″, „Koniec III Rzeszy” (będących dziś własnością Muzeum Wojska Polskie­go, prezentowanych też swego czasu w wystawie w MPiK-u na Woli w Warszawie).

Należy podkreślić, iż Bronia – jeżeli chodzi o „militaria” kontynuuje tradycje takich polskich malarzy „historycznych i batalistycznych”, jak m.in. Michała Stachowicza, Januarego Suchodolskiego, w jakimś stopniu także (m.in.) Józefa Brandta, Juliusza i Wojciecha Kossaków, czy Michała Byliny, choć Jej malarstwo jest duchowo inne!

To znaczy nie jest wprost dokumentarne!

Jest postimpresjonistycznym szkicem pewnych wydarzeń historycznych, pozosta­wiającym oglądającemu uzupełnienie namalowanej sceny – własną wyobraźnią.

Wielkim echem odbiła się wielka wystawa Broni w czerwcu 1978 roku, która od­była się w warszawskim Klubie Garnizonowym pt.: „Ku chwale walecznych”, której uroczystego otwarcia dokonali ówcześni wiceministrowie Kultury i Sztuki Wiktor Zin i MON-u Józef Urbanowicz, późniejszy ambasador PRL m.in. w Mongolii, w któ­rej podczas trwających tam dni kultury polskiej, Bronia miała także WIELKĄ prezentację swej sztuki.

Gdyby pokusić się o wyliczenie wystaw indywidualnych i zbiorowych, które miała w swoim życiu, zajęłoby to sporo miejsca, stąd ich wyliczenie w niniejszej książce jest mocno ograniczone. (Do – nazwijmy to tak: do NAJWAŻNIEJSZYCH!).

Do nich należała z pewnością też prezentacja obrazów (w 1972 r.) w Salonie Pla­styki Współczesnej „Desy” w Warszawie przy ul. Koszykowej; głównie „miejskiego” pejzażu stolicy, jej zaułków i urbanistycznego powojennego rozmachu stolicy.

I znowu – co trzeba podkreślić – Bronia na swych obrazach pokazuje to: co my (jako zwykli odbiorcy sztuki) nie zawsze spostrzegamy: gdyż dodaje do tego, co my widzimy, swoją wrażliwość, sentyment i uczucie, które od zawsze, piszący te słowa u niej podziwiał i cenił.

Dotyczy to przede wszystkim Jej twórczości ukazującej odbudowę zniszczonej okupacją i wojną Polski, w tym szczególnie Warszawy – stolicy kraju!

I to było najistotniejsze w każdej prezentacji Jej sztuki!

Wiele swoich wystaw Bronia organizowała, nie tylko w profesjonalnych galeriach sztuki, ale także w zakładowych domach kultury!

Tak było np. w kwietniu 1970 roku w Tarchomińskich Zakładach Farmaceutycz­nych. Celem tych wystaw było zbliżenie współczesnej plastyki do środowiska robot­niczego. A zwykle brali w niej udział i inni artyści, jak w ww. przypadku także Janusz Kaczmarski (wieloletni prezes ZG ZPAP) i Eugeniusz Arct.

O wystawach Broni pisały też gazety zagraniczne, które niezwykle pozytywnie wy­rażały się o artystach polskiej sztuki współczesnej, w tym oczywiście chwaląc sztukę Broni.

Dowodem są recenzje i omówienia wystaw organizowanych przez ZPAP m. in. we Francji, byłym ZSRR, Włoszech i innych zachodnich i wschodnich krajach w Europie (ale nie tylko w Europie), ale i w Ameryce, Kanadzie, a choćby dalekiej Mongolii.

BRONIA NIDGY NIE ODMAWIAŁA ORGANIZATOROM UDZIAŁU W TAKICH PREZENTACJACH POLSKIEJ SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ!

Znany w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych krytyk sztuki Lech Wieluń­ski pisał np. w „Głosie Pracy” (w rubryce przez niego zainicjowanej „Spacerkiem po galeriach”) o będących wówczas „w obiegu” wystawach, w których Bronia pojawiała się wśród takich artystów jak m.in. Leszek Nowosielski, Przybysław Krajewski, Kazimierz Śramkiewicz czy Józef Skrobiński i innych prezentujących na ogół wte­dy swe prace poplenerowe związane z pejzażem przemysłowym rozbudowującej się Polski.

W ówczesnym Salonie ART-u (np. w listopadzie 1969 r.) furorę zrobił jej obraz przedstawiający kościółek pod wezwaniem św. Marka w Warszawie!

A w numerze 45 „Myśli Społecznej” napisano o tym obrazie – cytuję fragment:

„Obraz ten, utrzymany w pastelowej brązowej tonacji, chrakteryzujący się swoistą dla artystki manierą rysunku, sposobem kładzenia farby – jest reprezentatywnym (dodałbym TYPOWYM dla jej twórczości”. I trudno się z tą opinią (oznakowaną inicjałami „M.S.”) nie zgodzić!

W każdym razie wypada w tym miejscu podkreślić, iż Bronia zawsze (i to przez długie lata) brylowała wśród polskich malarzy realistów – także na szóstej (w roku 1968) prezentacji tej Grupy Artystów, która odbyła się w Zachęcie, w najbardziej reprezentatywnym miejscu wystawowym w kraju i miała wtedy choćby charakter „wy­stawy międzynarodowej”!

Nazwisko Broni – odmieniane było w tamtych latach przez wszystkie przypadki – pojawiało się obok nestorów (w tamtym czasie) polskiego realizmu jak np. Hele­ny i Juliusza Krajewskich, Antoniego Łyżwiańskiego, Stanisławy i Włodzimie­rza Panasów, Wiesława Garbolińskiego, ale i młodych wtedy artystów: Jerzego Krawczyka, Benona Liberskiego, Anny Lisiewicz-Grundland i innych.

Wśród nich Bronia – co podkreślamy z dumą – była zawsze określana jako ta NAJWAŻNIEJSZA!

Jako Artystka łączyła sprawność warsztatową z wielkim wyrazem artystycznym oraz umiejętnością wydobywania nastroju z każdego tematu – choćby z krajobrazu odradzających się po wojnie miast i miasteczek. Przy czym Broni obrazy były nie tyl­ko realizmem, ale jednocześnie abstrakcją połączoną poprzez postimpresjonistyczne ujmowanie tematów!

Można by powiedzieć, iż Jej malarstwo charakteryzuje ujmowanie realistycz­nego tematu poprzez całkowicie abstrakcyjną technikę!

Annie Lanocie na przykład w rozmowie (Wiedza i Zycie, nr 489 z czerwca 1974 r.) Bronia wyznała: „Twórczość, z którą lubię obcować, to treści wyrażające niezależność w widzeniu świata; choćby jeżeli to są widoki spalonej po Powstaniu Warszawy, a po­tem wielkim zrywem – po wojnie – odbudowywanej”! „Lubię uprawiać sztukę, która jest odzwierciedleniem autentycznych przeżyć”.

„Ale lubię też malarstwo np. Gierowskiego, czy Antoszewskiego, Winnickiego -abstrakcjonistów, gdyż pozwalają zaczerpnąć szeroki oddech w widzeniu problemów świata”.

Choć Bronia była przede wszystkim przedstawicielką realizmu (ale – podkreślmy – nie w posmaku naturalizmu), a z cechą WYDOBYWANIA NASTROJU.

I tak np. (właśnie specyficznie „nastrojowe” obrazy „Jabłonki”, „Solina” i „Obóz wojskowy w Bieszczadach” przyniosły Jej nagrodę III st. Ministra Obrony Narodowej (którym był wtedy generał broni Wojciech Jaruzelski) w 1968 roku (o czym szeroko pisał w numerze 243 „Żołnierz Wolności” 12,13 października tego roku).

(Szkoda, iż w Polsce po roku 1990 nie są te NAGRODY kontynuowane, nie tylko w plastyce, ale także w dziedzinach muzyki czy filmu i innych dyscyplin sztuki)!

Jak szeroki w „tamtych latach” był udział artystów plastyków w podejmowaniu tematyki „wojskowej” w twórczości świadczy m.in WIELKA WYSTAWA W WAR­SZAWIE, zorganizowana z okazji 25-lecia LWP (Ludowego Wojska Polskiego) w październiku 1968 roku, z szerokim udziałem prac Broni.

W „Zachęcie” (naszej największej galerii wystawowej), obrazy Broni pojawiły się także na V Wystawie Malarzy Realistów (o czym informował m.in. „Głos Pracy” -10 lutego 1967 r.) obok innych WIELKICH wtedy polskich artystów malarzy (dość wymienić: Olgierda Bierwaczonka, Janusza Kaczmarskiego, Tadeusza Kozłowskiego, Jerzyka Krawczyka, Benona Liberskiego, Antoniego Łyżwiańskiego, Włodzimierza Panasa, Rafała Pomorskiego, Marka Sapetto, Ryszarda Skupina, Magdaleny Spaso-wicz, Aleksandra Winnickiego, Stanisława Żółkiewskiego).

I miało to wówczas (i ma do dziś) SWOJĄ WYMOWĘ!

Osobiście (jako piszący te słowa) lubiłem też cykliczne wystawy „Warszawa w sztu­ce”, np. na wystawie prezentowanej we wrześniu 1964 r. obrazy Broni pojawiły się po­śród 360 innych autorów, zdobywając uznanie, a prezentowali się wtedy także nestorzy malarzy varsavianistów jak m.in. Bronisław Kopczyński, Jan Aniserowicz, Euge­niusz Arct, czy Zygmunt Jesionowski. (O czym szeroko informowała m.in. Trybuna Mazowiecka (z dnia 19/20.IX.64; prezentując m.in. obraz Broni „Z Warszawy 64″).

14 września 1958 roku, dziennikarce „Stolicy” (nr 37), Artystka odpowiedziała na zadane Jej pytanie – co pokaże na najbliższych swoich wystawach indywidualnych:

„Pokażę pejzaże morskie Budapesztu, Genewy i innych miast, które mam w planie odwiedzić. Zaczęłam również cykl kolorystyczny zatytułowany WAR­SZAWA”, na co dziennikarka zareagowała „Kolorowa Warszawa? Przecież ogólnie uważa się, iż miasto to jest wyjątkowo monotonne i szare”? I wiecie Państwo (drodzy Czytelnicy tej książki), co Bronia na to odpowiedziała?

„Do malarza należy wyszukiwanie i utrwalanie tych adekwatności, których się normalnie nie dostrzega. Proszę zauważyć (czytałem z dumą tę rozmowę), iż Warszawa ma wyjątkowo piękne niebo. A Wisła jest również osobnym tematem KOLORYSTYCZNYM! Czasami szafirowa, innym razem szaro-żółta. Ostatnio -podkreśliła Bronia również w odpowiedzi dziennikarce – także warszawska ulica nabiera specjalnej barwy! Brak co prawda zieleni, ale kobiety i dzieci ubierają się już o wiele żywiej, jaskrawiej, niż to było parę lat temu”.

Uwielbiałem Bronię za ten Jej wieczny patriotyczny optymizm.

Za widzenie PIĘKNA, choćby tam, gdzie go wtedy (jak sięgam pamięcią) jeszcze nie było; to było przecież zaledwie kilka lat po wojnie, gdy ruin w mieście było jeszcze wiele.

Przed pejzażami Bronia malowała i wystawiała przede wszystkim portrety! Frapowało Ją studium ludzkiej twarzy.

Potem był u Niej czas „pejzażu”, a po nim nastąpiła epoka „kompozycji”. I tak… 15 listopada 1957 r. „Express Wieczorny” zachęcał do odwiedzenia w „Korde­gardzie” (też niezwykle prestiżowa warszawska, o charakterze ogólnopolskim galeria

na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie) do zwiedzenia i obejrzenia wystawy Jej kompozycji zawartych „w barwnych obrazach i akwarelach oraz gwaszach”. (Jak pisał Express w numerze 271) o …

„WYJĄTKOWEJ konstrukcji i technice.

W których nie ma szczegółów, a są np. „szerokie pociągnięcia pędzla dobrze uwypuklające temat”.

Pozostańmy jeszcze w roku 1957.

Wtedy także m.in. w Tbilisi można było zapoznać się (obok prac Jerzego Krawczy­ka i Tadeusza Gronowskiego) z aktualną na tamten czas twórczością Broni.

W lipcu 1979 r. znany wówczas krytyk sztuki Wojciech Krauze w „Życiu Warsza­wy” napisał reportaż z Biennale w Rostocku (w numerze 175, z dnia 29/29. 07.1979 r.), a w nim poświęcił akapit Broni (wśród takich wówczas tuzów malarstwa jak m.in. Wiesław Szamborski, Antoni Fałat, Mieczysław Baryłko i Janusz Przybylski) pisząc:

„Ich obrazy – w tym i Broni – były prawdziwą ozdobą Biennale, przypominając m.in. czas wojny, waleczność polskich żołnierzy i martyrologię Żydów”.

Z dumą – w każdym razie – czytałem wówczas te słowa i przytaczam je w tej chwili w książce, gdyż ich prezentacja o ówczesnej czołowej wystawie sztuki w NRD była dobrą wizytówką polskich malarzy, w tym i BRONI!

Również w „Żołnierzu Wolności” (nr 14 z 1979 r.) Krystyna Zielińska trafnie chwali Bronię za „zaangażowanie w twórczość upamiętniającą bohaterskie, choć jakże tragiczne karty polskiej żołnierskiej epopei”.

Rok wcześniej – w 1978 roku – Bronia miała „WIELKĄ” wystawę indywidualną w salach Stołecznego Klubu Garnizonowego, rozpisywano się o niej powszechnie, m.in. w piśmie „Za Wolność i Lud” (nr 24 dnia 17 czerwca 1978 r.) znalazłem taką jej ocenę: „Artystka zaprezentowała na niej 63 obrazy olejne ogólnie zatytułowane „z bitewnych pól 1939-1945″, wśród których zaprezentowała m.in. wielowymia­rowe płótna zatytułowane: „Westerplatte broni się”, „Bitwa nad Bzurą”, „W obronie Warszawy”, „Obrona Helu”, „Gen. Kleeberg – ostatnia bitwa 1939″, „Walczyć bę­dziemy tu, w kraju – mjr Hubal”.

Oceniając „batalistykę” Broni, krytyk – Stanisław Jordanowski napisał w piśmie zień Polski” z dnia 22/23 lipca 1978 r. (ocenę, z którą jako autor niniejszej książ­ki się zgadzam), iż „w militariach” Bronia „stworzyła – i z tym można się zgodzić – swój własny styl!”

„Stosuje długą smugę i dużą plamę zieleni, brązu i świetlanych szarości, które ob-ramowuje lub przecina szkicowym rysunkiem, zrobionym cienkim pędzlem”.

Dodam do tego – jako autor tej książki – Ona malowała „swoiście” (niepowtarzal­nie) POLSKI KRAOBRAZ, domy, drogi i mosty oraz SCENY WOJENNE (o któ­rych w tej chwili mowa).

Dochodzą do tego liczne reminiscencje z Jej artystycznych (plenerowych) podróży zagranicznych, jak Gruzja (1965), Jezioro Bajkał (1969), i Pejzaż z Andaluzji (1971). A także portrety i martwe natury, przy użyciu akwarel, gwaszy i farb olejnych!

Miałem to szczęście m. in. zobaczyć Jej prace, o których m.in. wyżej mowa, przede wszystkim w Muzeum Wojska Polskiego, ale i w Muzeum Historycznym Warszawy, również w galerii obrazów Instytutu Polskiego w Nowym Jorku, w którym znajdują się Jej obrazy i akwarele ze spadku po Aleksandrze Mełeniu – Korczyńskim.

Przyjrzyjmy się teraz recenzjom, które Artystka otrzymywała za swe obrazy na wystawach (o których była wyżej mowa i nie tylko tych, gdyż zaprezentowanie ich wszystkich wymagałoby ułożenie wielostronicowego katalogu). Otrzymała ich mnóstwo!

Ale nie o wszystkich tutaj napiszemy, a głównie o tych, które przyjmowała jako wskazówki do swej dalszej pracy artystycznej!

Jak choćby napisany przez recenzenta podpisującego się jako M.S. w „Myśli Społecz­nej” (z 9. listopada 1969 r.), …aby dalej malowała takie obrazy, jak wystawione wte­dy w Salonie ART-u, przedstawiające m.in.: kościółek pod wezwaniem św. Marka w Warszawie, pełen pastelowej brązowej tonacji, chrakteryzujący się swoistą manierą kładzenia farby przez Artystkę, tak reprezentatywny dla Jej ówczesnej twórczości!

Recenzent dodał do tej opinii, iż jednocześnie „Bronisława Wilimowska maluje re­alistycznie, a Jej sposób przedstawiania m.in. architektury (ale nie tylko architektury, także pejzaży, kwiatów), cieszy się uznaniem zwiedzających. Dzięki czemu tak wiele Jej obrazów trafia bezpośrednio do kolekcji zagranicznych…”

Pisano o Broni w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku też zagranicą, m.in. w „La Montagne”, „Izwiesti”; pisały gazety NRD-owskie, francuskie, włoskie, a w Polsce m.in. „Express Wieczorny”, przeprowadzając z Nią 19 czerwca 1970 roku interesująca rozmowę, po swoim plebiscycie (organizowanym wspólnie z Centralnym – wówczas – Biurem Wystaw Artystycznych „Zachęta”) „Pod dachami Warszawy”.

Zaś „Głos Pracy” relacjonował o Niej po otwarciu wystawy (także m.in. Eugeniu­sza Arcta i Janusza Kaczmarskiego) w Tarchomińskich Zakładach Farmaceutycz­nych w ramach akcji „Plastycy swojemu miastu” (21.04. 1970).

„Express Wieczorny” (13/14.06.1970 r.) opisał choćby szczegółowo wygląd Jej Pra­cowni na Świętojańskiej 7, w której Bronia „zachowała wszystko, jak było za życia Stano Gai”. To prawda. w tej chwili – jak wiadomo, dalej ćwiczy w niej „Kwartet Wi­lanowski”, a Tunia intensywnie porządkuje stosy dokumentów, które pozostały po Broni.

Jej PRACOWNIA do dziś jest „małym sanktuarium familijnych pamiątek oraz obrazów i fotografii”. Także mebli, zaprojektowanych jeszcze przez Olgierda.

A ze ścian przez cały czas – jak ongiś – patrzą na przychodzących portrety malowane jesz­cze przez Stano Gai,

stoją „stare” (ale bardzo wygodne) fotele, ogromny (rozkładany) okrągły stół, lampy z abażurami, toaletka i masywne biurko z różowymi świecami w porcelano­wych lichtarzach.

Zaś poprzez umieszczone z boku maleńkie okienka (od ul. Świętojańskiej), można popatrzeć na dachy Starówki, odchylając firaneczki – jak w jakimś modrzewiowym dworku z lat dwudziestych ubiegłego wieku.

Bardzo dużo pisano o Broni zwykle we wrześniu każdego roku z okazji tradycyjne­go MIESIĄCA WARSZAWY.

Bronia bardzo często też – słusznie – była określana jako MALARKA WARSZA­WY, choć nie tylko Warszawę malowała.

Autorowi tej książki osobiście podobały się i inne tematy malarskie Artystki, jak np. „Kompozycja z kwiatami”, obrazy z cyklu poświęconego Bajkałowi, czy prezen­tujące architekturę włoską, a już szczególnie ujmowała Jej „Panorama Warszawy” pokazująca widok na Stare Miasto od strony Wisłostrady.

W rozmowie z redaktorem Radosławem Piszczekiem (Myśl Społeczna, nr 36, z 5 września 1971 r.) Bronia m.in. powiedziała:

„Do Warszawy przyjechałam z Paryża jeszcze przed wojną. I było to zafascy­nowanie od tak zwanego pierwszego wejrzenia. Ten związek z miastem uległ później jeszcze pogłębieniu przez tragizm, jaki w czasie wojny przeżyła stolica Polski.”

W tym samym mniej więcej czasie, choć rok później (21.09. 1972 r.) „Życie War­szawy” zachęcało do odwiedzenia Jej wystawy „warszawskiej” w salonie „Desy” przy ul. Koszykowej m.in. pisząc:

„Nie jest to malowanie (Warszawy) tylko z kronikarskiego obowiązku, ale wyraża­jące czułość i wrażliwość do utrwalanych przez Artystkę miejsc”.

Nic do tego dodać, nic ująć – tym bardziej, iż Bronia każde swoje pociągnie­cie pędzlem czy ołówkiem traktowała SERCEM i stąd wiele Jej obrazów ma jed­nocześnie obok waloru artystycznego walor dokumentu. A niewielu współczesnych artystów tak traktowało swoją misję wobec społeczeństwa! Podkreślmy to.

Malarstwo Bronisławy Wilimowskiej – napisał Stanisław Bratkowski w „Myśli Społecznej” (z dnia 7 maja 1978 r. „to malarska opowieść (i z tym się zgadzam), to w ogóle MALARSKA opowieść o najnowszej historii Polski. To płótna, na które Ar­tystka przelała swoją miłość do Ojczyzny, to hołd złożony tym, którzy Polsce oddali krew i życie”.

Przy czym nie jest to sucha opowieść!

Jej patriotyczne „obrazy” charakteryzują się tym, iż są ŻYWE!

Są pełne wyrazu, o dużej głębi i wyraźnej perspektywie malarskiej. Przy czym syl­wetki ludzkie nie wybijają się w nich na pierwszy plan, są wtopione (na co proszę zwrócić uwagę) w całość kompozycji współtworząc obraz.

„Naród musi pamiętać o swojej przeszłości” – powiedziała mi kiedyś Bronia -„chcę przez moją sztukę – obrazy, ich tematy – powiedzieć to, czego inaczej wyrazić nie potrafię”! Pozostanę – jako autor książki o Niej – chyba do końca życia pod wrażeniem tych słów.

Jej pobyt w Mongolii w latach osiemdziesiątych też zaowocował pięknymi obrazami!

Muszę o tym pobycie Broni w Mongolii – Także koniecznie napisać, gdyż wzboga­cił Jej twórczy dorobek przepięknymi obrazami! Sam pobyt w tym odległym od Polski egzotycznym kraju, Artystka wspominała tak:

„Bliski mi generał Urbanowicz i jego małżonka zostali w roku 1984 przeniesieni na naszą placówkę do Ułan Bator.

Bolesne mi było ich stracić z Warszawy i to jeszcze aż na „tak daleko”.

Żegnając się ze mną mówili, abym do nich przyjechała!

Bardzo tego zapragnęłam i mówiłam, iż może będzie jakaś okazja abym mogła do nich przyjechać? I taka okazja niespodziewanie nastąpiła w czerwcu 1984 roku w ra­mach. „Dni Kultury Polskiej w Mongolii”, podczas których miałam tam swoją dość duża wystawę indywidualną!”

Bronia tak wspominała ją po powrocie do kraju: … – doskonale ten czas pamię­tam – gdyż samotnie poleciałam do celu (choć Bronia miała już wtedy „swoje lata”), ale i tam spotkało mnie (jak po powrocie się mi zwierzyła i opowiadała innym swoim przyjaciołom i znajomym) WIELKIE OCZAROWANIE!

Na lotnisku witała Ją jej kochana Maryla (Urbanowiczowa) z mężem. Jej czu­łość i opieka towarzyszyły Jej potem przez całe 10 dni pobytu w tym niesamowitym kraju!

„Wszędzie byłyśmy z Marylką razem, na przedstawieniach, przyjęciach i spacerach.

Czułam się jak w puchu – opowiadała – bo kraj mi się bardzo spodobał, nie było upałów, a wspaniałe krystaliczne powietrze, piękny koloryt (malarski) nieba i… mia­sto otoczone niewielkimi wzgórzami. Ładnie urbanistycznie zaplanowane, budujące się na wzór miast europejskich. I ludzie mili oraz nadzwyczaj spokojni”.

*

Bronia w każdym szczególe była ujęta delikatnym sposobem bycia Mongołów. Oddano Jej do dyspozycji samochód i kolegę rzeźbiarza-medaliera. Pewnego dnia poleciała samolotem na pustynię Gobi.

„Pierwszy raz lądowałam bez lotniska, bez pasów startowych na pustyni porośnię­tej twardą szczecinką, którą żywią się wielbłądy i barany”, opowiadała po powrocie.

„Wokół kilkadziesiąt jurt tworzących bazę dla turystów. W jednej z nich była re­stauracja. Przychodził kucharz z dużą czapką na głowie, tak jak w dobrej restauracji w Europie.

Kuchnia była także na wzór europejski. Nie podawali nam swojej!? Tylko u starego hodowcy wielbłądów napiłam się wielbłądziego mleka – było – jak gęsta śmietana. Nic mi tam jednak z ich potraw nie zaszkodziło”.

Gospodarze m.in. zaprosili Ją do zwiedzenia szkoły – „dzieciaki w różnym wieku tańczyły i śpiewały”. Zwiedziłam też muzeum, gdzie są zebrane wykopaliskowe zwie­rzęta i także te, które jeszcze się u nich znajdują.

W tym muzeum podziwiałam też dział strojów i futer, który dopełniał przegląd kamieni. Jak zwykle wszystko szkicowałam.

Wpierw wyjazd w góry, wydeptanym traktem po wybojach lub po prostu pusty­nią”. Po drodze zatrzymywali się w różnych ciekawych miejscach.

Ciekawa była m.in. rzeźba skał, gdzieniegdzie wysoko zieleń.

Jeden widok był szczególnie urzekający, skały, a w ich pękniętych czeluściach spływające pasmo zieleni. Namalowałam ten widok i nazwałam „Drogą do nieba”!

Drugi mój obraz to na szczycie skały dzika kozica, która pewnie na nas patrzyła, spokojna, iż tam dla nas jest nieosiągalna; gdzie indziej stado jaków wędrujących po stromiźnie skał, gdzieś strumyk, i… tak doszliśmy – idąc w górę – do zamarzniętego potoku.

Ja tylko rysowałam, aby potem (po powrocie do Warszawy) w pracowni namalo­wać cykl obrazów. „Patrzyłam – wspominała Bronia „na mijane po drodze różnorod­ne skały z ich niezwykłym kolorytem, a także ZIEMIĘ, wydającą się bezpłodną, a na której wykwitały kępy pięknych kwiatów, irysy, żółte maki, niezapominajki i wiele innych.”

.„Jeszcze dane mi było zobaczyć wyścigi konne. Piękny widok. Ten moment także chciałam utrwalić.” I utrwaliła!

„Byłam też na pokazach filmów, na których zobaczyłam te strony kraju, gdzie rosną drzewa owocowe, gdzie uprawia się pola.”

Wspominała też po powrocie.

„.Wieczorne powroty do jurty, gwiazdy, które wydawały się być bliskie ziemi, iskrzyły się intensywnym blaskiem na tle głębokiego granatu nieba”.

„.Do osobliwości w Ułan Bator trzeba zaliczyć także świątynię, starą, zabytko­wą, jaka pozostało czynna.

Zwiedziłam ją w czasie odprawiania modłów przez starych i młodych mnichów.

Z mego krótkiego pobytu mogę stwierdzić, iż Mongołowie są uzdolnieni w dzie­dzinie baletu, teatru, muzyki i cyrku. Widziałam ich i nigdy nie zapomnę, ich dosko­nałe popisy w tych dyscyplinach sztuki.

.. .Nastąpił dzień wyjazdu.

Moja ukochana Maryla mnie spakowała w hotelu i razem pojechałyśmy na lotnisko.

Było to smutne i czule pożegnanie.

Chwile rozstania zawsze są ciężkie.

Serdecznie żegnali mnie też Mongołowie, których podczas swego pobytu w tym kraju poznałam. Przyrzekłam im, iż w moim kraju z moich szkiców zrobię cykl obrazów… Podsumowując ten etap mego życia to zaliczam go do bardzo wzruszają­cych wspomnień. Spędzenie tych dni u kochanych moich przyjaciół, poznanie tak urokliwego kraju i delikatną serdeczność jego obywateli.

Zachowam też w pamięci zdanie powiedziane mi w Gobi przy ofiarowaniu mi zie­lonego kamuszka na szczęście – sercem do serca… Już na drugi dzień po powrocie do Warszawy wzięłam się do malowania mego cyklu, który nazwałam MONGOL­SKIM. Pracowałam 6 tygodni. Wykonałam 20 obrazów”.

Ocena – moja, autora książki – TWÓRCZOŚCI Artystki!

To bezsprzecznie najtrudniejszy rozdział, którego jako autor, w tym momencie się podejmuję! I zacznę go „z całą stanowczością”!

Dla mnie Bronia była wielką OSOBOWOŚCIĄ,

nie tylko jako Człowiek, ale właśnie jako Artystka Malarka!

Była ponadto niezastąpionym Przyjacielem (także) mojej żony i naszych dzieci.

Nigdy też jako człowiek odpowiedzialny w pewnym okresie swego życia – jako dyrektor dep. Plastyki MKiS – za rozwój i upowszechnianie plastyki w naszym kraju nie słyszałem słowa krytyki dotyczącej jej sztuki i umiejętności malarskich!

Przy mnie takich nie wypowiadano, ani nie napisano.

(Przy czym ja nigdy nie ukrywałem swojej szczególnej przyjaźni z Artystką, mimo dużej – dzielącej nas – różnicy wieku)! A to o czymś świadczy, ale po kolei:

Zdarzyło mi się choćby napisać wstęp w katalogu Jej wystawy Jubileuszowej w Za­chęcie (w maju 1983 r.), który też przez nikogo ze znawców sztuki nie został pod­ważony. Powtórzę zatem, co wtedy – w tym wstępie (dokonując swoją ocenę Jej twórczości) m.in. napisałem –

„O Broni Wilimowskiej pisać jest łatwo i trudno zarazem, zwłaszcza gdy się Artystkę zna, jest z nią w przyjaźni i ceni jej twórczość.

A należę do tych, którzy „od zawsze” doceniają talent Broni – Jej malarstwo olej­ne i akwarele (także gwasze i rysunki)! Dlaczego?

Gdyż w Jej sztuce – w całej Jej twórczości – jest (ZOSTAŁA!) wyrażona szcze­gólnego rodzaju miłość do Polski, tkwi głęboki humanizm, przedziwne ciepło, któ­re odczuwam przyglądając się niemal każdej Jej pracy!

Jest w nich cześć dla pracy ludzkiej, piękna, ziemi ojczystej, powstańców i żoł­nierzy, którzy walczyli o Polskę.

Jest także dokumentacja dnia dzisiejszego (do czasu, kiedy Bronia żyła) – są na tych obrazach budujące się (a przede wszystkim ODBUDOWUJĄCE po roku 1945):miasta, osiedla, mosty.

Jest pejzaż Polski i… Warszawa!

Jest także zagranica (gdzie bywała), a więc Europa, Ameryka, Rosja, a zwłaszcza Kaukaz, a choćby Mongolia”! (To wszystko pokazano wtedy na Jej wystawie w Zachę­cie (której projekt ekspozycji stworzyła sama Artystka we współpracy z Mieczysławą Gajewską – matki TUNI – Elżbiety Gajewskiej).

Świat, który tropi Bronia (choć BYŁA o tym mowa w różnych akapitach tej książ­ki – powtórzę!) … znaczony jest delikatnymi, złotawo-rdzawymi tonacjami barw­nymi, jędrnymi a zarazem wrażliwymi plamami przestrzennymi, z charakterystyczną bielą nie zamalowanego tła. (I to obojętnie, czy tematem jest walka żołnierzy, czy milczące zarysy gór, portret Szymanowskiego, czy płynące statki, czy – jakaś głęboka toń jeziora – jak na obrazie okładki niniejszej książki, czy też geometria skupisk miej­skich, czy. barwne plamy wiejskich chat)!

(Co też napisałem we wstępie do tego katalogu Jej pamiętnej wystawy jubileuszo­wej w Zachęcie).

Wszystko, co malowała Artystka jest moim zdaniem od początku do końca sugestywnym a jednocześnie nowoczesnym przekazem bezpośredniej wierności ideowej uchwyconej w zmiennych barwach światła i atmosfery!

Jest potwierdzeniem niezrównanego pejzażu, który nie zapuszcza się w zawiłości pojmowania, a jest: TWORZONY O LUDZIACH DLA LUDZI!!

I to ze szczerym i bezpośrednim oddaniem stanu emocjonalnego, który w danej chwili – wobec opracowywanego tematu – artystka przeżywała! Dodam do tego, iż każda Jej praca:

PULSUJE NASZYM ŻYCIEM – ŻYCIEM PRAWDZIWYM,

czasem życiem dopiero odkrytym, a przez Artystkę – BRONIĘ – życiem naprawdę przeżytym.

Takie jest moje zdanie – GENERALNIE – o Jej sztuce.

Przy czym nie porównuję Artystki z nikim (niektórzy krytycy zaliczają ją do wiel­kiej kultury postimpresjonizmu, czy późniejszego polskiego koloryzmu),

DLA MNIE JEST ONA WARTOŚCIĄ SAMĄ W SOBIE! (I basta).

I pozostanie na zawsze Artystką, która uwalnia ciepło uczucia uchwytnym DE­LIKATNYM triumfem barwy.

Dla mnie – powtórzę to jeszcze raz – Bronisława Wilimowska wniosła swój indy­widualny wkład w rozwój narodowej (nie tylko powojennej) KULTURY. I to na Jej cześć i wieczną pamięć o Niej – powstała ta książka!!!

Była Bronia Wilimowska też piękną kobietą (co widać na Jej powyżej zamieszczo­nym portrecie). Była kobietą niezwykle dbającą o swój wygląd przez całe życie.

Do tego była Osobą niezwykle serdeczną, dobrą, zawsze gotową w udzielaniu po­mocy, KAŻDEMU, kto takiej od niej potrzebował!

Pracowała też przez całe swoje życie – czego byłem świadkiem – nad podniesie­niem ogólnej kultury plastycznej w naszym kraju (będąc w pewnym okresie swej aktywności społecznej, która Ją cechowała, m.in. – przypomnijmy – wiceprzewodni­czącą Zarządu Głównego ZPAP), przyczyniając się walnie do podniesienia poziomu estetyki wizualnej w Polsce.

Z mojej strony, a co pisali o Jej dorobku twórczym inni?

Przytoczę kilka wypowiedzi: I tak np. Armand Vetulani (za włoskim krytykiem sztuki Giuseppe Marchiori) stwierdził, iż JEJ OBRAZY SĄ ODBICIEM WŁA­SNEGO „STANU DUCHA”; iż Malarka: „pielęgnuje tradycje polskiego postim­presjonizmu, pragnąc mu nadać własną formę”.

Dodam do tego od siebie, iż te tradycje postimpresjonizmu Bronia z czasem starała się przezwyciężyć! Wypracowując własną formę wynikającą z naszych naro­dowych tradycji.

I dokonała tego zarówno w obrazach olejnych, jak w gwaszach i akwarelach -uładzonym rytmem kompozycyjnym i jasną świetlistą gamą kolorów w takich obrazach jak np. „Most Łazienkowski” (1974), czy „Wisłostrada Zimą” (1973), wydobywa­jąc charakter zabytkowych budowli miast polskich np. ukazując fragment „Kate­dry w Gdańsku” (obrazie także m.in. wystawionym na Jej wystawie Jubileuszowej w Zachęcie)!

I wrócę w tym miejscu – jeszcze raz – do Jej tematyki militarnej! Jak i do… re­alizmu płócien Broni upamiętniających bojowe szlaki żołnierza polskiego (zarówno na Wschodzie, jak i Zachodzie).

Ich wartość polega nie tyle na dokumentarnej ich wierności, ale ICH szcze­rym i bezpośrednim oddaniem własnych przeżyć Artystki, – na umiejętności przekazywania stanów emocjonalnych w twórczo opracowywanych przez nią tematach!

Są one (te obrazy, o których wyżej jest mowa – jak to trafnie określił swego czasu Janusz Zanoziński, wybitny krytyk powojennej sztuki polskiej – pisząc o obrazach Broni poświęconych m.in. Warszawie): „dokumentami szczególnych nastrojów i klimatów”!

Pisząc książkę o Broni trafiłem (w miesięczniku „Wojsko Polskie, maj 1979) także na ciekawą wypowiedź samej Broni o swojej twórczości, którą pozwalam sobie przyto­czyć, jako związaną z oceną warsztatu jej twórczości dokonaną przez samą Artystkę, oto ona: „Jako malarka jestem związana z odbiorem wrażeń z życia, krystalizują się one w moich myślach. Czasami ten proces przeciąga się długo.

Szkicuję je bowiem najpierw wszystkie w swoim notatniku i dopiero wtedy, gdy mam już wizję wewnętrzną dość skrystalizowaną, ażeby stanąć przed płótnem, nastę­puje drugi etap mojej pracy – realizacja zamierzonego dzieła.

Tutaj dopiero rozpoczyna się mozolna praca: trud przelania wyobrażenia na płót­no… przy czym rzadko kiedy udaje się osiągnąć (mówi skromnie o sobie Artystka) niematerialną wizję w wykonywanym obrazie.” (A dalej m.in. do tego, co już po­wiedziała, stwierdza): „Warsztat malarza wymaga ciągłej pracy koncepcyjnej i… ogromnego wysiłku fizycznego”.

.Ja, nie maluję w bezpośrednim kontakcie z przyrodą, do konstrukcji moich pejzaży, architektury, choćby martwej natury, służą mi moje małe notatki szkicowe, czasami zapisane na marginesie kolorytu dominującego. Reszta musi być (to zna­czy jest!) wcześniej przeze mnie utrwalona w pamięci, dotyczy to też nastroju obrazu, jego zestrojenia kolorystycznego i formy, aby tworzyła zamkniętą całość kompozycji.

Moim pragnieniem jest, aby mój obraz przemówił do każdego człowieka, który go zobaczy, który. z nim się zetknie, aby jego kontakt z obrazem był uzupełnieniem mojego dzieła”.

W tej wypowiedzi o swoim warsztacie Bronia odnosi się też do wyboru swojej tematyki „wojskowej” (tak bardzo licznie reprezentowanej w Jej twórczości) stwier­dzając, że: „związany jest on z osobistymi przeżyciami” (o czym wielokrotnie była wcześniej w tej książce mowa).

Konkretnie na ten temat Bronia mówi, że. „Przeżyłam wojnę, spędziłam ja w Warszawie od 1 września 1939 r. do powstania w 1944 r (nie wspominając już bohaterskiej śmierci jej pierwszego męża – Stanisława). Powróciłam do zniszczonej stolicy, aby uczestniczyć przy jej odbudowie. Pokochałam to miasto gorąco. Lata wojny od 1939 do 1945 roku dają obraz tak ogromnego bohaterstwa i poświęcenia całego narodu polskiego, iż czuję wewnętrzną potrzebę włożenia całego mojego ser­ca, aby to możliwie najpełniej oddać w moich obrazach”. (Co do tego dodać?).

Chyba tylko to – godząc się z Artystką – iż budując dzień jutrzejszy winniśmy na­szą wdzięczną pamięć „o tych wszystkich, którzy o nasz kraj walczyli, przekazać na­stępnym pokoleniom poprzez szacunek dla naszych bohaterskich poprzedników”!

I to stwierdzenie mogłoby być mottem niniejszej książki (i szkoda, iż tak się -przyznaję to, jako jej autor), NIE STAŁO.

A kończąc ten rozdział, oddaję Artystce głęboki pokłon i uznanie! Za: całokształt Jej przeogromnego dorobku artystycznego! Za cały Jej warsztat twórczy i ogólny cha­rakter twórczości. Za bycie KIMŚ w sztuce polskiej, a jako b. dyrektor Wydziału

Kultury i Sztuki m. st. Warszawy, także za to, iż BYŁA BRONIA I POZOSTANIE:

MALARKĄ WARSZAWY (czego najpełniejszym potwierdzeniem była też Jej in­dywidualna wystawa w styczniu 1986 roku w Kordegardzie pt.: „Moja Warszawa”).

Z Warszawą Artystka – przypomnijmy – związana jest od roku 1930!

Już wtedy powstawały pierwsze pejzaże ukochanego przez Nią miasta.

Ale najbardziej – jak mi kiedyś powiedziała – pokochała Warszawę w dniach jej nieszczęścia i. odtąd już nigdy jej nie opuściła, stając się – mimo woli – kronika­rzem miasta, którego burzliwe dzieje systematycznie utrwalała na płótnie.

Była też Bronia zawsze wśród tych – o czym także trzeba pamiętać – którzy po zakończeniu wojny, poświęcając miastu najlepsze swoje lata, nadali Warszawie jej dzisiejszy blask.

Efekty tej działalności wielokrotnie były pokazywane na przeróżnych wystawach, na których „JEJ WARSZAWA” zawsze była mocna, prężna, a jednocześnie tak bar­dzo malarska, liryczna i bliska każdemu, a w szczególności piszącemu te słowa!

Bronia szczyci się za to otrzymanym – słusznie (!) m.in. w roku 1981 medalem „Zasłużonym na polu chwały”, jak też „Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski” w r. 1983.

I kończąc ten rozdział o jej znaczeniu dla sztuki polskiej, dodam, że…po roku 1945 Artystka wystawiała swoje prace niemal we wszystkich ważniejszych manifestacjach plastyki polskiej w kraju i za granicą! Niektórzy z odwiedzających w tym czasie Polskę artyści np. hiszpański rzeźbiarz Baltasar Lobo dostrzegli w ma­larstwie Bronisławy Wilimowskiej reminiscencje polskich tkanin ludowych i litych „złotem i srebrem pasów słuckich”. Niekiedy określając malarstwo Broni jako swo­isty neorealizm, dopatrując się w nim echa dalekowschodnich akwarel – co mogłoby znajdować uzasadnienie w rodzin­nych parantelach artystki.

Dla mnie osobiście jednak Bronia pozostanie na zawsze Artystką, której wartość polega nie tylko na dokumentarnej wierności obserwowanych zdarzeń współczesno­ści, ale przede wszystkim – jak to już wcześniej sformułowałem – na oddaniu szcze­rym i bezpośrednim własnych przeżyć i stanów emocjonalnych wobec wszyst­kich (tak WSZYSTKICH!) opracowanych twórczo tematów! I to obojętnie, czy dotyczą bojowych szlaków żołnierza polskiego, czy powojennej (po roku 1945) od­budowy naszego kraju.

Pozostanie Artystką „o materii lekkiej i delikatnej”, jak to pięknie sformułował Jerzy Zanoziński, w wyrażaniu „nastrojów dla których oko i pędzel malarza pozostaną narzędziami niezrównywanymi”!

Potwierdzają te opinie i ocenę twórczości niewątpliwie:

Najważniejsze wystawy w życiu Broni

Wystawy indywidualne

  • Warszawa „Salon Garlińskiego”
  • Warszawa „Salon Koterby”

1957 i 1960, Warszawa, Kordegarda, Wystawa akwareli 1960, Warszawa, hall hotelu „Bristol”

1966, Warszawa, Klub Oficerski DWP Wystawa malarstwa w rocznicę wyzwolenia Warszawy oraz Wystawa w Berlinie w Staatliche Museen – National Galerie 1969, Warszawa, Dom Kultury Radzieckiej

  • Paryż, Salon jesienny, Warszawa w sztuce
  • Warszawa, Wystawa indywidualna w kilku warszawskich zakładach pracy

Wystawy zbiorowe

1948, Warszawa, Muzeum Narodowe, II doroczna Wystawa Okręgu Warszawskiego ZPAP

1951/2, Warszawa, Zachęta, II Ogólnopolska Wystawa Plastyki 1952/3, Warszawa, Zachęta, III Ogólnopolska Wystawa Plastyki

1953, Warszawa, Zachęta, X lat Ludowego Wojska Polskiego w twórczości plastycznej

1954, Warszawa, Zachęta, IV Ogólnopolska Wystawa Plastyki

1955 – 1958, Warszawa, Zachęta, udział w VI, VII i VIII Wystawie Plastyki Okręgu Warszawskiego ZPAP 1962, Warszawa, Muzeum Narodowe, Wystawa „Dzieło plastyczne” w XV lecie PRL oraz Szczecin, Zamek, I Festiwal Współczesnego Malarstwa Polskiego

  • Warszawa, PKiN, Wystawa „Warszawa w sztuce”
  • Warszawa, Zachęta, XX-lecie Ludowego Wojska Polskiego w twórczości plastycznej
  • Warszawa, Zachęta, Ogólnopolska Wystawa Marynistyczna oraz Wystawa „Warszawa w sztuce” (Nagroda Ministra Kultury i Sztuki)

1972, Warszawa, Zachęta; udział w IX Wystawie prac grupy realistów oraz w XIII Wystawie malarstwa, grafiki i rysunku Okręgu warszawskiego ZPAP

1966, Warszawa, Dom Artysty Plastyka, I Festiwal Sztuk Pięknych oraz w Zachęcie IV Wystawa malarzy realistów, a także w Szczecinie udział w III Festiwalu Współ­czesnego Malarstwa Polskiego

1972, Warszawa, Zachęta, udział w XIX Wystawie prac grupy realistów oraz w Wy­stawie malarstwa, grafiki i rysunku Okręgu warszawskiego ZPAP Wystawy zagranicą

1965/1966, Współczesne malarstwo polskie – zbiorowa wystawa objazdowa po kilku stolicach Europy – Moskwa, Bukareszt, Berlin, Belgrad, Sofia

1969, Rostock (NRD) udział w III Biennale der Ostseestaaten

1971, udział w wystawie polskiego malarstwa, grafiki i tkaniny w Hadze oraz w: „16. Maestri Ecole de Paris”, Cagliari Galleria d’Arte L’incontro, a także w wystawie sztuki polskiej w Lubece (w Handelsbanku)

1970, Buffalo i inne miasta USA, „Wystawa polskiego pejzażu współczesnego
1970, Budapeszt, Warszawa we współczesnym malarstwie polskim” oraz
1971/1972, Vallekilde i inne miasta Danii, wystawa zbiorowa polskich malarzy realistów

1972, Berlin, Museum fuer Deutsche Geschichte, Wojna i Pokój w malarstwie polskich artystów

To tylko przykłady udziału Broni w znaczących pokazach sztuki polskiej zagranicą (zrobienie pełnego wykazu, zajęłoby kilka stron). Ważne jest, iż Bronia jako artystka była osobą niezwykle aktywną, o czym świadczy chociaż­by tylko powyższy wykaz prezentacji Jej sztuki zaledwie do roku 1972. Może warto dodać, iż dzięki temu obrazy Broni znajdują się dzisiaj nie tylko w ko­lekcjach muzeów wielu krajów, ale także zbiorach prywatnych!

Wystawy Bronisławy Wilimowskiej w la­tach 80-tych ub. wieku

Było ich dużo; ale był to – oceniając Jej całą aktywność wystawienniczą okres chyba najpłodniejszy! Wymienię jednak tylko te najważniejsze z udziałem Broni (w tym Jej wystawy indywidualne w Polsce i zagranicą). Nie chcę się chwalić, ale był to też okres, kiedy w tamtym czasie miałem wpływ, jako dyrektor dep. Plastyki MKiS, a potem dyr. Stołecznego Wydziału Kultury, na politykę wystawienniczą. Starałem się zawsze – jak mogłem – utrwalać Jej sztukę,

Jej postawę społeczno-artystyczną w zamieszaniu trwającego wówczas bojkotu (z powodu wprowadzonego w kraju stanu wojennego). I dumny jestem z tego, iż Bronia m.in. i swoją postawą pomagała w Polsce przywrócić NORMALNOŚĆ.

Historia oceni, czy była to postawa słuszna i sprzyjająca kształtującym się wów­czas zmianom społeczno-politycznym w kraju?! (W ocenie autora książki – Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ TAK)!

1980

  • III Ogólnopolska wystawa malarstwa akwarelowego, Wrocław, Biuro Wystaw Artystycznych; następnie Budapeszt, Ośrodek Informacji i Kultury Polskiej oraz w warszawskim Klubie Garnizonowym
  • Wojsko Polskie w sztuce, Lipsk, Ośrodek Informacji i Kultury Polskiej

1981

– Wystawa indywidualna, Warszawa, Akademia Sztabu Generalnego WP 1982

  • Wystawa indywidualna malarstwa Stano Gai’ i Bronisławy Wilimowskiej, Ka­towice, Biuro Wystaw Artystycznych
  • Wystawa indywidualna, Bogota, Galeria Stowarzyszenia Architektów Kolumbijskich
  • Muzyka w malarstwie polskim, Warszawa, Zachęta
  • Warszawa – wystawa plastyki, Warszawa, Zachęta
  • Wystawa polsko-radzieckie braterstwo broni (w malarstwie i rzeźbie), Warsza­wa, Dom Przyjaźni Polsko-Radzieckiej
  • Braterstwo broni w plastyce, Riazań
  • Wystawa indywidualna w Kolumbii

1983

– Jubileuszowa indywidualna wystawa malarstwa Bronisławy Wilimowskiej,

Warszawa, Zachęta

Wojsko Polskie w plastyce, wystawa zorganizowana z okazji 40-lecia ludowego Wojska Polskiego, Warszawa, Zachęta

1984

– Wystawa indywidualna, Moskwa, Kuźniecki Most – w ramach Dni kultury Polskiej w ZSRR

  • Wystawa indywidualna w Ałma Acie
  • Wystawa indywidualna w Pile, zorganizowana z okazji 40-lecia ludowego Woj­ska Polskiego
  • Wystawa indywidualna w Ułan Bator
  • Wystawa indywidualna w Nadarzycach z okazji 40-lecia ludowego Wojska Polskiego
  • Wystawa indywidualna w Galerii Domu Wojska Polskiego, Krakowskie Przed­mieście z okazji wyzwolenia Warszawy
  • Wystawa malarstwa armii państw Układu Warszawskiego – wystawa zbiorowa
  • Polacy na frontach w II wojnie światowej, BWA, Częstochowa
  • Wystawa malarstwa w Płocku
  • Udział w wystawie malarstwa w Pradze
  • Udział w wystawie w Polskim Ośrodku Informacji i Kultury w Lipsku
  • Wystawa indywidualna w Paryżu
  • Udział w wystawie malarstwa i grafiki środowiska warszawskiego
  • Udział w wystawie w Domu Przyjaźni ZG TPPR w Warszawie
  • Udział w wystawie z okazji 40-lecia Zwycięstwa, Zachęta
  • Wystawa indywidualna w Akademii Sztabu Generalnego WP 1986
  • Wystawa indywidualna w Kordegardzie MKiS
  • Udział w wystawie I Ogólnopolska Wystawa Malarzy i Grafików

– Udział w wystawie Artyści Warszawy dla Warszawy, Stołeczny Klub Garnizo­nowy nr 2, Dom Wojska Polskiego

  • Wystawa indywidualna w Berlinie (NRD) 1987
  • Indywidulana wystawa w Instytucie Kultury Polskiej w Paryżu
  • Udział w wystawie Warszawskie Grupy Realistów w SKG 2
  • Udział w wystawie Warszawskiego Okręgu ZPAMiG

1988

  • Udział w wystawie w Lipsku (NRD)
  • Udział w wystawie „Barwy polskiego oręża”, Zachęta, z okazji 70-rocznicy od­zyskania niepodległości i 45 rocznicy ludowego WP
  • Udział w wystawie zorganizowanej Dom Radzieckiej Nauki i Kultury, Warszawa
  • Dwie indywidualne wystawy w Polskim Ośrodku Informacji Kulturalnej w Lip­sku (NRD)
  • Udział w wystawie w Lipsku
  • indywidualna wystawa w Płocku

1989

  • Udział w wystawie Warszawskiej Grupy Realistów
  • Wystawa indywidualna w Lyonie, Francja
  • Wystawa z okazji 50 rocznicy wybuchu II wojny światowej w Lubuskim Mu­zeum Wojskowym im. II Armii Wojska Polskiego, Drzonów
  • Wystawa w Wągrowcu, Trzciance i Pile z okazji 50 rocznicy II wojny światowej
  • Udział w wystawie z okazji 50 rocznicy wybuchu II światowej na lotniskowcu Enterprise-Interpit SEA AIR SPACE MUSEUM, Nowy York

Karol Czejarek. Bronisława Wilimowska. Wszystko dla niej było malarstwem. Opowieść o niezwykle barwnym życiu i dokonaniach artystycznych. Wydawnictwo Aspra. Warszawa 2025

Idź do oryginalnego materiału