Część II. Cywil na wojnie, Rodz. X. O, kurwa! Rakieta! cz. III / Wypracow

publixo.com 7 godzin temu

Wielopiętrowy dom wykonany w technologii odlewanego na placu budowy monolitu ze zbrojonego betonu wytrzyma uderzenie Szahida i będzie wyglądał jak na fot. 18 poniżej.

Fot. 18. Wielopiętrowy budynek w kijowskiej dzielnicy Poznaky dwa tygodnie po bezpośrednim uderzeniu Szahida. Czerwiec/lipiec 2025 [fot. własne].

W lokalach z tych pięciu pięter, gdzie wtargnęła fala uderzeniowa i materiał zapalający, wnętrza są całkowicie zrujnowane. W tym konkretnie wypadku nie było informacji o ofiarach. Najprawdopodobniej mieszkańcy nie byli w nich obecni w chwili eksplozji.

Budynek jednorodzinny, niezależnie od technologii, w jakiej jest wykonany, zazna zdecydowanie większych uszkodzeń. Po prostu jego odporność jest mniejsza. A jeżeli dodamy do tego fakt, iż atakujący „planowo” Szahid wykonuje uderzenie z góry, lecąc lotem nurkowym, czyli uderza w dach budynku jednorodzinnego, to należy przyjąć iż kondygnacje bezpośrednio pod dachem to strefa śmierci. Czy przebije się niżej? Prawdopodobnie tak. No, chyba iż między poddaszem a niższymi kondygnacjami masz minimum 20 cm wylanego betonu. Wylanego, a nie płytę.

Wszystko to nie wygląda dobrze. Czy piwnica jest schronieniem przed Szahidem? Tak. W większości przypadków ataków Szahida piwnica to dobre miejsce na przetrwanie bez uszczerbku. Rzecz jasna, piwnica bez okien. Byłoby niezmiernym niefartem, gdyby strącony Szahid upadł na podwórku parę metrów od piwnicznego okienka. Wyobrażasz sobie, co by się w tej piwnicy działo?

Ale piwnica nie daje żadnego schronienia przed balistyką czy rakietami manewrującymi. Ceglany, czteropiętrowy budynek po spotkaniu z rakietą balistyczną wygląda jak na fot. 19 poniżej.

Fot. 19. Czteropiętrowy budynek w kijowskiej dzielnicy Darnica po bezpośrednim uderzeniu rakiety balistycznej. Sierpień 2025 [fot. własne].

Doświadczenia ukraińskie pokazywały już niejeden raz, iż bezpośrednie trafienie balistyką czy rakietą manewrującą (one również atakują od dachu w dół pikując w cel) nie daje żadnych szans na przetrwanie choćby wielokondygnacyjnemu budynkowi. Rakiety to takie wymazywacze poszczególnych sekcji (klatek schodowych) od góry w dół. Czy znajdowanie się w piwnicy takiej wymazanej klatki schodowej daje szanse na przetrwanie? Mizerne. A w tym konkretnym przypadku to paskudna śmierć przez pogrzebanie żywcem.

Wszystko, co przedstawiam do tej pory, wygląda źle i bardzo źle. No cóż, w przypadku bezpośredniego trafienia szanse są naprawdę mizerne. Ale nie popadajmy w rozpacz. Pocieszeniem niech będzie statystyka. W Kijowie liczącym w tej chwili przynajmniej dwa miliony mieszkańców (może więcej) w atakach rakietowych w roku 2024 zginęło między 200 a 300 osób. Szansa na taką śmierć jest więc mniej więcej jak między 1:10 000 a 1: 6000.

W tym samym 2024 roku w Polsce zginęło w wypadkach komunikacyjnych 1 896 osób. Szansa na śmierć w wypadku komunikacyjnym w Polsce w roku 2024 wyniosła więc 1:19 500. Czyli w Kijowie można było zginąć „tylko” dwa razy częściej od rakiety niż w Polsce na skutek wypadku komunikacyjnego. A przecież w 2024 chodziłaś po polskich ulicach w ogóle nie myśląc o tym, iż masz szansę jak 1 do 19 500 na nagłą śmierć w wypadku komunikacyjnym? Sorry… Pewnie jutro wychodząc na ulicę, pomyślisz o tej ewentualności.

Tak samo żyje się w atakowanym rakietami i dronami mieście czy kraju. Wiesz, iż możesz paść ofiarą, ale po chwili chłodnej kalkulacji wychodzi ci ta szansa 1:10 000 tysięcy w skali roku i na nocne alarmy zaczynasz reagować tak, jak na rys. 3. poniżej.

Rys. 3. Reakcja przeciętnego Ukraińca na wyjącą w nocy syrenę alarmu lotniczego [źródło: Internet].

Nie da się bowiem dwa czy trzy razy w tygodniu spędzać nocy na stacji metra. Ona bowiem, jeżeli znajduje się głębiej niż 20 metrów pod ziemią, daje niemal stuprocentową ochronę przed jakimkolwiek (oprócz nuklearnego) środkiem napadu powietrznego. Żyjąc i pracując nie można pozwolić sobie na zarywanie kilku nocy w tygodniu. Latają drony? Latają. Rakiety? Okay, rakiety. Ale jutro też jest dzień, w którym otoczenie będzie wymagało od nas normalnej aktywności. Czy przesiedziawszy noc w metrze albo podziemnym parkingu (no, takie sobie schronienie przy bezpośrednim trafieniu) dasz radę następnego dnia normalnie działać? A po trzech takich nockach w tygodniu?

Brzmi to fatalistycznie? Owszem. Bo na wojnie, chcąc nie chcąc, stajesz się fatalistką. Ludzie giną w najróżniejszych okolicznościach każdego dnia. Ale ty wciąż masz nadzieję, iż dziś to nie będziesz ty. Inaczej nie da się funkcjonować. jeżeli nie umiesz się z tym pogodzić – od razu planuj wyjazd i mierz się z sytuacją emigranta-uchodźcy.

Istnieje natomiast kilka prostych life-hacków, które pozwolą ci zwiększyć szansę na przetrwanie choćby w swoim łóżku bez conocnego biegania do schronu, piwnicy czy na stację metra.

Przede wszystkim, istnieje tzw. zasada dwóch ścian. To znaczy w czasie alarmu dobrze jest przebywać w pomieszczeniu, które od zewnętrznej elewacji budynku oddzielają minimum dwie ściany. Czyli ściana zewnętrzna i jeszcze jakaś ściana działowa. Ponieważ najbardziej niebezpieczne są w razie trafienia latające po pomieszczeniu odłamki potłuczonych szyb, dobrze jest spać w miejscach, gdzie tych szyb nie ma (gdzie nie dolecą). Będą to zwykle łazienka, korytarz, garderoba.

Spanie w wannie – średnia przyjemność. Czy pomieścisz się z rodziną w garderobie – nie wiem. Ale już na jakimś pozbawionym okien korytarzu czy w przedpokoju można sobie zaaranżować kilka tymczasowych miejsc do spania.

jeżeli dysponujesz przestronnym samochodem typu kombi, rozważ, czy po położeniu tylnych siedzeń i wyścieleniu powstałej przestrzeni materacem nie zyskasz dwóch sypialnych miejsc dla dorosłych + małego dziecka. Zaparkowany w podziemnym parkingu pojazd może być takim bezpiecznym miejscem na kilkugodzinny sen podczas rakietowo gorącej nocy. Lepsze to niż siedzenie na podłodze w jakiejś piwnicy, bunkrze czy metrze.

Podczas alarmu uchyl otwierające się okna (zimą pozostaw klamkę w pozycji „uchylone”, ale bez otwierania okna – nie będzie tak chłodno). W ten sposób jest szansa, iż wdzierająca się do pomieszczeń fala uderzeniowa nie wypchnie okien, a po prostu je pootwiera, co oszczędzi ci sporo kłopotów ze wstawianiem nowych okien. Nie wierzysz iż to działa? Sprawdzone. Spójrz na foto 20. poniżej.

Fot. 20. Budynek w kijowskiej dzielnicy przemysłowej. W ten dzień w promzonie odnotowano ok. 30 trafień rakiet i dronów na powierzchni mającej obszar mniej więcej 40 ha. Najbliższa balistyka ugodziła bliżej niż 200 metrów. Czerwiec 2025 [fot. własne].

Widzisz okna na trzecim piętrze? To wszystko moja firma. Dlaczego są zamknięte i całe? Bo w nocy, kiedy na teren promzony przyleciało ponad 30 Szahidów i rakiet wszystkie okna były pouchylane. Parter, pierwsze i drugie piętro są bez okien. U mnie okna są. Metoda z uchylaniem działa? Działa. Korzystaj i niech sąsiedzi patrzą się na twoje okna z nutką zawiści, tak jak moi sąsiedzi patrzyli się dzień po ataku na moje okna.

Wiem, iż widok aktywnie działającej obrony przeciwlotniczej na nocnym niebie jest epicki i przykuwa wzrok. Przecinające niebo trasery są naprawdę zjawiskowe i nie dają się z niczym porównać. To urzeka. Ale bierz pod uwagę, iż stanie w oknie i oglądanie tego śmiertelnie niebezpiecznego spektaklu nie należy do najbezpieczniejszych zachowań. Pamiętasz budynek na Pozniakach z fot. 18? Gdyby tam ktoś stał przed oknem i podziwiał atak, mógłby w najlepszym wypadku zrobić dwa lub trzy kroki wstecz przed tym, jak rozpędzony do niemal 200 km/h Szahid wbił się w elewację. Bo tyle (jeśli w ogóle) zdążysz zrobić w ramach uniku przed celem, który ma rozmiary 2,5 x 3 x 0,4 metra, jest pomalowany na czarno i leci z prędkością 200 km/h. Nie zauważysz go na czas. Nie ma szans.

Więc popatrz sobie na ten porywający spektakl, ale dzieci niech będą w korytarzu. I nie patrz długo. Nie testuj swego szczęścia więcej niż to absolutnie niezbędne. Tak, wiem, po co w ogóle je testować? Bo widok nocnego nieba przecinanego przelotem traserów i rozjaśnianego wybuchami z padającymi czasem w płomieniach dronami (to dopiero widowisko!) nie ma sobie równych. Wystrzały, dźwięki eksplozji, liczenie sekund, adrenalina – to wszystko jest jak narkotyk. Lepsze niż seks. Takie ostateczne.

No dobrze. Wiesz już o alarmach przeciwlotniczych tyle, co ja. A teraz – pora spać. I niech alarm nie bardzo cię stresuje. Przyjmij go z chłodną kalkulacją, używając całej wiedzy, jaką zdołałem ci przekazać. Rakieta to podła kurwa, ale twojej jeszcze nie wyprodukowano. W coś trzeba w końcu wierzyć.
Idź do oryginalnego materiału